19-03-2014, 22:21
Kasha - dzięki za wspaniałą wypowiedź, tak wyczerpującego odezewu się nie spodziewałam.
Odwołując się do Twoich słów, jasne zgodzę się, z niczym nie należy przeginać.
Prawdopodobnie ja przegięłam, choć rozkładałam karty tylko w bardzo ważnych sprawach.
Jednak był to dla mnie straszny okres. Z kilkoma wspaniałymi Osobami już tutaj na ten temat rozmawiałam, jednak nie to jest meritum.
Możesz mieć rację z tym, że był to dla mnie najgorszy moment, by stawiać sobie karty, mimo że zdarzało się to dość rzadko, to były one tak mocno nasiąknięte emocjami, że karty same sugerowały różne rzeczy. Jak się do tego doda powtarzalność, rzadszą lub częstszą to efekt jest właśnie taki.
Wiem, że oprócz tarotowego życia jest jeszcze prawdziwe -
od niedawna potrafię się cieszyć po ciężkich historiach życiowych ponownie życiem i cudem, jak doświadczam każdego dnia, więc jakby ta kwestia jest mi bardzo "oswojona", ukochana i zrozumiana
Dziękuję za tę sugestię, zdaje się, że sporo osób o tym zapomina.
Jak najbardziej się tu z Tobą zgodzę,
że gdzieś mogłam się pogubić w ciężkim dla mnie okresie życia, i stało się to dla mnie na tyle ważną / priorytetową sprawą, że zwyczajnie pochłonął mnie Tarok.
Bałam się każdej chwili, każdą decyzję, czy każdy kroki był dl mnie ogromnym wyzwaniem.
Stąd też być może zbyt często sięgałam po karty.
Chciałabym jednak zaznaczyć, że nie zdarzało się to każdego dnia.
Ja sądzę, że największą rolę odgrywało tu natężenie emocji, jaki każdy rozkład ze sobą niósł.
Nie częstotliwość
Odwołując się do Twoich słów, jasne zgodzę się, z niczym nie należy przeginać.
Prawdopodobnie ja przegięłam, choć rozkładałam karty tylko w bardzo ważnych sprawach.
Jednak był to dla mnie straszny okres. Z kilkoma wspaniałymi Osobami już tutaj na ten temat rozmawiałam, jednak nie to jest meritum.
Możesz mieć rację z tym, że był to dla mnie najgorszy moment, by stawiać sobie karty, mimo że zdarzało się to dość rzadko, to były one tak mocno nasiąknięte emocjami, że karty same sugerowały różne rzeczy. Jak się do tego doda powtarzalność, rzadszą lub częstszą to efekt jest właśnie taki.
Wiem, że oprócz tarotowego życia jest jeszcze prawdziwe -
od niedawna potrafię się cieszyć po ciężkich historiach życiowych ponownie życiem i cudem, jak doświadczam każdego dnia, więc jakby ta kwestia jest mi bardzo "oswojona", ukochana i zrozumiana
Dziękuję za tę sugestię, zdaje się, że sporo osób o tym zapomina.
Jak najbardziej się tu z Tobą zgodzę,
że gdzieś mogłam się pogubić w ciężkim dla mnie okresie życia, i stało się to dla mnie na tyle ważną / priorytetową sprawą, że zwyczajnie pochłonął mnie Tarok.
Bałam się każdej chwili, każdą decyzję, czy każdy kroki był dl mnie ogromnym wyzwaniem.
Stąd też być może zbyt często sięgałam po karty.
Chciałabym jednak zaznaczyć, że nie zdarzało się to każdego dnia.
Ja sądzę, że największą rolę odgrywało tu natężenie emocji, jaki każdy rozkład ze sobą niósł.
Nie częstotliwość