22-03-2014, 16:19
Nie wiem czemu, zarzuciłam udzielanie się w wątku. Napiszę może, jak wygląda MOJA pielęgnacja (ostatnio troszkę zaniedbana, niestety).
Wiadomo, pierwsze i najważniejsze w pielęgnacji i chyba najbardziej podstawowe to MYCIE.
Myję włosy, w zależności od chęci, szamponami z lub bez SLS i SLES. Wolę jednak z, gdyż te bez zawartości tych substancji, nie tylko źle się pienią, po nich szybko przetłuszczają mi się włosy, mam szybko wrażenie nieświeżości. Ze zwykłych, drogeryjnych szamponów najbardziej lubię Pantene (obojętnie który) oraz Ultra Doux (drożdże piwne, granat), one mi służą najlepiej i po ich użyciu spokojnie mogę nie myć głowy ok. dwa dni. Po tych pozbawionych SLS, silikonów itp. muszę umyć włosy dużo szybciej - w zasadzie już na drugi dzień. Z tych bardzo lubię szampony z Alterry oraz Yves Rocher z olejkiem jojoba (po tym ostatnim dość długo pięknie pachną włosy). Myję włosy lekko zmoczone, wylewając sobie na dłoń niedużą ilość szamponu, rozcieńczając ją od razu w dłoni pod ciepłą wodą. Rozmasowuję i tak myję przez kilka minut, polewając też głowę ciepłą (nie gorącą) wodą. Potem, gdy już się upewnię, że włosy są dobrze umyte, obficie spłukuję letnią wodą. Na koniec na chwilę puszczam bardzo letnią wodę - do ostatniego płukania.
Właściwie żadne mycie nie odbywa się bez ODŻYWIANIA włosów od zewnątrz. Po każdym umyciu i spłukaniu włosów nakładam na długości od ucha w dół odżywkę. Tutaj służy mi ich naprawdę sporo - uwielbiam wspomnianą już serię z Alterry (maska/odżywka), odżywki Isany, Garniera, te dołączane do farb do włosów. Lubię też znaną maskę Kallos Latte, jest bardzo wydajna i bardzo wygładza moje włosy. Robię to jednak na swój sposób - gdy nie mam zbytnio czasu, po umyciu i spłukaniu włosów, wmasowuję wybraną odżywkę we włosy, tak jakbym je znowu myła, tym razem jednak odżywką. Nie robię tego długo, jednak ok. miesięczna taka kuracja (czyli mycie włosów odżywką po ich właściwym myciu szamponem) sprawiła, że włosy duużo odżyły, przestały tak się łamać, być takie suche itp. Gdy mam czas, nakładam maskę na wilgotne włosy, przed myciem, wtedy efekty są jeszcze lepsze, bądź po myciu i tak je trzymam przez około pół godziny.
OLEJOWANIE - ja na początku również nie mogłam się przemóc, nie lubię konsystencji oleju, nie lubię dotykać niczego, co tłuste, jednak coraz więcej pozytywnych głosów na ten temat sprawiło, że postanowiłam spróbować. Nie miałam kompletnie pojęcia czego użyć, więc na 1. raz postanowiłam zakupić to, co dość łatwo dostępne i niedrogie - padło na olejek łopianowy z Green Pharmacy (sam, bez dodatków). Przed planowanym myciem nałożyłam rozgrzany w dłoniach olej na suche włosy i potrzymałam przez jakąś może godzinkę. Potem umyłam normalnie włosy, bez problemu dało się to zmyć. No i niestety, w opisie możemy przeczytać, że ma on za zadanie zahamować wypadanie włosów, w moim przypadku po użyciu tego olejku wypadanie się wzmogło, tzn. nawet już po uczesaniu i wysuszeniu włosów, wyciągnięciu wszystkich włosów, które powypadały, przez pół dnia dalej wyciągałam sobie kolejne wypadające włosy. To było niefajne. Następnym razem, gdy postanowiłam dać olejkowi jeszcze jedną szansę, sytuacja powtórzyła się. Leży więc i czeka na lepsze czasy. Ja się jednak nie poddałam i zakupiłam inny olej, który zbierał dobre recenzje - Alterra olej do ciała; ja akurat kupiłam ten, jak się później okazało, z najuboższym składem - limetka i oliwka. O dziwo, fajnie działa na moje włosy - pomimo tego, że po jego użyciu też zmywam włosy szamponem z SLS itp., to jednak pozostawia włosy gładkie, sypkie i lejące. Nie zawsze tak się zdarza, ale nieraz po jego użyciu mam na włosach naprawdę efekt WOW używam go tak, jak użyłam o. łopianowego - nalewam na dłoń kroplę może wielkości orzecha włoskiego i wcieram we włosy, jeśli trzeba używam tego troszkę więcej, ale nie ma w sumie takiej potrzeby. Jednak wcieram to w całą skórę głowy. Wzmożonego wypadania włosów po nim nie zauważyłam. Ostatnio jednak trochę zaniedbałam ten zabieg, muszę się poprawić.
CDN
Wiadomo, pierwsze i najważniejsze w pielęgnacji i chyba najbardziej podstawowe to MYCIE.
Myję włosy, w zależności od chęci, szamponami z lub bez SLS i SLES. Wolę jednak z, gdyż te bez zawartości tych substancji, nie tylko źle się pienią, po nich szybko przetłuszczają mi się włosy, mam szybko wrażenie nieświeżości. Ze zwykłych, drogeryjnych szamponów najbardziej lubię Pantene (obojętnie który) oraz Ultra Doux (drożdże piwne, granat), one mi służą najlepiej i po ich użyciu spokojnie mogę nie myć głowy ok. dwa dni. Po tych pozbawionych SLS, silikonów itp. muszę umyć włosy dużo szybciej - w zasadzie już na drugi dzień. Z tych bardzo lubię szampony z Alterry oraz Yves Rocher z olejkiem jojoba (po tym ostatnim dość długo pięknie pachną włosy). Myję włosy lekko zmoczone, wylewając sobie na dłoń niedużą ilość szamponu, rozcieńczając ją od razu w dłoni pod ciepłą wodą. Rozmasowuję i tak myję przez kilka minut, polewając też głowę ciepłą (nie gorącą) wodą. Potem, gdy już się upewnię, że włosy są dobrze umyte, obficie spłukuję letnią wodą. Na koniec na chwilę puszczam bardzo letnią wodę - do ostatniego płukania.
Właściwie żadne mycie nie odbywa się bez ODŻYWIANIA włosów od zewnątrz. Po każdym umyciu i spłukaniu włosów nakładam na długości od ucha w dół odżywkę. Tutaj służy mi ich naprawdę sporo - uwielbiam wspomnianą już serię z Alterry (maska/odżywka), odżywki Isany, Garniera, te dołączane do farb do włosów. Lubię też znaną maskę Kallos Latte, jest bardzo wydajna i bardzo wygładza moje włosy. Robię to jednak na swój sposób - gdy nie mam zbytnio czasu, po umyciu i spłukaniu włosów, wmasowuję wybraną odżywkę we włosy, tak jakbym je znowu myła, tym razem jednak odżywką. Nie robię tego długo, jednak ok. miesięczna taka kuracja (czyli mycie włosów odżywką po ich właściwym myciu szamponem) sprawiła, że włosy duużo odżyły, przestały tak się łamać, być takie suche itp. Gdy mam czas, nakładam maskę na wilgotne włosy, przed myciem, wtedy efekty są jeszcze lepsze, bądź po myciu i tak je trzymam przez około pół godziny.
OLEJOWANIE - ja na początku również nie mogłam się przemóc, nie lubię konsystencji oleju, nie lubię dotykać niczego, co tłuste, jednak coraz więcej pozytywnych głosów na ten temat sprawiło, że postanowiłam spróbować. Nie miałam kompletnie pojęcia czego użyć, więc na 1. raz postanowiłam zakupić to, co dość łatwo dostępne i niedrogie - padło na olejek łopianowy z Green Pharmacy (sam, bez dodatków). Przed planowanym myciem nałożyłam rozgrzany w dłoniach olej na suche włosy i potrzymałam przez jakąś może godzinkę. Potem umyłam normalnie włosy, bez problemu dało się to zmyć. No i niestety, w opisie możemy przeczytać, że ma on za zadanie zahamować wypadanie włosów, w moim przypadku po użyciu tego olejku wypadanie się wzmogło, tzn. nawet już po uczesaniu i wysuszeniu włosów, wyciągnięciu wszystkich włosów, które powypadały, przez pół dnia dalej wyciągałam sobie kolejne wypadające włosy. To było niefajne. Następnym razem, gdy postanowiłam dać olejkowi jeszcze jedną szansę, sytuacja powtórzyła się. Leży więc i czeka na lepsze czasy. Ja się jednak nie poddałam i zakupiłam inny olej, który zbierał dobre recenzje - Alterra olej do ciała; ja akurat kupiłam ten, jak się później okazało, z najuboższym składem - limetka i oliwka. O dziwo, fajnie działa na moje włosy - pomimo tego, że po jego użyciu też zmywam włosy szamponem z SLS itp., to jednak pozostawia włosy gładkie, sypkie i lejące. Nie zawsze tak się zdarza, ale nieraz po jego użyciu mam na włosach naprawdę efekt WOW używam go tak, jak użyłam o. łopianowego - nalewam na dłoń kroplę może wielkości orzecha włoskiego i wcieram we włosy, jeśli trzeba używam tego troszkę więcej, ale nie ma w sumie takiej potrzeby. Jednak wcieram to w całą skórę głowy. Wzmożonego wypadania włosów po nim nie zauważyłam. Ostatnio jednak trochę zaniedbałam ten zabieg, muszę się poprawić.
CDN