Ja już wcześniej napisałam, że wg mnie odpowiedź brzmi "można" "można pytać o wszystko", ale pytanie jest po co? komu ma to służyć? w czym pomóc? (prosty przykład - nasze ćwiczenia). A nawiasem mówiąc i w tym miejscu dochodzi czasami do sytuacji absurdalnych i aż dziw bierze, że osoby zajmujące się tarotem w praktyce potrafią tak udziwnić i skomplikować proces udzielania odpowiedzi, że się włos na głowie jeży. Z moich obserwacji i praktyki wynika, że tarot dla niektórych osób to ostateczna forma szukania odpowiedzi na pytania, na które nie są sami w stanie sobie odpowiedzieć. Zazwyczaj osoby pytające, które nie mają do czynienia z tarotem od strony praktycznej i teoretycznej chcą poznać przyszłość, moim zdaniem jednak nie mają one zielonego pojęcia o tym, że tarot ukrywa w sobie również drogę wyjścia z patowej sytuacji. Myślę, że problem tkwi w formie w jakiej zostało postawione pytanie. Może lepiej byłoby postawić je w ten sposób " Czy powinno się pytać tarota o wszystko?" Na tak postawione pytanie odpowiadam zdecydowanie nie. Moim zdaniem w pułapkę błędnego koła związanego z pytaniem o najdrobniejszą nawet oczywistą rzecz wpadają najczęściej dwie grupy ludzi - paradoksalnie Ci, którzy zajmują się (interesują, fascynują, już posiadają jakąś wiedzę) tarotem (mamy przykłady takich osób tu na forum), oraz Ci, którzy wiedzy tej nie posiadając odkryli, że wróżby jednak się spełniają i zaczynają rozszerzać je na wszystkie sfery życia rozbierając je z kolei na części drobne. Obydwie grupy tych ludzi niestety również nie korzystają ze wskazówek, dlatego wciąż kręcą się wokół własnej osi, namnażając problemy lub powielając te same schematy. Zgodzę się z Barbarą, że wiele zależy od podejścia samego tarocisty. Tak jak wspomniałam wcześniej, ja najpierw zastanawiam się czy dana wiedza jest komuś naprawdę potrzebna, dlatego nieraz nie macham kartami od razu, staram się porozmawiać z człowiekiem, gdy nasuwają mi się wątpliwości. Nie raz, tu na forum na niektóre pytania odpowiadałam, że nie potrzeba do nich kart aby uzyskać na nie odpowiedź, nie raz odmawiałam wróżby, lub ucinałam łańcuszek kolejnych moim zdaniem nie potrzebnych już dalszych pytań. Ale do tego tak jak i do kart potrzebna jest intuicja, empatia, wiedza, doświadczenie życiowe, umiejętność pracy z drugim człowiekiem. Nie spotkałam się jeszcze z sytuacją, aby po wróżbę przyszła osoba szczęśliwa, poukładana, mająca uporządkowane życie. Często zadawane pytania to wołanie o pomoc, nieraz nieświadome ze strony osoby pytającej, która chce posiąść jakąś wiedzę, ale nie do końca wie co z nią później ma zrobić w przypadku gdy interpretacja będzie niekorzystna. Ja rozumiem wypowiedź Barbary i zgadzam się z nią w kwestii indywidualnego podejścia, również podzielam pogląd, że podejmując się przygotowania wróżby biorę na siebie odpowiedzialność za interpretację, dlatego też nie uważam się za tarocistkę " kawa na ławę i róbta co chceta", bardziej za doradcę duchowego. Owszem nie mogę powiedzieć drugiemu człowiekowi, żeby postąpił w określony sposób,bo to jego życie, jego decyzje, ale mogę go wesprzeć dobrym słowem, dać trochę ciepła, dodać otuchy. Nie zgodzę się, że tylko najbliżsi i przyjaciele są w stanie wesprzeć w nieszczęściu, wiem z własnego doświadczenia, że czasami lepiej czasami zwierzyć się przygodnie spotkanemu obcemu człowiekowi, a ulgę może przynieść sam fakt, że ktoś tylko wysłuchał, podzielił się własnym doświadczeniem, nie pouczał i nie prawił kazań, nie mówił jak żyć i co powinno się zrobić...No cóż, ja tak postrzegam to co robię, takie mam podejście do kart i drugiego człowieka, jest to zgodne z moją naturą.