Widzę że mowa była o zwierzetach no i przypomniała mi się historia, którą opowiadała mi moja sąsiadka. Swego czasu straciła brata, zginął w wypadku będą na dyskotece gdzieś tam. Było to dość dawno temu... Dostali telefn że coś się stało i w środku nocy jechali samochodem na miejsce wydarzeń, to co utkwiło jej w pamięci był bignący drogą przed ich samochodem biały koń, biegł bardzo szybko przed nimi, nie mogli go dogonić, po czym zniknął jakby nigdy nic. Wszyscy w samochodzie go widzieli i do dziś nie wiedzą co to niby było. Co dziwniejsze, droga wiodła przez las a do każdej z miejscowości w obydwie strony było po dobych kilka kilometrów...
A tak a propo, to kiedyś własnie ta moja sąsiadka, jej brat, przyszły mąż i jakiś tam kuzyn siedzieli sobie przed naszym cmentarzem i pili jako niepokorna wtedy jeszce młodzież piwko na ławeczce. Dziwnie to brzmi, ale wcale nie jest bo naprzeciw cmentarza jest boisko piłkarskie hehehe... dlatego tam też siedzieli po nocach
No i jak to zwykle bywa zaczęli się przekomarzać i zakładać o głupoty. Wyzwaniem było pójście na środek cmentarza i stanięcie przy krzyżu, który tam na środku był ustawony. Jak się załozyli, tak też zrobili. Na pierwszy ogień poszedł ten brat i jej przyszły mąż... wszyscy zauważyli nagle że pod tym krzyżem klęczy jakaś postać. Nie wyglądała na żadnego ducha, niby jak zwykła babuleńka; że też alkohol dodał im odwagi nie cykali się zagadać do staruszki klęczącej pod krzyżem na cmentarzu w środku nocy... Ten brat zawołał do niej i dotknął w ramię, niby się odwróciła i tak nie niego spojrzała, że wszyscy obecni nieźle się przeraxili i uciekli stamtąd. Brat był nieźle przerażony, niby nie chciał o tym mówić... Tydzień później zginął w tym wypadku.
Straszne takie, zwłaszcza że to nasz cmentarz...