LeCaro uogólnienia ... hmm... jest reguła i są wyjątki, które mówią o tej właśnie regule, potwierdzają ją. Uogólnienie, jest fundamentalnym elementem logiki i rozumowania człowieka. Zwierzę jest uogólnieniem pojęcia ptak, ponieważ każdy ptak jest zwierzęciem i nie wszystkie zwierzęta są ptakami np. pies.
Naprawdę staram się teraz ciebie zrozumieć, ale nie do końca wiem, o co ci dokładnie chodzi... To naprawdę nie jest złośliwość z mojej strony, być może i moje pojmowanie tego zagadnienia zmieni się, ale nie rozumiem w jaką stronę to ma iść.
Każdy człowiek, każdy z nas ma w sobie jakiś ukryty talent, a jak wiemy z różnych przyczyn często nie jest on wykorzystywany, jednak z kogoś uzdolnionego w kierunku artystycznym, nie zrobimy dobrego matematyka.
Uogólnienie daje pewną podstawę do zrozumienia jakiegoś pojęcia, ok, czyli na słowo "Wróżbita" - mamy już jakieś pojęcie. Jest to człowiek, który kroczy jakąś ścieżką w swoim życiu, ścieżką ezoteryczną, którą kiedyś i dziś oraz z pewnością i w przyszłości będą kroczyli inni. Jednak w dzisiejszych czasach mamy jeden i myślę, że dość duży problem z rozumowaniem tego pojęcia - zabobony, przesądy i uprzedzenia do takich osób. Po mimo że każdy z nas ma z pewnością jakieś grono bliskich przyjaciół, to jednak w oczach innych jesteśmy kwalifikowani w tym marginesie społecznym i odczuwamy to na co dzień. Ani z nas specjaliści (lekarz, psycholog, adwokat itd.), ani z nas szarlatani, a najczęściej jesteśmy porównywalni do tych drugich ...
Myślę, że jak w każdym przypadku, zawsze będzie ktoś wykonywał coś lepiej od drugiego człowieka, jest swoisty podział na lepszych i gorszych. Czy tak powinno być? - nie wiem, ale to my sami, ludzie, robimy te podziały i jedynie co mi się nasuwa teraz na myśl, jako swojego rodzaju "usprawiedliwienie" tego zachowania, to wydaje mi się, że służy to temu, abyśmy my jako człowiek, ludzie, zawsze dążyli do doskonałości, nie zadowalali się byle czym, a doskonalili wszystko z czym mamy do czynienia, dlatego np. nauka idzie zawsze do przodu.
Nie wydaje mi się, abyśmy rozmawiali o czymś, co może okazać się błędem w jakimś aspekcie, ok jedynie kiedy obalamy mity i zabobony.
Alkohol nie został wynaleziony w naszym wieku, a istnieje od wieków i każdy człowiek wie jakie on nosi za sobą konsekwencje. Ludzie doskonale wiedzą, czym jest interpretowanie jakiegoś zdarzenia na trzeźwo, a czym nad wyraz pod wpływem alkoholu. Wydaje mi się, że wszystko zmierza do jednego stwierdzenia, iż nie wielka ilość alkoholu ma zbawienny wpływ na nasze odczyty, z czym ja nie potrafię się zgodzić, ponieważ jest to pewnego rodzaju przyzwolenie na picie alkoholu.
Nie każdy zostaje wróżbitą i to z różnych przyczyn, nawet i tych, które są obarczone brakiem odwagi i wstydem przed otoczeniem, z obawy jak zostanę odebrana przez otoczenie. Jednak jeśli już zabraliśmy się za karty z naszego powołania, to na pewno nie wynika to z decyzji podjętej pod wpływem alkoholu. Używając kart, robiąc odczyty, robimy to bez środków "dopingujących" naszą świadomość i albo potrafimy to robić, albo i nie, lepiej lub gorzej, jeśli gorzej to myślę, że są inne metody aby móc siebie doskonalić, przede wszystkim pokora i codzienne doświadczenia z kartami. W moim rozumowaniu, jeśli założyć że Tarocista pije alkohol (już nie ważne w jakiej ilości, wypitego jednego kieliszka nie jesteśmy wstanie u kogoś wyczuć, większą ilość już tak), to musi mieć wypracowane jakieś doświadczenie, być pewien tego, że to i to połączenie kart zawsze, ale to zawsze będzie wskazywać na to i na to. Nie wiem, może to ja tak rozumuję, ale nie pojmuję tego, że ktoś jest pewien czegoś, co wynika z kart i jeszcze pod wpływem alkoholu, dodatkowo to koloryzować (alkohol lubi rozwiązywać język, a ja sama i bez niego wiele gadam
), nadawać odczytowi artystyczny wyraz?! ... To już mi się wydaje być nie poważne ... Miło jest jak ktoś mi powie, że jestem artystką w swoim fachu, ale ja sama nigdy nie będę dążyć do tego, aby nadać mojej pracy z kartami jakiegoś motoru napędzającego w jakąkolwiek stronę, artyzmu, czy też nie wiem czego jeszcze. Picie alkoholu, jest takim dla mnie motorem napędzającym, który daje tylko złudne wyniki na przestrzeni czasu. Jeśli musisz napić się alkoholu przed rozłożeniem kart, to chyba coś jest nie tak... mogę odnieść wrażenie, że albo już jako Tarocista wypaliłam się, znużona jestem wykonywaniem tego zawodu, a że nic innego albo nie potrafię robić, albo mi się nie chce, to zmuszam siebie do dalszego obcowania z kartami. Alkohol wyzwala u nas tą pewność siebie, a wszyscy doskonale wiemy, jak łatwo można drugą osobę zmanipulować, nad wyraz zinterpretowane karty mogą spowodować wiele złego z życiu drugiego człowieka, tylko dzięki temu, że wypiłam alkohol?.
Jest wiele innych możliwości doskonalenia się w naszym fachu, ale jeśli one nie przynoszą efektu, to zamiast sięgać po alkohol, to już myślę, że lepiej sobie odpuścić z kartami, na jakiś czas lub na stałe.
Słusznie zauważyłaś, ja też mam takie myślenie, że wszystko opiera się na dążeniu do bycia lepszym od kogoś innego ... tylko, że ja akurat, zajmując się kartami, nie staruję w żadnych zawodach i jeśli okaże się po jakimś czasie, że mam problem z odczytywaniem kart, to nie sięgnę po alkohol, a raczej odłożę karty, zastanowię się gdzie leży problem ...
Napić się zawsze mogę, w luźnej atmosferze, nawet np. raz w tygodniu, ale nie pod presją dla lepszego odczytu, a raczej dla zrelaksowania się, w towarzystwie, na imprezie nawet na więcej sobie pozwalam i wiem jaka potrafię być, a pierwszy kieliszek wina lub wódki nie zachęca mnie do większego skupienia się, raczej do plotek o dyrdymałach na luzie. Proszę naprostuj mnie jeśli coś źle odebrałam z twojej wypowiedzi.