Piękne słowa i obrazy

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Jesień
Jest taka piękna, cudowna, wytworna,
w tym listopadzie i z tym nieboskłonem
wpatrzonym we mnie jak źrenica groźna
w ludzkiego życia niewidoczną stronę.

Tak chciałbym być malarzem – wizerunek
jej czysty mógłby powstać pod mym pędzlem.
Lub w mojej duszy, która pobłyskuje
jak liście, co żegnają się już z drzewem.
Damian Damianow
przełożyła Dorota Dobrew

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Niedziela
Dziś nie przyjdę na nasze spotkanie.
Za firanką białą przy oknie
próżne twoje samotne czekanie.
Nie ma kto mnie przywieźć do ciebie.

Przyjaciele gdzieś wszyscy zniknęli.
Przecież oni też mają żony.
Czemu mam ich pozbawić niedzieli?
Chcą ją mieć dla siebie i oni.

Są, ludziska, zajęci okrutnie,
i problemy swe mają przecież.
Nie wyczekuj samotnie przy oknie –
nie ma kto mnie przywieźć do ciebie.

Otwórz okno i popatrz na jesień:
liście z drzew spadają złociste.
Na ich skrzydłach do ciebie przylecę,
wraz z ostatnim przylecę liściem.
Damian Damianow
przełożyła Dorota Dobrew

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Sprzedaj się wiatrom
Sprzedaj się wiatrom i gwiżdż razem z nimi
Na to, co było i na to, co będzie!
Wczoraj czy jutro?! Wciąż przecież złotymi
Szczytami grają urwiste krawędzie!

Po nich ci tańczyć, wypaść z równowagi,
Wyuzdać żądzę, zamrzeć w słodkim strachu,
W comme-il-faut plunąć, wszystkie kopnąć blagi
I śmiać się będąc hrabią na Gierlachu!

Ohej, szaleństwo, ohej, przyjacielu!
Wszak jeno dychać zawieruchą dziką,
Jednemu rwać się wśród piorunów wielu
Po wymarzone, cudowne ryzyko.

Siedmiomilowy, o najdroższy kroku,
Którym na przełęcz skacze się z przełęczy!
Jak bosko serce kąpać w Morskim Oku
I potem suszyć je na łuku tęczy.
Kazimierz Wierzyński

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Akwarele
Jesienne lasy poczerwienione
goreją w cudnym słońca zachodzie.
Witam was, brzozy, graby złocone
i fantastyczne ruiny w wodzie.
Czemu się śmieją te jarzębiny?
czemu dumają jodły zielone?
czemu się krwawią klony – osiny?
płyną fiolety mgieł przez doliny
i jak motyle w barwnym ogrodzie
latają liście złoto-czerwone.
Tadeusz Miciński

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Miłość
Przez dni jesiennych słodkie zamieranie ,
przez dymy ognisk, jarzębin różaniec ,
przez jaskółczane krótkie "do widzenia",
które wiatr wczoraj w ciepły deszcz pozmieniał-
proszę cię, święta i wieczna jesieni ,
niech się już moje serce nie odmienia!
Przez liści tuman, co się w parku kręci ,
przez szron na miejscach letnich sianożęci ,
przez oddalenia i przez niepamięcie ,
przez śmierć, co zawsze jest nie do pojęcia-
proszę cię, wierna i boża służebno,
niech zginie serce, jeśli jest potrzebne!
Jeśli tak trzeba i jeśli nie żal ci
rozkwitu lata, skoś to, coś skazała
--czy kłos, czy owoc, czy kwiat niedojrzały--
wytnijcie ogród mój, a dom podpalcie...
...Ale przez obietnice i przez wypełniania ,
przez lęk miłości i mękę rodzenia
zaklinam ciebie, o święta jesieni
niech się już moje serce nie odmienia!
Kazimiera Iłłakowiczówna

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Modlitwa za wichry
Zmiłuj się, Boże, nad wichrami...
... W jarzębinach jesień.
... Niechaj skrzydeł nie połamią.
... Nocą szron na murawie.
Biegły lasem wichry ślepe,
krew im po policzkach ciekła.
Jeszcze jesień, jeszcze ciepło,
szron znika zaraz o świcie.
... Tarninami i po lesie
wichry się daremnie krwawią:
łomot, chrzęst, i gwizd, i wycie
cierniem, zboczem, konarami!...
... W jarzębinach - jesień...
Zmiłuj się, Boże, nad wichrami.
Kazimiera Iłłakowiczówna

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Spadłe liście
Na srebrne stawu zwierciadło lecą
I świecą złotem, i miedzią świecą,
I lecą trwożne jak błędne duchy,
Jak serc porwanych krwawe okruchy.

Wiatrem rzucone serc krwawych strzępy
Między pobrzeżne szuwarów kępy,
Jakby łzy lecą, jakby krew kwiatów,
Jak pocałunki słane z zaświatów.

Więc lecą... lecą - a gdy na fali
Pierścień się mglistych świateł rozpali,
To się w tej smętnej płonią jasności

Niby korowód cmentarnych gości,
I w mętne stawu zwierciadło lecą,
I świecą złotem, i jak krew świecą...
Kazimiera Zawistowska

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
William Herbert Allen (1863–1943)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 491 gości