Tak wierzę w klątwy i moc ich cofania....Jeżeli chodzi o czarcie żebro to prawda ,wielokrotnie mnie w nim kompano jak byłam mała.I otóż to weszłam na ten kącik ,bo mam prblem ze sobą,ze swoim życiem.
Jako dziecko chorowałam ,bardzo dużo osób o mnie mówilo,byłam ciągle obgadana.Wiele osób mnie skrzywdziło słowem ,marzenia legały w gruzach- nie pamiętam ani jesdnej sytuacji,gdy czegoś pragnełmi i udało mi się to zrealizować jakiś plan ,zawsze przesuwało się w czasie zawsze było pod górkę...z miłośćią tak samo -nie spojrzał na mnie ani jeden mężczyzna ,którego darzyłam sympatią - ani jeden.....tylko jeden związek ,ten w którym tkwię nieszczęśliwa - mam 28 lat, z każdej pracy mnie zwolniono....po prostu mam wrażenie,że ludzie mnie nie lubią choć nie jestem dla nich żadną konkurencję....jako nastolatka mówiłam- ja z moim szczęściem wyląduję w starej i śmierdzącej kamienicy i wylądowałam- i co przypadek ???? za dużo przypadków za dużo wszystkiego na nie o co chodzi ??? pomóżcie jeszcze jedno jako młoda dziewczyna ciągle szczekały na mnie psy to było bardzo dziwne ,że wszystkie psy mnie obszczekiwały ....
Wiesz, moim zdaniem to nie kioneicznie klatwa. Może to byc karma, ze masz w zyciu pod gorke. Nie wiem czy ktos tu zna sie na numerologii ale moze przydaloby sie zrobić Ci piramidke. Poza tym uwazaj co wizualizujesz, bo widze ze sie spelnia (mowie tu o tej kamienicy). Wiele dzieci jest mialo taki sam porblem jak Ty, matki nie widzialy co robic, korzystaly z pomocy szeptuch itp., a teraz sa normalymi zdrowymi ludzmi. Ja tu nie widze klatwy. A czy ktos mial wogole powód zeby ja na Ciebie rzucić?
"
ja zawsze żyłam marzeniami ,ale dobrymi...marzyłam ,że pokocha ,mnie mężczyzna który się na mnie wypioł marzyłam o wspaniałej rodzinie moego przyszłego partnera- trafiłam do piekła...przygotowałam się do egz. na studia marzyłam,że tam jestem i się nie dostalam
Mimo złego ja jestem radosnym człowiekiem i nie życzę innym źle ,mam znajomych ,którzy narzekają na pracę zarobki itd. a ja mówie jest ok nie ma luksusów ,ale niczego mi nie brakuje....nie narzekam ,nie użalam się nad sobą , a jednak wiele jest nie tak ....może jeszcze ktoś posłuży radą
a jeśli chozi o tę piramidę to w czym ona może pomóc???
bardzo cenne rady,dziekuje
Liczba postów: 26
Liczba wątków: 5
Dołączył: 11-04-2016
Reputacja:
0
Witajcie, dziś chciałabym prosić Was o pomoc w poszukaniu źródła mojego problemu. Nie wiem czy ktoś rzucił na mnie klątwę w dzieciństwie, czy może jest jakiś rodowy problem, a może po prostu karma do mnie wraca tylko w zupełnie odwrotny sposób (tzn. czynię dobro, a prędzej czy później spotyka mnie coś, co jest za to swojego rodzaju pokutą). Nigdy nikomu nie zrobiłam celowo krzywdy, zawsze byłam uprzejma wobec innych, jednak w szkole, od najmłodszych lat, wiele osób miało jakiś problem w związku ze mną - często dogadywano mi że jestem chuda, dziewczyny już w podstawówce dogadywały że żaden chłopak mnie nie zechce. Sytuacja zmieniła się na studiach - tam wiele osób mówiło komplementy pod moim adresem a gdy opowiadałam im historie z podstawówki, gimnazjum i liceum, komentowali że nie powinnam przejmować się tekstami złośliwych ludzi. Niestety - w związkach mi się nie układa, chociaż daję wiele od siebie i mocno się angażuję, ciągle obrywam i cierpię. Wielokrotnie wracałam do pewnego mężczyzny (trwa to już prawie 10 lat!), to on wyrażał zainteresowanie, ja uległam, naprawdę szczerze pokochałam, ale on traktuje mnie jako zabawkę, koło zapasowe, wciąż rani kolejnymi związkami/ romansami, ale jak ma problem to zawsze biegnie do mnie, zmienia się...aż wreszcie odbije się od dna i znów odtrąca. (Chociaż opowiada wszystkim że marzy bym była tą jedyną i nie chce mnie definitywnie stracić). Pomiędzy tymi naszymi "powrotami" ja też próbowałam budować różne związki, nawet z jednym meżczyzną byłam gotowa założyć rodzinę, planowaliśmy wspólną przyszłość, aż z dnia na dzień zostawił mnie, powiedział, że musi to zrobić, nie może być ze mną , że ucuzcie się wypaliło. Ale wiem że miał po tym silną depresję. Ogólnie to ini mężczyźni którzy zranili mnie w przeszłości żyją w związkach, część z nich ma rodziny, a ja - choć to ja byłam zawsze stroną ranioną (i to mocno) i nigdy nie przyszłoby mi do głowy by kogoś zranić - wciąż obrywam od losu. Również w życiu zawodowym mi się nie wiedzie mimo odpowiednich kompetencji, w przyjaźni też średnio - dla moich koleżanek jestem tylko fajna gdy już nie mają innej opcji na wieczorne wyjście, a poza tym o wszystko się obrażają. Wracając do miłości - wiele kobiet z rodziny od strony mojej mamy nie miało szczęścia w miłości, były różne historie. Ale nie wiem czy może tu działać jakiś "rodowy pech" ponieważ ja zarówno pod względem cech fizycznych, jak i mentalnych jestem podobna do rodziny ze strony ojca, a w tej linii wszystko było ok. Dziękuję tym którzy znaleźli czas by to przeczytać i mogliby mi coś poradzić. A może odpowiedź znajdę w jakichś konkretnych wątkach na tym forum?
Liczba postów: 219
Liczba wątków: 11
Dołączył: 11-03-2016
Reputacja:
555
Elazjo, rzuciło mi się w oczy, że stawiasz się niżej niż innych ludzi. Brakuje Ci zdrowego egoizmu i wymagania od innych postawy szacunku do Twojej osoby.
Zachęcam do obejrzenia tego filmiku: <!-- m --><a class="postlink" href="https://www.youtube.com/watch?v=7En8LqXAajE">https://www.youtube.com/watch?v=7En8LqXAajE</a><!-- m -->.