theworldsnotperfect napisał(a):a tak swoja droga fajnie ze coś się znowu tutaj dzieje w tym dziale
Nom
Barbarus, ja miałam podobna sytuację, gdy zachorowałam na anginę ropna. A właściwie zarazili mnie ta angina w szpitalu, gdy leczyłam się na ucho... i tak wypisano do domu. Tego dnia byłam na pogrzebie mojej przyjaciółki, dlatego tez myślałam, że moje samopoczucie, to efekt łez i rozpaczy. W nocy pamiętam, że obudziłam się, chciałam iść do łazienki, ale nie byłam w stanie wstać z łóżka... Ponownie zasnęłam i znowu sie obudziłam, raczej mnie coś obudziło. Pamiętam jak dziś. Obudziłam się, siadłam całkowicie świadomie na łóżku i widziałam jak moje drzwi się otworzyły i wszedł przez nie młody przystojny mężczyzna. Siadł na łóżku i o czymś rozmawialiśmy, potem zapadłam w sen. Wstałam rano i po ścianie doszłam do łazienki. Jak zmierzyłam temperaturę rano, miałam 40,7 kreski. W nocy nie wiem ile miałam.
Do dziś się zastanawiam, czy miałam faktyczne majaki czyli zwidy w gorączce, czy faktycznie ktoś mnie odwiedził.
Nawet na myśl mi przyszło, ze to może mój Anioł Stróż, nie pozwolił mi wtedy umrzeć... Szkoda, ze nic nie pamiętam z tej rozmowy, bo wiem, ze była ważna...
A co do bytów astralnych, to nie wolno ich zapraszać do siebie, ani pozwalać na poufałość. One potrzebują energii, tęsknią za życiem, więc chętnie te energie z nas wysysają, jeśli nie jesteśmy w stanie się bronić. Lepiej się pomodlić, niż starać się im tak pomóc, bo to nie pomoc. No i... nie wiadomo "kogo" się zaprasza. Większość bytów nie jest w stanie nam nic zrobić, o ile nie damy im zielonego światła...
Co do snu jeszcze, to kiedyś widziałam śmierć. Nawet jak teraz to opisuje, to nigdy nie mówię, ze mi się śniła, tylko, ze widziałam... Choć we śnie, to jednak ją widziałam.
Gdy miałam 9 lat miałam operację wyrostka. Śniło mi się, że na salę weszła postać wysoka, zakapturzona, szczupła. Chodziła wokoło łóżek, patrzyła na leżące tam dzieci z rozmysłem, powoli, aż doszła do mojego łóżka. Zatrzymała się i spojrzała na mnie.
Strasznie się bałam, czułam jej wzrok wbity w siebie i wiedziałam, ze to śmierć. Nie widziałam oczu, czułam tylko wzrok, a w miejscu gdzie pod kapturem powinna być twarz, widziałam pustkę ciemną, pustą i przerażającą. Powoli odeszła ode mnie i stanęła przy sąsiednim łóżku. W tym momencie obudziłam się z wrzaskiem i z potwornym bólem. Pierwszy raz w życiu błagałam o zastrzyk. Nie, oczywiście, że nie twierdzę, że śmierć tak wygląda, ale ją
widziałam.
Ten chłopczyk, z sąsiedniego łóżka umarł. W dniu mojego wypisu. Cały czas uskarżał się na bóle brzucha. Krzyczeli na niego, ze nie oddaje stolca, robili lewatywy, nawet insynuowali, ze udaje... W końcu prześwietlili i trafił na stół. Już się nie obudził... Okazało się, że lekarz zostawił tampon podczas operacji, wdało się zakażenie.