Czytam te wasze opowieści od kilku dni, i chwilami byłam naprawdę przerażona tym jakie to cuda się wam przytrafiają! Stwierdziłam ,że też się z wami podzielę historiami bo mam ich całą masę! Zacznę od tego co przytrafiło się mi, nie jest to może straszne ale prawdziwe i z pewnością nie zapomnę tego do końca życia.
Gdy miałam 16 lat zmarł mój tata, stało się to strasznie niespodziewanie on sam uważał ,że będzie żył wiecznie i śmierć go nie dotyczy, zaskoczyła ona zarówno jego jak i nas, nic nie pomogło, leżał 3 tygodnie w szpitalu a ja wraz z rodziną nad jego łóżkiem siedzieliśmy po kilka godzin dziennie, chwilami był przytomny chwilami nie ale doskonale wiedział do czego to wszystko zmierza, w dzień kiedy umarł pożegnał się z nami wszystkimi pomimo ,że nie miał siły mi i mamie dał po całusie a bratu uścisnął rękę, nikt z nas nie podejrzewał ,że to nasze ostatnie spotkanie.
Gdy już zmarł i musieliśmy na chwilę zebrać się do kupy i pomyśleć o pogrzebie zastanawiałam się nad tym co powinnam dać mu do trumny, tata miał kilka swoich atrybutów z którymi był każdego dnia więc w dzień pogrzebu zrobiłam zakupy tego co jest mu według mnie potrzebne: gazeta wyborcza, landrynki, kawa, kupon totolotka i do tego dołączyłam jego okulary. Gdy wracałam z tych zakupów ledwo żywa bo wiedziałam poco to wszystko kupuje nagle nie wiem jakim cudem z jednego z mieszkań rozległ się głos piosenki ze "Skrzypka na dachu". Zdębiałam, stanęłam na środku chodnika i gapiłam się skąd ten dźwięk dochodzi, lokalizacji nie znalazłam ale wiedziałam,że to jakiś znak od niego, przeżycie prawie mistyczne!
Po samym pogrzebie następnego dnia tata przyśnił się mojej mamie i powiedział jej : Ania ,wszystko mi daliście do trumny tak się ciesze ,że niczego nie zapomniałem stąd, ale gdzie chusteczki do nosa? Mama wstała w amoku i nie wiedziała co zrobić , pojechaliśmy na cmentarz pomiędzy płytami przykrywającymi grób znalazłyśmy lukę i te chusteczki tam wrzuciliśmy, już się o to nie dopominał
Jeśli chodzi o spotkanie z nim twarzą w twarz miałam je dwa razy, raz gdy pierwszy raz spałam sama w domu, i raz kiedy wracaliśmy z cmentarza od jego ojca. Ale po kolei, za pierwszym razem spałam w pokoju rodziców, nie wiem czemu no i bać się nie bałam, wręcz wewnętrznie błagałam go ,żeby dał znać ,że nadal istnieje. Przebudziłam się kilka minut po 3 w nocy, spojrzałam przed siebie i zdębiałam. Na fotelu na którym zwykle siadał, w tą dziwnie jasną noc znowu tam był! Myślałam naprawdę ,że dostane zawalu siedział z założonymi rękami i patrzył na mnie tak jak zwykle, w sekundzie zamknęłam oczy i powiedziałam sobie : Jezu tato, jeśli to naprawdę Ty to weź zniknij bo ja zaraz umrę na zawał! Poczekałam chwilę , spojrzałam w tamto miejsce i już go tam nie było.
Za drugim razem wracaliśmy spacerkiem z cmentarza ale z racji dosyć dużego zaludnienia na chodnikach szliśmy jedno za drugim , za mną szła mama i nagle kontem oka patrze za siebie i patrze ,że do mamy ktoś podchodzi myślę, no cóż może jakiś znajomy. Nie spojrzałam na twarz tylko na posturę i buty, ale jakoś nie skojarzyłam. Ten facet sobie idzie za nami i idzie i nagle zaczyna nucić, a ja sobie myślę, matko co za idiota , wszystkich świętych zamiast zachować trochę powagi to idzie chłop i śpiewa, już byłam zła i nagle się odwracam a tam nikogo nie ma, pytam mamy kto szedł koło niej a ona popatrzyła na mnie i mówi : jak to kto szedł? Nikt sama idę już z 5 minut... Dopiero potem skojarzyłam fakty ,że mój tata nałogowo nucił coś pod nosem
Resztę historii opowiem ,obiecuję!