Czas na rozwiązanie
Bronko-Warsztatu, który wcale nie okazał się łatwym jak przewidywałam...
Bardzo mi schlebia, że za taką ekstremalną mnie macie, ale to całkiem oklepana i przeciętna pasja (chociaż podsuneliście mi kilka nowych pomysłów
Ale wracając do historii po krótce ją przedstawię...(od razu zaznaczam, że nie wzbudza już ona we mnie żadnych emocji)...No może nie tak po krótce
...dawno, dawno temu żyła sobie zakompleksiona grubaska, która jakimś cudem przeszła castingi i dostała się do formacji tanecznej zajmującej się tańcem latynoamerykańskim, towarzyskim, a w późniejszym okresie tańcem brzucha...było to spore wyzwanie dla kogoś kto czerwienił się na sam dzwięk swojego imienia nie wspominając o wielkiej scenie i stresie jaki temu towarzyszył....
Uwielbiałam tańczyć, nawet jeżeli wiązało się to z długim i dosyć opornym wbijaniem mi do głowy układów, synchronizacji z innymi i "obnażaniem się"...
Trwało to przez większą część studiów, potem zakochałam się na zabój, facet oświadczył mi się po 2 tygodniach, po 2 miesiacach postanowiliśmy zamieszkać razem...
Któregoś dnia niespodziewanie straciłam przytomność.... odzyskiwałam ją i znowu traciłam...do tego ogromne bóle wszystkiego, nie wiedziałam co się dzieje, rodzice wezwali karetke....pani doktor stwierdziła ze to zatrucie, przepisała jakies jonki i sprawa załatwiona,...leżałam tak jeszcze 2 dni (w jednej pozycji taki to był ból) piłam te jej świństwa, ale że miałam umówioną wizytę do lekarza (czekałam na nią 2 miesiące), pomimo bólów nie mogłam jej przepuścić...
i żeby nie przedłużać historii...pamiętam tylko przerażoną minę lekarki w przychodni, karetkę i to że od razu trafiłam na stół...diagnoza...ciąża, ale już martwa, bo nie rozwijała się tam gdzie potrzeba, rozerwany jajowód, straciłam mnóstwo krwi (stąd te omdlenia), gdybym sama nie zgłosiła się do przychodni to nie wiem...głupi to ma zawsze szczęście... :bow-blue: :angelic-cyan:
Rodzice jak to rodzice najbardziej to przeżyli, bardzo się bali i wściekli byli
Do tańca nie wróciłam, nie byłam w stanie nadgonić, formacja z czasem się rozpadła...każda z nas poszła w swoją stronę (jedna z koleżanek otworzyła własną szkołę tańca).
A cech wyrobiłam w sobie mnóstwo dlatego było to moje ostatnie pytanie (każdy coś odgadł)....
MAG: Oddałaś się tamu całą sobą faktycznie zaangażowana byłam bardzo, co w sobie wyrobiłam ...
cierpliwość. Szacunek do ciężkiej pracy, nawet fizycznej.
Co do tej ciąży fajnie to karty pokazały, ta Cesarzowa i król mieczy obok, który kojarzy mi się z szybkim cięciem...dosłownie
LECARO: również nie trafiłaś z pasją, za to dalej już coraz lepiej
"Było to coś bardzo przykrego..choroba, albo - przepraszam za dosłowność - nawet śmierć w rodzinie. Sytuacja, która wymagała od Twojej rodziny konsolidacji i była źródłem wielu zmartwień, stresu i łez" faktycznie było to bardzo przykre szczególnie dla mojej mamy (o czym nie dowiedziałam się bezpośrednio od niej, ale od jej koleżanki z pracy)...śmierć dziecka tu się pokazała..
czego się nauczyłam
"Umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach (sprawność fizyczną); cieszenie się z własnych osiągnięć; umiejętność wspierania się i współpracy z innymi ludźmi tutaj również super
BARBARA40:Mocno wierzyłaś w to co chciałaś robić...nie inaczej
właściwie jako jedyna zaczynałam od zera musiałam dogonić dziewczyny w umiejętnościach
3 kielichów pięknie pokazała taniec, Tobie jako jedynej wypadła ta karta
Jaka sytuacja zmusiła mnie do zaprzestania
"choroba" ta 5 mieczy koło Cesarzowej moim zdaniem, też niezbyt dobrze się kojarzy
Jakie cechy wyrobiłam
"poznanie siebie i swoich umiejętności, przejęcie na siebie odpowiedzialności, przełamywanie ograniczeń"
AYLA: blisko, blisko z tą pasją...scena jak najbardziej, 5 buław...5 nas było kobitek
Cechy: otwartość, radość
LUKS:
Sytuacja ta była trudna ponieważ trzeba było się pożegnać. Możliwe, że ktoś bliski umarł, dosłownie to karty pokazały
co do cech
wyobraźnię i zdolność przystosowywania się do zmian też super
No to się rozpisałam
Zwycięża LeCaro jako że najdokładniej i najtrafniej opisała całą sytuację
Wyróżnienia należą się wszystkim, bo świetnie sobie poradzili, a warsztat nie należał do najłatwiejszych
Bardzo Wam dziękuję cieszę się, że tyle osób wzieło udział