26-09-2015, 12:24
Le Stelle napisał(a):Co więcej, tak jak z 9-kami z 27 raczej dobrze się dogaduję, tak całkowicie nie rozumiem osób, mających w portrecie 9-ki z 36. Mam wrażenie, że 36 intensywnie dąży do nauki przez doświadczenie, co prowadzi często do tzw. "błędnych decyzji życiowych", staje w "punkcie zero" w danej sferze (zwłaszcza emocjonalnej lub własnego "ja", tożsamości, kim jest w życiu - nie chodzi mi tutaj o sferę zawodową).Jestem z 18.04.1994 (9 z 36) I jest ciężko... Moja siostra jest 9 z 27 (; i widać między nami różnicę. Jestem wręcz czarną owcą (dosłownie i w przenośni, bo jestem zodiakalnym baranem). Prawie trafiłaś w sedno, tylko jest drobna różnica w tym co piszesz, a jak jest naprawdę (jak ja osobiście odczuwam). Mam problem z tożsamością, własnym "ja", kim jestem w życiu, swoim czy czyimś, przez niezidentyfikowaną "żarówkę" w swojej głowie. Kiedy "zapala" mi się w głowie "żarówka", wtedy się czuję wreszcie spokojna, wreszcie wiem kim jestem dla siebie/dla ludzi, kto/co mi się podoba, wiem kogo/co lubię, co chcę, o kim/o czym marzę, by ona po jakimś czasie... zwyczajnie "zgasła"! Ja w tej dziwnej chwili tracę orientację (każdą, nawet seksualną...), pojawia się wręcz ciemność, znużenie wieloma swoimi pomysłami, tak jakby "gaśnięcie żarówki" pochłaniałoby mi światło moich wcześniejszych myśli. Nie jestem już tą samą osobą, którą byłam, już nie chcę tego, co zwyczajnie chciałam jeszcze jakiś czas temu (no chyba że to elementy garderoby) Więc muszę szukać na nowo, doświadczać na nowo (chociaż i tak nie w pełni, tylko cząstkowo - tyle, ile zdążę przed kolejnym "zapaleniem" i "spaleniem "żarowki"), ale to jest bardzo, bardzo męczące... więc muszę stanąć w "punkcie zero", by odsapnąć i się zastanowić. Męczące jest bycie ze sobą tyle lat, kiedy wie się o sobie... raczej mało.
PS To nie jest depresja, to jest wręcz wbudowane we mnie niezdecydowanie względem swojego szczęścia i wolności, to jest ciągłe poszukiwanie tych dwóch składników, których mi w życiu często brakuje... Wiem, że istnieją, czułam parę razy w życiu ich namiastki... By znowu za chwilę przestać.
Cytat:9 z 27 bardziej koncentruje się na sobie wśród innych (jaka dla mnie płynie z tego informacja, jak ja się z tym czuje)prawda
Cytat:9 z 36 bardziej ma chyba potrzebę otoczenia innych, aby poczuć "swoją jakość", w pewnym sensie poznaje siebie dzięki otoczeniu, relacjom z innymi, w ten sposób bada i poznaje swój potencjał. Czyli 9 z 36 bardziej potrzebuje ludzi, ma potrzebę czuć się potrzebna (aczkolwiek 9-ka przynosi albo "górowanie", bycie autorytetem, albo izolację przez otoczenie).
Niestety ja izolowałam się od otoczenia (i otoczenie izolowało się też ode mnie, uważano mnie za dziwadło), by górować, być autorytetem. Przynajmniej tak było, kiedy chodziłam do szkoły (gimnazjum i liceum). Nie znajdowałam po prostu dla siebie innej funkcji. A gdzieś jednak być trzeba -> byle nigdy nie na dole. Więc na samej górze ]:> Próbowałam walczyć z tym schematem -> szybko i łatwo nawiązuję kontakt, izoluję się sama (bo się męczę z ludźmi niepodobnymi do mnie) lub otoczenie izoluje się ode mnie (bez znaczenia, że niegłupie ze mnie dziwadło, dziwadło to dziwadło) -> złoszczę się i narzucam swój autorytet, bez znaczenia co sądzi o tym cała klasa, wychowawczyni, rodzice (innych uczniów), inne klasy i nauczycielki w tym dyrektorka, cała szkoła, w ogóle. Nie wyszło. Jak zmieniłam szkołę, to się wręcz pogorszyło.
Cytat:W szerszym kontekście, tak jak ja widzę podwibracje, 36 lepiej sobie radzi z zaistnieniem w grupie, wśród ludzi, łatwiej nawiązuje kontakt, 27 lepiej czuje się w klimatach introwertycznych, łatwiej czyta "rzeczywistość alternatywną" i teoretyzuje niż realnie odnajduje się wśród innych ludzi. 36 może mieć tendencję do brania na siebie odpowiedzialności za innych, tłumaczenia czyichś zachowań, 27 może uciekać od świata rzeczywistego.Prawda.
Łatwiej nawiązuję kontakt, ale trudno mi ten kontakt później utrzymać, jeżeli nie jest to osoba, z którą czuję podobne wibracje (a dawno nie spotkałam takiej osoby...bardzo dawno). Więc znowu się izoluję. Jakby mi nie zależało. Bo nie zależy. I tak, biorę na siebie odpowiedzialność za innych, zwłaszcza ludzi w nowym dla nich środowisku, i tak, próbuję ludzi rozumieć, tłumaczyć ich zachowania, ale potem, kiedy jestem już sama (a czasem nawet i nie! B), złorzeczę na siebie, bo mnie nikt nie rozumie/nie chce zrozumieć/nie umie zrozumieć, nie poświęca mi tyle czasu, ile ja komuś poświęcam, kiedy przestawia się we mnie ten nieszczęsny tryb empatyczny! TYLKO JA muszę robić za jakiegoś naiwniaka-mediatora, na przemian z rolą opiekunki. A że jestem baranem i dziewiątką, czuję jakby walczyły we mnie dwie przeciwstawne siły, jedna siła jest agresywna i egocentryczna (ta dominuje), a druga wyrozumiała i empatyczna.
Mam również ascendent w wodniku, który robi (podobno) ze mnie mini-socjopatę. Nic tylko się dalej izolować