20-10-2015, 18:23
Dzień dobry!
Mógłbym prosić o rozszyfrowanie mojego snu? Od jakiegoś czasu miewam po kilka snów jednej nocy, ale ten dzisiejszy był naprawdę "rzeczywisty" i bardziej wyrazisty niż reszta, która jest taka jakby bardzo "ulotna".
Część jakby wstępna dotyczyła mojej obecności w jakimś rozległym supersamie z raczej niewielką ilością osób i rozmowie z jakąś starszą kobietą, z którą ostatecznie robiłem wspólne zakupy i z którą odkładaliśmy produkty z wózka, które okazały się wcześniej otwarte i nadjedzone czy to przez nas czy przez kogoś innego i wymienialiśmy na nowe. Dalsza część snu, ta bardziej konkretna trwałą znacznie dłużej. Zaczęło się całkiem przyjemnie - trawiaste lotnisko, samolot i koleżanka w eleganckiej bieliźnie czekająca niby na sesję zdjęciową. Prowadziłem ten samolot po drodze kołowania zgodnie ze wskazówkami marszałka, ale z opóźnieniami wynikającymi z wyolbrzymionej we śnie bezwładności samolotu, gdy nagle okazało się, że prowadzę samochód przed szkołą, do której uczęszczałem 12 lat temu. Na tylnym siedzeniu ta sama koleżanka co wcześniej a na zewnątrz jakiś szkolny osiłek, którego we śnie się przestraszyłem i dałem gazu.
I teraz zaczyna się część, która sprawiła, że obudziłem się cały mokry ze stresu. Wyjechaliśmy z terenu szkoły, a niedaleko stały dwa zdemolowane supersamochody lamorghini. Dojechałem do jakiegoś domu (samochodem siostry, innym niż ten spod szkoły) i wchodząc po schodach wszedłem do jakiegoś małego, starego i trochę zaniedbanego mieszkania, gdzie była jakaś kobieta, która była niby moją żoną (naprawdę to nie mam żony ani dziewczyny) a w drugim pokoju zmarły kilka lat temu mój ojciec w swoim ulubionym szlafroku. Ojciec mnie nie poznał a ja stroiłem sobie żarty przedstawiając mu ofertę sprzedaży jakiegoś badziewia, że niby jestem konsultantem czy akwizytorem i robię żarty. Po kilku chwilach gdy ojciec jakby zorientował się, że to ja - jego syn, uciekłem z domu w pośpiechu zabierając trampki w dłoń i nie zakładając ich nawet na nogi.
Na parkingu, gdzie zostawiłem auto czekał mnie prawdziwy szok: uchylone okno, w środku za kierownicą góra 4-letnie cygańskie dziecko, przed autem stara cyganka - matka dziecka. W szoku zastanawiając się, jak mogłem zapomnieć o zamknięciu okna niby pogubiłem sporo kluczy - od garażu, piwnicy, mieszkania, samochodów - które stara cyganka zaczęła mi podawać. W międzyczasie dziecko wyszło a w środku też za kierownicą siedział już jakiś młodzieniec na pół cygan na pół rusek w ubraniu wojskowym. Wygoniłem dziada i wsiadłem do auta, które już zrobiło się w środku moim autem, (które w rzeczywistości sprzedałem pół roku temu). W środku jednak wszystko było zniszczone i zdemolowane i będąc roztrzęsionym zastanawiałem się co teraz zrobić - wszakże pod jedną postacią zniszczyli auto siostry jak i moje. W międzyczasie ten pół-cygan trzymając w rękach czarnego kundla starał się położyć go na moich nogach. Pod sam koniec snu powiązałem fakty, że te dwa supersamochody z początku snu też zniszczyły te same osoby. Koniec snu.
Ponieważ sen swoim dramatyzmem (zniszczone auta) sprawił mi wiele niepokoju, poświęciłem trochę czasu na przejrzenie senników dostępnych w internecie, szukając po wyrazach kluczowych, jak samochód, klucze, cyganie, ojciec itp. ale nic z wyjaśnień nie łączyło się albo nie było takie, jak we śnie. Czarny pies oznacza niby coś nieprzyjemnego ze strony przyjaciół, okno to jakaś wiadomość, ale co do reszty, nie mam pojęcia. Zmarły rodzic, co przeczytałem na tym forum w innym temacie, oznacza wejście w nowy etap, ale jak ten etap miałby wyglądać, gdy ojciec był nieświadomy że rozmawia z synem, który w dodatku robi z niego żarty a potem uciekam w popłochu? Obecnie, gdy ojciec nie żyje już ładnych kilka lat, mam bardzo chłodny, przechodzący w negatywny stosunek do ojca i tego, co robił za życia (mimo, że ogólnie stanowiliśmy zgodną rodzinę).
Ponieważ znając życie, takie wyraziste sny zawsze oznaczają coś złego w rzeczywistości, czy mógłbym prosić o interpretację? Jak powiązać te postacie, wydarzenia czy przedmioty w jedną całość?
Dzieci z reguły nie oznaczają niczego dobrego, gdy pierwszym razem dawno temu śniła mi się dwójka małych dzieci, które brałem na ręce, to już po trzech dniach cały mój dotychczasowy świat legł w gruzach nie ze swojej winy i faktycznie, dwójka dzieciaków i jej matka naprzykrzają się nam co jakiś czas.
Co więcej, 3 dni temu śniło mi się, że jestem w Iraku w jakiejś przygranicznej miejscowości i jestem w apteko-cukierni, której sprzedawczyni była bardzo podobna z wyglądu i zachowania do mojej babci od strony ojca. Atmosfera była raczej napięta z uwagi na tajniaków, którzy czatowali w pobliżu niby dlatego, że w tamtej sennej rzeczywistości słodycze w Iraku był raczej niemile widziane a też my nie byliśmy muzułmanami, ten sklepik był takim jakby "azylem". W kolejce było kilka murzyńskich dzieciaków chcących batoniki a także murzyńska matka z niemowlakiem w bardzo drogim i eleganckim ciemnozielonym wózku, którego nie pozwalała nawet dotknąć, chociaż chciałem sprawdzić jaki to materiał. Potem też zacząłem uciekać po jakiś piwnicach przed tymi tajniakami i ostatecznie ucieczka się udała, wyskoczyłem przez okno na parterze.
Może te sny są komiczne nawet dla kogoś, kto czytał o niejednym śnie, ale dla mnie ich wyrazistość nie jest przypadkowa, zwłaszcza powtarzające się zmarłe osoby od strony ojca. Niestety interpretacja bardziej złożonych snów przekracza moje umiejętności łączenia faktów z senników internetowych dlatego proszę o pomoc ;(
Przepraszam za długiego posta i pozdrawiam!
KB
Mógłbym prosić o rozszyfrowanie mojego snu? Od jakiegoś czasu miewam po kilka snów jednej nocy, ale ten dzisiejszy był naprawdę "rzeczywisty" i bardziej wyrazisty niż reszta, która jest taka jakby bardzo "ulotna".
Część jakby wstępna dotyczyła mojej obecności w jakimś rozległym supersamie z raczej niewielką ilością osób i rozmowie z jakąś starszą kobietą, z którą ostatecznie robiłem wspólne zakupy i z którą odkładaliśmy produkty z wózka, które okazały się wcześniej otwarte i nadjedzone czy to przez nas czy przez kogoś innego i wymienialiśmy na nowe. Dalsza część snu, ta bardziej konkretna trwałą znacznie dłużej. Zaczęło się całkiem przyjemnie - trawiaste lotnisko, samolot i koleżanka w eleganckiej bieliźnie czekająca niby na sesję zdjęciową. Prowadziłem ten samolot po drodze kołowania zgodnie ze wskazówkami marszałka, ale z opóźnieniami wynikającymi z wyolbrzymionej we śnie bezwładności samolotu, gdy nagle okazało się, że prowadzę samochód przed szkołą, do której uczęszczałem 12 lat temu. Na tylnym siedzeniu ta sama koleżanka co wcześniej a na zewnątrz jakiś szkolny osiłek, którego we śnie się przestraszyłem i dałem gazu.
I teraz zaczyna się część, która sprawiła, że obudziłem się cały mokry ze stresu. Wyjechaliśmy z terenu szkoły, a niedaleko stały dwa zdemolowane supersamochody lamorghini. Dojechałem do jakiegoś domu (samochodem siostry, innym niż ten spod szkoły) i wchodząc po schodach wszedłem do jakiegoś małego, starego i trochę zaniedbanego mieszkania, gdzie była jakaś kobieta, która była niby moją żoną (naprawdę to nie mam żony ani dziewczyny) a w drugim pokoju zmarły kilka lat temu mój ojciec w swoim ulubionym szlafroku. Ojciec mnie nie poznał a ja stroiłem sobie żarty przedstawiając mu ofertę sprzedaży jakiegoś badziewia, że niby jestem konsultantem czy akwizytorem i robię żarty. Po kilku chwilach gdy ojciec jakby zorientował się, że to ja - jego syn, uciekłem z domu w pośpiechu zabierając trampki w dłoń i nie zakładając ich nawet na nogi.
Na parkingu, gdzie zostawiłem auto czekał mnie prawdziwy szok: uchylone okno, w środku za kierownicą góra 4-letnie cygańskie dziecko, przed autem stara cyganka - matka dziecka. W szoku zastanawiając się, jak mogłem zapomnieć o zamknięciu okna niby pogubiłem sporo kluczy - od garażu, piwnicy, mieszkania, samochodów - które stara cyganka zaczęła mi podawać. W międzyczasie dziecko wyszło a w środku też za kierownicą siedział już jakiś młodzieniec na pół cygan na pół rusek w ubraniu wojskowym. Wygoniłem dziada i wsiadłem do auta, które już zrobiło się w środku moim autem, (które w rzeczywistości sprzedałem pół roku temu). W środku jednak wszystko było zniszczone i zdemolowane i będąc roztrzęsionym zastanawiałem się co teraz zrobić - wszakże pod jedną postacią zniszczyli auto siostry jak i moje. W międzyczasie ten pół-cygan trzymając w rękach czarnego kundla starał się położyć go na moich nogach. Pod sam koniec snu powiązałem fakty, że te dwa supersamochody z początku snu też zniszczyły te same osoby. Koniec snu.
Ponieważ sen swoim dramatyzmem (zniszczone auta) sprawił mi wiele niepokoju, poświęciłem trochę czasu na przejrzenie senników dostępnych w internecie, szukając po wyrazach kluczowych, jak samochód, klucze, cyganie, ojciec itp. ale nic z wyjaśnień nie łączyło się albo nie było takie, jak we śnie. Czarny pies oznacza niby coś nieprzyjemnego ze strony przyjaciół, okno to jakaś wiadomość, ale co do reszty, nie mam pojęcia. Zmarły rodzic, co przeczytałem na tym forum w innym temacie, oznacza wejście w nowy etap, ale jak ten etap miałby wyglądać, gdy ojciec był nieświadomy że rozmawia z synem, który w dodatku robi z niego żarty a potem uciekam w popłochu? Obecnie, gdy ojciec nie żyje już ładnych kilka lat, mam bardzo chłodny, przechodzący w negatywny stosunek do ojca i tego, co robił za życia (mimo, że ogólnie stanowiliśmy zgodną rodzinę).
Ponieważ znając życie, takie wyraziste sny zawsze oznaczają coś złego w rzeczywistości, czy mógłbym prosić o interpretację? Jak powiązać te postacie, wydarzenia czy przedmioty w jedną całość?
Dzieci z reguły nie oznaczają niczego dobrego, gdy pierwszym razem dawno temu śniła mi się dwójka małych dzieci, które brałem na ręce, to już po trzech dniach cały mój dotychczasowy świat legł w gruzach nie ze swojej winy i faktycznie, dwójka dzieciaków i jej matka naprzykrzają się nam co jakiś czas.
Co więcej, 3 dni temu śniło mi się, że jestem w Iraku w jakiejś przygranicznej miejscowości i jestem w apteko-cukierni, której sprzedawczyni była bardzo podobna z wyglądu i zachowania do mojej babci od strony ojca. Atmosfera była raczej napięta z uwagi na tajniaków, którzy czatowali w pobliżu niby dlatego, że w tamtej sennej rzeczywistości słodycze w Iraku był raczej niemile widziane a też my nie byliśmy muzułmanami, ten sklepik był takim jakby "azylem". W kolejce było kilka murzyńskich dzieciaków chcących batoniki a także murzyńska matka z niemowlakiem w bardzo drogim i eleganckim ciemnozielonym wózku, którego nie pozwalała nawet dotknąć, chociaż chciałem sprawdzić jaki to materiał. Potem też zacząłem uciekać po jakiś piwnicach przed tymi tajniakami i ostatecznie ucieczka się udała, wyskoczyłem przez okno na parterze.
Może te sny są komiczne nawet dla kogoś, kto czytał o niejednym śnie, ale dla mnie ich wyrazistość nie jest przypadkowa, zwłaszcza powtarzające się zmarłe osoby od strony ojca. Niestety interpretacja bardziej złożonych snów przekracza moje umiejętności łączenia faktów z senników internetowych dlatego proszę o pomoc ;(
Przepraszam za długiego posta i pozdrawiam!
KB