23-10-2011, 22:41
Smutek mój to przyziemiem smuga rozwłóczona
dymów wieczornych ognisk wczesanych we wrzosy.
Sine, bezsilne światło chłodnego przedświtu
mokre może od łez kilku, a może od rosy.
Czym ty jesteś smutku, skąd i dokąd dążysz
mącąc swoim przypływem radość przebudzenia?
Ty ze mną spać się kładłeś w wystygłej pościeli
teraz budzisz mnie szepcząc te dwa słowa - nie ma
Jednak stanie się radością powitanie świtu
gdy dłonią swoją zbłądzę w ciepło twojej dłoni.
Serca wreszcie spokojne, niespieszne oddechy,
tak blisko, tak prosto, jak skroń przy twej skroni