26-05-2015, 20:36
Mam wrażenie, że otworzyły się przede mną wrota piekieł. Wczoraj po długiej chorobie odeszła jedna z najbliższych mi osób. Początkowy szok, zastąpiło dziś zrezygnowanie i poczucie osamotnienia... Czuję bezsilność, tak jakby ktoś wydarł cząstkę mojej duszy.
Wiem, że każdego dnia mnóstwo osób przechodzi taką samą traumę jak ja.
Wiem, że przemijanie wpisane jest w nasz los.
Wiem, że jeżeli ktoś miałby cierpieć, to czasem lepiej dla niego, że już odszedł, że już mu się ulżyło...
A mimo to cała drżę, szlocham, próbuję godzić się z tą śmiercią, by za chwilę wszczynać bunt "dlaczego właśnie teraz?"
Przede mną najtrudniejszy moment- dzień pogrzebu. Nie wiem jak ja przez to przebrnę. Chciałabym być silna, a nogi same się pode mną uginają...
Wiem, że każdego dnia mnóstwo osób przechodzi taką samą traumę jak ja.
Wiem, że przemijanie wpisane jest w nasz los.
Wiem, że jeżeli ktoś miałby cierpieć, to czasem lepiej dla niego, że już odszedł, że już mu się ulżyło...
A mimo to cała drżę, szlocham, próbuję godzić się z tą śmiercią, by za chwilę wszczynać bunt "dlaczego właśnie teraz?"
Przede mną najtrudniejszy moment- dzień pogrzebu. Nie wiem jak ja przez to przebrnę. Chciałabym być silna, a nogi same się pode mną uginają...