Karty a alkohol
#67

No cóż... Wy ciągle piszecie o etyce, BHP i uzależnieniu, ja o tym jak alkohol może wpływać na zdolności ezoteryczne... to są dwa różne tematy.
Basiu, jeśli chodzi o specjalistów od remontu... odnosiło się to do Twojej wcześniejszej wypowiedzi i przecież napisałam na końcu wyraźnie: "Ale to już jest inna sprawa i wróżenia nie dotyczy."... A Ty mi znowu udowadniasz że wróżka to nie to samo co hydraulik. Tak można bez końca... Napiszę więc żeby nie było wątpliwości: wiem że wróżka to nie hydraulik, malarz, pisarz itd. - i dlatego zastanawiam się jak alkohol działa na wróżkę. Nie zastanawiam się też nad tym czy wróżka powinna czy nie powinna pić, ale nad tym co się dzieje jeśli już się napije.
Odpowiedz
#68

Tak, to jest indywidualny wybór, ale niech każdy kto chce tego dokonać, niech choć po części po tej rozmowie ma tego świadomość, z czym to się wiąże. Analizując, ja uważam, że jest więcej minusów jak plusów ... czy w ogóle warto?
Nie jestem stanowczym wrogiem alkoholu, ale mówię stanowczo Nie w trakcie rozkładania kart, w trakcie pracy z kartami i naszymi klientami. Kotek

p.s. Dodałaś wpis LeCaro odpowiem - NIC się nie dzieje, są jedynie złe konsekwencje na naszym zdrowiu, fizycznym i psychicznym. Nie ma żadnych dodatkowych zdolności ezo, co jest udowodnione naukowo, proszę przeczytaj ten link. Już też wspomniałam wcześniej, że sam alkohol nie istnieje od dziś, kiedyś też był i jak można się domyśleć, jeśli miałby jakikolwiek wpływ na sferę ezoteryczną, to już dawno miałby swoje zastosowanie - nie używano by innych, silniejszych środków halucynogennych ... Smutny o czym też cały czas piszę.

Każdy kto wypije nie wielką ilość alkoholu, mógłby być wróżbitą ... artysta, matematyk, ezoteryk to już nawet wybitnym. Jan Witold Suliga też miał swoje odloty ...
Odpowiedz
#69

Na innym forum, też poruszono ten temat i dość ciekawa rozmowa się wywiązała ...

<!-- m --><a class="postlink" href="http://forum.shamanika.pl/viewtopic.php?t=752&view=previous">http://forum.shamanika.pl/viewtopic.php ... w=previous</a><!-- m -->

A to, to chyba powinien przeczytać każdy, kto chce się zajmować ezoteryką ...
<!-- m --><a class="postlink" href="http://przebudzenie.net/53-zanim-zwariujesz.html">http://przebudzenie.net/53-zanim-zwariujesz.html</a><!-- m -->
Odpowiedz
#70

Pierwsza dyskusja do której podrzuciłaś linka Basiu - rzeczywiście ciekawa. Tak Myślałam że na takie tematy możemy porozmawiać, ale trudno...
Co do drugiego linku - przeczytałam tylko kilka zdań i już w zasadzie nie musiałam czytać dalej... niczego nowego, ciekawego ani konkretnego autor nie ma do powiedzenia. W sumie cały artykuł można by streścić w jednym zdaniu: jeśli ktoś chce doskonalić swoje zdolności parapsychiczne powinien się skupić na sobie - na higienie swojego życia psychicznego i fizycznego. Problem w tym, że autor już na wstępie stawia błędną tezę że każdy posiada podobne predyspozycje/zdolności parapsychiczne.
Odpowiedz
#71

Jednorożec LeCaro napisał(a):Problem w tym, że autor już na wstępie stawia błędną tezę że każdy posiada podobne predyspozycje/zdolności parapsychiczne.

Naprawdę tak myślisz?! ... bo ja nie ... Każda istota myśląca, czująca, ma zdolności parapsychiczne, po zwierzętach domowych przywiązanych do swojego pana można to zjawisko zauważyć. Ja, że zajmuję się kartami, nie jestem w żaden sposób bardziej wyjątkowa od innych ludzi, mamy "dar" w sobie, tylko że mój jest bardziej rozwinięty. Każdy umie rysować lepiej lub gorzej ...

Australijskie Towarzystwo Sceptyków ufundowało nagrodę w wysokości 100 000 dolarów każdemu, kto dostarczy wiarygodnych dowodów na istnienie jakiegokolwiek zjawiska parapsychologicznego, lub zgodzi się na poddanie wiarygodnym testom na własne zdolności tego rodzaju i zdolności te okażą się prawdziwe. Nagroda nie została dotąd przyznana - to dlaczego wierzymy kartom?

To co zostało naukowo udowodnione, akceptuję to, ale to co jeszcze nie zostało do końca przebadane nie odrzucam, ponieważ nie jest dowodem na to, że nie istnieje w ogóle.

Jednorożec LeCaro napisał(a):Pierwsza dyskusja do której podrzuciłaś linka Basiu - rzeczywiście ciekawa. Tak Myślałam że na takie tematy możemy porozmawiać, ale trudno...

Już od samego początku, kiedy zostało zadane to pytanie przez Artura, staram się jak umiem odpowiedzieć, a bynajmniej pokazać mój punkt widzenia, który sama uznałaś, że narzucam coś komuś, np. mówiąc mi że nie mogę czegoś komuś zakazać. Można nie liczyć się z moim zdaniem, ale ignorować go jest już przykre, no bo jak można odebrać inaczej to twoje stwierdzenie Myśli

Często w moich wypowiedziach odnosiłam się do osoby odurzonej alkoholem - pijanej i jej fantazji, czy może to być pomocne w odczytach z kart ...
Napisałąm również, że jeden kieliszek wina nie zmienia nic w naszej świadomości, większa ilość już tak (a miałam się nie powtarzać), cytuję ciebie:
"czy jest możliwe że byłaby wróżka, która po alkoholu miałaby niesamowite i trafne odczyty, a na trzeźwo byłaby całkiem przeciętna? Hmmm... ja tego nie wykluczam, alkohol przecież różnie działa na różnych ludzi"
Dla mnie jeśli ktoś jest nie trzeźwy, jest równoznaczne tym, iż jest upojony alkoholem. Często lawirujesz miedzy tą ilością wypitego alkoholu w swoich wypowiedziach. Jak widzisz, mała ilość alkoholu nie ma wpływu na świadomość tarocisty (a i tak jest to w dużej mierze zależne od tego, kto ile może wypić), przez to, nie będzie miał on wpływu na jego odczyty, aby były jeszcze bardziej lepsze, a już duża ilość wypitego alkoholu moim zdaniem w ogóle nie ma nic wspólnego z tym prawdziwym odczytem płynącym z kart, może jedynie stanowić jakąś sztukę artystyczną, co nie przekłada się na późniejsze weryfikacje, a raczej jest bardzo duże ryzyko, że można komuś zaszkodzić. Można kogoś o czymś w chłody sposób poinformować lub po wypiciu jednego kieliszka przekazać dokładnie to samo w przyjacielski sposób. Jednak ja już na starcie powinnam być do ludzi przyjacielsko nastawiona, po co mi więc alkohol?
Odpowiedz
#72

W moim mikroświecie 'bycie po wpływem' to pewna stała, w której zmieniają się tylko środki zmieniające świadomość i stopień ich wpływu. Toteż nie oburza wróżka 'pod wpływem alkoholu'; zaskakuje, owszem, ale nie oburza. Czym zaskakuje? Jawnym złamaniem środowiskowego tabu. Karty bowiem uważam przede wszystkim za narzędzie ludzi chadzających po granicach, badających, poszukujących, przekraczających je w razie potrzeby; narzędzie ludzi wolnych, ceniących sobie przywilej wolności, swobodę. Jednocześnie nie mam złudzeń i widzę w nich narzędzie popkultury, kultury masowej, ludowej. Z trzeciej strony to także narzędzie ezoterycznego biznesu ze wszystkimi jego regułami, zasadami normalizacyjnymi. To właśnie na styku tych światów, w mojej obiektywnej ocenie, gniazdują punkty 'nieprzekraczalne', stada zakazów, nakazów, dobrych porad (w tym bhp) i całej organizacyjnej reszty. Zwracam na nie uwagę w momencie zetknięcia się z paradoksami, które tworzą. W tym konkretnym przypadku paradoks sprowadza się do stwierdzenia 'tarocista nie powinien używać alkoholu, gdyż zmienia on świadomość' skonfrontowanego ze zdaniem 'tarocista używa kart ponieważ zmieniają one świadomość' Oczko
Odpowiedz
#73

Artur napisał(a):W tym konkretnym przypadku paradoks sprowadza się do stwierdzenia 'tarocista nie powinien używać alkoholu, gdyż zmienia on świadomość' skonfrontowanego ze zdaniem 'tarocista używa kart ponieważ zmieniają one świadomość' Oczko
Ja tu nie widzę żadnego paradoksu ... Bezradny
Nie wiem jak inni, ale moja świadomość nie zmienia się kiedy odczytuję karty, ani też nie pracuję z kartami po to, żeby zmienić moją świadomość tylko na dany moment. Jeszcze przed rozłożeniem kart, staram siebie wprowadzić w jak najbardziej komfortowy i trzeźwy stan umysłu, nie zmienia to mojej świadomości, a jedynie odcinam się od moich własnych osądów, staram się być obiektywna, patrzeć z jakby punktu obserwatora, a raczej widza jakiegoś filmu - nie zmiana świadomości, a możliwie jak najbardziej pełny relaks i tylko tyle, a może aż tyle. Nie muszę siebie wprowadzać w jakiś odmienny stan świadomości, trans jak np. szamani, jasnowidze, a jedynie zbieram do kupy obraz, który pokazuje mi się przed kartami i dobrze mieć wówczas jasny i wolny umysł - nie ze zmienną/zmienioną świadomością. Pomijając oczywiście fakt medytacji z/nad kartami, co nie ma wiele wspólnego z wróżbą samą w sobie. Mogę pracować nad moją świadomością, aby uświadomić sobie moje odbieranie świata zewnętrznego, wady, zalety itd. dzięki medytacji, ćwiczeniom oraz wsłuchaniem się w siebie, mogę wpłynąć na moją świadomość, ale to nie zmienia faktu, iż przez to, nadal nie mam prawa wpływać na obraz jaki chcą przekazać karty dla kogoś, ponieważ mój poziom i to nie zależnie od tego jaki on jest, jest tylko moim własnym odczuwaniem świata zewnętrznego, a osoba po drugiej stronie stołu, jest odrębną świadomością, na którą mam lub mogę mieć wpływ i dlatego z całą odpowiedzialnością muszę w odpowiedni sposób umieć przekazać informacje płynące z kart. Moje odczucia nie wchodzą w grę, dlatego nie lubię kiedy osoba pytająca się kart jest zbyt bardzo wylewna przed ich rozłożeniem, potrzebne mi są niektóre fakty i tyle.
Mnie oburza wróżka pod wpływem alkoholu, ponieważ jak to określiłeś 'bycie po wpływem' to pewna stała, w której zmieniają się tylko środki zmieniające świadomość i stopień ich wpływu. Ja twierdzę, że nie jest tak do końca, ponieważ co innego jeśli mamy to jako ludzie w swojej naturze, mam namyśli biologię, hormony i to nie tylko kobiece, we własnym organizmie np. już sama odpowiednia technika oddychania może wprowadzić nas w pewien stan, co jest środkiem dla mnie naturalnym, a już zupełnie czymś innym jest wspomaganie się środkami chemicznymi... i to są właśnie te narzędzia, o których wspomniałeś, dla ludzi poszukujących, badających i z pewnością często przekraczających pewne granice, ale jednak nadal nie przesuwających tych granic. Można powiedzieć, że reguły są po to aby je łamać, ok, ale czymś innym jest propagowanie informacji, że chemia (alkohol to chemia) wspomoże twój dar, bo to akurat myślę, że jest nie prawdą ... to tak jak alkoholik nigdy nie da sobie powiedzieć, że pije nałogowo, zwala winę na otoczenie, które go nie rozumie. Alkoholik to nie menel, który obsikany śpi pod mostem, ale człowiek, który nie potrafi sobie odmówić tego alkoholu i pod różnymi pretekstami go pije, często za wszelką cenę szuka przyzwolenia społecznego.
Kiedyś w rytuałach pito krew, zastąpiono ją humanitarnie winem ... i jakie to ma skutki?
Bez dwóch zdań wzrost spożycia alkoholu i wzrost pijaństwa był następstwem zaprowadzenia chrześcijaństwa. Wraz z duchowieństwem zaczęły tworzyć się winnice przyklasztorne bo potrzebowano tego trunku do celów liturgicznych… i nie tylko. W XVI wieku Polska zbliżyła się do największych pijaków Europy – Francji i Niemiec dzięki tak zwanej „wodzie życia”, czyli okowicie zwanej wódką. Początkowo stosowana jako lekarstwo bardzo szybko stała się przysmakiem polskiej szlachty na tyle, że stopniowo zaczęła wypierać miód pitny. Chłopstwo nie było zadowolone z pijaństwa swoich panów, jednak wojny XVII wieku spowodowały załamanie eksportu zboża, więc szlachta wpadła na pomysł jak pozbyć się nadwyżek i jednocześnie zwiększyć zadowolenie na wsi. Wymyślono przymus propinacyjny – każdy chłop musiał odkupić od pana pewną ilość wódki. Początkowo stawiano opór, lecz pod naciskiem szlachty pogodzono się ze swym losem. Sto lat później chłopi nie mieli zamiaru iść w pole o suchym pysku i woleli dostawać wynagrodzenie w postaci wiadra horyłki. Nie jest to chwalebne biorąc pod uwagę, że pijaństwo w Rzeczypospolitej było większe niż w Carstwie Moskiewskim. Proces destylacji wynaleźli alchemicy arabscy dawno temu przez przypadek. Wynalazek ten dostał się do Bizancjum, stamtąd to Europy Zachodniej i wreszcie na Ruś. Kupcy genewscy przywieźli wtedy spirytus winogronowy i zdumieli się, że tamci uznali go za produkt nie nadający się do spożycia. 50 lat później dostarczyli wódkę na dwór Wasilija II, gdzie uznano ją za lekarstwo, które można stosować wyłącznie w formie rozcieńczonej. Do początków XVIII wieku wódkę i alkohol w ogóle sprzedawano w bukłakach a pito 3 razy do roku (w święta prawosławne). Za spożycie w inne dni groziły kary cielesne lub więzienie. Dlaczego tak rygorystycznie przestrzegano tych zasad? Ano bo pijaństwo uważane było na Rusi za hańbę. O spożyciu alkoholu przez kobiety oczywiście nie mogło być mowy bo zauważono, że wystarczy niewielka ilość by zwiększyć szansę na poronienie. Dlatego też Iwan Groźny wydał „Domostroj”, a więc zbiór praw mających umoralnić bojarstwo i zapobiec pijaństwu. Rosję rozpił dopiero car – reformator Piotr I do takiego stopnia, że pijaństwo okrzyknięto narodową tradycją i stan ten utrzymuje się dotychczas.
Nie ma najmniejszych wątpliwości, że ludzie korzystali z alkoholu oraz różnych roślin psychoaktywnych (m.in. maku lekarskiego, konopi i grzybów halucynogennych) już tysiące lat temu. Wiemy o tym chociażby z relacji dawnych autorów. Jedna z najstarszych wzmianek jest dziełem Herodota, który opisując pogrzebowe zwyczaje Scytów wspomniał, że na zakończenie pochówku budowali z namiotów łaźnię i na rozgrzane kamienie rzucali ziarna konopi. Jak sugestywnie opisuje grecki historyk, powstawała taka para, że żadna helleńska łaźnia nie mogłaby jej przewyższyć, a Scytowie ryczeli z zadowolenia. dawni ludzie nie korzystali z nich dla zwykłej przyjemności, jak to ma miejsce powszechnie w czasach współczesnych.
Znakomita większość zgromadzonego materiału jest bowiem związana z elitarnymi pochówkami oraz miejscami i zachowaniami o charakterze ceremonialnym.. Korzystanie z alkoholu i innych środków psychoaktywnych było silnie regulowane i ściśle związane z wierzeniami oraz rytuałami (szczególnie pogrzebowymi). Zażywanie takich substancji było najwyraźniej integralną częścią dawnych wierzeń, a ludzie uważali, że pomagają one w kontaktach ze światem duchów. Niewykluczone nawet, że często nadawano używkom status świętych substancji.
Niestety, nawet najnowocześniejsze technologie nie pozwolą nam na poznanie szczegółów takich rytuałów oraz nigdy też nie dowiemy się, czy na przykład objęcie takich substancji religijnymi regułami nie było sposobem w jaki dawne społeczności radziły sobie z ich nadużywaniem.
Jakoś atrybutem wszelkiej maści czarownic i magów nie jest butelka wina ... a alkohol pito i to bez umiaru jedynie w czasie sabatu, w których wiedźma musi również uczestniczyć oraz pogańskich obrzędach - nie na co dzień.
Och Arturze ... ja chyba w zupełnie innym celu używam kart, niż ty ... Kotek
Odpowiedz
#74

Naprawdę Basiu uważasz, ze praca z kartami, z obrazami i symbolika na nich przedstawionymi, z kombinacjami, z ludzkimi problemami, z osobowościami i rożnym sposobem myślenia czy odczuwania, nie powiększa Twojej świadomości?

Wydaje mi się, ze nasza droga jako wróżbitów jest wieczna droga ucznia, a ta wymaga otwarcia naszej świadomości na inne, na nowe, na przekraczanie granic wyznaczonych przez to czego się do tej pory nauczyliśmy.
Odpowiedz
#75

Dokładnie tak jest jak mówisz, a alkohol w tym nie jest pomocny ... Ujęłaś to bardzo ogólnie, a ja to widzę tak ...
Rozkładając komuś karty, zawsze czegoś nowego doświadczam i nie staram się tego zrozumieć (zwariować można), a jedynie dać pełen obraz tego, co widzę w kartach (dlatego wcześniej ćwiczymy na bliskich, zanim zaczniemy świadczyć usługi innym), natomiast zawsze staram się zinterpretować karty tak, jak tylko to potrafię, ale dopiero późniejsza weryfikacja mojego odczytu czegoś mnie uczy, jak to ujęłaś: powiększa moją świadomość, nie tylko sama negatywna rzeczywistość do mojej "wizji", ale też w jaki sposób do niej doszło. W pewnym momencie zaczynam sobie zdawać sprawę, że kij ma dwa końce lub też widzę odcienie czerni. Myślę, że ta właśnie kolejność, daje jakieś efekty, ponieważ bez uczciwej weryfikacji, na nic nasze odczyty (nawet po alkoholu).
Oczywiście z drugiej strony, rozkładając karty sobie - nie komuś, np. w ramach medytacji, pracy nad sobą itd, moja świadomość ma szanse na zmianę, na wejście na kolejny poziom, mały lub duży, ale robię krok do przodu (zdarzają się sytuacje, że jest odwrotnie), same czyjeś problemy, z którymi ktoś się do mnie zwraca, nie są dla mnie lekcją i bez kart mogę ich doświadczać, wystarczy przyjrzeć się bliżej swojemu sąsiedztwu, jesteśmy tak uparci, że zwykle uczymy się na własnych błędach, nie na cudzych, choć czyjeś błędy są tą "milszą" lekcją życia.
Jednak my tutaj, raczej skupiamy się na tym, czy alkohol ma wpływ na naszą świadomość i dokonywane przez nas odczyty z kart, na nas jako tych wróżbitów, czyli kiedy dla kogoś rozkładamy karty. Ja to cały czas tak rozumiem.
Mogę sobie prowadzić własne wewnętrzne "badania" z kartami Tarota, które zmienią mój światopogląd, moją świadomość otaczającego mnie świata, ktoś może jest bardziej odważny i może nawet sobie eksperymentować odurzając się jakimiś środkami - ja nie mam w sobie tej odwagi, ale NIGDY nie powinno to być czyimś kosztem.
Weryfikacje jakie otrzymujemy, są jednym z wielu czynników, które zmieniają naszą świadomość, ale nie możemy ich w żadnym stopniu generalizować i być zawsze pewnym, że jak się pokaże jakaś karta, to będzie zawsze oznaczać to i to - tak sądzę. Ten sam rozkład, na to samo pytanie i nawet przy tych samych kartach, śmiało może dać zupełnie odmienną odpowiedź ... Już wielokrotnie tego doświadczyłam kiedyś.
Nigdy nikomu nie rozkładałam kart będąc po jednym głębszym, ale za to zawsze intuicja mnie zawodziła, kiedy byłam nawet pod nie wielkim wpływem alkoholu. Powiększyła się moja świadomość, wyciągnęłam dla siebie wnioski ...
Odpowiedz
#76

barbara40 napisał(a):Jednorożec LeCaro pisze: Problem w tym, że autor już na wstępie stawia błędną tezę że każdy posiada podobne predyspozycje/zdolności parapsychiczne.
Naprawdę tak myślisz?! ... bo ja nie ... Każda istota myśląca, czująca, ma zdolności parapsychiczne, po zwierzętach domowych przywiązanych do swojego pana można to zjawisko zauważyć. Ja, że zajmuję się kartami, nie jestem w żaden sposób bardziej wyjątkowa od innych ludzi, mamy "dar" w sobie, tylko że mój jest bardziej rozwinięty. Każdy umie rysować lepiej lub gorzej ...

Tak, NAPRAWDĘ, wyobraź sobie Oczko ...ale Ty możesz myśleć inaczej, proszę bardzo.Uśmiech
Nie jest to moja zarozumiałość, jedynie proste stwierdzenie oczywistego faktu: ludzie nie są jednakowi. Tym samym nie każdy ma podobne zdolności uczenia się, poszerzania swoich horyzontów... sądzę że to dotyczy ogólnie życia i uczenia się zarówno na doświadczeniach, jak i "z książek". Tak samo nie każdy ma podobne predyspozycje i zdolności - w jakimkolwiek zakresie, także więc i parapsychiczne. Jeżeli chcesz już dawać przykłady dotyczące zwierząt domowych, to może mi wyjaśnisz w takim razie dlaczego niektóre psy mają jakąś niezrozumiałą, wręcz metafizyczną więź ze swoim właścicielem, a inne - chociaż bardzo tego właściciela na swój sposób kochają - takiej więzi nie mają?
Czasami bycie nadmiernie demokratycznym prowadzi do błędnych wniosków... Nie jesteśmy jednakowi, nie mamy jednakowych zdolności. Pięknie to pokazuje przypowieść o talentach z ewangelii Mateusza... nie każdy otrzymał tyle samo - sęk w tym byśmy jak najlepiej pomnożyli to, co nam przypadło w udziale.
Każdy umie rysować lepiej lub gorzej, ale nie każdy ma predyspozycje do tego by zostać dobrym malarzem... i możesz to już zobaczyć u kilkuletnich dzieci - rysunki niektórych z nich są zadziwiająco ciekawe, spójne kolorystycznie, mają dobre proporcje i kompozycję (oczywiście jak na kilkulatka), a inne dzieci maziają tylko jakieś bazgroły typu mama z lokami, tata i pies 10 razy większy od domu. Czy to kwestia ćwiczeń? Nie, to są po prostu zdolności jakie otrzymaliśmy już na starcie. Podobnie jest z uzdolnieniami muzycznymi... i myślę , że zupełnie podobnie jest z predyspozycjami parapsychicznymi. Uważasz że możesz się nauczyć np. jasnowidzenia, albo zacząć śnić same prorocze sny? Hmmm... Uśmiech Są ludzie którzy już jako kilkuletnie dzieci wiedzieli często co się zaraz wydarzy...

Wracając do tematu tego wątku - ludzie są różni, ich umysły różnią się od siebie, więc nie każdy reaguje na alkohol tak samo... Nie opieram się tu na wywodach naukowców, ani nie przeczesuję internetu by potwierdzić tę tezę, tylko bazuję na obserwacji "otoczenia" - i wyraźnie widzę na przykład, że są ludzie którzy w ogóle nie powinni pić - nigdy... są tacy którym pewna ilość alkoholu sprzyja... podobnie są tacy, którzy się bardzo szybko uzależniają... i są tacy którzy mimo że lubią alkohol, to piją go tylko np. na rodzinnych uroczystościach, nigdy na co dzień (podobnie ma się rzecz ze słodyczami na przykład), no i wreszcie są tacy, którzy alkoholu nie lubią i w ogóle nie piją, albo piją w minimalnych ilościach. Więc powtarzam - zastanawiam się nad tym... i naprawdę dopuszczam możliwość że alkohol w niedużej ilości nie zawsze i nie u wszystkich jest przeszkodą przy stawianiu kart, u niektórych osób może nawet sprawić że się bardziej otworzą... tak jak to wcześniej opisała Madrugada.
Ponieważ jednak poprzednio byłam kilkukrotnie źle zrozumiana więc dodam na wszelki wypadek:
- nie mam na myśli tego że dobrze jest pić alkohol przed każdą wróżbą,
- nie mówię tu o sytuacji kiedy wróżka się tak uzależnia, że nie może wróżyć bez alkoholu,
- nie mam na myśli tego że ta czy inna wróżka musi się napić żeby jej wróżby były lepsze, albo że wróżby po alkoholu są w czymś w ogóle lepsze, barwniejsze, itp.
- nie wypowiadam się teraz na temat etyki (tego co jest niedopuszczalne, tego co nie wypada, zachowania przy kliencie itd.) - to jest inna sprawa
Odpowiedz
#77

Byłoby rzeczywiście o wiele wygodniej, gdyby jasnowidzenie można było osiągnąć uniknąwszy pracy myślowej. Wielu chciałoby stać się widzącymi z pomazania, lub w akcie innej inicjacji. Ale dla osiągnięcia tej zdolności konieczna jest jednak wewnętrzna wytrzymałość i pewność duszy, do której doprowadzić może tylko myślenie. W przeciwnym razie powstaje jedynie pozbawione sensu migotanie obrazów, oszałamiająca gra duszy, która wprawdzie nie jednemu może nawet sprawić przyjemność, nie ma to jednak nic wspólnego z wniknięciem w ponadzmysłowe światy - pozostaje to nie zrozumiałe.
A jak ja rozumiem, to chyba KAŻDY z nas, każdy człowiek wyróżnia się tym, że ma ten jeden, jedyny dar, jak sama zresztą zacytowałaś Św. Mateusza ... Nie wiemy tak naprawdę jakie to były dary, ale jeśli jeden z nich zakopano, to mi się wydaje, że był to dar myślenia, a zakopując go, postąpił bezmyślnie, nie wykorzystał swojego daru ...
Cytuję ciebie:
"Jeżeli chcesz już dawać przykłady dotyczące zwierząt domowych, to może mi wyjaśnisz w takim razie dlaczego niektóre psy mają jakąś niezrozumiałą, wręcz metafizyczną więź ze swoim właścicielem, a inne - chociaż bardzo tego właściciela na swój sposób kochają - takiej więzi nie mają?"
A skąd ta pewność, że nie mają?!, a może to właściciel nie potrafi odczytać tej więzi ... niektórzy są tak "tępi" (przepraszam za wyrażenie, ja również nie chcę wyjść na zarozumiałą), iż potrzebują bardziej namacalnych dowodów.
Jeśli bazujesz tylko na tzw. rachunku prawdopodobieństwa, można paść ofiarą oszustwa ... Różnica pomiędzy doskonałym jasnowidzem a kimś, kto nigdy nie doświadczył duchowej wizji, polega na tym, iż pierwsza z tych osób poświęciła dużo więcej czasu i energii, by osiągnąć doskonałość w tej dziedzinie. To prawda, iż niektórzy wcześniej przejawiają naturalne predyspozycje do jasnowidzenia, jednak głównie to, w jaki sposób na nie zareagują, wpłynie na dalszy ich rozwój. Niektóre osoby odrzucają swoje wizje już jako dzieci i w następstwie tego tracą tę umiejętność, kiedy dorastają. Dobrą wiadomością jest fakt, iż nie tracimy całkowicie swojego talentu. Nie jest sekretem ten fakt, że mózg człowieka pracuje tylko na 10%, a praktyka jasnowidzenia pomaga poszerzyć granice swojej percepcji. Jezus Chrystus był postacią, której jedno trzeba przyznać ponad wszelką wątpliwość – wszystkie jego zapowiedzi dotyczące przyszłości wypełniły się... czyli był jasnowidzem. Czy to jest zarezerwowane tylko dla świętych, czy też tylko świętym się wierzy?, biorąc pod uwagę czasy w jakich żył i w jakich warunkach został poczęty oraz dorastał ...
Całkowite zaprzeczenie temu, że każda istota myśląca, czująca, nie ma zdolności parapsychicznych, jest moim zdaniem wywyższaniem własnego gatunku, rasy lub osoby. Oczywiście ty sama nie zaprzeczasz temu, ale stanowczo wyodrębniasz, dzieląc jednych od drugich. Takie wysuwam wnioski z twoich wypowiedzi.
Świadomość, myślenie ... ale w naszych czasach wysypało jasnowidzów, biorąc pod uwagę historię wróżbiarstwa ...
Kiedyś ludzie żyli blisko z naturą, dziś nie ... dlatego kiedyś, było tak, że jak tylko ktoś lepiej umiał rysować od innych, był owiany chwałą, chwalebną lub też i nie ...
Temu myśleniu oczywiście przeszkadza alkohol i inne środki chemiczne odurzające naszą świadomość ... no ale już chyba się powtarzam Kotek
Odpowiedz
#78

Basiu... to co piszę jest, jak wspomniałam, w znakomitej większości oparte jest na moich własnych obserwacjach.Uśmiech
Więc jeżeli chcesz mnie uważać za zarozumiałą bo uważam że ludzie różnią się predyspozycjami i zdolnościami - niech tak będzie, nie będę się spierać Oczko ... mimo to powtarzam jak mantrę: ludzie nie są jednakowi. Komunizm chciał nam wmówić, że wszyscy mamy jednakowe żołądki... Żołądki może tak - i większość z nas ma też np. dwie ręce, tarczycę i woreczek żółciowy (które notabene zapewne dość podobnie reagują na alkohol)... Tylko co z tego, jeśli o naturze człowieka decyduje umysł? A umysły ludzi nie są identyczne. I nawet bez tego rozwijania zdolności o którym wciąż wspominasz - bo już w momencie urodzenia - umysły ludzi różnią się od siebie. Nierówne szanse? Oczywiście że tak... ale nic na to nie poradzimy - nie decydujemy sami o tym w jakiej rodzinie przychodzimy na świat, i tak samo nie decydujemy o tym z jakim umysłem/zdolnościami/predyspozycjami się rodzimy... I choćby człowiek starał się nie wiem jak - sam siebie nie przeskoczy - dostatecznie dużo przykładów na to spotkałam w swoim życiu.
Przypowieść o talentach mówi o tym, że powinniśmy maksymalnie wykorzystać te dary, i te talenty jakimi obdarował nas los. Dlatego od tych, którym los podarował wiele - wymaga się więcej, bo mają większe szanse by wykorzystując swoje "przywileje" osiągnąć wiele. Ale i Ci, którzy dostali mało nie powinni trzymać się tylko tego co mają i narzekać na gorszy los, lecz na miarę swoich możliwości próbować zdziałać cokolwiek więcej. Niemniej - w tym samym czasie naszego życia z dwóch talentów ciężko jest uzyskać tyle, ile z pięciu a tym bardziej z dziesięciu talentów... możemy i powinniśmy się starać, co nie zmienia faktu że szanse nie są równe i nie mamy wszyscy tyle samo "na starcie".
W temacie alkohol kontra karty już napisałam to co miałam do napisania, więc się nie będę powtarzać.Oczko
Odpowiedz
#79

A jak wam napiszę przykład ze swojego życia Rotfl Już jako bardzo młodą dziewczynę ciągnęło mnie do ezoteryki i kart, a w mojej okolicy mieszkała starsza kobieta - alkoholiczka, która stawiała karty klasyczne. Odwiedzałyśmy ją z koleżanką regularnie, nie ważne czy była pod wpływem czy nie, ale... do czego zmierzam, jej odczyty były prawdziwsze i bardziej się sprawdzały JAK BYŁA TRZEŹWA, kiedy była 'pod wpływem' nie potrafiła się skupić, nie potrafiła prawidłowo odczytać swoich kart, które przecież świetnie znała. Na jej przykładzie, którego doświadczyłam na własnej skórze mogę rzec, że alkohol nie tylko nie pomaga osobie wróżącej ale jej w tym znacząco przeszkadza. Aczkolwiek obiektywnie patrząc nie przeszkadzało mi jako nastolatce korzystanie z jej usług, teraz bym do takiej wróżki nie poszła nawet jakby miała 100% sprawdzalność. Dlaczego? Z prostego powodu, bo szanuję swoją pracę i ludzi, którzy do mnie przychodzą...
Odpowiedz
#80

Jednorożec LeCaro napisał(a):Basiu... to co piszę jest, jak wspomniałam, w znakomitej większości oparte jest na moich własnych obserwacjach.Uśmiech
Więc jeżeli chcesz mnie uważać za zarozumiałą bo uważam że ludzie różnią się predyspozycjami i zdolnościami - niech tak będzie, nie będę się spierać Oczko ... mimo to powtarzam jak mantrę: ludzie nie są jednakowi.
To akurat dokładnie wiem, że ludzie nie są jednakowi, otrzymując dary, ludzie mieli wybór co z nimi zrobić, różni ludzie to i różne wybory, nie schodź z głównego tematu ... mowa jest o darze, o zdolnościach psychicznych pod wpływem alkoholu, nie o tym jacy są ludzie, co głównie bazuje na ich myślach, poziomie/procesie myślowym. Polityki już w to nie mieszaj ... ja już naprawdę tak wiele napisałam w tym temacie, nie mam nic więcej do dodania ... no chyba że jeszcze ktoś poruszy inne kwestie. Mogę się w pełni w tej kwestii z tobą nie zgadzać i głośno o tym mówić, ale już nie chcę brnąć w to dalej w takim kierunku w jakim to teraz idzie... Interpretacje przypowieści biblijnej sobie daruję w tym temacie, ponieważ jak widać rozumiemy to zupełnie inaczej. Oczywiście nie ogłaszam wszem i wobec tego, czy ja mam rację - równie dobrze mogę jej nie mieć, każdy z nas potrafi myśleć i sam dla siebie wyciągnie wnioski - takie lub inne.
Odpowiedz
#81

Arturze ja nie dostrzegam żadnego paradoksu w stwierdzeniu 'tarocista nie powinien używać alkoholu, gdyż zmienia on świadomość' skonfrontowanym ze zdaniem 'tarocista używa kart ponieważ zmieniają one świadomość' . Moim zdaniem alkohol upośledza świadomość i nie tylko, okalecza człowieka umysłowo, emocjonalnie, społecznie i fizycznie, nie pozwala na nawiązanie prawidłowego kontaktu nie tylko z kartami, ale i człowiekiem dla którego wykonywany jest rozkład, wypacza rzeczywistość. Praca z kartami pod wpływem środków zmieniających/upośledzających świadomość moim zdaniem jest pracą nieświadomą i nieodpowiedzialną. Stąd też o osobach, które nie są pod wpływem alkoholu mówi się, że są trzeźwe (sprawne, świadome) natomiast osoby pod jego wpływem określa się jako nietrzeźwe (pozbawione krytycyzmu, nieświadome). Myślę, że alkohol jest dla ludzi, ale dla takich, którzy nie mają z tym problemu, którzy wiedzą gdzie i jak z niego korzystać. Osoby, które tracą kontrolę do tego stopnia, że substancja chemiczna zaczyna rządzić ich życiem i staje się niezbędna do wykonywania każdej czynności oraz podejmowania decyzji powinny przeanalizować swoją sytuację i zastanowić się nad sobą...
Odpowiedz
#82

Kilka wątków mi się uzbierało z lektury:

1. Chyba najważniejszy dla mnie: W moim świecie (a z tego co czytam także w krainie jednorożców) alkohol to po prostu alkohol. Różne gatunki, moc nominalna, spożywane ilości, jednym służy, innym nie, a każdy niechaj sam poszuka swojej drogi (z nim lube bez niego) bez systemu nakazowo-rozdzielczego. Po prostu. W większości wpisów znajduję jednak zupełnie inny świat. Alkohol jawi się w nich wyłącznie jako dysfunkcja, patologia i upośledzenie. Rozumiem podejście aczkolwiek się z nim nie zgadzam. Dla mnie to nie jest kwestia monochromatyczna.

2. Szlachta rozpijająca chłopów, kościół i inne wątki historyczne. Jeśli podążymy tą drogą w proponowany sposób niewątpliwie dojdziemy do wniosku, że pomysł na destylację mocnych alkoholi jest islamskim spiskiem alchemicznym mającym na celu podbój Europy przez ISIS Oczko

3. Basiu, od początku naszych kontaktów to co napisałaś, czyli ja chyba w zupełnie innym celu używam kart, niż ty jest dla mnie sprawą oczywistą. Do dzisiaj nie umiem nazwać tego co robię gdy rozkładam komuś karty. Jest to dla mnie akt intymny toteż nie robię tego z każdym kto ma na to ochotę. Preferuję metody użytkowania nie związane w żaden sposób z wróżbiarstwem czy przepowiadaniem przyszłości. Dlatego też w domenie publicznej (np. tutaj na forum) udzielam się nieomal wyłącznie w tych miejscach, w których mogę porozmawiać o praktyce użytkowania i wątkach pobocznych z nią związanych. Najczęściej to dział szeroko rozumianych teorii Oczko

4. Różnorodność stanowisk mnie cieszy. Satysfakcję sprawia mi dialog. Możliwość skonfrontowania moich poglądów z poglądami innych jest satysfakcjonująca tak długo jak długo nie pojawiają się w dyskusji próby narzucenia komuś prawd objawionych Oczko
Odpowiedz
#83

Artur jak widzisz jest wiele spojrzeń na tę kwestię. Osoba która praktycznie nie pije alkoholu ( jak ja) nie będzie miarodajnym przykładem, jak postępować należy czy też nie. Zasady BHP tarota są jednoznaczne, tarocista, mag powinien unikać alkoholu i substancji uzależniających. Co się jednak stanie jeśli tego nie posłucha ? Ma przecież taki wybór. W mojej ocenie przekaz jaki otrzyma od systemu wróżebnego może być nieprawidłowy. Nikt przecież nie pytał kart, run o zdanie, czy życzą sobie odpowiadać pijanej osobie. Być może odpowiedzą prawidłowo i nie jeden raz. Co stanie się z takim wróżbitą ? Z czasem będzie tego "wspomagacza" coraz bardziej potrzebował, ponieważ tak działają wszystkie używki. Droga jaka wybraliśmy, przynajmniej niektórzy z nas, to ścieżka rozwoju, doskonalenia siebie i wypracowania coraz lepszego kontaktu z podświadomością. W mojej opinii nie ma tutaj miejsca na środki zmieniające naszą świadomość. Jeśli ktoś potrzebuje "zakazanych" środków by wspomóc swoje pozazmysłowe postrzeganie to w mojej opinii marny z niego materiał na wróża, jasnowidza czy maga.
Odpowiedz
#84

Arturze, moim zdaniem to nie alkohol jest dysfunkcją, upośledzeniem itd....bo cóż może sam alkohol...przecież to substancja chemiczna zapakowana w butelkę, towar na półce sklepowej...to człowiek, który go spożywa, pod jego wpływem przyjmuje pewne postawy i podejmuje określone działania, które nie zawsze są prawidłowe...
Odpowiedz
#85

Artur napisał(a):Kilka wątków mi się uzbierało z lektury:
2. Szlachta rozpijająca chłopów, kościół i inne wątki historyczne. Jeśli podążymy tą drogą w proponowany sposób niewątpliwie dojdziemy do wniosku, że pomysł na destylację mocnych alkoholi jest islamskim spiskiem alchemicznym mającym na celu podbój Europy przez ISIS Oczko

Rotfl :music-rockout: Racja ...

Artur napisał(a):4. Różnorodność stanowisk mnie cieszy. Satysfakcję sprawia mi dialog. Możliwość skonfrontowania moich poglądów z poglądami innych jest satysfakcjonująca tak długo jak długo nie pojawiają się w dyskusji próby narzucenia komuś prawd objawionych Oczko

:violence-hammer: nic na siłę, każdy sam umie czytać ... też masz rację.
Odpowiedz
#86

Artur napisał(a):Kilka wątków mi się uzbierało z lektury:

1. Chyba najważniejszy dla mnie: W moim świecie (a z tego co czytam także w krainie jednorożców) alkohol to po prostu alkohol. Różne gatunki, moc nominalna, spożywane ilości, jednym służy, innym nie, a każdy niechaj sam poszuka swojej drogi (z nim lube bez niego) bez systemu nakazowo-rozdzielczego. Po prostu. W większości wpisów znajduję jednak zupełnie inny świat. Alkohol jawi się w nich wyłącznie jako dysfunkcja, patologia i upośledzenie. Rozumiem podejście aczkolwiek się z nim nie zgadzam. Dla mnie to nie jest kwestia monochromatyczna.
Ja też nie mogłabym się zgodzić, ale w tym jednym aspekcie, przyjmuję to jako problem. Nie mówimy tutaj o cudownej mocy alkoholu np. w medycynie lub w towarzystwie... Nie co uogólniasz, a tutaj tematem jest jeden aspekt - karty a alkohol.
Odpowiedz
#87

barbara40 napisał(a):To akurat dokładnie wiem, że ludzie nie są jednakowi, otrzymując dary, ludzie mieli wybór co z nimi zrobić, różni ludzie to i różne wybory, nie schodź z głównego tematu ... mowa jest o darze, o zdolnościach psychicznych pod wpływem alkoholu, nie o tym jacy są ludzie, co głównie bazuje na ich myślach, poziomie/procesie myślowym. Polityki już w to nie mieszaj ... ja już naprawdę tak wiele napisałam w tym temacie, nie mam nic więcej do dodania ... no chyba że jeszcze ktoś poruszy inne kwestie. Mogę się w pełni w tej kwestii z tobą nie zgadzać i głośno o tym mówić, ale już nie chcę brnąć w to dalej w takim kierunku w jakim to teraz idzie...
Dobrze Basiu, poczułam się przywrócona do porządku... skoro taka dyskusja już Cię nie interesuje, więc nic więcej już tu nie napiszę... a zrozumieć i tak się widać w tym temacie nie zrozumiemy.

Na koniec napiszę ogólnie... nie jestem obrończynią alkoholu, nie uważam że jest on czymś niezbędnym i dobrym, pozytywnym itd. ... albo że po nim wróży się lepiej. Głupek W mojej najbliższej rodzinie alkohol w postaci wina, koniaku czy nalewki pojawiał i pojawia się przy wszelkich okazjach towarzyskich typu imieniny, święta itd., często też pijemy kieliszek czerwonego wina do posiłku, nikt jednak w otoczeniu nie był alkoholikiem. Nie miałam tak przykrych doświadczeń z osobami nadmiernie pijącymi, by zrazić się do alkoholu na całe życie i oceniać go tylko i wyłącznie negatywnie, więc nie mam do alkoholu stosunku emocjonalnego - jest dla mnie po prostu substancją, rzeczą... sam w sobie nie jest ani dobry, ani zły. Dopiero efekty jego działania po spożyciu przez poszczególnych ludzi, w określonych sytuacjach, i w określonej ilości mogą być lepsze lub gorsze.

Postawiłam tylko hipotezę, że niekoniecznie alkohol w niewielkiej ilości musi negatywnie wpływać na wróżbę. Odnoszę jednak wrażenie że całą dyskusję można by równie dobrze nazwać "dlaczego alkohol w połączeniu z kartami jest mniej lub bardziej zły" i cała sprawa toczy się tylko wokół tego by udowodnić tę tezę... nic więcej. Bezradny
Odpowiedz
#88

Dziękuję dziewczęta. Uzmysławiacie mi, że brak kultury spożywania alkoholu prowadzi do tego, że 'wróżka pod wpływem' to synonim zalanej w pestkę, bełkoczącej niewiasty, której karty lecą z rąk a z oczu świeci szaleństwo.

Kieliszek wina, szklanka whiskey, kieliszek nalewki z pigwowca do obiadu lub po obiedzie a przed kartami w moim świecie niczego nie zmienia, niczego nie niszczy, niczego nie zaciemnia, niczemu nie przeszkadza. Jest zwyczajnym elementem życia i prędzej bym się powstrzymał od rozkładania kart nażarłszy się jak młode prosię, niż w konsekwencji wypicia po posiłku szklanki piwa. Tak jest w moim świecie toteż uważam to za naturalne lub też nie dostrzegam w tym niczego nieprawidłowego.

Czy ktoś mógłby poczuć ode mnie alkohol? Nie wykluczam. Czy oznaczałby to, że rozkładam karty pijany? Nie. A jednak w określonych okolicznościach osoba, która do mnie na karty wpadła mogłaby uznać, że nie podoba jej się to co mówię i szukając powodu niechęci wskazałaby wyczulonym zmysłem powonienia na alkohol jako przyczynę. Czy to możliwe? Nie wykluczam.

Karty i alkohol? Nie dostrzegam sprzeczności tak długo, jak długo rozmawiamy o tym połączeniu uwzględniając umiar (i to zarówno w odniesieniu do alkoholu jak i do kart). Skłaniam się przy tym do teorii pozytywnego wpływu niewielkiej ilości alkoholu na interpretację rozkładu a pisząc to nie sugeruję, że ktokolwiek miałby po przeczytaniu mojego wpisu nabyć wino za 3,14 zł i po wypiciu w bramie (brama jest konieczna) wróżyć z łapanki przechodzącym w jej okolicach z hasłem na straganie: za jedyne 'pińćset' złotych 'cyganka' prawdę Ci powie! Uśmiech
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości