Dzięki Zibku za wyjasnienie ,ale ja nie powiedziałam,ze go nie rozumiem .Myślałam ,ze on jest sztywny i pompatyczny ,a okazuje sie ,ze ma poczucie humoru.Dlatego zamieściłam swoj post. Chciałam to pokazac.
Radość - fragment książki OSHO
Gdybyś miał się nauczyć jednej tylko rzeczy, tą rzeczą jest bycie uważnym, świadomym własnej konstrukcji psychicznej, własnego wewnętrznego przeznaczenia. Nie zapominaj o tym, w przeciwnym razie będziesz nieszczęśliwy, a wtedy ludzie powiedzą: ”Medytuj, aby stać się szczęśliwym”. Powiedzą: ”Módl się, a staniesz się szczęśliwy; idź do świątyni, bądź religijny, bądź chrześcijaninem albo hinduistą, a będziesz szczęśliwy”. To całkowity nonsens. Bądź szczęśliwy, a medytacja podąży za tobą. Bądź szczęśliwy, a religijność podąży za tobą. Poczucie szczęścia to podstawowy warunek.
Ludzie stają się religijni tylko dlatego, że czują się nieszczęśliwi. Ich religia jest uławana. Spróbuj zrozumieć, dlaczego jesteś nieszczęśliwy. Przychodzą do mnie i mówią, że są nieszczęśliwi i chcą bym znalazł dla nich jakąś medytację. Odpowiadam im, że podstawową rzeczą jest zrozumienie powodu nieszczęścia. Jeśli go nie usuniesz medytacja niewiele ci pomoże.
Być może świetna tancerka teraz siedzi w biurze zawalona papierami. Nie ma okazji do tańca. Ktoś może cieszył się tańcząc pod gwiazdami, a teraz podlicza saldo rachunku bankowego. I przychodzi do mnie mówiąc: „Jestem nieszczęśliwy. Znajdź dla mnie odpowiednią medytację”. Ale co to da? Jak medytacja mogłaby pomóc? Pozostaniesz tym samym człowiekiem, odkładającym pieniądze, nastawionym na współzawodnictwo. Medytacja może pomóc ci się odprężyć, abyś mógł nadal tkwić w tym nonsensie.
Powtarzanie mantr, medytacje - pomogą ci jedynie pozostać tym kim jesteś. To nie jest przemiana.
Toteż moja droga do szczęścia jest dla tych naprawdę odważnych, dla śmiałków, którzy są gotowi zmienić tryb życia, którzy są gotowi zagrać o wszystko – ponieważ zrozumieli, że jedyne, co mają do stracenia to swoje nieszczęście, swoją niedolę. Zwykle bowiem ludzie trzymają się kurczowo nawet tego.
Usłyszałem historyjkę:
Oddział rekrutów wywieziony na poligon właśnie wrócił do swoich kwater, po całodziennym marszu w gorącym słońcu.
- Co za życie! – powiedział jeden z żołnierzy. Totalne zadupie, sierżant myśli, że jest Hunem Attylą, żadnych kobiet, żadnej gorzały, żadnych przepustek, a na dodatek moje buty są o dwa numery za małe.
- Nie podobają ci się buty, kolego – powiedział jego sąsiad – dlaczego nie zgłosisz się po inną parę?
- Za nic w świecie! – otrzymał odpowiedź. – Zdejmowanie ich jest jedyną przyjemnością, jaka mi została.
No, bo co stawiasz na szali? Tylko twoje nieszczęście. Jedyną twoją przyjemnością jest mówienie o nim. Spójrz na ludzi rozmawiających o swoim nieszczęściu, jak szczęśliwi się stają! Chodzą do psychoanalityków, aby mówić o swoim nieszczęściu – a nawet za to płacą! Ktoś słucha uważnie, a oni stają się szczęśliwi.
Ludzie wciąż mówią o swoim nieszczęściu. Przesadzają, ubarwiają, sprawiają, że wygląda na jeszcze większe niż jest w rzeczywistości. Dlaczego? Nie mają nic, oprócz swojego nieszczęścia więc trzymają się kurczowo tego, co znajome. Nieszczęście jest wszystkim, co poznali; takie jest ich życie. Nie mają nic innego do stracenia i boją się zaryzykować utratę tego, co mają.
Według mnie szczęście, radość są najważniejsze. A wraz z nimi nastrój świętowania, pragnienie afirmacji życia. Ciesz się życiem! Jeśli nie potrafisz cieszyć się swoją pracą, zmień ją. Nie czekaj! Przez cały czas, czekasz na Godota a Godot nigdy nie przyjdzie. Takie czekanie to marnowanie życia Na kogo, na co czekasz?
Jeśli uważasz, że twoje nieszczęście mieści się w granicach, które należy akceptować, czyli twoja tradycja mówi, że ty jesteś w błędzie, ja stanowczo powiem: to twoja tradycja jest błędna. Spróbuj zrozumieć różnicę. To nie ty, tylko narzucony ci wzorzec, sposób, w który nauczyłeś się żyć, jest błędny. Motywacje, których się wyuczyłeś i zaakceptowałeś jako swoje, nie są twoje – one nie wypełnią twojego przeznaczenia. One są przeciwko twojej naturze, wcale cię nie cieszą.
Pamiętaj: nikt za ciebie nie zadecyduje. Wszystkie przykazania, nakazy, zasady moralności mają na celu sparaliżować cię. Musisz zadecydować sam, musisz wziąć życie w swoje ręce. W przeciwnym razie, życie będzie pukało do twych drzwi, ale ciebie tam nie będzie – będziesz zawsze gdzieś indziej.
Jeśli pragnąłeś zostać tancerzem, prawdziwe życie przyjdzie do ciebie od tej właśnie strony. Zapuka w twoje drzwi, sądząc że zapewne jesteś tancerzem. Ale ciebie tam nie ma – jesteś bankierem. Jak można spodziewać się, że życie będzie wiedziało, iż zostałeś bankierem? Życie przychodzi do ciebie drogą jaką wybrała natura; zna tylko taki adres. Ale ciebie tam nie ma, jesteś gdzieś indziej, schowany za czyjąś maską, przebrany w czyjś kostium, nosisz cudze imię. Istnienie wciąż cię szuka. Zna twoje imię, ale ty je zapomniałeś. Zna twój adres, ale ty nigdy nie mieszkałeś pod tym adresem. Pozwoliłeś, aby świat rozproszył twoją uwagę.