Z Macierzanką jest ten kłopot, że w większości książek zielarskich traktuje się ją jako synonim Tymianku.
Wprawdzie w Ziołolecznictwie pod redakcją Aleksandra Ożarowskiego opisano te zioła oddzielnie, ale ich łacińskie nazwy
Thymus Serpyllum – Macierzanka Piaskowa
i Thymus Vulgaris – Tymianek Pospolity – sugerują bliskie pokrewieństwo.
Dopiero w Nowej Wielkiej Encyklopedii Powszechnej można wyczytać, że Macierzanka ma wiele odmian, a jedną z nich jest Tymianek właśnie
„Macierzanka – krzewinka lub półkrzew z rodziny wargowych, ok. 350 gatunków w strefie umiarkowanej Eurazji; w Polsce najczęstsza Macierzanka Piaskowa.
W górach inne gatunki; jednym z gatunków Macierzanki jest Tymianek uprawiany także w Polsce”.
Zaś Marian Janusz Kawałko w swoich Historiach ziołowych powołując się na Szymona Syreniusza wywodzi, że Macierzanka to słynna Mickiewiczowska Dzięcielina i że się ją „niesłusznie utożsamia z Tymiankiem”.
Chyba jednak uwierzymy encyklopedii i przyjmiemy, że Dzięcielina to „dawna regionalna nazwa różnych gatunków roślin pastewnych”, a opisana w Panu Tadeuszu to „prawdopodobnie Koniczyna o różowym zabarwieniu”.
Jak jednak odróżnić Macierzankę od Tymianku?
Anglicy, Francuzi i Niemcy nazywają jedno i drugie „Thym” lub „Thymes”, a odróżniają za pomocą przymiotnika – np. po angielsku „Wild Thymes” to Macierzanka, „Garden Thymes” – tymianek.
Tylko Rosjanie i my nadaliśmy tym roślinom pochodzącym z tego samego pnia odmienne nazwy: „Czebriec Obyknowienny” i „Timian Obyknowienny” oraz „Macierzanka Pospolita” i „Tymianek Pospolity”.
Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że Macierzanka rosła na naszych polach, zanim znad Morza Śródziemnego lub szkockich gór przywędrował Tymianek.
Thymus to po grecku odważny.
Więc rzymscy żołnierze kąpali się w Macierzance dla dodania sobie męstwa, a średniowieczne damy wręczały swym rycerzom gałązkę tej krzewinki, co bez zbędnych słów znaczyło: bądź dzielny, ale na wszelki wypadek niech cię wspiera ta roślina.
W praktyce wyglądało to ponoć tak, że panowie wpinali sobie gałązkę Macierzanki w zbroję, a wewnętrznie stosowali piwo, w ten sprawdzony sposób pozbywając się nieśmiałości.
Szkoccy górale pili herbatę z górskiej odmiany tego ziela na noc dla odpędzenia strachów i duchów nieczystych, których ich góry były pełne, a rano dla zmniejszenia dolegliwości poalkoholowych.
A w ogóle to należy podchodzić do niej z całą powagą, bo na średniowiecznej liście ziół czarodziejskich zajmowała pierwsze miejsce.
Całkowicie się zgadzam z tą opinią, bo to właśnie Macierzanka wyleczyła moje oskrzela, więc do tej rośliny o prześlicznej nazwie mam sentyment szczególny.
Jak to się stało, że nie pomogły antybiotyki, tylko skromne ziółko?
Nie wiadomo.
Nie wiemy przecież, jak działają zioła, może tak, jak to opisał Oskar Kolberg:
„Lud przypisując choroby wpływowi potęg nadnaturalnych, środkami też nadnaturalnymi zażegnać i usunąć je pragnie.
Że jednak potęgi te żywioł swój czerpią w przyrodzie, chociaż wyobraźnia w sfery je przenosi nadziemskie, więc też i w przyrodzie szukać należy siły tajemnej, wiążącej je z owym nadziemskim światem, siły tak na złe, jak i na dobre działającej, a w roślinnym i zwierzęcym znajdującej się królestwie”.
A skoro już zapędziłam się w nieznane, tajemnicze sfery, przytoczę jeszcze opinię angielskiego lekarza Edwarda Bacha, który w roku 1934 pisał:
„Oddziaływanie to jest podobne do oddziaływania na nas pięknej muzyki lub innej wzniosłej rzeczy, która daje nam inspirację do zwiększania naszych sił życiowych i przybliża nas bardziej do naszego duchowego wnętrza, daje nam wewnętrzny spokój i usuwa nasze cierpienia.
Leczenie to polega nie na atakowaniu choroby, lecz na napełnianiu naszego ciała pięknymi wibracjami pochodzącymi od Wyższej Natury, które sprawiają, że choroba znika tak szybko, jak śnieg w promieniach słońca.
Nie ma prawdziwego leczenia bez zmiany poglądów, wewnętrznego spokoju i szczęścia”.
To prawda, że choroba zmusza do zastanowienia się nad sobą i zmiany trybu życia,ale także odświeża nasze spojrzenie na świat roślin.
I uczy pokory, gdy dowiadujemy się, że Macierzanka „działa skutecznie bakteriobójczo, zwłaszcza przeciw paciorkowcom, nawet opornym na antybiotyki”.
Stosuje się ją więc w nieżycie jamy ustnej, gardła, krtani i oskrzeli, czyli przy suchym kaszlu, chrypce, trudnościach w odkrztuszaniu.
Istotne znaczenie ma działanie przeciwbakteryjne, które nie ogranicza się tylko do dróg oddechowych, lecz obejmuje również przewód pokarmowy.
Odwar z niej sporządzony dodany do wody w wannie odkaża i działa przeciwzapalnie, wygładza i regeneruje skórę, kąpiele działają wzmacniająco, polecane są więc rekonwalescentom.
A jeśli dodamy, że dla Greków jej zapach był wyrazem elegancji, zaspokoimy także wymagania Estetyczne.
Wiesława Kwiatkowska
źródło