Pora na weryfikację, bo chyba faktycznie zaczyna się sezon ogórkowy
i już nikt więcej udziału nie weźmie. Szkoda, ale tym bardziej dziękuję tym, którzy uczestniczyli w ćwiczeniu.
Sprawa wyglądała tak:
W 2015 trenowana przeze mnie drużyna zdobyła tytuł Mistrza Polski w prestiżowym, międzynarodowym programie kreatywności, z którym związana byłam przez kilka lat. Właśnie dlatego lecieliśmy do Stanów - była to jednocześnie nagroda za zwycięstwo, jak i zaproszenie do udziału w światowych finałach tego programu. Polecieliśmy tam zatem na ostatni etap konkursu. Jechałam z 7-os. grupą młodzieży (moich zawodników) i kolegą z pracy, który miał mi pomagać, a w rzeczywistości to różnie z tą pomocą bywało...
Już sama organizacja wyjazdu, która była połączona z szukaniem (skutecznym!) sponsorów, wiązała się dla mnie ze stresem. A do tego pojawiło się sporo innych problemów, zwłaszcza z zachowaniem jednej uczestniczki i jej rodziców...
Na miejscu, podczas 6 konkursowych dni też było nerwowo. Ale poszło im świetnie. W nagrodę, już na luzie, przez kilka dni byliśmy później w Chicago. Sporo zwiedziliśmy.
Każdy z Was coś "ustrzelił", ale najwięcej tym razem Nastek
Wszyscy wskazaliście dzieci, chociaż różne karty Wam je pokazały. Brawo!
(De facto to byli nastolatkowie, 15-16 lat, ale jednak młode osoby, które mogłyby być moimi dziećmi i z którymi byłam emocjonalnie bardzo związana, bo dużo wspólnie przeszliśmy i osiągnęliśmy). Jesienny Liść zobaczyła przytłoczenie jakąś osobą i kombinacje związane z wyjazdem (logistyka była potwornie skomplikowana i kosztowna, bo jeszcze wysyłaliśmy do USA wcześniej z pomocą DHL ogromne rekwizyty i elementy scenografii, a przesyłka została wstrzymana przez jakieś służby celne i dopiero w ostatniej chwili ją odzyskaliśmy). Natomiast Nastek dostrzegł nie tylko zmęczenie zachowaniem jednej z podopiecznych oraz totalną beztroską mojego kolegi (po którym wcześniej spodziewałam się większej pomocy), ale też zobaczył "zaproszenie", radość (ze zwycięstwa i z tej wyprawy), a dodatkowo korzyści intelektualne - te faktycznie były nie do przecenienia
Ogólnie naprawdę była to słodko-gorzka wyprawa i choć wiązała się z wielkim sukcesem, to była też okupiona olbrzymim stresem z mojej strony.
Nastku, czekamy na Twój warsztat