Życie kartami pisane - powieść w odcinkach
#67

Czekamy na ciąg dalszy Uśmiech
Odpowiedz
#68

Niełatwo mi znaleźć teraz czas. Brak tzw. "spokojnej głowy". Wir pracy mnie wciągnął, niestety. Ale postaram się przed końcem roku zamknąć najważniejsze tematy i zakończyć cz. II
Odpowiedz
#69

Na wciągającą powieść warto czekać Uśmiech
Odpowiedz
#70

XII Wisielec

Dokładnie dwanaście tygodni później Kamila czekała na Tomasza w Tawernie Orłowskiej. Wykorzystała resztę urlopu, by towarzyszyć mu podczas wyjazdu na targi minerałów, gdzie z powodzeniem sprzedawał wykonaną przez siebie biżuterię. Pierwszego dnia trochę mu nawet pomagała, ale tłum i hałas drażnił ją, potrzebowała odpoczynku i świeżego, nadmorskiego powietrza. Niedzielne popołudnie było zimne i wietrzne, dlatego skróciła spacer po gdyńskim porcie i delektowała się grzanym winem we wnętrzu tawerny. Patrząc przez okno na wzburzone morze, wspominała kilka lipcowych dni, które spędziła z córką w Trójmieście. Dni, które zapoczątkowały duże zmiany w ich wspólnym życiu.

To właśnie wtedy, gdy przyjechały do Gdańska z Jantaru, Lilka po raz pierwszy wydała jej się dorosła. Tak jakby cierpienie spowodowane ogromnym zawodem i poczuciem złamanego serca uszlachetniło dziewczynę, przydało jej melancholii i powagi.    Na początku niewiele rozmawiały o tym, co zaszło. Kamila nie wypytywała córki, za to tak organizowała im czas, by na smutne myśli było go jak najmniej.  Spacerowały po plaży, zwiedzały Gdańsk, buszowały  między kramami, bo właśnie zaczynał się Jarmark Dominikański. Wybrały się nawet razem do kina, co w Łodzi zdarzało się już bardzo rzadko. Kamila poczuła, że ten nieplanowany wcześniej wspólny pobyt nad morzem pozwolił im się znów do siebie zbliżyć, ale miała też nieodparte wrażenie,      że ich więź jest już zupełnie inna niż jeszcze kilka lat wcześniej. Co więcej, każda z nich miała do opowiedzenia coś ważnego, a jednak obie powstrzymywały się, jakby wolały… jeszcze nie mówić. Jakby bały się obudzić silne emocje – w sobie i w sobie nawzajem. I wtedy już chyba obie przeczuwały, że to ostatnie godziny ciszy. 
Ciszy przed burzą, która miała rozpętać się niebawem w ich domu.
Odpowiedz
#71

Cieszę się, że znalazłaś inspiracje, będę śledził na bieżąco Uśmiech
Odpowiedz
#72

As mieczy i 3 miecze

To był ciepły, sierpniowy wieczór. Lilka siedziała na balkonie, a Kamila dołączyła do niej po tym, jak odwiozła Artura ze szpitala do domu i zanim go samego zostawiła, zabezpieczyła wszystkie najpilniejsze potrzeby rekonwalescenta. Niewinne pytanie Lilki o to, gdzie była po pracy, rozpoczęło TĘ pamiętną rozmowę… Rozmowę, którą Kamila tchórzliwie odkładała przez wiele tygodni.
„Długo cię nie było, mamo” – bardziej może skonstatowała, niż zapytała Lila.
„Odwiozłam twojego ojca do domu” – powiedziała to córce całkiem spokojnie, jakby chodziło o zwykłą, codzienną informację.

Nawet teraz, po upływie paru miesięcy od tamtej chwili, Kamila wciąż miała gęsią skórkę, gdy wspominała tamten piątkowy wieczór. Twarz córki… jej oczy, które wtedy wydawały się ogromne. I ta gęstniejąca cisza, w której usłyszała wszystkie pytania niewykrzyczane w tamtym momencie przez Lilkę.  Patrzyły na siebie długo, aż Kamila zrozumiała, że dziewczyna nie pyta, bo jest tak poruszona, że nie umie wydobyć z siebie żadnego słowa. Więc sama zaczęła mówić, ściskając w tym czasie zimną dłoń córki. Było ciepło, ale Lilka dygotała.

Starała się mówić klarownie, jak najprościej. Opowiadała o swojej początkowej pomyłce, wahaniach, o przyjętej z biegiem czasu strategii postępowania, o powodach, które nią kierowały, o próbie zbliżenia się po latach do Artura i o tych sprawach, które wymknęły się spod kontroli, gdy Lilka trafiła na praktyki do TCE. Na koniec zostawiła informacje o stanie zdrowia, operacji Artura i jego chęci bliższego poznania córki, o istnieniu której dowiedział się zaledwie kilka miesięcy wcześniej.

„Okradłaś mnie, mamo. Okradłaś i mnie, i Artura. A najgorsze, że dziadkowie wspierali cię w tym oszustwie” – to było wszystko, co Lilka wykrztusiła z siebie po wysłuchaniu matczynej opowieści. Wybiegła z balkonu i zamknęła się w swoim pokoju. Nie reagowała na prośby Kamili, dobijanie się do drzwi; nie chciała więcej rozmawiać, słuchać jej dalszych tłumaczeń ani przeprosin.

Tamtej nocy obie nie spały. Kamila siedziała na balkonie, patrzyła w rozgwieżdżone niebo i próbowała głęboko oddychać. Nie, wcale nie odczuła ulgi. Przeciwnie, wypowiedziana prawda stała się ogromnym ciężarem. Po raz pierwszy w życiu odczuła fizyczny ból serca. I ogromny strach, że po tej cholernej godzinie szczerości straci jedyną córkę. Zrozumiała też, że Lilka oprócz niej obwinia także dziadków i ma poczucie, że padła ofiarą zbiorowego rodzinnego kłamstwa.
Odpowiedz
#73

8 kielichów

Gdy tak biła się z myślami w środku nocy, usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości. Był to sms od córki, która od trzech godzin nie opuściła swojego pokoju:

Jutro pojadę na działkę. Chcę pobyć tam sama. Muszę sobie to wszystko jakoś poukładać i zrozumieć, czy potrafię Wam kiedyś przebaczyć. Nie odwoź mnie i nie odwiedzaj. Dam sobie radę.

Następnego dnia rano Lilka rzeczywiście wyjechała. Zabrała swój największy plecak, co uświadomiło Kamili, że zaplanowała sobie dłuższą separację od matki. Twarz córki była zacięta. Jakby nałożyła na nią maskę, która dobrze przykrywała prawdziwe emocje. Lilka doskonale wiedziała, że okazanie ich doprowadziłoby do dalszych rozmów z matką, wyjaśnień, prób zatrzymania jej, więc była ostentacyjnie chłodna i dumna. Wyraźnie nie chciała być zatrzymywana. Widocznie przyznała sobie prawo do całkowitego decydowania o sobie i sposobie przeżywania swojego rozczarowania i bólu. Oraz do ukarania matki i dziadków.

Kamila widziała niezłomność i upór córki w wielu sytuacjach i wiedziała, że jeśli już podjęła decyzję, to nic jej od niej nie odwiedzie. Dlatego podała Lilce klucze do domku i kilkaset złotych, ale dziewczyna nie wzięła pieniędzy. Prawdopodobnie zabrała część swoich oszczędności lub pieniądze, które zostały z wakacji nad morzem. Wciąż nie odzywała się do matki i – co Kamilę najbardziej zabolało – pierwszy raz w życiu wyszła z domu, nie żegnając się z nią.
Odpowiedz
#74

Nie mogę dodać punktów, nie wiem może u mnie coś nie działa. 

Trzymam kciuki za Lilkę. To musi być trudne, samotność czasem jest dobrym lekarstwem...
Odpowiedz
#75

Na pewno sobie da radę. 
Podobno najgorsza prawda jest lepsza od kłamstwa.
Myślę, że dobrze się stało, że w końcu się dowiedziała.
Odpowiedz
#76

5 kielichów

Sierpień był dla Kamili miesiącem lęku i cierpienia. „Miesiącem na pramolanie” – jak to określała znacznie później w rozmowach z najbliższymi. Jeździła do pracy, w której z trudem wykonywała swoje obowiązki, a popołudniami nie chciała wracać do pustego mieszkania, więc co kilka dni odwiedzała Artura, który podzielał jej niepokój o Lilkę lub rodziców, którzy nie potrafili jej podnieść na duchu, bo sami odczuli teraz ciężar winy i drżeli o wnuczkę. Najbardziej pomocna była Jagoda i bez jej codziennego wsparcia trudno byłoby Kamili przetrwać tę działkową banicję Lilki.

Bardzo tęskniła za córką. Tęskniła też za działką, na którą nie mogła pojechać, bo teren został tymczasowo zaanektowany przez Lilę. Czuła się jak człowiek czekający na wyrok. Poza smutkiem i potwornym rozbiciem emocjonalnym, odczuwała też strach. Nie miała pojęcia, co dzieje się w głowie Liliany. Nie wiedziała, jak dziewczyna radzi sobie z tą sytuacją i ze świadomą izolacją. Próbowała wysyłać do niej wiadomości, ale otrzymywała lakoniczne, zdawkowe odpowiedzi:  Oddycham. Jem. Opalam się dzisiaj  albo po prostu: Jakoś żyję. Kamila wolałaby, żeby córka wyrażała swoje emocje, by dała upust wszystkim negatywnym uczuciom, jakie się w niej kotłowały, ale nic takiego nie miało miejsca.

Usłużny pan Witek, poproszony telefonicznie, by miał oko na to, co dzieje się na działce, pisał więcej. Któregoś dnia zadzwonił i powiedział, że u Lilki jest od dwóch dni koleżanka. Z opisu Kamila wywnioskowała, że chodziło o Hanię – drugą najlepszą przyjaciółkę córki, a w zasadzie już jedyną po zdradzie, której Lilka doświadczyła ze strony Julki i Michała. Wiadomość o tej wizycie była krzepiąca. Oznaczała, że Lilka ma z kim rozmawiać, dzieli się swoimi problemami, nie tłumi ich już w sobie. No i na pewno jest jej na działce raźniej.

Kamila zamartwiała się o córkę i swoją relację z nią, ale nie mniej martwiła się wówczas o rodziców. Bardzo przeżywali reakcję wnuczki i nie umieli się w tej sytuacji odnaleźć. Któregoś dnia ojciec nie wytrzymał napięcia i pojechał na motorze do Grotnik. Później przyznał się, że jeździł tam kilka razy, żeby chociaż przejechać obok ich domku, z nadzieją, że Lilka go zobaczy i zaprosi. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Dopiero 22 sierpnia, po prawie trzech tygodniach izolacji dziewczyny, doszło do rozmowy dziadka z wnuczką.                                                                         
A następnego dnia Lilka wróciła do Łodzi.
Odpowiedz
#77

Jestem pozytywnej myśli co do przyszłości Uśmiech
Odpowiedz
#78

3 buławy


Kamila nie wiedziała dokładnie, o czym jej ojciec rozmawiał z Lilką. Żadne z nich nie chciało jej później tego opowiedzieć. Ale najważniejszy był efekt: uzyskała wybaczenie córki. W kolejnych tygodniach emocje opadały, a sytuacja w ich domu powoli stabilizowała się.
Wrzesień, w przeciwieństwie do sierpnia, obfitował w dobre zdarzenia.  Artur cieszył się z wyniku badań histopatologicznych. Guz, który mu usunięto podczas operacji, okazał się niezłośliwy. Był też inny powód do radości: niespodziewanie otrzymał propozycję pracy w urzędzie miasta, co pozwoliło mu bez sentymentów odejść z TME.  Wiedział, że w magistracie zarobi mniej, ale chciał jak najszybciej uwolnić się od korporacyjnego stresu.  Poczuł, że musi zwolnić, by bardziej skoncentrować się na sobie i życiu osobistym, które chciał w końcu jakoś uporządkować. Przede wszystkim chciał lepiej poznać swoją dorosłą córkę, o czym często Kamili przypominał. Rozumiał emocje Lilki, w końcu on sam wcześniej doświadczył podobnych, więc cierpliwie czekał, aż opadną na tyle, by Lila sama chciała się z nim spotkać.
Kamila postanowiła wykorzystać dzień swoich imienin, by zaprosić Artura na działkowy obiad. Przeczuwała, że to spotkanie nie będzie łatwe ani dla Artura, ani dla Lilki. A jednak było konieczne, by cała ich trójka mogła skonfrontować się z tak nową i dziwną dla nich wszystkich sytuacją. Atmosfera, początkowo bardzo napięta, stopniowo rozluźniała się. Lilka rozmawiała z Arturem coraz swobodniej, choć były to rozmowy o sprawach bieżących i błahych. Była go jednak bardzo ciekawa, co Kamila bez trudu wyczytała ze sposobu, w jaki córka przyglądała mu się. Jakby szukała w sobie podobieństwa do człowieka, który był jej ojcem. Lila była z natury dociekliwa, więc ważniejsze pytania i tematy rozmów pozostawały tylko kwestią czasu. Oboje potrzebowali go, by pozbyć się barier i obaw utrudniających wzajemne poznanie. 
Imieninowy obiad nieoczekiwanie zakończył się wieczornym ogniskiem. Był to pomysł Artura, który Lilka ochoczo podchwyciła. Nie mieli wprawdzie w domku kiełbasy, ale upiekli chleb i paprykę, a potem jeszcze w popiele kilka ziemniaków, które zjedli, patrząc na gwiazdy. To była najprzyjemniejsza część tego wrześniowego wieczoru.

Gdy Lilka zamykała bramę po wyjeździe Artura, Kamila przypomniała sobie słowa ojca sprzed paru miesięcy.  Jego proste, pocieszające zapewnienie, że wszystko się z czasem ułoży. Poczuła ogromną ulgę, bo zrozumiała, że właśnie zaczyna się układać. Wiedziała już, że stopniowo Artur i Lilka stworzą, a może raczej wypracują własną więź porozumienia i jakoś, pewnie nawet lepiej, niż mogłaby dotąd przypuszczać, odnajdą się w tej przedziwnej sytuacji, którą im zafundowała. Natomiast wciąż nie wiedziała jednego: kim jest Artur dla niej i jakie miejsce może zająć w jej bliższej i dalszej przyszłości....
Odpowiedz
#79

Nie mogę dodać punktów, a szkoda...
Odpowiedz
#80

Zaczynam ferie (huuurraaaa!!!), a to oznacza, że pojawią się nowe odcinki Uśmiech 
Jednak do pisania potrzebny jest nie tylko czas, ale i tzw. spokojna głowa Oczko
Odpowiedz
#81

Ja się cieszę razem z Tobą, będą nowe odcinki Uśmiech

Podziwiam Cię skąd masz tyle weny i zaparcia. Ja tyle razy próbowałem napisać własną powieść i nigdy mi nie wychodziło. Zawsze się poddawałem. A ty idziesz jak burza  Oklaski
Odpowiedz
#82

No właśnie nie idę jak burza, bo praca przeszkadza mi w pisaniu Rotfl

Na szczęście są ferie i wakacje, wtedy nadrabiam Oczko
Odpowiedz
#83

XIX Słońce

Najwyraźniej to samo pytanie już wkrótce zaczęło nurtować Lilkę, bo gdy parę dni później leciały do Bari, zapytała niespodziewanie w samolocie:
- Mamo, czy wyobrażasz sobie, że znów jesteście z Arturem parą, jak 20 lat temu? – Zabrzmiało to lekko, ale i tak wywołało u Kamili chwilowe napięcie.
- Przecież wiesz, że nie można wejść dwa razy do tej samej rzeki - odpowiedziała wymijająco.
- Tak twierdził Heraklit i może miał rację, ale skąd wiesz, czy po latach kąpiel w tej rzece nie byłaby fajniejsza?– Podobała jej się błyskotliwość i refleksyjność córki. I uwielbiała szelmowski błysk w oku, który znów częściej się pojawiał, co niewątpliwie było dobrym znakiem.  – Na razie pokąpiemy się w morzu. Oby wciąż było ciepłe! – Odpowiedziała Lilce z uśmiechem, sprytnie zmieniając temat.
Ewidentnie wychodziły na prostą, a tygodniowy wyjazd nad Morze Jońskie na zakończenie pierwszych studenckich wakacji Liliany miał je w tym odczuciu utwierdzić. Obie potrzebowały odpoczynku po ostatnich emocjach i przysłowiowego podładowania akumulatorów przed jesiennymi słotami.

Kilka lat wcześniej Kamila była w Apulii w sprawach zawodowych. Urokliwe włoskie miasteczka położone w sąsiedztwie Bari tak ją oczarowały, że już drugi raz leciała właśnie tam na swój krótki urlop. Tym razem za miejsce docelowe wybrała dla siebie i córki  prawdziwą perełkę tego regionu – Polignano a Mare. W ostatniej dekadzie września ceny w pensjonatach i hotelikach były znośne, turystów znacznie mniej, a pogoda nadal piękna, choć dni już znacznie krótsze, a noce chłodne. Zatrzymały się w pensjonacie na obrzeżach miasteczka. Sam pokój był mały i urządzony skromnie, ale opuszczały go rano i wracały tam dopiero wieczorem. Pensjonat miał dwie ogromne zalety: bliskość miejskiej, piaszczystej plaży i nieduży, ale wspaniały ogród z cytrusowym zakątkiem. Rozkoszowały się w nim codziennie poranną kawą. Chodziły na plażę, czytały, spacerowały, buszowały po sklepikach na starówce, a przede wszystkim delektowały się specjałami kuchni włoskiej w klimatycznych restauracyjkach. Któregoś dnia wybrały się pociągiem do Lecce – znacznie większego od okolicznych miasteczek, ale równie atrakcyjnego turystycznie choćby ze względu na ilość zabytków.

 Choć dużo czasu spędzały razem, to przez cały ten pobyt rozmawiały niewiele. Głównie o sprawach błahych, lekkich, codziennych, jakby żadna z nich nie chciała wracać do trudnych wydarzeń sprzed ponad miesiąca. Był to swego rodzaju reset, wyprawa, która miała oczyścić sytuację i przywrócić im równowagę. Na plaży Lilka głównie się opalała, czytała i czatowała ze swoimi znajomymi, natomiast Kamila godzinami pływała, rozkoszując się ciepłem morza. Żałowała, że córka nie podzielała jej miłości do wody. Pływanie zawsze jej pomagało. Było najlepszą terapią - sposobem na oczyszczenie się ze złych emocji i trudnych wspomnień. Będąc w morzu, Kamila uwalniała się od swoich trosk – tak to czuła i tym razem, i za każdym poprzednim, gdy spędzała urlop na południu Europy lub w północnej Afryce. Przypomniała sobie, jak jej kuzynka Jagoda, praktykująca zen, mawiała, że pokłony czyszczą umysł. To samo Kamila mogłaby powiedzieć o pływaniu w ciepłym morzu czy jeziorze.
Dwa dni przed odlotem zdarzyło się chłodniejsze popołudnie, więc wypożyczyły rowery, by objechać najbliższe okolice Polignano i przy okazji kupić kilka drobiazgów w lokalnych sklepikach. Ku zaskoczeniu Kamili, Lilka sama zaproponowała, by kupiły jakiś upominek dla Artura. Dawało to nadzieję na dobre ułożenie się ich wzajemnych relacji.

Tydzień w słonecznej Apulii minął im przyjemnie i – jak zwykle na zagranicznych wakacjach – za szybko. Ale wracając z wyjazdu, obie czuły się zadowolone, wypoczęte i zupełnie już pogodzone zarówno z przeszłością, jak i z teraźniejszością.
Odpowiedz
#84

Po długiej przerwie (wszak "w czasie wojny milkną muzy"Oczko) wracam do pisania. Obiecałam niektórym kiedyś  interpretację karty Diabła i wielką miłośćOczko.... Staram się dotrzymywać słowa, choć czasami okoliczności zewnętrzne mnie spowalniają, czy wręcz zatrzymują. Mam nadzieję, że zanim lato się skończy, uda mi się napisać kilkanaście wartościowych odcinków.
Odpowiedz
#85

Wow, to czekam na nowe opowiadania Uśmiech Super Uśmiech
Odpowiedz
#86

21 MIESIĘCY  PÓŹNIEJ

0  Głupiec

Kamilko, do dzisiaj dobrze pamiętam ten dzień… Koszmarny upał, byłam obolała i zmęczona, ale rozpierała mnie duma i radość, kiedy trzymałam Cię wrzeszczącą wniebogłosy na rękach. Niewiarygodne, że od tamtej chwili minęło już 40 lat!  Kochanie, na złożenie życzeń przyjdzie dziś jeszcze lepszy moment, a póki co ściskam Cię i jak zwykle zawierzam Boskiej opiece.                                                                                                                                                                  
SMS od matki wywołał uśmiech na twarzy Kamili. Czytała go i odpisywała mamie, siedząc na ganku swojego domku  w Grotnikach. Wzięła dwa dni urlopu, by pobyć przez chwilę w samotności i odpocząć na swojej ukochanej działce. Było ciepłe czerwcowe południe. Urodzinowa kolacja dla najbliższych została zaplanowana na najbliższy sobotni wieczór, więc czwartek i piątek miała dla siebie.                                                                                                                                               
Lilka intensywnie uczyła się do ostatniego egzaminu w tej sesji i wolała zostać w Łodzi. Krótka nieobecność matki była jej w tym momencie na rękę.

Od rana Kamila odebrała kilka telefonów z życzeniami i odpowiedziała na parę mniej lub bardziej kurtuazyjnych smsów. Z zaskoczeniem skonstatowała, że w dniu 40-ych urodzin nie czeka w ten specjalny, pełen napięcia sposób na życzenia od "tej jednej" osoby. Niczyje życzenia nie wprawiły jej w stan euforii i nie uczyniły z tego dnia wyjątkowego święta. Owszem, było jej miło, gdy wszyscy najbliżsi pokazali, że o niej pamiętają, ale gdzieś w środku odczuwała pustkę.

Sprawy rodzinne, po burzliwych zdarzeniach sprzed dwóch lat, wyciszyły się i wygładziły.  Lilka i Artur zaprzyjaźnili się i nadspodziewanie dobrze odnaleźli w rolach ojca-kumpla i dorosłej córki. Mówiła do niego po imieniu, najwyraźniej słowo „tata” miało pozostać nieobecne w jej życiu, ale nie robiła już z tego powodu matce wyrzutów. Dostosowała się do nowej sytuacji, podobnie jak Artur. Życie tych dwojga wzbogaciło się o istotną więź, której dotąd nie znali. Życie Kamili też się zmieniło, choć nie zaszły w nim żadne zmiany spektakularne.

Uspokoiła się. Jej głowy, czy może bardziej sumienia nie obciążały już żadne tajemnice sprzed lat. Relacja z Arturem wyklarowała się i – ku rozczarowaniu jej rodziny, zwłaszcza ojca –  pozostała „tylko” przyjaźnią. Byli sobie bliscy, wspierali się w trudnych chwilach, odwiedzali i gościli się bez specjalnej okazji, ale nie udało się wskrzesić magicznej iskry, która uczyniłaby z nich parę, jaką stanowili 20 lat wcześniej.  

W dziedzinie uczuć i relacji męsko-damskich od kilku miesięcy znajdowała się w punkcie „0”.

Tomasz – ten czarujący, namiętny kochanek, którego tak niespodziewanie dwa lata temu podarował jej los – odpłynął we własne życie. Przyczyniła się do tego dzieląca ich odległość, ale także różnica potrzeb, priorytetów oraz „lekcji do odrobienia”. Ich znajomość po prostu stopniowo wyciszała się, spotkania stawały się coraz rzadsze, aż do momentu, w którym powiedział, że poznał kogoś w Warszawie i chce dać temu szansę. Było jej żal, choć przecież od początku wiedziała, że za dużo ich dzieli, by mogli zbudować razem coś trwałego. A jednocześnie Kamila była wdzięczna Tomaszowi: rozbudził jej uśpioną seksualność, poczuła się piękna, zmysłowa i pożądana. To właśnie przy nim rozkwitła jako kobieta – dojrzała, a jednocześnie znów młoda i otwarta na nowe doznania.

I chyba właśnie tych nowych doznań i emocji potrzebowała teraz, by poczuć się w pełni szczęśliwa.
Odpowiedz
#87

Jestem ciekawa kto wreszcie trafi w serce Kamili i jak ognisty to będzie romans Oczko A tak poza tym to nie dziwię się, że z Arturem nie wyszło - takie by to były "odgrzewane kotlety"... Hmmm, jestem jednak zwolennikiem opinii, że jeden związek na całe życie lub taki właśnie odgrzewany po latach nie są szczytem możliwości kobiety Rotfl Miłość spada jak grom z nieba, ma trzasnąć, huknąć, walnąć w te motyle w brzuchu i... wygasnąć. Tak bywa. Niewiele jest związków na długie lata. Nie twierdzę, że nie bywają takie - zapewne bywają. Jeśli ktoś potrafi tę iskrę wciąż rozpalać lub jeśli ona sama trwa. Choć nie jest to łatwe. 

Kamo, a może czytelnicy podpowiedzą Ci jaka karta będzie motywem przewodnim następnego odcinka? Byłoby to wyzwaniem dla Ciebie ale dla nas niesamowitą frajdą Oczko Uśmiech
Odpowiedz
#88

Dziękuję za życzliwy komentarz, Seleno  Buziak

A jeśli chodzi o Twoją propozycję wprowadzenia zmian do zasad, które sobie rok temu ustaliłam, to odmawiamOczko

Wcześniej już tak było, że pisaliśmy wspólnie i szybko się to wyczerpało. Teraz obrałam zasadę, że losuję trzy karty i wybieram sobie jedną, która stanowi inspirację do dalszego ciągu opowieści. To pozwala uniknąć dużych nielogiczności i chaosu w rodzaju "zabili go i uciekłOczko). A czasami, gdy dokładnie wiem, o jakich zdarzeniach chcę napisać i w jakiej energii to utrzymać, to po prostu od razu wskazuję kartę bez wyciągania jej. Poza tym opowieść wchłonęła już sporo zdarzeń i osobowości z życia mojego i znajomych, bliskich mi ludzi. 
Więc niech to już pozostanie moją pisaniną, na którą i tak nie zawsze mogę znaleźć czas i ochotę... Z weną też różnie bywa   Oczko
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 6 gości