Samotność - czym jest ... ?
#1

Dzisiaj  jest Sylwester 2021 / 2022 r.

Siedzę sam przy laptopie.
Godzina  23:55 ...

Czym jest samotność  ... ?

Jest  pustym fotelem obok
Ciszą w pokoju -
Nikogo nie ma

W porach wieczornych
Jest tylko wyobrażeniem Ciebie

I dopiero wtedy, ale tylko na moment - nie jestem sam ...


10... 9 ... 8 ... 7 ... 6 ... 5 ... 4 ... 3 ... 2 ...1 ...


Szczęśliwego Nowego Roku !!!

Mikesz
Odpowiedz
#2

Szczęśliwego Nowego Roku Pociesza Kwiatek Kwiatek Kwiatek Kwiatek 

Samotność to czasami wybór  a czasami życie/Los
Odpowiedz
#3

Jest takie powiedzenie - jeśli życie daje Ci same cytryny, to zrób z nich lemoniadę.  Oczko

Innymi słowy - szczęśliwym można być w różnych okolicznościach. Kluczem jest dostrzeganie tego co się ma, a nie skupianie się na tym czego się nie ma, bo wtedy będzie się nieszczęśliwym przez całe życie. Każdy człowiek ma coś czego pragnie, ale czego nie ma lub nie może mieć... ale jednocześnie każdy ma coś, czego nie mają inni - i to na tym trzeba się skupić i to pielęgnować. Nawet jeśli tym co mamy nie są "duże" rzeczy - ale po prostu własne mieszkanie, ulubiona herbata w dzbanku, ładny widok za oknem, możliwość przeczytania fajnej książki czy oglądnięcia pięknego filmu, zdrowe nogi na których można daleko zajść i zwiedzić ciekawe miejsca... nie każdemu jest to dane.

Szklanka jest zawsze do połowy pełna. No wiesz, dajmy na to nie masz swoich zębów - ale masz możliwość sprawienia sobie sztucznych... a nie każdy może.  Oczko 

Życzę Ci dobrego roku, ciesz się życiem, Mikesz.
Odpowiedz
#4

Mam podobne zdanie do LeCaro. 
Kiedyś też było mi przykro właśnie dlatego, że nikogo nie mam, ale z czasem to sobie przepracowałem. Dotarło do mnie wiele.
Nie można uzależniać własnego szczęścia od drugiej osoby. 
Najpierw powinno się nauczyć być szczęśliwym samemu, a dopiero potem kogoś szukać inaczej uwiesimy się na kimś. 
Widziałem związki niektórych znajomych i wierz mi, że czasem osoby będące samemu są o wiele szczęśliwsze od tych w związku. 
Myślę, że osoby samotne powinny korzystać z innej szansy jakie daje im życie. Mogą się rozwijać na wielu polach. 
Tak jak mówi LeCaro, postaraj się skupić na tym co masz i co możesz, a może to kiedyś zaprocentuje Uśmiech
Odpowiedz
#5

Do Le Caro i do Nastek 96 :

Faktycznie, macie rację ... dobre i mądre słowa ... Postaram się je w jakiś sposób wziąć pod uwagę.
Dziękuję za odpowiedzi - Myśli 

MIkesz
Odpowiedz
#6

Mikesz, pozwolę sobie jeszcze napisać do Ciebie parę słów... a propos tego Twojego posta :
Mikesz zaprasza na Tarota ... (dobrytarot.pl)

Nie chcę Ci zaśmiecać Twojego Gabinetu, dlatego piszę tutaj.

Twoje przeżycia z dzieciństwa, młodości, są traumatyczne... nie będę się do nich odnosić, mogę Ci tylko współczuć.

Natomiast chciałam Ci zwrócić uwagę na jedną rzecz, którą już dawno zauważyłam - a nie wiem czy Ty ją zauważyłeś.
Chodzi o to, że pisząc o sobie używałeś zazwyczaj (tu na forum) takiego... powiedziałabym nieprzyjemnego języka - jakbyś pisał o kimś kogo niespecjalnie lubisz. 

Wyobraź sobie że masz serdecznego przyjaciela, takiego najlepszego, niezawodnego, który nigdy Cię nie opuścił, który chce dla Ciebie wszystkiego co najlepsze, który jest zawsze przy Tobie od kiedy tylko pamiętasz. Wiele z Tobą przeszedł, wiele Was łączy, rozumiecie się jak z nikim, obaj mieliście trudne życie. Co można o nim powiedzieć? Pewnie że jest lojalny, że można na nim polegać w każdej sytuacji, że fajnie jest z nim pogadać, bo jak jest źle to wysłucha i pocieszy, a jak jest dobrze to cieszy się z Twojego szczęścia, że się rozumiecie bez słów i podobnie patrzycie na życie... że będziecie ze sobą już pewnie do końca życia i nikt Was nie rozdzieli... a on Cię nigdy nie zostawi.

Kto jest tym przyjacielem? To jasne - Ty sam. To Ty siebie rozumiesz jak nikt inny, wiesz o sobie rzeczy których nikt inny nie wie, przeżyłeś to czego nikt inny nie przeżył... i to Ty sam powinieneś siebie kochać i szanować jak nikt inny. Nikt inny nie zadba o Ciebie tak, jak możesz zadbać o siebie Ty sam, bo to Ty najpełniej rozumiesz swoje potrzeby.  

Dlatego szanuj siebie, Mikesz, nie poniżaj się słowami czy myślami. Myśl, mów i pisz o sobie w takich słowach, jakbyś myślał, mówił i pisał o swoim najlepszym przyjacielu. Nie że jest stary, bez zębów, a kobiety go nie chcą - bo nikt tak o swoim przyjacielu nie mówi... a słowa potrafią ranić i mają moc. Myśl i mów o sobie najlepiej jak potrafisz, tak jak o kimś najbliższym sercu, kimś dla kogo chciałbyś jak najlepiej. Buźki

A tak nawiasem mówiąc - nie myślałeś o tym, by dać dom jakiemuś porzuconemu psiakowi czy kociakowi ze schroniska? Obaj byście na tym skorzystali. Oczko
Odpowiedz
#7

Czyli... "lekarzu, lecz się sam" Oczko 

A poważnie: też zauważyłam to, o czym napisała LeCaro. Traktowałam to najpierw jako przejaw dużego dystansu do siebie i autoironii, co akurat bardzo cenię u ludzi (niewielu na ten dystans stać), ale w kontekście tego, co napisałeś o swoim życiu, to już brzmi inaczej...
Odpowiedz
#8

Mam wrażenie, że to forum dla wielu osób czasami jest jak wizyta u psychologa czy psychoterapeuty - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - Uśmiech 
Dziękuję za wypowiedzi - Kwiatek , doceniam je i postaram się wziąć do serca .

Mikesz
Odpowiedz
#9

(15-01-2022, 11:47)Mikesz napisał(a):  Mam wrażenie, że to forum dla wielu osób czasami jest jak wizyta u psychologa czy psychoterapeuty - w pozytywnym tego słowa znaczeniu - Uśmiech 
Dziękuję za wypowiedzi - Kwiatek , doceniam je i postaram się wziąć do serca .

Mikesz

Trochę tak jestOczko
W pewnym sensie to działa czasami jak grupa wsparciaUśmiech.... Ale w tych dziwnych czasach to chyba dobrze. Ci, którzy tutaj są, widocznie tego z jakichś przyczyn potrzebują. Czasem Ty pomożesz, czasem pomogą Tobie (choć ta pomoc niekiedy bywa otrzeźwiająca, a nawet bolesnaOczko) - tak to działa... Ja trafiłam tutaj późno, późno też (dopiero 4 lata temu) dałam się uwieść kartom tarota (przed którymi broniłam się wiele lat), ale te karty naprawdę pomogły mi wyjść z dużego impasu i przejść przez jeden z najtrudniejszych etapów w dotychczasowym życiu. Pomogły mi pogodzić się z nieuchronnością zdarzeń, zobaczyć je w szerszym kontekście, jakby z dystansu. I zaakceptować to, co przyszło. Pewnie zastąpiły mi wiele miesięcy psychoterapii. A teraz czerpię radość z tych naszych dyskusji, wymiany spostrzeżeń i doświadczeń. Powiem szczerze, że nie wiem, jakbym przetrwała 7 miesięcy zdalnego nauczania i tak długie zamknięcie w domach w okresie pandemii, gdyby nie to forum Uśmiech  Więc... będąc tutaj, dzieląc się i rozmawiając z innymi, nie jesteś sam. Ale oczywiście zwierzaka możesz zaadoptować  Oczko
Odpowiedz
#10

To ja dodam coś od siebie. Przede wszystkim doceniam szczerość autora tego wątku, bo nie jest łatwo opowiadać o trudnym dzieciństwie, o tym czego nam w życiu brakuje i co się nie udało. A umieć o tym mówić lub pisać to już początek drogi do zrozumienia, że nie na wszystko ma się w życiu wpływ, a świat nie jest czarny ani biały - jest w paski. 

Czy samotność jest zła? I tak i nie. Z pewnością toksyczny związek jest o wiele gorszy i tu się zgadzam z Nastkiem, że wiele osób tkwi na siłę w pewnym układzie (Bo nie można tego nazwać nawet związkiem) i wyniszcza się od środka. Ale samotność nie jest wskazana człowiekowi, żyjemy w społeczeństwie i powinniśmy, bo bez tych ludzi jest źle. Zwłaszcza Mikesz - numerologiczna 1. I Ty potrzebujesz obracać się wokół ludzi, choć w życiu wiele złego od nich doświadczyłeś. Taki paradoks. Ale ja to rozumiem, bo sama jestem trudna w relacjach, też jestem 1 numerologiczną, ale tych ludzi potrzebuję. 

Le Caro ma rację by szanować siebie samego, bo nikt nie zrobi tego lepiej za nas. Niechęć, a nawet wstręt do siebie samego powodują, że trudno zbliżyć się do kogoś innego lub zostawić tę otwartą furtkę by ktoś podszedł do nas. Kwiaty nam się podobają, bo pięknie pachną i są kolorowe. Do śmierdzącej rośliny nie ma się ochoty podchodzić. Więc jeśli traktujesz siebie nie jak kwiat, o który trzeba dbać, ale takie dziwadło roślinne, za którym ciągnie się smród porażek życiowych i złych spojrzeń ludzkich to trudno byś zachęcał ludzi by szukali kontaktu z Tobą. Wybacz jeśli piszę to zbyt dosadnie, ale tak myślę. 

Mikesz, jesteśmy 1 numerologicznym i my wysoko stawiamy sobie poprzeczki. To piękne, bo ambitne, bo rozwija, ale czasami można się rozpędzić bardzo i stracić grunt pod nogami. Wbrew temu w co wierzymy najbardziej szczęśliwi to czasami ci, którzy myślą mało, żyją chwilą, a nawet niespecjalnie się rozwijają. Żyją z dnia na dzień, oglądają kilka seriali, cieszą się gdy wystarczy na zakupy w Biedrze i gdy dzieci są zdrowe. Nie przesuwają tego świata do przodu, nie wynajdą lekarstwa dla milionów chorych na Covid, ale są na swój sposób szczęśliwi. Ci wielcy z kolei zapisują się w historii, ale jaka jest cena?
Jestem dziennikarzem. Wiele osób w moim zawodzie przed 30. rokiem życia ma zawał lub dwa. Większość pije, ma problemy z emocjami, psychikę zrytą jak pole uprawne po orce. W związkach układa się średnio lub wcale, skoki w bok są na porządku dziennym, więc z czasem powszednieje wszystko, a uczucia są jak u Hłaski - brud, syf, ciemna strona ludzkiej natury, bo wszystko ma swoją cenę i można kupić lub sprzedać. Praca w takim zawodzie daje przekonanie, że robi się coś ważnego, pisze o tym co interesujące, a wręcz zmienia rzeczywistość. Ale cena jest wysoka. Staram się uciekać przed takim życiem, ale nie wiem czy się da. Przecież sama gubię się...

Czego bym chciała czasem? Mniej ambicji i krytyki w stosunku do siebie samej i otoczenia. 
Chciałabym ważyć kilka kg więcej i śmiać się z tego, a nie samej sobie stawiać wyzwania, że muszę zmieścić się w rozmiar 36. Chciałabym otaczać się ludźmi i nie uciekać od nich, a mnie się ludzie szybko nudzę - przykre to, ale kiedy ich odkrywam, poznaję to jestem na etapie fascynacji. Z biegiem czasu dostrzegam w nich wady - wszyscy je mamy, no tak - ale mój przesadny perfekcjonizm mówi mi: odsuń się, on/ona ma taką wadę, taką. A szkoda, bo wiele przyjaźni mi w życiu uciekło... 
W związkach jestem trudna, ogólnie mam rewolucję w życiu uczuciowym i sama nie wiem teraz czy ja mam związek czy nie mam...
Czasem myślę, że mogłabym mieć kilkoro dzieci, domek na wsi, kurki, psa i wiecznie za mało pieniędzy na zakupy w dyskontach, męża, który kocha mnie taką niepomalowaną i średnio ładną i dużo szczęścia w życiu. Szkoda...

Płacimy wiele Mikesz za nasze marzenia i ambicje. Czy na koniec powiemy sobie, że było warto? Nie wiem...

Nie chcę nikogo dołować. Kama ma rację, że karty są jak terapia. Dla mnie lepsze od psychologa, bo póki co nie chodzę do niego. Mnie pomogły znaleźć przekonanie, że na świecie też są ludzie z problemami jak ja. Karty, numerologia - gdy sięgam po to i ludzie mówią mi o swoim życiu i problemach to na sercu robi się cieplej. Bo inni też mają ciężko. Tak, to podłe i egoistyczne, ale widząc cudze problemy na swoje patrzymy mniej krytycznie. Jakbyśmy odczuwali ulgę, że inni mogą mieć gorzej. Eh... Niskie to. Ale może ten nasz dar do kart, do pracy z ludźmi ma nam uchylić te drzwi za którymi jest człowiek, dać kontakt z nim.

Mikesz, wierz mi, że samotność z wyboru jest bardzo trudna i ja to mam na co dzień. Szukanie ideałów w sobie i w otoczeniu daje smutną refleksję, że nic nie jest idealne, a moja ambicja jest momentami chora. Otaczam się ludźmi i nie ma takiej osoby której powiem wszystko - jest to wahanie się. Moje schizy, urojenia, doświadczenia z pracy, z życia osobistego - wiruje w głowie jak karuzela. Budzę się o 3 w nocy bo śnią mi się osoby, które znałam dawno temu, wysyłają mi kartki na święta a ja nie miałam czasu, a może ochoty by to zrobić. Dlaczego się śnią?

Odpuśćmy. To takie trudne, ale czasem tak potrzebne. Niech życie płynie. Niech zupa będzie mało słona, ciasto z zakalcem, dom z bałaganem, włosy nieułożone, a na stole sterta rachunków do zapłaty. I poczujmy się spokojnie, że nic się nie musi, że nie idę robić porządku bo nie znoszę bałaganu - tego bym chciała. I po raz piąty ścieram kurze, których już nie widać, a na koniec padam zmęczona na sofę w salonie i nie mam czasu pomyśleć, że życie ucieka a ja tylko sprzątam niewidzialny kurz...

Mikesz, umiejętność wyrażania tego co jest w głowie to dar. Gdy umiemy nazwać myśli to jesteśmy w stanie wylać ja na papier lub powiedzieć komuś. Może terapia, myślałeś?
Gdy wyrzucisz coś z siebie to możesz stanąć i popatrzeć na to z boku. Wtedy być może okaże się, że wcale nie jest takie jak myślałeś do tej pory, nie takie złe...
Odpowiedz
#11

Nie przypuszczałem, że zakładając ten wątek na forum, zresztą całkiem przypadkowo - wywołam aż tyle odpowiedzi i aż tyle ludzkiej pięknej szczerości ...
Mimo wszystko sądzę,  jako prawie 60 - latek - że warto jest ( warto było ) podjąć taką  życiową próbę i tym, jakim kim się jest.
Nic w życiu nie idzie na marne, nie ma w życiu przypadków , wszystko zawsze ma jakiś tam swój cel sens ...

Walczymy dalej.
O siebie, o zrozumienie świata, o sens i cel życia ... Czy warto ... ? Dla mnie - tak.
Ot, człowiek ...

I jego wieczne poszukiwanie samego siebie i miłości.

Pozdrawiam - Buźki 

Mikesz
Odpowiedz
#12

Kiedy rozpłynę się w ciemności, której nie rozumiesz, wierzę, że poczekasz na mój powrót do światła.
Ale jeśli zdecydujesz się nie czekać, podziękuję ci.
Bo jeśli nie rozumiesz mojej ciemnej strony, ty zdecydowanie nie jesteś godny piękna mojego światła.
Świecę tylko dla tych, którzy nigdy nie zostawili mnie samego w ciemności."
Stephanie Bennet-Henry

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz
#13

Jejku, jejku ... Ale mądre i piękne słowa... - Oklaski
Natychmiast muszę je zapisać ... - Tak 

Mikesz
Odpowiedz
#14

Takie nasze życie ... jak w obrazach Beksińskiego  ... - Bezradny


   

   

   

   
Odpowiedz
#15

Dzikie gęsi
To nie musi być dobre.
Nie musisz pełzać ze skruchą setek mil przez pustynię na kolanach.
Po prostu pozwól swojemu ciału kochać to, co kocha.
Podziel się ze mną swoją rozpaczą, a ja podzielę się swoją z tobą.
Tymczasem życie toczy się jak zwykle.
Tymczasem słońce ogrzewa ziemię, a krople deszczu obmywają ją,
Szybując nad światem
Nad stepami i nad ciemnymi lasami,
Nad górami i nad rzekami.
Tymczasem dzikie gęsi latające wysoko na czystym, błękitnym niebie
Znowu wracają do domu.
Kimkolwiek jesteś, bez względu na to, jak bardzo jesteś samotny,
Świat jest otwarty na twoją wyobraźnię.
Woła cię jak dzikie gęsi, a ten głos jest ostry i podniecający -
Głosi raz za razem
Że zawsze znajdziesz miejsce na świecie.
Mary Oliver
źródło

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz
#16

Gdybym miał to wszystko jeszcze raz!
Gdybym mógł zacząć od
nowa swoją śmiertelną egzystencję, żyłbym
inaczej - inaczej
bym żył.
Ja też bym tego nie zrobił.
Mogę zrobić to i tamto.
Nie poszedłbym tam, ale tam.
Poszedłbym z nimi, ale nie z tymi.
Wiedząc dokładnie co i dlaczego,
mierzyłbym wszystko innym standardem.
Nigdy bym w to nie uwierzyła,
ale uwierzę w to i tamto.
Zrobiłbym to i tamto.
Odmówiłbym.
Rozwiązywał
te i tamte sprawy, tamtych i tamtych spraw nie dotykał.
Jednym słowem,
otrzymawszy podwójnie,
ciesząc się takim szczęściem,
tym, który
mnie ponownie obdarzył, żyłbym
inaczej.
A w przeddzień lodowatego zimna,
na końcu mojej drugiej drogi,
spokojny,
rozbielony z siwymi włosami,
podsumowałbym smutne wyniki.
I pod koniec drogi
powrotnej,
na tym ostatnim miejscu,
powiedziałbym – Panie, wybacz mi,
pozwól mi zacząć, Panie, od początku!
Na całe życie
sama
tyle razy utwierdzała mnie w przekonaniu, że
późne doświadczenie dojrzałego umysłu
nie nadaje się na kolejny wiek.
Tak, i bez względu na to, ile żyjesz -
bez względu na to, jak pęknie ta łódź - bez względu
na to, ile pływasz w tym morzu -
wciąż wydaje się, że to za mało.
Straszny król na koniu z brązu.
Sarkofagi Grecji i Rzymu.
Moje życie,
kocham cię podwójnie
i za bycie wyjątkowym.
Wdzięczny wiatr i gwiazda.
Przy dźwiękach wodospadu i fletu.
...smużka dymu.
Upuść na liściu.
Chmura burzowa liliowy.
Dzięki wiatrowi i gwiazdom.
Proszę, aby piosenka nie milczała.
— Panie Wszechmogący! Mówię. —
Gdybym tylko mógł zrobić to wszystko pierwszy!
Jurij Lewitanski
Юрий Левитанский


Dorzuciłam do tematu kilka wierszy...są ze stronki rosyjskiej, wiec może niedokładne tłumaczenie...ale czasem lubię tam pobuszować... Oczko

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz
#17

(15-01-2022, 22:14)Mikesz napisał(a):  Takie nasze życie ... jak w obrazach Beksińskiego  ... - Bezradny

Szczerze mówiąc nie znoszę Beksińskiego... doceniam talent, ale nie znoszę jego obrazów, i nie wydaje mi się żeby nasze życie było właśnie takie, wręcz przeciwnie.  On pokazuje jedynie ciemną stronę świata, nagość i słabość człowieka. Namalował milion obrazów a wszystkie opowiadają o tym samym, i jest to dla mnie pewna ułomność. Więc ani nie mam przyjemności z patrzenia na te obrazy, ani też nic one nie wnoszą do mojego życia, nie inspirują do przemyśleń, nie kiwam przy nich głową myśląc "jakie to prawdziwe", tylko cały czas mam gdzieś w podświadomości że ten człowiek miał po prostu skrzywione spojrzenie na świat.

Może to kwestia charakteru i właśnie spojrzenia na życie. Nie uważam żeby człowiek był tylko słabą bezsilną istotą która nic nie może. Ja lubię i cenię sobie w życiu równowagę, uważam że osiągnięcie życiowej równowagi to jest rodzaj mistrzostwa do którego człowiek powinien stale dążyć. Czasami w tym celu dobrze jest się przyjrzeć swojemu cieniowi i z nim popracować, ale nie można mu pozwolić by nas zdominował i wciągnął, bo wtedy kicha.
Odpowiedz
#18

A ja sama nie wiem czy nie jest w życiu tak, że część z nas nieustannie dąży do tej równowagi w życiu i nie zdoła jej nigdy osiągnąć, więc życie jest wieczną podróżą w jej poszukiwaniu, a część ot tak, zwyczajnie ją ma... Znam takie osoby, które w sumie są tak po ludzku, zwyczajnie szczęśliwe, nie dlatego, że mają wiele. Mają mało, ale i tak uważają, że to wystarczająco. Są to np. ludzie wierzący, uważający, że sens życia daje wiara. Pewnie powiedziałabym: klasa średnia, albo niżej. Ot, nie zauważalni na ulicy, ale szczęśliwi gdy życie płynie monotonnie, ale do przodu, nie brakuje na tzw. życie, a dzieci zdrowe. 

I inni, wielscy tego świata, którzy tworzyli sztukę. Beksiński też - niezależnie od naszych osobistych sympatii do Niego. Wiecznie z demonami w głowie, wiecznie szukający, nieszczęśliwi, na granicy obłędu i radości. To może skrajny przypadek. Ale wiele osób odczuwa niedosyt, chce się więcej i więcej - nie chodzi tylko o finanse, ale rozwój, stawiane sobie wymagania. 
Smutny wniosek: Chcesz być "inteligent", rozwijać się? Cierp i żyj demonami w głowie. Takie może uproszczenie, ale gdyby wyłączyć myśli z głowy? Życie samo w sobie, takie dla innych, banalne i codziennie, po to aby wychować dzieci, mieć pracę, która daje najniższe dochody ale pozwala żyć - hmmm... takie życie jest też wartością samo w sobie. Nie tylko życie tych wielkich mistrzów... I daje dużo mniej bólu. Bo na dobrą sprawę co nam z tego "bólu istnienia"? Ci "wielcy" to czuli, a kończyli w rynsztokach...

No ale dusza nie daje o sobie zapomnieć... Więc rozwijamy się tutaj, na ziemi i cierpimy - w związkach z innymi, z powodu związków, których nie ma i na dobrą sprawę zostaje powiedzieć: Nic co ludzkie nie jest nam obce. Jeśli ktoś wierzy to jest coś jeszcze: nadzieja, że to wszystko ma sens i jest coś więcej...

Pięknego dnia  Kwiatek
Smacznej kawy Uśmiech

P.S. Kupiłam dziś rano 2 bułki razowe, jednego rogalika z marmoladą, mleko, ogórka, 2 pomidory, kawałek wędliny, 2 jogurty naturalne i biały ser - jak zobaczyłam rachunek to złapałam się za głowę - ponad 40 zł. Bułka razowa kosztuje 1,50, pomidor 16 zł. za kg., a ogórek na sztuki 4,40 /szt., a nawet nie pachnie specjalnie jak ogórek. Taki ład mamy - jak dla mnie czyste złodziejstwo i burdel, eh......
Odpowiedz
#19

A mnie twórczość Beksińskiego bardzo podoba się.

W jego obrazach  zawarte jest ludzkie przemijanie, cierpienie, samotność, słabość ,rozpacz, walka skazana na niepowodzenie i nieuchronność śmierci.
Wielu wybitnych artystów tego świata  działali przeważnie na pewnej granicy normalności i szaleństwa.
Historia wielkich artystów ( poetów, pisarzy, malarzy ) wyraźnie aż nadto o tym świadczy ...
Tak jak jest cienka i rozmyta granica np. między jeszcze normalnością a już chorobą psychiczną człowieka .

Coż ... obrazy Beksińskiego faktycznie są bardzo depresyjne i pesymistyczne .
Jeżeli ktoś ucieka od takiego przykrego mrocznego malarskiego klimatu - to zrozumiałe i naturalne.

Zawsze można oglądać tylko kolorowe obrazki z kwiatkami na łąkach lub aniołki w chmurach, grające na cytrze ...( sorry, za małą złośliwość, ale nie mogłem się powstrzymać ... ) - Uśmiech  + Buźki

I wtedy będzie równowaga we wszechświecie ...  - Uśmiech

Dziękuję wszystkim za cenne wypowiedzi ( dyskusję w tym moim temacie ) - Kwiatek Kwiatek Kwiatek Kwiatek Kwiatek

Mikesz
           
Odpowiedz
#20

Ciekawa dyskusja o sztuce i estetyce się tutaj wywiązała...Uśmiech
Beksiński z pewnością nie należy do grona moich ulubionych artystów, ale to twórca, wobec którego trudno pozostać obojętnym, a to już COŚ! Pokazywał w sposób przejmujący i mroczny to, jak widzi świat, ludzką naturę, cierpienie, sens (czy raczej w tym przypadku bezsens) życia... Kontakt z tego typu malarstwem może być mocnym, a nawet przygnębiającym doświadczeniem i rozumiem doskonale, że wiele osób woli rzeczy pozytywne, krzepiące, czy po prostu bardziej estetyczne (w powszechnym, bardzo uproszczonym, rozumieniu tego słowaOczko)... I niekoniecznie muszą to być aniołki, kwiatki, czy przesłodzone obrazy w stylistyce Bougereau. Przecież pomiędzy bielą i czernią jest mnóstwo odcieni szarości! 

Beksiński, Hasior, Kantor, Warlikowski czy choćby filmy Smarzowskiego to na pewno nie jest sztuka "miła i przyjemna", ale skoro ma swoich odbiorców, czy wręcz fanów, to znaczy, że jest potrzebna. Nie jestem w stanie na spokojnie obejrzeć "Róży", "Wołynia", ale każdy film Smarzowskiego i tak oglądam, bo za każdym razem jestem ciekawa, co ma na dany temat do powiedzenia. I wiem jednocześnie, czego mogę się po nim spodziewać, jakiej stylistyki. Nie przeszkadza mi to, że nie zrobił żadnego optymistycznego filmu. Skoro jest pesymistą, sceptykiem, to nie będzie tworzył dzieł podnoszących na duchu. W tym jest prawda, jego prawda i konsekwencja. Ta sama konsekwencja jest u Beksińskiego. 
Zawsze, będąc w Zakopanem, idę do Galerii Hasiora i niezmiennie wychodzę stamtąd rozdygotana. Niesamowity, mroczny klimat, psychodeliczna muzyka i TE wywołujące ciarki na plecach prace Hasiora... Lubię, gdy sztuka dostarcza silnych emocji, niekoniecznie pozytywnych. Nawet jeśli nie zgadzam się z wizją świata/życia, którą prezentuje autor, to po prostu próbuję ją zrozumieć, skonfrontować się z nią, zestawić z wizją innych artystów. 
Sądzę, że jeśli o czymś myślimy, dyskutujemy, ganimy to lub tego bronimy to znaczy, że nas poruszyło. I chyba o to chodzi, prawda?  Oczko
Odpowiedz
#21

"Zawsze można oglądać tylko kolorowe obrazki z kwiatkami na łąkach lub aniołki w chmurach, grające na cytrze ...( sorry, za małą złośliwość, ale nie mogłem się powstrzymać ... ) - [Obrazek: usmiech.gif]  + [Obrazek: buzki.gif]

I wtedy będzie równowaga we wszechświecie ...  - [Obrazek: usmiech.gif] "


Wiesz, jak ktoś nie lubi Beksińskiego, to nie oznacza że lubi tylko kolorowe obrazki, kwiatki i aniołki. 
No tak, nie lubię Beksińskiego, jego malarstwo odbieram jako nieprawdziwe. Nie czuję w nim tej szczerości, jaką czuję chociażby u Witkacego, Jana Lebensteina (jego dzieła są dość przerażające ale to zupełnie co innego), Schulza, Kantora czy Hasiora.

Równowaga też nie jest równoznaczna z kolorem różowym i cukrową watą... jest chociażby taka karta w Tarocie i u Crowleya jest ona opisana jako "Art". Oczko
Odpowiedz
#22

Beksiński jest dla mnie wielki, ale rzeczywiście oby go oglądać musze mieć konkretny nastrój. Myślę, że po to jest sztuka by odczuwać ja poprzez utożsamianie się. Oczywiście nie dosłowne, bo jesteśmy różni i każdy z nas z osoba doświadcza różnych stanów emocjonalnych, ale pewne z nich mogą być podobne. Człowiek samotny, który ogląda obrazy Beksińskiego dostrzega w nich tę część życia, która być może - jego zdaniem - nie poukładała mu się tak jakby sobie tego życzył. Co to daje?

Wrażenie, że nie jest się samemu. Szukanie identyfikacji z kimś/z czymś, a jeśli ma się rozwinięte zmysły to ze sztuką, która nie jest łatwa. 
Kiedy przeczytałam mądre słowa: "Zwykle ludzie nie wiedzą ile dla kogoś zamkniętego znaczą książki" (Anne Frank). I chyba nie tylko książki...

Jesteśmy samotnikami. Wszyscy. Całe nasze życie takie jest, że mając rodziców, będąc dzieckiem, dorastając, wybierając partnera życiowego, pracę - robimy to sami. W środku jesteśmy sami ze sobą i dylematami: co mi wyszło, co zrobiłam dobrze, co źle. Wielu, wielu rzeczy nie mówimy, wielu nie potrafimy nazwać, choćby się chciało wyrzucić z siebie. Dlatego jesteśmy zbiorem samodzielnych i samotnych jednostek, które chcą zachować tę samodzielność. Kiedy z niej rezygnujemy na rzecz bycia z kimś, tworzenia grupy społecznej, związku itp. to oddajemy świadomie część samodzielności. Bo tak właśnie to działa: "kawałek" wolności by nie czuć się samotnie. Więc np. zawieramy małżeństwo, oddajemy jakąś tę część wolności by kogoś mieć, bo wydaje nam się, że świat bez tej osoby nie jest tak piękny. Ale uczucia mogą minąć. Wtedy obecność drugiej osoby jest nie powodem do radości ale utrudnieniem. Wtedy znów szuka się samotności - tej z której wyszło się kiedyś by znaleźć partnera. 
Oczywiście nie zawsze tak jest. 

Prawdziwą samotność wyraża dla mnie śmierć. Gdy chcę przytulić kogoś, powiedzieć coś i robię to w myślach, wiedząc, że na nic więcej nie mogę sobie pozwolić. 

Beksiński pochodzi z moich okolic. Urodził się i dorastał w Sanoku, gdzie jego rodzina od pokoleń żyła, a jego dziadkowie stworzyli zalążki dzisiejszej wielkiej fabryki Autosan. Jego żona pochodziła z niedalekiego Dynowa. Wyjechali stąd gdy rozebrano ich kamienicę w Sanoku. 
Beksiński jest u nas wielkim artysta, ale wiele mówi się o jego życiu, że było dramatyczne, a nawet "przeklęte": zmarła mu żona (tętniak aorty chyba), syn popełnił samobójstwo, a wcześniej zmarła również matka i teściowa, które mieszkały u nich w Warszawie i którymi opiekowała się jego żona po tym jak wyjechali z Sanoka i osiedli w Warszawie. 
Myślę, że takie kwestie widać w jego obrazach. Te z początków twórczości mają np. klimat fantastyczne, następne są mocno barokowe, gotyckie, przerażające. Myślę, że musiał widzieć i czuć więcej i to jest przerażające. Kiedyś moja znajoma napisała artykuł o jego obrazach i pamiętam, że była tam wzmianka o tym, że musiał widzieć i czuć więcej niż inni, że na tak tragicznym gruncie tworzyła się jego sztuka - demonów w głowie, które od zawsze były, a tragedia rodzinna pewnie to nasilała. Ja z kolei myślę, że to są "dobre obrazy" dla osób samotnych - wyrażają ten ból, który w środku jest jak kamień - ciąży i nie można go wyrzucić. Ale nie zawsze rozumiem tego obrazy, musi być ten "odpowiedni dzień"...
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości