Coś dla ducha i ku pokrzepieniu serc

Prawdziwa wartość

- Przyszedłem do ciebie, mistrzu, bo mam ogromny osobisty problem. Czuję się tak mało dowartościowany, że wpadłem w depresję
i nic mi się nie chce robić. Wszyscy mną pomiatają.
Ciągle słyszę, że do niczego się nie nadaję,
że nic mi dobrze nie wychodzi,
że nic nie potrafię i jestem beznadziejny.
Jak mam postępować, żeby to zmienić?
Co mam zrobić, żeby ludzie mnie szanowali? – użalał się uczeń – Mówiłeś mi, że jestem zdolny i mądry, że będę „kimś”,
ale to okazało się kłamstwem.

Mistrz był czymś wyraźnie zajęty i nie patrząc na niego, powiedział:

- Daj mi dzisiaj spokój, młodzieńcze.
Jestem bardzo zajęty swoimi sprawami i nie mogę ci pomoc.
Najpierw muszę dać sobie radę z własnym problemem.

- No, widzisz, ty też mnie ignorujesz – zauważył uczeń.

- Przyjdź może trochę później… - zastanowił się mistrz i dodał:
– A może zechciałbyś mi pomóc? Mógłbym wtedy szybciej rozwiązać swój problem, i zająłbym się twoją sprawą

- Oczywiście, mistrzu – niepewnie odpowiedział młodzieniec
obawiając się, że nie podoła zadaniu, a jednocześnie czując ponowne odrzucenie z powodu odsunięcia jego potrzeb na później.

- Mam do spłacenia dług. Do jutra muszę oddać jednego dukata – ciągnął dalej mistrz – a nie mam pieniędzy. To jest mój problem.

- Ja też nie mam i ci nie pożyczę – wtrącił szybko uczeń.

- No cóż, trudno. Ale możesz mi pomóc inaczej – powiedział mędrzec. Zdjął przy tym pierścień z małego palca lewej dłoni i podał go młodzieńcowi, mówiąc: - Weź konia ze stajni i pojedź na targ.
Sprzedaj ten pierścień.
Pamiętaj jednak, abyś wytargował za niego możliwie jak najwięcej,
i nie zgadzaj się na cenę poniżej jednego dukata.
Tyle tylko mam oddać. Jedź i szybko wracaj z pieniędzmi.

Młodzieniec wziął pierścień, wskoczył na konia i pojechał na targ. Sprawa była tak prosta, że dziwiło go, iż mistrz nie może sobie z tym poradzić.

Na targu od razu zaczął oferować pierścień przy pierwszym napotkanym straganie. Handlarz patrzył i słuchał z zainteresowaniem do momentu, gdy uczeń wymienił cenę.
Wtedy machnął lekceważąco ręką i odesłał go dalej.
Inni kupcy reagowali podobnie.
Kiedy tylko dowiadywali się, że chce sprzedać pierścień za dukata, wybuchali śmiechem, a niektórzy odchodzili.
Najwięcej, ile młodzieniec mógł uzyskać to dwadzieścia pięć miedziaków.

Pewien stary kupiec, zapewne z litości, był na tyle miły,
że podjął się trudu wyjaśnienia mu, iż jeden dukat ma o wiele większą wartość niż jego pierścień.
Ale kończąc swój wywód, też się uśmiechał.
Ktoś inny chcąc mu pomóc, zaoferował jednego srebrnika i worek ryżu, jednak młodzieniec, pamiętając pouczenia mistrza, nie przyjął oferowanej zapłaty. W miarę upływu czasu był coraz bardziej załamany. Zadanie wydało się nie do wykonania.

Zaproponował kupno pierścienia chyba ponad stu kupcom, ale na nic. Przygnębiony i zupełnie załamany swoim niepowodzeniem wsiadł na konia i odjechał. Dużo by dał za to, aby móc ofiarować mistrzowi dukata i uwolnić go od jego zmartwienia.
Wtedy mógłby otrzymać radę i pomoc dla siebie.
Podjechał pod chatę i wszedł do środka.

Mistrzu – powiedział – przykro mi bardzo, ale nie zdołałem uzyskać za pierścień żądanej przez ciebie sumy.
Odwiedziłem prawie stu handlarzy i kupców.
Najwięcej co mi oferowano, nie przekraczało wartości dwóch czy trzech srebrników.
Ale wiesz co?
Stopniowo traciłem zapał i nie przekonywałem kupców wystarczająco dobrze.
Przecież to nie jest uczciwe i wręcz niemoralne.
Jak można kogoś oszukiwać i żądać tak dużo?
Mówić, że pierścień jest wart więcej, żądać za niego całego dukata, skoro wszyscy uważają inaczej?

- To co powiedziałeś, jest bardzo mądre i bardzo ważne, młody przyjacielu – odparł mistrz, uśmiechając się.
– Rzeczywiście, powinniśmy najpierw poznać prawdziwą wartość pierścienia. Wsiądź jeszcze raz na konia i pojedź do starego jubilera na końcu miasta. Nikt lepiej niż on nie wyceni pierścienia.
Powiedz, że ja cię przysyłam i że chcę sprzedać ten pierścień.
Zapytaj go, ile jest wart i ile ci może zapłacić.
Ale nie zważaj na jego propozycję kupna.
Wróć z powrotem z pierścieniem.

Młodzieniec, bardzo niechętnie wsiadł z powrotem na konia i pojechał. Stary jubiler starannie badał klejnot w świetle oliwnej lampy,
patrzył na niego przez lupę, ważył pierścień na wadze i coś liczył na kartce papieru. Odłożył lupę i powiedział:
- Młodzieńcze, powiedz mistrzowi, że jeśli zależy mu na tym, abym od razu kupił pierścień, to nie mogę dać mu więcej jak siedemdziesiąt osiem dukatów.

- Siedemdziesiąt osiem dukatów?! – wykrzyknął młodzieniec, nie mogąc opanować zdziwienia. Reakcję tę jubiler chyba źle odczytał, bo szybko dodał:

- Tak, wiem że to mało. Z czasem moglibyśmy znaleźć dobrego kupca
i dostać za niego około dziewięćdziesięciu… stu – poprawił się – dukatów. No, ale jeśli to pilne, to dzisiaj tylko tyle.

Młodzieniec był rozentuzjazmowany. Pędził na łeb na szyję do mistrza, by podzielić się z nim dobrą nowiną.

- Usiądź – powiedział spokojnie mistrz, wysłuchawszy go najpierw uważnie i ponownie nasuwając pierścień na mały palec lewej dłoni.
– Ty również jesteś jak ten pierścień.

Jesteś skarbem, cennym klejnotem, jedynym w swoim rodzaju.
Twoją wartość może oszacować tylko prawdziwy ekspert.
Dlaczego wymagasz od życia, aby Twą prawdziwą wartość odkrył obojętnie kto?

Dlaczego budujesz własną wartość na podstawie opinii kogoś,
kto się na tym nie zna?

Pamiętaj, zawsze szukaj eksperta.


- "Bajki Chińskie, czyli 108 opowieści dziwnej treści" Zbigniewa Królickiego

Pozdrawiam. Natka [Obrazek: zdjecie.php?id=64920]
Odpowiedz

Przypowieść: Spór o jabłka

"Dwaj chłopi wiedli spór o jabłka z pewnego drzewa. Bo chociaż drzewo należało do jednego z nich, to spadające jabłka toczyły się na łąkę drugiego…

Nie wiedzieli zatem, jak się podzielić.

Przechodził tamtędy bramin, o którym mówiono, że jest człowiekiem bardzo mądrym. Obydwaj chłopi pospieszyli do niego, wyjaśnili mu przyczynę sporu i błagali o rozstrzygnięcie.

- Pomóż nam, prosimy cię bardzo!

Bramin zadał następujące pytanie:

- Czy pragniecie podziału według wyroków ludzkich, czy bożych?

Obaj chłopi zakrzyknęli jednym głosem:

- Według wyroków bożych!

- A czy przysięgacie, że poddacie się temu wyrokowi?

- Przysięgamy!

Wtedy bramin ułożył po jednej stronie wielką stertę jabłek, po drugiej stronie umieścił tylko jeden owoc, prawie że nadgniły.

-Ta sterta jest dla ciebie, a ta dla ciebie – powiedział do chłopów nawet na nich nie patrząc.

Potem chwycił swój kij i poszedł własną drogą, nie mówiąc już ani słowa więcej.”
/Legenda z tradycji hinduizmu/

Komentarz Michela Piquemala “Bajki filozofczne”:
Natura nie jest sprawiedliwa, ani niesprawiedliwa. Nie rozdziela niczego równo. Czasami daje wszystko jednemu człowiekowi (łatwe do życia środowisko, przyjazne otoczenie, piękno, zdrowie), a drugiemu nie daje nic. Inaczej jest ze sprawiedliwością ludzką, która próbuje – ustanawiając prawa – uczynić ludzi równymi sobie.
Czy to się udaje?


Z Franka Herberta:
“Ludzie nie zostali stworzeni równi sobie. Mają różne wrodzone zdolności i w ciągu życia doświadczają różnych zdarzeń. W efekcie różni się ich bagaż dokonań – i wartość.”
Wydaje się, że z nierównościami, z bólem serca, trzeba się pogodzić…A jednak…istnieje pewna sprawiedliwość wyroków bożych…

Michel Piquemal:
"Nic na świecie nie zostało sprawiedliwiej rozdzielone, niż rozum. Każdy uważa, że otrzymał wystarczającą ilość"…

Pozdrawiam. Natka [Obrazek: zdjecie.php?id=64920]
Odpowiedz

Cytat dnia:


Sukces umożliwia ci posiadanie wielu rzeczy, ale nie daje ci tego wspaniałego, wewnętrznego "czegoś", co przynosi ze sobą miłość.
— Samuel Goldwyn

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcTjBSsaBU4AGYg--IwXoCE...tMvol5fhn1]
Pluszowy miś


Przed oknem wystawowym sklepu z zabawkami stał dekorator i sprawdzał swoją całodzienną pracę. Patrzył na świat zwierząt. Rozmaite zwierzęta cieszyły jego oczy: olbrzymie pluszowe misie i słonie, małe króliczki, psy, koty, małpki, żyrafy, lwy i wiele, wiele innych. Myśl, aby pokazać w oknie wystawowym świat zwierząt pojawiła się nagle. Szef był nią zachwycony, wiedział bowiem doskonale, że dobra wystawa zwiększa zawsze zyski. Dekorator był zadowolony z idei i jej wykonania. Tym bardziej, że nie tylko dzieci zatrzymywały się przed oknem wystawowym i podziwiały świat zwierząt, ale również młodzież i starsi
Oświetlenie wystawy włączało się automatycznie wieczorem. Świat zwierząt pojawiał się w blaskach i cieniach, co nadawało mu dodatkowego uroku i tajemniczości. Światło reflektorów przejeżdżających pojazdów odbijało się w szklanych oczach zwierząt, co sprawiało wrażenie, że są żywe. I tak też było!
Późnym wieczorem zwierzęta zaczynały żyć swoim życiem. Króliczek, który cały dzień stał na tylnych łapkach, mógł wreszcie odpocząć i położyć się wygodnie obok jamnika.
W ciągu dnia sprzedawczyni zdjęła z wystawy niektóre zwierzęta. Ich miejsce pozostało puste. Co się z nimi stało?
Teddy, pluszowy niedźwiadek, największy wśród zwierząt (120 cm wzrostu!), prostował kości i głęboko wciągał powietrze. Potrafił nawet mruczeć, kiedy ktoś lekko dotykał odpowiednie moejsce na jego brzuchu. Teddy miał już wielu wielbicieli, nie tylko wśród dzieci. Dziewczyna w wieku siedemnastu, może osiemnastu lat chciała go kupić dla swojego chłopca. Wzięła go do rąk, widząc jednak cenę, oddała z powrotem sprzedawczyni.
Teddy, pluszowy niedźwiadek wyprostował się i mruczeniem poprosił zwierzęta o ciszę:
- Jeśli chcecie wiedzieć co stało się z naszymi przyjaciółmi, to mogę wam wiele powiedzieć. Dowiedziałem się o ich losie od szarego słonia. Poznałem go przed laty. On też nie wrócił na swoje miejsce w oknie wystawowym, spotkaliśmy się po dwóch latach w klinice dla zwierząt
Wszystkie zwierzęta słuchały uważnie słów pluszowego niedźwiadka, który rozsiadł się wygodnie i opowiadał:
- Kochane zwierzęta! Wiecie doskonale, że są dwa powody, dla których istniejemy. Ludzie, którzy nas zaprojektowali, wykonali i teraz sprzedają, chcą zarobić na nas możliwie dużo pieniędzy. Tak długo przedstawiamy dla nich wartość, jak długo jesteśmy w sklepie. Jeśli znajdzie się kupiec, wtedy spełniliśmy swoje zadanie i jesteśmy dla nich bez znaczenia. Nasz los ich już nie obchodzi. Drugi powód to właśnie ci, którzy nas kupują i nas otrzymują w darze. I cieszę się już na myśl, że ktoś mnie kupi i komuś ofiaruje. Szkoda tylko, że jestem taki drogi!.
Pluszowy niedźwiadek zaznaczył swój żal z powodu wysokiej ceny mruknięciem i mówił dalej:
- Szary słoń należał do dziewczynki, był darem jej przyjaciół z okazji dwunastej rocznicy urodzin. Cieszyła się bardzo z tego prezentu, gdyż dawno życzyła sobie pluszowego słonia. W ciągu dnia, kiedy była w szkole, leżał na jej łóżku i i czekał na nią. W nocy trzymała go w ramionach. Kiedyś powiedziała nawet, że bez niego nie mogłaby zasnąć. Lubiła go bardzo, więcej: kochała go. Powierzała mu wszystkie swoje sekrety. Mówiła mu o tym, co sprawiało jej radość i co napawało ją strachem. Wypłakiwała się przed nim, kiedy jej rodzice się kłócili. Słoń był z nią w szpitalu, kiedy miała nogę w gipsie. Opowiadała mu o swojej pierwszej miłości, o chłopcu, który wcale jej nie zauważał.
Pluszowy niedźwiadek zrobił krótką pauzę, zamruczał i mówił dalej:
- Szary słoń cieszył się, że do końca będzie ze swoją dziewczynką. Jednak lata robią swoje... Mam nadzieję, że w klinice dla zwierząt udzielono mu koniecznej pomocy, że wszystko dokładnie naprawiono.
Pluszowy niedźwiadek zamruczał i skończył swoje opowiadanie. Zwierzęta rozmawiały ze sobą cicho, mówiły o swoich marzeniach i o tym, z kim chciałyby dzielić swoje życie.
Kilka dni później W sklepie z zabawkami pojawił się ojciec z czteroletnim synem.
- Obiecałem mojemu synowi, że z okazji urodzin otrzyma ode mnie pluszowego niedźwiadka. Proszę mi pokazać tego dużego, stojącego w oknie wystawy! - powiedział do sprzedawczyni - Kiedy mój syn zobaczył go po raz pierwszy, nie chciał iść do domu. Niedźwiadek go oczarował Miłość od pierwszego spojrzenia!
Sprzedawczyni podałą pluszowego niedźwiadka chłopcu, gdyż nie chciał on aby pakowała zabawkę.
- W pudełku jest za ciemno, w moich ramionach będzie nu lepiej - powiedział chłopiec i nacisnął brzuszek niedźwiadka, Miś w odpowiedzi zamruczał radośnie.
- Tani to ten niedźwiadek nie jest! - powiedział ojciec płacąc rachunek.
Nastały piękne dni dla chłopca i niedźwiadka, zawiązała się między nimi głęboka przyjaźń. Dla Teddy'ego życie nabrało nowego sensu, przestało być oczekiwaniem. Oczywiście, że od czasu do czasu otrzymywał szturchańce, że czasami czuł się samotny. Ale były to chwile, do których nie wracał. Chłopiec często brał go w ramiona, opowiadał mu o swoich przeżyciach. Czasami niedźwiadek musiał ocierać łzy z jego twarzy, co pozostawiało ślady na futerku.
I nawet wtedy, kiedy nasz chłopczyk stał się młodzieńcem, z miłością w oczach patrzył na swojego pluszowego misia i czasami brał go w ramiona. Czynił to jednak coraz rzadziej. Niedźwiadek wiedział dlaczego:
- Mój Przyjaciel skończył szkołę podstawową i uczy się teraz zawodu. Ciężko pracuje, ma kontakt ze smarami i oliwą, nie chce mnie zabrudzić! - tłumaczył sobie i nie wierzył własnym słowom. W głębi serca tęsknił za chwilami pieszczot.
- Nie wezmę cię ze sobą! Koledzy będą się ze mnie śmial, że jestem jeszcze dzieciakiem! Zostaniesz tutaj! - powiedział chłopiec pakując swoje rzeczy.
Dwa lata rozłąki, dwa lata czekania aż wróci z wojska. Niedźwiadek był bardzo smutny. Wiedział, że nic nie może zrobić, nie stawiał nawet żadnych pytań. Czekał.
Nadszedł wielki dzień powrotu. Chłopiec wrócił z wojska z dziewczyną, wprowadził ją do swojego pokoju.
- Co to za potworek? - zapytała dziewczyna.
- To mój stary, pluszowy miś! Rzeczywiście potworek! Że też wcześniej tego nie widziałem! - odpowiedział chłopiec.
Następnego dnia pluszowy niedźwiadek znalazł się w pojemniku na śmieci.

Opowiadanie z książki ks. Jerzego Machnacza "Radości i smutki"
Odpowiedz

Pewien człowiek znalazł jajko orła.
Zabrał je i włożył do gniazda kurzego w zagrodzie.
Orzełek wylągł się ze stadem kurcząt
i wyrósł wraz z nimi.
Orzeł przez całe życie
zachowywał się jak kury z podwórka,
myśląc, że jest podwórkowym kogutem.
Drapał w ziemi szukając glist i robaków.
Piał i gdakał. Potrafił nawet
trzepotać skrzydłami
i fruwać kilka metrów w powietrzu.
No bo przecież, czyż nie tak właśnie fruwają koguty?
Minęły lata i orzeł zestarzał się.
Pewnego dnia zauważył wysoko nad sobą,
na czystym niebie wspaniałego ptaka.
Płynął wspaniale i majestatycznie
wśród prądów powietrza,
ledwo poruszając potężnymi, złocistymi skrzydłami.
Stary orzeł patrzył w górę oszołomiony.
– Co to jest? – zapytał kurę stojącą obok.
– To jest orzeł, król ptaków – odrzekła kura. – Ale nie myśl o tym
Ty i ja jesteśmy inni niż on.
Tak więc orzeł więcej o tym nie myślał.
I umarł wierząc,
że jest kogutem w zagrodzie.

Jesteśmy lepsi, niż sami wiemy o tym.

fragment z książki "Przebudzenie" - Anthony de Mello

Pozdrawiam. Natka. [Obrazek: zdjecie.php?id=64920]
Odpowiedz

Przypowieść: Czego brakuje do szczęścia

“Czarnoksiężnik zapytał ludzi, którzy go słuchali:
- Czego wam brakuje do szczęścia?
- Numerów, które padną dzisiaj w totolotku – rzecze namiętny gracz.
- Milionów w sejfie- mówi biedak.
- Władzy i chwały- odpowiada przyszły prezydent.
- Wiedzy – mówi uczony.
- Podziwu – uśmiecha się artysta.
- Najsilniejszej armii świata- odpowiada generał.
- Prezentów – krzyczy dziecko.
- Przyjaźni – szepcze samotnik.
- Miłości – mówi kobieta.
- Niczego – odpowiada mędrzec.

Czarnoksiężnik spełnił życzenie każdego z nich. Po jakimś czasie namiętny gracz i biedak nie mieli już grosza w kieszeni. Dziecko nie zatroszczyło się o swoje zabawki, jak tylko się nimi znudziło, połamało je albo rzuciło w kąt. Samotnik szybko pokłócił się z przyjaciółmi. Kobieta nie zrobiła nic, żeby być dłużej z mężczyzną, którego udało jej się oczarować. Uczony zaczął kręcić się w kółko, bo nie miał już nic do odkrycia. Artysta był tak podziwiany, że stracił całą wenę twórczą. Potem świat ogarnęła pożoga, bo generał i prezydent wypowiedzieli wojnę wszystkim państwom, a gdy już zwyciężyli, pozabijali się wzajemnie.
Ten, który niczego nie żądał, był nadal szczęśliwy, gdyż posiadł największe bogactwo: mądrość.”

z netu
Pozdrawiam. Natka [Obrazek: zdjecie.php?id=64920]
Odpowiedz

Opowieść o niewidomym
Pewien niewidomy mężczyzna usiadł pod murem przy ruchliwym chodniku w mieście, postawił przed sobą kapelusz, a obok kawałek kartonu z napisem "Jestem niewidomy i proszę o pomoc".
Znany publicysta, który przechodził obok, zauważył, że w kapeluszu niewidomego znajdowało się tylko kilka drobniaków.
Przykucnął i włożył do kapelusza banknot, następnie nie pytając o zgodę wziął karton, odwrócił i napisał jedno zdanie.
Położył na miejsce i odszedł.
W godzinach popołudniowych, kiedy ponownie przechodził obok niewidomego, zauważył, że w kapeluszu znajduje się pokaźna ilość monet oraz banknoty o różnym nominale.
Niewidomy bezbłędnie rozpoznał po krokach osobę, która coś mu napisała na kartonie.
Poruszony z lekka pyta:
- Co pan takiego napisał na moim kartonie?
Publicysta z uśmiechem odparł:
- W zasadzie nic szczególnego!... Napisałem pana zdanie w inny sposób!... "Dzisiaj przyszła wiosna, a ja nie mogę tego zobaczyć"

Morał:
Jeśli sprawy nie idą jak należy, zmień strategię, zobaczysz, będzie lepiej!


z netu
Pozdrawiam. Natka [Obrazek: zdjecie.php?id=64920]
Odpowiedz

Może jutro, pojutrze…

jeszcze nie chcę
jeszcze się boję
jeszcze udaję, że nie muszę…

ale kiedyś zatrzymam się
stanę,
obejrzę się za siebie

i będę wdzięczny dniom minionym…

że pachniały
że ćwierkały
że budząc się błyszczały rosą
że miały dla mnie wiosnę co roku
że były narowiste w galopie
i dostojne na paradzie
że miały zielony wiatr we włosach
i rdzawe słońce na twarzy
że miały romans z moim sercem
że czule tuliły się do niego

będę im wdzięczny za to
że mogę być wdzięczny

z netu
Pozdrawiam. Natka [Obrazek: zdjecie.php?id=64920]
Odpowiedz

Zima...
Niby potoki łez zamarzniętych,
Po niebie lila jasno-bladem,
Na srebrnych żaglach rozwiniętych,
Maleńkie chmurki płyną stadem.
Lodowym blaskiem gwiazd promienie
Skrzą się nad pola śnieżno-białe
I rozlewają w krąg milczenie
Melancholijne, oniemiałe.
I jakiś pokój dziwnie błogi
Ogarnął śnieżne mgły srebrzyste;
Na senne chaty, pola, drogi
Milczenie padło uroczyste.
I zamilkł wiatr, ucichły szumy
Korony topól szkieletowej;
Marzenia pełne i zadumy
W błękity patrzą nieme sowy.
I tylko z dala niespokojne
Słychać huczenie, śmig wiatraka;
I duch ze sobą toczy wojnę
I w nim, śród ciszy, wrzawa taka.

Antoni Lange
Pozdrawiam. Natka [Obrazek: zdjecie.php?id=64920]
Odpowiedz

Cytat dnia:

Ponieważ nie możemy stwierdzić, czym jest Bóg, lecz jedynie czym Bóg nie jest, a więc nie możemy rozważać, jaki Bóg jest, ale tylko, jaki nie jest.


(Quia de Deo scire non possumus quid sit, sed quid non sit, non possumus considerare de Deo, quomodo sit set quomodo non sit.)
Sw.Tomasz z Akwinu
święty ,filozof,uczony,przyrodnik ,dominikanin[/b][/size]

[Obrazek: akwinata.jpg]


Modlitwa Św. Tomasza z Akwinu

Panie, Ty wiesz lepiej aniżeli ja sam, że się starzeję i pewnego dnia będę stary.

Zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek.

Uczyń mnie poważnym lecz nie ponurym, czynnym, lecz nie narzucającym się.

Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale Ty Panie wiesz, że chciałbym zachować do końca paru przyjaciół.

Wyzwól mój umysł od niekończącego brnięcia w szczegóły i daj mi skrzydeł, bym w lot przechodził do rzeczy. Zamknij mi usta w przedmiocie mych niedomagań i cierpień, w miarę jak ich przybywa, a chęć wyliczania ich staje się z upływem lat coraz słodsza.

Nie proszę Cie o łaskę rozkoszowania się opowieściami o cudzych cierpieniach, ale daj mi cierpliwość wysłuchania ich.

Nie śmiem Cię prosić o lepszą pamięć, ale proszę Cię o większą pokorę i mniej zachwianą pewność, gdy moje wspomnienia wydają mi się sprzeczne z cudzymi. Użycz mi chwalebnego poczucia, że czasami mogę się mylić.

Zachowaj mnie miłym dla ludzi, choć z niektórymi z nich doprawdy trudno mi wytrzymać. Nie chcę być świętym, ale zgryźliwi starcy - to jedno ze szczytów osiągnięć szatana.

Daj mi zdolność dostrzegania dobrych rzeczy w nieoczekiwanych miejscach i niespodziewanych zalet w ludziach. Daj mi, Panie, łaskę mówienia im o tym. (...)

Amen
Odpowiedz

Cytat dnia
Co wieczór stawiać sobie poważnie pytanie, czegośmy się w danym dniu nowego nauczyli

Georg Christoph Lichtenberg

niemiecki satyryk, aforysta i krytyk sztuki


[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcQSDjr4Nc7qW4-7pUweOtI...YmY3RinJb8]
Pytania do Hioba

Hiobie zachodzę w głowę

co ci pomogło przetrwać
jedna setna twoich klęsk nieszczęść chorób
zdruzgotałaby każdego
można by rzec że zszedłeś
na samo dno niedoli
gdyby niedola ludzka mogła mieć dno

Będziesz wiecznym Hiobem
Hiobem powracającym
symbolem nie zawinionego cierpienia
jakbyś już zawisł na krzyżu

Coś sobie powtarzał
gdy cię opuścili wszyscy
gdy wszystko straciłeś
i łaknąłeś tylko śmierci

Jak się cierpi tak bardzo
jak się żyje z wątrobą poszarpaną
z pokazanym sercem
z wstrętem do siebie samego
Jak się znosi życie
które już nie jest życiem

Hiobie od wszystkich moich pytań
wezbrałoby morze
jesteś dla mnie samą ciemnością
niewiedzą i zdumieniem
Ale każde pytanie moje milknie w drodze
jest jak ręka co by chciała
dotknąć twej dłoni
i zawisła w pół gestu
Boję się poruszyć twój ból
zarosły może niby pocisk w ranie

Dlaczego zdaje nam się że wiedza tkwi w cierpieniu
a nie w radości
Może to błąd perspektywy
Raczej za wesołymi by nam biegać
i pytać gdzie przyczyna ich radości
skąd mądrość śmiechu
Od nich się uczyć raczej
niż badać cierpiących
studiować męki chorych
jakby tam tkwiła prawda

Ty wiesz jak do nieszczęścia zbiegają się ludzie
Jest w tym coś więcej od pustej ciekawości
Charczącym konającym zemdlonym
wydrzeć ich tajemnicę
wyszarpać z ich trzewi prawdę śmierciv Jak sie umiera
Tak jak się żyje
Najprostsi noszą w sobie to przeczucie

Hiobie chciałabym cię tylko zapytać o jedno
Lecz to pytanie także
mogłoby cię zranić
Hiobie o nic już nie pytam
W twoich oczach
jak w młynie
jest więcej wody
niż w moich ustach ziarna pytań
Żegnaj

A Hiob odwrócił się
i szeptał Panie Panie

Anna Kamieńska
Odpowiedz

Nie wyrastaj z marzeń

Podobno z tego się wyrasta,
podobno to z czasem się zmienia.
Ty się nie zmieniaj, już taki zostań,
ty nie wyrastaj z marzenia.

Choćby ci było z nim niewygodnie,
choćby nawet z nim było źle ci,
to je troszkę, odrobinkę odmień,
ale go nie wyrzucaj na śmieci.

Będą mówili, żeś jeszcze dziecinny,
będą się może śmiali,
a ty się z nimi nie licz,
ty bądź taki, jaki jesteś nie inny.

I gdybyś nawet nie mógł sprostać
światu, co zmienia się i zmienia,
to ty się nie martw, taki już zostań
ty nie wyrastaj z marzenia.

Joanna Kulmowa
Pozdrawiam. Natka [Obrazek: zdjecie.php?id=64920]
Odpowiedz

"Ważne jest by nigdy nie przestać pytać.
Ciekawość nie istnieje bez przyczyny.
Wystarczy więc, jeśli spróbujemy zrozumieć choć trochę tej tajemnicy każdego dnia.
Nigdy nie trać świętej ciekawości.
Kto nie potrafi pytać nie potrafi żyć."


"Każdy człowiek ma własne życie, sukcesy i ambicję.
Jeżeli chcemy zachować się kulturalnie nie należy narzucać własnego zdania.
Jednakże wszyscy i wszystko wokół uczy nas mówić "według mnie" , "moje zdanie",
aczkolwiek za wielce niestosowne uważa się ocenianie kogoś względem siebie i własnych poglądów!
Więc, ujmując wszystko w całość, wyznacz mi sens logiki oraz sens tego "dobrego" zachowania.
I po raz kolejny życie nauczyło mnie milczeć niż wypowiadać słowa..."
Odpowiedz

Czasem jest dobrze nauczyc sie obracac wszystko w zart....
Odpowiedz

Nie ma zbyt wiele czasu, by być szczęśliwym. Dni przemijają szybko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpisujemy marzenia, a jakaś niewidzialna ręka nam je przekreśla. Nie mamy wtedy żadnego wyboru. Jeżeli nie jesteśmy szczęśliwi dziś, jak potrafimy być nimi jutro?

Wykorzystaj ten dzień dzisiejszy. Obiema rękoma obejmij go. Przyjmij ochoczo, co niesie ze sobą: światło, powietrze i życie, jego uśmiech, płacz, i cały cud tego dnia. Wyjdź mu naprzeciw.

Phil Bosmans

Pozdrawiam. Natka [Obrazek: zdjecie.php?id=64920]
Odpowiedz

"Dowcip jest solą rozmowy, a nie jej głównym daniem."

"Humor jest najbardziej demokratyczną formą życia człowieka."

"Dobrze jest, jeśli możemy robić sobie z życia żarty. Gorzej, jeśli jest odwrotnie."

"Jeśli żart ma ukąsić – to nie jak pies, ale jak jagnię kąsać powinno, w przeciwnym bowiem razie nie żart to będzie…"

"Czasami obrażanie na bok warto odłożyć, czyjeś słowa obrócić w żart i negatywnych wypowiedzi nie mnożyć."

" Bo ja tak mówiłam żartem.
Dobry żart jest tynfa wart.
A ty oczy masz uparte,
ty budujesz domek z kart........"

"Bo w tym cała sztuka, by żartować z poważnych rzeczy."

"Nawet gdy człowiekowi coś doskwiera, to jest w stanie coś tam obrócić w żart.
Może żart i śmiech jest potrzebny? Oczywiście,że tak."

Miłego wieczoruUśmiech
Odpowiedz

Cytat dnia
Prawdziwa podróż ku odkryciu składa się nie z poszukiwania nowych pejzaży, lecz obserwacji nowymi oczami

Marcel Proust

francuski pisarz


[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcQdcH5l32xkKTc1dRPODlK...8xL0bwLF7J]
Autoportret radosny

Nie myślcie, że jestem nieszczęśliwy.
Cieszę się, że myślę.
Myślcie, że się cieszę.


Świadomość jest tańcem radości.
Moja świadomość tańczy
przed lampą deszczu
przed łupiną ściany
przed sklepem spożywczym z wiecami kapusty


przed ustami mówiących przyjaciół
przed własną ręką nieoczekiwaną
przed niewydrążoną rzeźbą rzeczywistości —
w przepychu najlepszej zabawy
i najwznioślejszego nabożeństwa
nieoddzielnie
moja świadomość tańczy.


A kiedy porwie się taniec,
zwyczajem każdego kłębka,
pójdę do nieba —
gdzie się nic nie czuje,
gdzie od początku byłem, zanim byłem,
gdzie już do końca będę, gdy nie będę,
tam — radość nie do opisania.
. . . . .
To wszystko.

Miron Białoszewski
Odpowiedz

"Ludzie szczęśliwi..." - Phil Bosmans
Ludzie szczęśliwi...
Wdzięczni za każdy dar,
wnoszący słońce do domu.
W ich sercach jest raj,
do którego wszystkich chętnie zapraszają.

Ludzie szczęśliwi:
są wobec siebie życzliwie nastawieni,
udzielając sobie wzajemnie pełni życiowej przestrzeni.
Każdy z nich może pozostać w ten sposób takim,
jakim jest, ze swoim własnym rytmem życia.

Ludzie szczęśliwi:
nie potrzebują do szczęścia wiele.
Nie zakochują się w swoich problemach.
Sami biorą się do dzieła, nie oczekując
niczego od innych.

Ludzie szczęśliwi:
żyją zadowoleni i promieniują pokojem.
W innych widzą dobro.
Wnoszą światło tam, gdzie panuje mrok.
Nigdy nie są niebezpieczni.

Pozdrawiam. Natka [Obrazek: zdjecie.php?id=64920]
Odpowiedz

Cytat dnia:
"Czekanie sprawia ból. Zapomnienie sprawia ból. Lecz nie móc podjąć żadnej decyzji jest najdotkliwszym cierpieniem. "

Paulo Coelho
brazylijski pisarz i poeta.


[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcQzEpYb1rLu8rhPymaOomy...GP5FKGkUYi]

Życie potrafi być ciężkie, okrutnie ciężkie
Życie potrafi być ciężkie, okrutnie ciężkie.
Bywają chwile, kiedy czujesz to
w najgłębszych pokładach swojej duszy.
W takich bolesnych momentach
każdy człowiek szuka pocieszenia.
Bez wsparcia i pociechy żyć niepodobna.
Nie znajdziesz ich jednak ani w alkoholu,
ani w tabletce usypiającej, ani w strzykawce.
One otumaniają Cię tylko,
by zaraz potem wtrącić w jeszcze ciemniejszą otchłań.
Pociecha jest jak balsam na głęboką ranę,
jak oaza w bezbrzeżnej pustyni
i jak chłodna dłoń na Twojej rozpalonej skroni.
Pociecha jest jak przyjazna twarz w pobliżu,
obecność kogoś, kto rozumie Twoje łzy,
przysłuchuje się Twojemu utrudzonemu sercu,
a w smutku i nieszczęściu pozostaje przy Tobie
i pomaga zobaczyć światło gwiazd.

Phil Bosmans
Odpowiedz

Dale Galloway - Ani jedna walentynka!

Mały Chad był cichym i nieśmiałym chłopcem. Pewnego dnia wrócił do domu i oznajmił matce, że chciałby przygotować walentynkę dla każdej osoby ze swojej klasy.

Serce matki ścisnęło się z bólu. "Chciałabym, żeby porzucił ten zamysł", pomyślała, gdyż wiele razy obserwowała, jak dzieci wracały razem ze szkoły. Jej Chad zawsze podążał kilka kroków za grupą rówieśników. Dzieciaki śmiały się, rozmawiały i brały pod ręce, ale nigdy nie włączały Chada do swego kręgu.

Mimo wszystko kobieta zdecydowała, że pomoże synowi w realizacji jego zamierzenia. Kupiła mu papier, klej i kredki. Przez trzy tygodnie każdego wieczoru Chad trudził się nad wykonaniem trzydziestu pięciu walentynkowych kart.

Nadszedł ranek Dnia Świętego Walentego i Chad wprost nie posiadał się z podniecenia. Starannie ułożył kartki, zapakował je do torby i wybiegł z domu.

Matka postanowiła, że upiecze jego ulubione ciasteczka, które poda mu na lunch ze szklanką mleka. Dobrze wiedziała, że jej synowi będzie przykro, więc może ciasteczka nieco złagodzą smutek. Myśl o tym, iż Chad na pewno nie dostanie wielu walentynek, a może nawet wróci bez żadnej, sprawiała jej ogromny ból.

Po południu postawiła na stole ciasteczka i szklankę mleka. Usłyszawszy gwar dziecięcych głosów, wyjrzała przez okno. Jak zwykle dzieci zbliżały się całą gromadą, śmiejąc się i bawiąc w najlepsze. Za nimi jak zawsze maszerował Chad. Tego dnia szedł nieco szybciej niż zazwyczaj.

Była pewna, że jej synek wybuchnie płaczem, jak tylko wejdzie do domu. Zauważyła, że Chad ma puste ręce, więc kiedy otworzyły się drzwi, pospiesznie przełknęła łzy.

- Przygotowałam dla ciebie ciasteczka i mleko - powiedziała.

Chad jednak zdawał się nie słyszeć jej słów. Maszerował dziarsko z twarzą rozjaśnioną uśmiechem i powtarzał tylko:

- Ani jednej. Ani jednej...

Serce matki ścisnął ból.

A potem jej syn dodał:

- Nie zapomniałem zrobić ani jednej. Ani jednej!

Pozdrawiam. Natka [Obrazek: zdjecie.php?id=64920]
Odpowiedz

Cytat dnia:

Prawdziwa miłość nie wyczerpuje się nigdy. Im więcej dajesz, tym więcej ci jej zostanie.

Antoine de Saint-Exupéry (1900 — 1944) francuski lotnik, pisarz i poeta;

[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcSmVeh-jtRSV7rp0pSSsH8...y01qw3TNX6]
Walentynki, święto zakochanych obchodzone 14 lutego, niesłusznie bywa stawiane w jednym rzędzie z Halloween, jako kolejny eksportowany produkt kultury anglosaskiej. Okazuje się bowiem, że wspominany tego dnia w kalendarzu liturgicznym św. Walenty, od którego imienia pochodzi nazwa święta, został ogłoszony patronem zakochanych już w 1496 r. przez papieża Aleksandra VI.

Pogańskie prapoczątki

Jednak początków dzisiejszych walentynek szukać trzeba nie w chrześcijaństwie, lecz w pogańskim Rzymie. O ich dacie zadecydowała sama przyroda. W połowie lutego bowiem ptaki gnieżdżące się w Wiecznym Mieście zaczynały miłosne zaloty i łączyły się w pary. Uważano to za symboliczne przebudzenie się natury, zwiastujące rychłe nadejście wiosny. Z tej racji Rzymianie na 15 lutego wyznaczyli datę świętowania luperkaliów – festynu ku czci boga płodności Faunusa Lupercusa. W przeddzień obchodów odbywała się miłosna loteria: imiona dziewcząt zapisywano na skrawkach papieru, po czym losowali je chłopcy. W ten sposób dziewczyny stawały się ich partnerkami podczas luperkaliów. Bywało, że odtąd chodzili ze sobą przez cały rok, a nawet zostawali parą na całe życie…

Gdy w IV w. chrześcijaństwo stało się religią panującą w cesarstwie rzymskim, pogańskie obchody stopniowo zastępowano przez święta chrześcijańskie. Luperkalia były na tyle popularne, że utrzymały się aż do końca V w. Zniósł je dopiero w 496 r. papież Gelazy I, zastępując je najbliższym w kalendarzu liturgicznym świętem męczennika Walentego. Okazuje się jednak, że miał on wiele wspólnego z zakochanymi.

Jeden czy dwóch Walentych?

Za panowania cesarza Klaudiusza Gockiego Rzym był uwikłany w krwawe i niepopularne wojny do tego stopnia, że mężczyźni nie chcieli wstępować do wojska. Cesarz uznał, że powodem takiego postępowania była ich niechęć do opuszczania swoich narzeczonych i żon. Dlatego odwołał wszystkie planowane zaręczyny i śluby. Kapłan Walenty pomagał parom, które pobierały się potajemnie. Został jednak przyłapany i skazany na śmierć. Bito go, aż skonał, po czym odcięto mu głowę. Było to 14 lutego 269 lub 270 r. – w dniu, w którym urządzano miłosne loterie.

Zanim to nastąpiło, w więzieniu Walenty zaprzyjaźnił się z córką strażnika, która go odwiedzała i podnosiła na duchu. Aby się odwdzięczyć, zostawił jej na pożegnanie liść w formie serca, na którym napisał: „Od twojego Walentego”. Nad grobem męczennika przy Via Flaminia zbudowano bazylikę, jednak papież Paschalis I (817-24) przeniósł szczątki męczennika do kościoła św. Praksedy. Z czasem postać kapłana Walentego zmieszała się z innym świętym męczennikiem noszącym to samo imię. Niektórzy badacze twierdzą nawet, że tak naprawdę chodzi o tę samą osobę. W 197 r. został on biskupem miasta Terni w Umbrii. Znany był z tego, że jako pierwszy pobłogosławił związek małżeński między poganinem i chrześcijanką. Wysyłał też do swych wiernych listy o miłości do Chrystusa. Zginął w Rzymie w 273 r., gdyż nie chciał zaprzestać nawracania pogan. Dziś to właśnie on jest bardziej znany i to do jego grobu w katedrze w Terni ściągają pielgrzymi. Na srebrnym relikwiarzu kryjącym jego szczątki znajduje się napis: „Święty Walenty, patron miłości”.

Nieraz też mówi się o św. Walentym jako patronie epileptyków. Faktycznie jednak chodzi tu o trzeciego świętego noszącego to imię. Żył on w V w. w Recji (na dzisiejszym pograniczu niemiecko-austriacko-szwajcarskim) i przypisywano mu moc uzdrawiania z tej choroby.

Będziesz moją walentynką…

Dzień św. Walentego stał się prawdziwym świętem zakochanych dopiero w średniowieczu, kiedy to pasjonowano się żywotami świętych i tłumnie pielgrzymowano do ich grobów, aby uczcić ich relikwie. Przypomniano więc sobie także dzieje św. Walentego. Święto najbardziej rozpowszechniło się w Anglii i Francji. Nadal, jak w antycznym Rzymie, losowano imiona, choć teraz także dziewczęta wyciągały imiona chłopców. Młodzież nosiła potem przez tydzień wylosowane kartki przypięte do rękawa.

Dziewczęta 14 lutego starały się odgadnąć, za kogo wyjdą za mąż. Aby się tego dowiedzieć, wypatrywały ptaków. Jeśli dziewczyna jako pierwszego zobaczyła rudzika, oznaczało to, że wyjdzie za marynarza; jeśli wróbla – za ubogiego, lecz mogła być pewna, że jej małżeństwo będzie szczęśliwe; jeśli łuszczaka – że poprosi ją o rękę człowiek bogaty. W Walii tego dnia ofiarowywano sobie drewniane łyżki z wyrzeźbionymi na nich sercami, kluczami i dziurkami od klucza. Podarunek zastępował wyrażoną słowami prośbę: „Otwórz moje serce”.

Od XVI w. w dniu św. Walentego ofiarowywano kobietom kwiaty. Wszystko zaczęło się od święta zorganizowanego przez jedną z córek króla Francji Henryka IV. Każda z obecnych dziewczyn otrzymała wówczas bukiet kwiatów od swego kawalera. Przede wszystkim jednak narzeczony był obowiązany 14 lutego wysłać swej ukochanej czuły liścik, nazwany walentynką. Zwyczaj ten zadomowił się nawet na dworze królewskim w Paryżu. Walentynki dekorowano sercami i kupidonami, wypisywano na nich wiersze. W XIX w. uważano je za najbardziej romantyczny sposób wyznania miłości. Treścią listów nieraz były słowa: „Będziesz moją walentynką”. W Stanach Zjednoczonych walentynkowe listy były anonimowe, dlatego kończyły się pytaniem: „Zgadnij, kto?”. W Europie anonimowy nadawca podpisywał się po prostu: „Twój walentyn”.

W 1800 r. Amerykanka Esther Howland zapoczątkowała tradycję wysyłania gotowych kart walentynkowych. Dziś są one wymieniane na całym świecie nie tylko przez zakochanych, ale także przez dzieci w szkołach. Najbardziej znanym ich twórcą był francuski rysownik Raymond Peynet. Zaczął je publikować w 1965 r., gdy 14 lutego został oficjalnie ogłoszony we Francji Świętem Zakochanych.

Święto Zaręczyn

W Austrii w dniu Sankt Valentin odbywają się uliczne pochody, w Anglii zakochani ofiarują sobie kartonowe serca ozdobione postaciami Romea i Julii, a w dzisiejszej Ameryce – po prostu wysyłają e-maile. Jednak najbardziej uroczyście obchodzi się ten dzień w ojczyźnie św. Walentego. Co roku w niedzielę najbliższą 14 lutego w katedrze w Terni odbywa się Święto Zaręczyn. Zgromadzone przy grobie św. Walentego setki par narzeczeńskich, przybyłych nieraz z różnych stron świata, przyrzekają sobie miłość i wierność na czas do dnia ślubu. W 1997 r. krótki list do zgromadzonych w Terni narzeczonych napisał papież Jan Paweł II. Jego treść została wyryta na płycie wmurowanej w pobliżu grobu św. Walentego.

Świętu towarzyszą koncerty, spektakle, projekcje filmów, konferencje, wystawy i imprezy sportowe, które trwają niemal przez cały luty. W ubiegłym roku ogłoszono także konkurs na najlepszy SMS o tematyce miłosnej. 14 lutego w Terni jest wręczana nagroda „Rok miłości”. Są tam też organizowane walentynki dla wdów i wdowców oraz ludzi starszych i chorych.

Polskie miasto zakochanych?

Wiele miast w Europie przyznaje się do posiadania relikwii św. Walentego, w tym Lublin, Kraków i Chełmno. Wszędzie tam 14 lutego organizowane są obchody ku czci patrona zakochanych. W bazylice św. Floriana w Krakowie gościem wieczoru, na który zaproszeni są nie tylko zakochani, ale także wszyscy szukający prawdziwej miłości, jest sam św. Walenty, jako że jego relikwie znajdują się w świątyni. W Chełmnie, obok modlitw przy relikwiach świętego ma miejsce barwny przemarsz ulicami miasta z orkiestrą dętą i ułożenie walentynkowego serca ze świec na rynku. Czy uda się uczynić z Chełmna miasto zakochanych, na wzór Terni – czas pokaże…

Paweł Bieliński (KAI)

***


Modlitwa do św. Walentego
Święty Walenty, opiekunie tych, którzy się kochają, Ty, który z narażeniem życia urzeczywistniłeś i głosiłeś ewangeliczne przesłanie pokoju, Ty, który – dzięki męczeństwu przyjętemu z miłości -zwyciężyłeś wszystkie siły obojętności, nienawiści i śmierci, wysłuchaj naszą modlitwę: W obliczu rozdarć i podziałów w świecie daj nam zawsze kochać miłością pozbawioną egoizmu, abyśmy byli pośród ludzi wiernymi świadkami miłości Boga. Niech ożywiają nas miłość i zaufanie, które pozwolą nam przezwyciężać życiowe przeszkody. Prosimy Cię, wstawiaj się za nami do Boga, który jest źródłem wszelkiej miłości i wszelkiego piękna, i który żyje i króluje na wieki wieków. Amen.

(modlitwa pochodzi ze strony internetowej francuskiej miejscowości Saint-Valentin).

Oprac. na podstawie KAI
Odpowiedz

Pieśń o dniu, który przemija
Ile mnie trudu kosztuje
Dać Ci przeminąć dniu,
Odchodzisz pełen mnie
Nie znając mnie
Powracasz
Ile mnie trudu kosztuje
Zostawić na Twojej piersi
Uchwytną rzeczywistość
Twych nieuchwytnych minut
Wieczorami Perseusz
Piłuje Twoje łańcuchy
I uciekasz przez góry
Raniąc stopy o kamień
Nie może Cię schwycić moje ciało
Ani płacz mój, ani rzeki
Na których śnisz
Spoczynek ze złota
Od wschodu aż do zachodu
Noszę twe światło okrągłe
Twe wielkie światło
Co mnie trzyma
W swym natężeniu ostrym
Od wschodu aż do zachodu
Ile mnie trudu kosztuje
Dźwigać się z Twymi ptakami
I z ramionami Twoich wiatrów
Ile mnie trudu kosztuje
Dać Ci przeminąć dniu,
Odchodzisz pełen mnie
Nie znając mnie
Powracasz

Federico Garcia Lorca
<!-- m --><a class="postlink" href="http://grzesiek68.wrzuta.pl/audio/3VyCXuMXif9/">http://grzesiek68.wrzuta.pl/audio/3VyCXuMXif9/</a><!-- m -->
Pozdrawiam. Natka [Obrazek: zdjecie.php?id=64920]
Odpowiedz

Cytat dnia:
Słowo jest czymś więcej niż tym, co mówisz i tym, co piszesz. Słowo jest tym, czym jesteś.
— Phil Bosmans flamandzki (Belgia) pisarz oraz kapłan katolicki


[Obrazek: images?q=tbn:ANd9GcQcOagFwwGOlpZFoDirZT1...8-zEAHdeJ3]

Bajka o uczuciach
Dawno, dawno temu, na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia
oraz ludzkie cechy - takie jak:
dobry humor, smutek, mądrość, duma;
a wszystkich razem łączyła miłość.
Pewnego dnia mieszkańcy wyspy dowiedzieli się, że niedługo wyspa zatonie.
Przygotowali swoje statki do wypłynięcia w morze, aby na zawsze opuścić wyspę.


Tylko miłość postanowiła poczekać do ostatniej chwili.
Gdy pozostał jedynie maleńki skrawek lądu
- miłość poprosiła o pomoc.
Pierwsze podpłynęło bogactwo na swoim luksusowym jachcie. Miłość zapytała:
- Bogactwo, czy możesz mnie uratować ?
Niestety nie. Pokład mam pełen złota, srebra i innych kosztowności.
Nie ma tam już miejsca dla ciebie. - Odpowiedziało Bogactwo.


Druga podpłynęła Duma swoim ogromnym czteromasztowcem.
- Dumo, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość.
Niestety nie mogę cię wziąźć!
Na moim statku wszystko jest uporządkowane,
a ty mogłabyś mi to popsuć... - odpowiedziała Duma i z dumą podniosła piękne żagle.

Na zbutwiałej lódce podpłynal Smutek.
- Smutku, zabierz mnie ze sobą ! - poprosiła Miłość,
Och, Miłość, ja jestem tak strasznie smutny, że chcę pozostać sam.
- Odrzekł Smutek i smutnie powiosłował w dal.

Dobry humor przepłynął obok Miłości nie zauważając jej, bo był tak rozbawiony,
że nie usłyszał nawet wołania o pomoc.



Wydawało się, że Miłość zginie na zawsze w głębiach oceanu...


Nagle Miłość usłyszała:
- Chodź! Zabiorę cię ze soba ! - powiedział nieznajomy starzec.
Miłość była tak szczęśliwa i wdzięczna za uratowanie życia,
że zapomniała zapytać kim jest jej wybawca.


Miłość bardzo chciała się dowiedzieć kim jest ten tajemniczy starzec.
Zwróciła się o poradę do Wiedzy.
- Powiedz mi proszę, kto mnie uratował ?
- To był Czas. - Odpowiedziała Wiedza.


- Czas ? - zdziwiła się Miłość. - Dlaczego Czas mi pomógł ?
- Tylko Czas rozumie, jak ważnym uczuciem w życiu każdego człowieka jest Miłość.
- Odrzekła Wiedza.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: