Herbata Ziołowa – co to właściwie jest?
Podobno nie ma głupich pytań, więc tym razem zapytamy się, czym jest ziołowa herbata?
Ziołowa herbata to rodzaj naparu czy też, jak wolą niektórzy, ekstraktu wodnego.
Nie będziemy wchodzić w terminologię, kto chce, poczyta sobie w książkach zielarskich
.
Do przygotowania najprostszej herbatki ziołowej potrzebujemy zatem dwóch rzeczy:
gorącej wody
odpowiednich ziół
Brzmi prosto, ale nad obydwoma rzeczami się zatrzymamy, ponieważ chcemy stworzyć napar idealny!
Jaka woda do herbaty?
Najlepszą wodą do ziołowych herbat jest woda miękka (nie destylowana!), ponieważ im bardziej miękka woda tym lepsza ekstrakcja, czyli rozpuszczanie się składników czynnych.
Możecie stosować wodę filtrowaną, wodę miękką pozyskaną w inny sposób (np. deszczówkę, wodę źródlaną z butelki).
Bardzo dobra jest też woda górska, która często jest miękka.
Niestety, kilkukrotne gotowanie wody raczej nie obniży znacząco jej twardości.
Oczywiście, kiedy z kranu leci jedynie twarda woda i nie ma możliwości użycia czego innego, to robimy herbatkę na tym co mamy.
Niemniej, miękka woda jest optymalna.
Jakie zioła do ziołowej herbaty? Czyli kilka słów o różnych częściach ziół.
Skoro wiemy już jaką wybrać wodę, zastanówmy się jakie zioła nadają się do ziołowej herbatki.
Każde! – może ktoś z Was powiedzieć.
Teoretycznie tak, bo nikt nam nie zabroni zalewać wrzątkiem czego tylko chcemy, ale w praktyce działa to nieco inaczej.
Może zabierzmy się do sprawy od początku
W zielarstwie każda część rośliny posiada swoją łacińską nazwę: kwiaty, korzenie, liście, kora, owoce – to wszystko jest odpowiednio określone (przykłady zobaczycie niżej).
Ma to swoje uzasadnienie: po pierwsze wiemy, jaka część danej rośliny nadaje się do zastosowań zielarskich.[pullquote]
W zielarstwie, każda część rośliny ma swoją łacińską nazwę. [/pullquote]
Po drugie, czasami różne części rośliny mają różne zastosowania i jeśli sprecyzujemy o jakiej części rośliny mowa, można łatwo się „dogadać” o czym akurat myślimy.
Po trzecie (ale to niekoniecznie oficjalny powód) można mniej więcej przewidzieć, jak potraktować daną część rośliny.
Dodatkowo, można dość łatwo określić co badacze z różnych państw mają na myśli: jeśli Anglik napisze, że używał flos Malvae, to właśnie uniwersalnym językiem zielarstwa (czy raczej łaciny
) powiedział wszystkim swoim kolegom po fachu, że używa kwiatu malwy/ślazu.
Dlaczego Wam o tym piszę?
Dlatego, że może się Wam to kiedyś przyda, oraz dlatego, że do przygotowywania herbatek ziołowych najlepiej nadają się miękkie, pełne olejków eterycznych części roślin, takie jak:
kwiaty (czyli po łacinie flos), na przykład kwiat lipy, rumianku, nagietka, arniki etc.
liście (po łacinie folium), na przykład liście pokrzywy
całe zioło (po łacinie herba), czyli pocięta całość rośliny, na przykład ziele owsa (tam są i liście i ziarniaki i łodyżki)
owoce (po łacinie fructus), chociaż to niekoniecznie, czasem lepiej je dłużej podgotować. Przykładem może być owoc maliny, aronii, dzikiej róży, poziomki.
W postaci zwykłego naparu (czyli zalewamy wrzątkiem i odstawiamy) nie za dobrze sprawdzą się natomiast kora czy korzenie.
Te części rośliny trzeba po prostu dłużej gotować, żeby coś z nich wyciągnąć.
Dlatego na przykład nie ma większego sensu zaparzanie herbatki z korzenia łopianu czy mniszka lekarskiego, wtedy przygotowuje się mocny wywar/odwar (taki jak np. w poście
o Essiacu).
Oczywiście to nieco uproszczona sprawa, ale pokazuje ogólną zasadę: kwiaty na herbatkę nadają się bardzo dobrze, natomiast korzenie – cóż, niekoniecznie.
I tutaj jeszcze jedna uwaga, ale też bardzo ważna.
Nie wszystkie substancje czynne z każdej rośliny są dobrze rozpuszczalne w wodzie.
Jeśli pijecie „zwykłe” herbatki, raczej Was to nie dotyczy, ale dobrze jest pamiętać, że niektóre substancje (np. typu oleożywice – propolis) po prostu w wodzie się prawie nie rozpuszczą i już
Możecie sobie gotować propolis w garnku z super miękką wodą przez dzień i noc, ale i tak nie „wyciągniecie” z niego tego, co wyciągnie 70% alkohol.
Dobre zioła to dobra herbata!
Dobrze.
Już wiemy to, co i tak intuicyjnie wiedzieliśmy bez tego posta i bez studiów zielarskich: że z kwiatów lipy czy koszyczku rumianku można zrobić herbatkę, wystarczy je zalać wodą.
Pozostaje pytanie: skąd wziąć kwiaty dobrej jakości?
Jeśli naprawdę Wam zależy na tym, żeby Wasze ziołowe napary miały właściwości zdrowotne, błagam Was, kupujcie z porządnych źródeł i dajcie zarobić dobrym producentom czy pośrednikom, którzy dbają o jakość tego co sprzedają.
Z pustego i Salomon nie naleje, więc jeśli kupicie jakąś ziołową sieczkę w markecie za drobne pieniądze, nigdy nie będzie to tak dobrej jakości, jak porządny susz kupiony w sklepie zielarskim/aptece/sklepie z herbatami (piszę porządny, bo sieczkę można kupić wszędzie).
Jeśli rozerwiecie sobie takie torebeczki rumianku z najniższej półki,to znajdziecie tam w sumie pyłek.
Nie mówię, że nie ma żadnych właściwości, ale najpewniej są to różne części rośliny, może posiekane drobniutko to, co zostało po zbiorach czy po sprzedaży lepszej części.
Pewnie, ręki sobie nie dam obciąć, że to na pewno jest niedobry surowiec, ale jeśli pójdziecie do dobrego sklepu i poprosicie o koszyczek rumianku, to dostaniecie coś takiego:
http://zmniejszacz.pl/zdjecie/2018/3/22/...8x1024.jpg
Co widzicie?
Piękne, wypasione, suszone kwiatostany rumianku – kupujesz to co widzisz (jeśli nie macie ulubionego producenta, to można zawsze wybierać te, gdzie widać towar przez opakowanie).
Pięknie pachną i mają intensywny smak, ocierający się o goryczkę (to dobrze!).
Ja generalnie wyznaję zasadę, że sproszkowane rzeczy kupuję od producentów, którym jako tako ufam i wierzę, że ten proszek będzie dobrej jakości.
Dobre zioła = dobra (skuteczna) herbatka, nie ma w sumie nad czym się rozwodzić.
Zioła suszone czy świeże? Jaka jest różnica?
Skoro jesteśmy przy suszu – suszone czy świeże?
Generalna zasada jest taka, że używamy połowę mniej ziela suszonego niż świeżego.
Dlaczego?
Sprawa jest prosta.
Świeża roślina zawiera już wodę, natomiast w suszonej jest więcej substancji czynnych na tą samą wagę, bo po prostu jest suszem
Czasem możemy chcieć korzystać z ziół suszonych, a czasem ze świeżych: napar ze świeżej bazylii tajskiej smakuje i pachnie oszałamiająco!
Czy ziołowe herbatki można słodzić?
Moje ulubione pytanie na studiach, na które pani prowadząca odpowiedziała:
– Ale herbat ziołowych się nie słodzi!
Po czym w przerwie posłodziła swój napar lipowy miodem
Długo nie mogłam zrozumieć dlaczego raz się słodzi, raz nie, ale w końcu do tego doszłam.
Przynajmniej według własnego oglądu
Otóż, rzeczywiście nie słodzi się herbat ziołowych ani wywarów które są gorzkie (czyli zawierają substancje goryczowe, po angielsku powiedzielibyśmy, że należą to tzw. bitters gorzkich toników).
Wśród sporej części zielarzy panuje przekonanie, że aby gorzki lek w pełni zadziałał, trzeba fizycznie poczuć gorzki smak na języku i mózg musi odczytać sygnał, że coś gorzkiego jest połykane.
Dlatego gorzkich ziół (np. herbatki na trawienie z piołunu) raczej nie powinno się słodzić, ale lipową, jak najbardziej można.
Jak często pić ziołowe napary?
To oczywiście zależy od naparu, ale przyjmuje się, że w postaci takich „łatwo dostępnych ziół” (uwaga! uogólnienie, gdyby ktoś nie zauważył
) to około 3 – 4 kubki dziennie.
Lepiej pić mniejsze ilości, ale częściej.
Nie dziwi mnie, kiedy koleżanka mówi:
– A, napiłam się herbatki z lipy jak byłam chora, ale chyba nic mi nie dała.
Te zioła to tak na dwa razy.
No nie dała, bo kubek herbaty lipowej raz na tydzień choroby nie ma prawa dobrze działać (pomijając, że może trzeba po coś mocniejszego sięgnąć czasem).
Cztery kroki do przygotowania ziołowej herbatki.
Dobrze, moim drodzy!
Skoro już się rozpisaliśmy i o wodzie i o ziołach, to czas przygotować dobrą, ziołową herbatkę!
Krok pierwszy (opcjonalny)
Podpatrzyłam go u osób, które kochają zieloną herbatę.
W ceremoniach herbacianych często najpierw podgrzewa się kubki czy imbryczki, opłukując je gorącą wodą.
Dzięki temu, kiedy zaczniemy zaparzać herbatę, przeznaczony do tego wrzątek zacznie zaparzać herbatę, a nie nagrzewać kubek.
Czyli: krok pierwszy (opcjonalny).
Podgrzewamy kubek lub dzbanek.
Może być w mikrofalówce.
Jeśli nie używacie/nie macie/nie lubicie/obawiacie się mikrfoalówki: można przelać naczynia wrzątkiem, zostawić na minutkę i wylać pozostałości wrzątku.
Krok drugi
Do kubka wsypujemy odpowiednią ilość suszu (zazwyczaj 1 – 2 łyżeczki), zalewamy wrzątkiem (najlepiej miękką wodą).
Niektórzy twierdzą, że optymalna temperatura to 95 stopni, więc jak chcecie, możecie odczekać z minutkę, zanim zalejecie herbatkę wrzątkiem.
Krok trzeci
Bardzo ważny, często pomijany.
Szklaneczkę zakrywamy spodeczkiem czy czymkolwiek.
Dzięki temu olejki eteryczne tak łatwo nie uciekną.
Krok czwarty
Po 7 – 15 minutach (w zależności od rodzaju herbaty) przecedzamy napar.
Słodzimy lub nie. Jeśli słodzimy miodem, najlepiej robić to wtedy, gdy napar ma około 40 C.
To tyle, mamy naszą ziołową herbatkę!
źródło
https://www.youtube.com/watch?list=UURWh...73mdAbIKr8