Piękne słowa i obrazy

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Jesienią
Jak gwiazdy spadłe na czarne zagony
Jaśnieją sterty pszenne i żytniane,
A czoła w mleczną owinął im pianę
Pajęczych przędziw łańcuch wysrebrzony.

Z ognisk pastuszych bije blask czerwony,
Złocą się iskry przez dymy przesiane
I słychać głosy tęskne, rozśpiewane,
Rusińskich dumek rozełkane tony.

I cisza znowu. Chłopskie wierzby siwe
Opadłym liściem mącą wodę w stawie.
Słychac ciągnące odlotne żurawie,

Białe przędziwa gdzieś lecą przez niwę,
Białe przędziwa płyną... wiatr je mota
I płynie z stepów bezdenna tęsknota!
Zawistowska Kazimiera

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Jak nie kochać jesieni...
Jak nie kochać jesieni, jej babiego lata,
Liści niesionych wiatrem, w rytm deszczu tańczących.
Ptaków, co przed podróżą na drzewie usiadły,
Czekając na swych braci, za morze lecących.

Jak nie kochać jesieni, jej barw purpurowych,
Szarych, żółtych, czerwonych, srebrnych, szczerozłotych.
Gdy białą mgłą otuli zachodzący księżyc,
Gdy koi w twoim sercu codzienne tęsknoty.

Jak nie kochać jesieni, smutnej, zatroskanej,
Pełnej tęsknoty za tym, co już nie powróci.
Co chryzmatem bieli, dla tych, co odeszli.
Szronem łąki maluje, ukoi, zasmuci.

Jak nie kochać jesieni, siostry listopada,
Tego co królowanie blaskiem świec rozpocznie.
Co w swoim majestacie uczy nas pokory.
Tego, co na cmentarzu wzywa nas corocznie.
Tadeusz Wywrocki

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Jesienne niebo
Jesienne niebo słodkie, pełne łaski
spowite w szal kaukaski,
przez drzew bezlistnych rozszczepione pędzle
przeciąga różową frędzlę.
I ku nadziei mej podchodzi z bliska,
słodyczą mnie uściskaj
i na tęsknocie mej opiera dłonie
- pachną ostatnie lewkonie.
Jesienne niebo słodkie, pełne łaski,
zwija swój szal kaukaski
a odrzuciwszy go, staje bez ruchu
z cekinem złotym w uchu.
Maria Jasnorzewska Pawlikowska

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Ciąg żurawi
W jesiennym niebie, pochmurnym wieczorem,
Wędrownym kluczem w odlotnej wyprawie
Ciągną wysoko z żałosnym klangorem
Żurawie! Żurawie!

Pod nimi pustka pól martwa, mgły, chłody,
Nagi las drżący w przymrozków obawie,
Znużone sady, zaparte zagrody...
Żurawie! Żurawie!

Płyną jak długie westchnienie bez końca,
Jak jęk ogromny ziemi w łkań zadławię,
Jak krzyk rozpacznej tęsknoty do słońca...
Żurawie! Żurawie!

Uniesie pastuch, o kij wsparty, głowy,
Długo za nimi pozierając łzawię
I porykując łby odwrócą krowy...
Żurawie! Żurawie!

Leciałbym z wami, gdzie pierś radość czerpie,
Lecz jak tu smutki swe same zostawię,
To wszystko, przez co cierpiałem i cierpię...
Żurawie! Żurawie!
Staff Leopold

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Jesienne dni
w kolory przyodziane
prężą się smukłe buki
powiew liści umyka szelestnie

jesienne dni wracają
przymglonym słońcem
osłaniają swe twarze

przechowują trwałość
w potędze dębów
słabe ulegają wiatrom

w trwaniu chłodu
niedosłyszane
gubią liście lata

jesienne dni wyrwane
z potoku czasu opadają
z losem drzew
Barbara Ewa Kamińska

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Jesienna droga.
Liście lecą deszczem rudym.
Idzie garbaty smutek, w chmury owinięty.
Na pewno taką drogą jechał doktor Judym
Samotny, zapomniany, smutny, odepchnięty.

Biegną po lepkim błocie gnane batem siwki.
Ciągną zieloną bryczkę, tętnią, rżą, chlupocą.
A wicher śpiewa, płacze jak lipowe skrzynki,
Z tęsknoty za kochanką swą – jesienną nocą.

Czasami przejdzie szary, mętny chłop z siekierą.
Czasami Żyd żałobny z workiem na ramieniu,
A konie tupią, chlupią, lecą w przestrzeń szczerą,
W zadumę, w smutek, w Polskę, w głuche mgły jesieni.
Włodzimierz Słobodnik

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Jesienna ballada...
Nadeszła jesień szczerozłota
Wiatr w parku suche liście goni,
A ty na ławce siedzisz obok
I nie wypuszczasz z rąk mych dłoni.

Ale dlaczego drżysz kochany?
Pocałunkami cię ogrzeję.
Jesień się do nas śmieje blado
I ja się do niej cicho śmieję.

A słońce błyszczy przez gałęzie.
Ty moje dłonie w swoich kryjesz
I mowisz, że ci ze mną dobrze,
Ze mną dopiero wiesz, że żyjesz.

Słońce już chyli się ku ziemi,
Jesienny dzień tak szybko mija.
Parkiem przechodzi ktoś powoli-
Jesień -dziewczyna niczyja.

Wiersz ten napisałam dawno temu do melodii Skaldów "W żółtych płomieniach liści"
marzycielka

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Guillaume Vogels (1836–1896)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 189 gości