Był taki dzień…
był taki jeden niezapomniany dzień
gdy wprost do serca wpadła iskra
z początku przeraziła mnie a potem
dorzuciłem garść niespełnionych marzeń
i czekałem aż z iskry się rozpali ogień…
i buchnął płomień… ogarnął duszę… a potem ciało…
ten dziwny… zapomniany stan znów się odrodził
i od tej pory na samą myśl odczuwam dreszcze
płomień nazwałem twym imieniem prosząc los
by nie pozwolił mu wygasnąć… by się rozpalał
co dzień to bardziej jeszcze…
i teraz od świtania do świtania następnego
ten płomień pielęgnuje… podsycam marzeniami…
i niecierpliwie z ufnością czekam aż dnia pewnego
połączę swe marzenia z… pragnieniami…
że wkrótce usłyszę ciche do drzwi pukanie
otworzę… przywitam… zaproszę do wnętrza
gdzie od tak dawna pusto… chłodno… obco…
gdzie obdaruję tym co mam najlepsze…
zatrzymam na wyznań chwile szeptanych nocą
Jan Murawko