Liczba postów: 53.884
Liczba wątków: 2.111
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Wyznanie Kalifa czyli o mocy baśni
Odkąd me oczy łzą wstrętu sycone
Zeszły się z Twoich powolnym ukłonem
Znajdując wyzwań i łask obietnice -
Nie dbam o skarby i gardzę mym tronem;
Odkąd ujęłaś znudzony mój członek
W wysmukłych palców zwinną ośmiornicę
Wiem, że mam berło, a Ty masz koronę,
W której obręczy zapłonę, nie spłonę
Bo choć mnie chłoniesz -
Ja Tobą się sycę.
A ty niespiesznie tkasz zdarzeń kobierzec
Węzeł za węzłem w rytm serca uderzeń
W gęstej osnowie nie chybiając wątku
Chociaż w najdziksze prowadzisz rubieże.
Idziemy razem labiryntem ścieżek,
Gdzie jeden koniec wiele ma początków,
Bo cały z Twoich utkany zamierzeń...
Należysz do mnie, do Ciebie należę
I Tobie wierzę,
Bo Ty jesteś prządką.
Odkrywam wszechświat przez rzęs Twych kurtyny
Przez siedmiu niebios przejrzyste muśliny
I Tobą słyszę lasy i ogrody,
Ptaki, zwierzęta, wichrowe równiny.
Tobą woń wdycham piżma i cytryny
Tobą smakuję orzechy i miody
Tobą zanurzam się w chłodne głębiny
Gdzie nie ma bólu, obawy ni winy -
W ciche krainy
Świetlistej pogody.
Z tej świetlistości wysnuwasz opowieść
Słodką, soczystą i cierpką - jak człowiek,
Gęstą od tęsknot, cudów i koszmarów;
Ale jej końca nigdy się nie dowiem,
Bowiem zawieszasz na jednym ją słowie,
W którym zaklęte szukanie jest - czaru.
- Mów dalej - błagam, wstrzymany wędrowiec,
Pan Twego losu i więzień Twych powiek,
Nad życie, zdrowie
Spragniony Twych darów...
Lecz Ty wiesz dobrze dlaczego tak zwlekasz:
Zastyga wicher, wstrzymuje bieg rzeka,
Nie kończy zwierz skoku i słońce nie gaśnie,
Zawiesza oddech łąka i pasieka.
I Ta, co ciemność ma kłaść na powiekach,
Przy której milknie gwar szczęścia i waśni,
Kruszą się twierdze zamiarów człowieka -
Też trwa bez ruchu, cicha i daleka,
Bo i śmierć czeka
Na dalszy ciąg baśni.
Złote złudzenie! Przepyszna szarado!
Skarbie Sezamu! Marzenie Sindbada!
Objawienie moje! Tajemnico!
Krynico woli! Bezwładu kaskado!
W Tobie się wznoszę.
W Tobie opadam
W pełnię i w nicość...
Szeherezado.
Jacek Kaczmarski
16.2.1999
Liczba postów: 53.884
Liczba wątków: 2.111
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
COŚ TY!
- Pójdź, najdroższa, na kolano -
Prawię frazą wyszukaną -
Nastał czas miłosnej kośby!
- Coś ty! - Ona na to - Coś ty!
(Jest w tym "coś ty" nutka wiotka,
Co radośnie nie dowierza,
Jakbym z domowego kotka
W drapieżnego wyrósł zwierza).
- Chodź, uniosę Cię daleko,
W nieskończoność pod powieką,
Gdzie nie dręczy świat nieznośny!
- Coś ty! - Ona na to - Coś ty!
(Jest w tym "coś ty" rękawiczka
W twarz ciśnięta mojej jaźni
I wyzwanie na policzkach:
Nie obiecuj, bo się zbłaźnisz!)
- Nie baw się figowym listkiem,
Wszak intencje moje czyste,
Serce szczere, cel niesprośny!
- Coś ty! - Ona na to - Coś ty!
(Jest w tym "coś ty" przyzwolenie,
Co sugestią za nos wodzi,
Że dążeniu i spełnieniu
Sprośna szczypta nie zaszkodzi).
- Lżej przez życia brnąć czeluście,
Gdy rozprasza mroki uśmiech
I przymierze żądz podniosłych!
- Coś ty! - Ona na to - Coś ty!
(Jest w tym "coś ty" wątek znany:
Ufność błoga i beztroska.
Dla latarni zakochanych
Czeluść życia to błahostka!)
Z drapieżnika znowu kotek
Mówię wreszcie, syt miłości -
Będzie z tego z dziesięć zwrotek;
- Coś ty! - Ona na to - Coś ty!
(Jest w tym "coś ty" zrozumienie
Smaku, co zasycha w ustach,
Pobłażliwość, smutku mgnienie
I nieprzenikalność lustra).
Ona śpi, a ja w rozpaczy:
Jedno "coś ty" - tyle znaczy!
Dożywocie niepewności!
- Coś ty! - szepce śpiąca - Coś ty!
Jacek Kaczmarski
4.3.2000
Liczba postów: 53.884
Liczba wątków: 2.111
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Księżniczka i pirat
Pirat z soli i goryczy
W sieci świata się szamocze
Gwiazdy drżą Księżniczce w oczach
W pustym zamku sowa krzyczy.
On zza mórz przyzywa burze
By mu szlak kreśliły w toni,
Ona wdycha z linii dłoni
Bukiet tęsknot i odurzeń.
On zza mórz przyzywa burze.
Z niewiadomych oddali
Płynie fala ku fali
Czy ją spotka, czy minie
W ciemnych wirów gęstwinie.
Sztorm go rzuca na wybrzeże
Gdzie Księżniczki stoi zamek
Ona mu otwiera bramę
Pirat ją w ramiona bierze.
Tętnią ściany i sklepienia
Cieni szeptem i oddechem
Jego serce - suchy wiecheć,
Lecz jej serce jest z płomienia.
Tętnią ściany i sklepienia.
Fala z falą się zderza
Poszukując przymierza
Czy je znajdą - splątane
Czy rozprysną się w pianę?
On ją trzyma - ona krzyczy
Ona krzyczy, kielich strąca.
Tak się miesza w nich bez końca
Trunek tęsknot i goryczy.
Usypiają o poranku
Oślepieni swym olśnieniem
Ścichły echa, zgasły cienie
Milczy sowa w pustym zamku.
Usypiają o poranku.
Fala wtapia się w falę
I zapada w oddale
Czy wśród burz i kipieli
Nic ich już nie rozdzieli?
On odpływa odurzony
Zdobyć dla niej złote grody
Bierze w drogę tęsknot słodycz
Jej czekanie smak ma słony
Czy on świat zdobędzie dla niej
I Księżniczka z nim odpłynie?
Czy on wróci i zostanie,
Czy za widnokręgiem zginie?
Czy on świat zdobędzie dla niej.
Płyną fale przed siebie
I znikają w oddali
Nie pytajcie się fali
O to, czego nikt nie wie.
Jacek Kaczmarski
23.08.1998
Liczba postów: 53.884
Liczba wątków: 2.111
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Motywacja
Kiedy już kiedyś nic więcej nie powiem,
Po trafny akord nie sięgnę palcami,
To nie dlatego, że myśli po głowie
W rytm dźwięków tańczyć przestaną strofami,
Lub że nakazu zabraknie - czy chęci
By je wyrazić najpełniej jak mogę:
Ale że tren się z nich taki ukręci
Co głosi rozpacz, nienawiść i trwogę.
Im dalej w ludzi "idioty pieśń wzywa
Głupia, wrzaskliwa i nic nie znacząca"
Tym więcej ofiar żąda miłość chciwa,
Wiara bezradna, nadzieja paląca.
Kocha zachłannie, wierzy myśli brakiem,
I przed wolnością chroni ciemna rzesza
Dowodząc wolnym, że nadzieja - hakiem
Na których duchem ubogich się wiesza.
Żałosną pychą - głosić pieśń pokuty,
Mord rytualny z rutyną rymować,
Do każdej śmierci podobierać nuty,
I każdy koszmar ująć w trafne słowa.
Więc kiedy kiedyś nie powiem nic więcej
Z dzieckiem nad wodę idąc między drzewa
Przyśpiewkę o tym składając naprędce -
Znaczy, żem pojął to, com dotąd śpiewał.
Jacek Kaczmarski
9.1.1993
Liczba postów: 53.884
Liczba wątków: 2.111
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Piosenka o radości życia
Nie szkodzi, że po wódzie ciężka głowa
Nie szkodzi, że od dymu w płucach rzęch
Nie szkodzi, że przed ludźmi się nie schowasz
Życiem się ciesz - dopóki jeszcze jest
Nieważne, że po nocach usnąć trudno
Nieważne - wyje gdzieś skopany pies
Nieważne - gorycz w ustach masz paskudną
Życiem się ciesz - dopóki jeszcze jest
Gwiżdż na to, że cię wszyscy opuścili
Gwiżdż na to, że cię czeka krwawy chrzest
Gwiżdż zwłaszcza, że ci zęby dwa wybili
Życiem się ciesz - dopóki jeszcze jest
Co z tego, że nic nie masz, choć się starasz
Co z tego, że o pewnych sprawach wiesz
Co z tego, że położą cię na marach
Życiem się ciesz - dopóki jeszcze jest
I śmiej się, że zaprzedał cię przyjaciel
I śmiej się, że ci bliski wróżą kres
I śmiej się, kiedy grożą ci i straszą
Życiem się ciesz - dopóki jeszcze jest
To nic, że prawie nie ma czym oddychać
To nic, że skończyć z tobą może jeden gest
To nic, że drzwi otworzą ci wytrychem
Życiem się ciesz - dopóki jeszcze jest
To prawda - chcieć to móc - a chce się tyle!
To prawda, że już blisko raju bram!
Jedno mnie martwi (chociaż cieszę się, że żyję)
Komu za taką radość podziękować mam?!
Jacek Kaczmarski
1977
Liczba postów: 53.884
Liczba wątków: 2.111
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Pokusa
Musi być jakieś Piekła Piękno,
Rumiana jędrność rajskich jabłek,
Wobec którego dusze miękną
I same giąć się chcą przed Diabłem.
Musi być jakaś w Piekle łatwość,
Amnestia z bólu wątpliwości,
Że nam odmówić przyjdzie rzadko,
Gdy Pan Ciemności prosi w gości.
W piekielnej czerni i czerwieni
Musi potęgi być wcielenie,
Że - nawet jako potępieni -
Chwalimy się jej współtworzeniem.
Musi być piekło nader szczodre
W Łaskę słabości, co jest cnotą -
Że dusze piękne, mądre, dobre
Dumne są, służąc mu z ochotą.
Musi mieć wreszcie na rozkazy
Tłumy szczęśliwych piekłofilów,
Byśmy kpić mogli z tych - bez skazy:
Tak was niewielu! A nas tylu!
Jacek Kaczmarski
15.10.1987
Liczba postów: 53.884
Liczba wątków: 2.111
Dołączył: 12-05-2011
Reputacja:
5.481
Pragnienie Adama
Ewie
Nie kuś mnie jabłkiem żeberko ty moje -
Nie zakazano nam przecież kielicha,
Który otwiera ukryte podwoje
Raju, gdzie zaraz szybciej się oddycha.
Wcale nie trzeba nam podszeptów węża
I całkiem zbędny nauczyciel - motyl;
Patrz, jak się moja niewinność napręża
Z wielkiej na Twoją niewinność ochoty.
Przejdziemy razem przez ogień i wodę -
Wygnane z raju, zbrukane gołąbki,
Lecz przedtem jeszcze ujrzymy w nagrodę
W dziąsełkach dziecka dwa malutkie ząbki.
Więc nie kuś jabłkiem, moje ty żeberko,
Bo kielich woli Twój spragniony piechur.
Kochaj go, kiedy łyka chłód i cierpkość
Za jego grzechy i - pomimo grzechów.
Jacek Kaczmarski
23.1.1989