Piękne słowa i obrazy

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Rzuchowska Tamara
Święto Zmarłych.
Dzień pamięci,
nie rozpamiętywania,
chwila zadumy,
nie ran rozdrapywania,
dzień wspólnoty,
duszy westchnienia,
o zmarłych
miłych chwil wspomnienia.
Kto żyw do mogił podąży,
należny oddać szacunek,
wieczny ogień zapalić,
kwiat złożyć,
w modlitwie znaleźć
dla duszy ratunek.
I choć dzień to smutny,
nie do końca pozbawiony radości,
Oni odeszli tam,
zostawili tu wszystkie miłości.
I nie można powiedzieć, że
Bóg odebrał nam wszystko,
Oni zawsze tu są,
Czujesz w sercu i duszy Ich bliskość.
I nie można powiedzieć, że
skoro nie ma Ich pośród żywych,
to świat uczuć przekazany nam,
nie jest światem uczuć prawdziwych.
Wszak obdarzyli nas wiarą,
ogrom wiedzy i uczuć darowali
i nie znaczy,
że skoro Ich brak,
nie będziemy o Nich pamiętali.
Wrócimy tu jeszcze nie raz,
z żywym w sercu obrazem,
znów zaświecimy znicz,
pacierz zmówimy razem.

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Rzuchowska Tamara
Taniec życia.
Niech zatańczy dzisiaj wokół świat,
niech uściska dzisiaj brata brat,
niechaj siostra siostrze rękę poda,
niechaj wszędzie zapanuje zgoda.

Jeśli zgoda to i szczęście tu zamieszka,
gdzieś odpłynie tamta myśl złowieszcza.

Niechaj dzisiaj wszyscy tańczą walca,
niech do tańca młoda panna prosi starca,
niechaj w tańcu zawirują wszystkie pary
i nie ważne czy kto młody, czy też stary,
dziś dla wszystkich te same fanfary.

W tańcu zawiruje dzisiaj świat,
tak nie bawił się od setek lat,
koniec smutku, posępnego nastroju,
dzisiaj krok taneczny to wymarsz do boju.

Poloneza posuwistym krokiem,
niech przetańczy każdy rok za rokiem,
niech gonionym przebiegnie przez życie
lub kadrylem przyjrzy życiu skrycie.

A w miłości niech zatańczy menueta,
Dobry wybór?
Ależ nie, to nie tak...

Do poleczki niech poszuka partnera,
nie za chwilę,ale właśnie tu i teraz,
by wyruszyć korowodem marzeń
na spotkanie dnia,
na spotkanie nowych zdarzeń.

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Rzonca Paweł
Letnie światła we wczesnej jesieni

Wspaniałe lato, tak bardzo za nim tęsknię
Ale wiem, że powróci wraz ze złotym światłem

Błękit nieba jest tak wysoko i cytrynowe ogniki
Które tak lśniły na letnim niebie
A teraz widzę alabastrowe nici babiego lata
Które lato wygnało, przegnało za horyzontu kres
Zostawiając jedynie złoty szlak liści

Wspaniałe lato, tak bardzo za nim tęsknię
Ale wiem, że powróci wraz ze złotym światłem
Światło, które da zbożu życie
Złote światło błyszczące na niebie
Wróci tu, wróci
W następnym roku

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Rzeszotarski Przemysław
Historia jednej miłości we dwunastu księgach - częstochową
                    Prolog
Czym jest to, uczucie? Ku czemu prowadzi?
Czy tęskni za tobą. Czy kiedyś cię zdradzi?
Czy potrafisz wytrzymać bezkresne czekanie?
Czy powiesz choć słowo gdy w twym progu stanie?
Nie wystarczy słów kilka. Nie usłyszysz kroków.
Nie czas jest tutaj miarą kolejnych powrotów.
Nie chcesz już więcej zgłębiać zawiłości.
Nie ma już na świecie dla ciebie miłości.

                        I
W myśli natłoku wychodzisz z domu.
O celu podróży nie mówiąc nikomu.
Byle najdalej, w rzeczywistość nową.
Zakładasz maskę swą, porcelanową.
Tak ci nakazuje twoje wychowanie.
Aby ukrywać przed światem to znamię.
Uczuciem zwane jest, które pali wnętrze,
Niczym żelazo, nad wszystko gorętsze.

                        II
Uczucie, które kiedyś dawało ci siłę.
Dziś jest twoją słabością, otwiera mogiłę.
To, które chowałeś jako własne dziecię,
Dziś ci serce wyżera i pod żebrem gniecie.
Sam już nie wiesz, co to za uczucie.
Czy to jest miłość.
Czyli też zazdrość zabija cię skrycie.

                        III
Jak robak w piersi twej gniazdo wije swoje.
Rozkładając wnętrzności organizmu twoje.
Wydrzeć to z siebie musisz!
Wszelkiego zła przyczynę!
Kazało ci pokochać tę piękną dziewczynę.
By później, zazdrością karmione przez lata,
Sprawić byś przemienił się w miłości kata.

                        IV
Już ostrze, twą dłonią, pierś chciwie rozrywa.
Już ręka, nieznaną siłą, złe serce wydobywa.
Łzy, skrwawionej duszy na twej piersi białej.
Nikt już nie zrozumie tej boleści całej.
Jak na pustej plaży, piasku ziarnko małe.
Tak ty, wśród tylu mogił toniesz w tym nawale.

                        V
Stoisz nad jej grobem trzymając serce w dłoni.
Na niebie milion gwiazd, gorzkie łzy roni.
Ciało bez serca nie ma rumianości.
Nie ma już na świecie dla ciebie miłości.
Nie masz ci co czekać na gwiazdę zaranną,
Która ci przyniesie miłość razem z panną.
Chłód coraz to głębiej ogarnia twoje kości.
Nie ma już na świecie dla ciebie miłości.

                        VI
Zimna czerń granitu. Twe ciało zimniejsze.
Jednak to uczucie. Nad wszystko cieplejsze.
Nad wszystko, co w życiu cię grzało.
Nad wszystko, co radość dawało.
Lecz ty. Zabójco! Uczuć Morderco!
Przerwałeś nić życia. Zazdrosny szyderco.
Zamknąłeś jej oczy, przykryłeś głazem.
Wasze myśli już nigdy nie będą razem.

                        VII
Wtem powiew wiatru podnosi twe powieki.
Duch mający władzę nad życiem na wieki.
Przechadza się wśród alei śpiących w milczeniu.
Szukając dusz czystych, godnych nawróceniu.
Lecz za nim kroczy w kruczo-czarnej zbroi.
Ten, który samego Boga się nie boi.
Jak czarna mgła osiada na grobowcach.
Czai się czekając, jako duszy łowca.

                        VIII
W tej ciemnej chwili dwie siły się radzą.
O twoją duszę rozmowy prowadzą.
Każda ze stron daje swoje argumenty.
Możesz być zbawiony albo też wyklęty.
Wieczna miłość przeciw piekielnej otchłani.
Moc współczucia albo władza bez granic.
Możesz w niebie mieszkać jak potulne cielę.
Lub na ziemskim padole w zła szatańskim ciele.

                        IX
Ale Ty, masz dość miłości i uczuć wszelkich.
Zbyt wiele cierpienia. I zamęt zbyt wielki.
Za dużo się w życiu przez miłość wycierpiałeś.
Nieomal swe zmęczone zmysły postradałeś.
Więc jako istota o wolnym wyborze,
Bez wahania wybierasz lewej ręki drogę.
Widząc, żeś zdecydował, świadom twojej zguby.
Biały duch się zbliża i do ciebie mówi:

                        X
"Niech tak się stanie. Lecz miej to na względzie.
Co dotkniesz, już nigdy żyć więcej nie będzie.
Co wzrokiem ogarniesz, blask straci na wieki.
Aż Pan przyjdzie by zmarłym otworzyć powieki.
O czym tylko pomyślisz, martwe się urodzi.
Bowiem upiorowi, moc twórcza się nie godzi.
Bądź przeklęty! Z siłą nieczystą się zbratałeś.
Odtąd skreślony z listy zbawionych zostałeś."

                        XI
Więc twój los w tej godzinie, znanym być się zdaje.
Człowiek, co z własnej woli upiorem się staje,
Nie ma prawa do szczęścia, kochać nie jest zdolny.
W piersi zamiast serca, kamień będzie mieć polny.
I każdego wieczoru, kiedy zmrok zapadnie,
Jego nędznym istnieniem ciemna moc zawładnie.
Nie żywy. Ale i nie umarły do końca.
Snuć się będzie po Ziemi unikając słońca.

                        XII
„Pape satan, alleppe” – wołając po zmroku.
Jak zaklęcie wiedźmina, wnikniesz w nicość mroku.
I jak mgła, co przychodzi by przykryć widność świata.
Niosąc ból i cierpienie, wypełnisz rolę kata.
W każdy dom zaglądniesz. Nic się nie ukryje.
Dłoń na oczy położysz. Uśpisz, to co żyje.
By za dość się stało twojemu cierpieniu.
Zbierzesz plon okrutny, ku ran twych zagojeniu.

                        Epilog
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił.
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym...” ( 1 Kor 13, 1-2)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Rzeszotarski Przemysław
Ja i Ty
Me serce jak kamień polny na słońcu.
Choć byś go oblała krwią swoją i potem.
I siadała na nim na każdego dnia końcu.
I tak zostanie z tego uczuciowe błoto.

Bo jak ptak niebieskooki,
Wolnością muszę się nacieszyć.
Jeśli zasłonisz mi obłoki,
Smutkiem codzienność mą opleciesz.

Jak kwiat polny, wrosłem korzeniami w glebę.
I wolę mieszkać na rajskim Ziemi łonie.
A gdy mnie zechcesz mieć tylko dla siebie.
Umrę. Jak umiera ziele w wazonie.

Wolność i ja to jedno na wieki.
Jeśli mnie zapragniesz...
Zamkniesz mi powieki.

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Rzeszotarski Przemysław
Kap kap
Kap... kap...
Kapie kropla poganiając kroplę.
Odmierzając czas, który przeminął.
I doganiając ten, który się dopełnia.
Trochę bolało - żyletka nie była zbyt ostra.
Nikt nie zauważył...

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

Rzeszotarski Przemysław
Marzenia
Białe, czyste, nie do zatrzymania w biegu,
Spływają z nieba wraz z płatkami śniegu.
Czekają na nie wszystkie dzieci małe,
Aż do nich przybędą, by zostać na stałe.
Razem z nimi żyć będą, lecz nie dorosną wcale.
Bo to są marzenia, dziecięce, co stale
Są z nimi i czuwają prowadząc przez życie,
Wyznaczając im cele, pomagając skrycie.
Pilnują ich by w przyszłości zostać kimś chciały,
Wykonując zawody i kochając, innym pomagały.

Ale są i takie dzieci, biedne, zastraszone,
Nie znające miłości, małe, zagubione.
One nie znają, co to dom rodzinny,
Kiedy człowieka bliźni kocha inny.
Czują ciągłe zimno i brak uczuć wszelkich.
Bez planów na życie, choćby tych niewielkich.
Żyją z dnia na dzień. Bez jakichkolwiek wrażeń.
Jak pies na śmietniku szukając swoich marzeń.

W samotności dorastając. Ich matką ulica.
Czy marzą o czymkolwiek? Gdy ich małe lica,
Pokrywa rzeka łez. Strumień bardziej słony,
Niż mórz wszystkich solne dla bogów pokłony.
One marzą o jednym. Lecz to jedno małe
Marzenie większe jest niźli to całe,
Przepyszne marzenie bogatego świata.
Ślepego na los innych, krwiożerczego kata.

Do nich też przybędą. Może trochę później.
Może bardziej realne, formowane schludniej.
Wielcy mają marzenia wielkie i poważne.
Mali mają mniejsze, lecz nie mniej ważne.
Jednym braknie lalki innym piersi matki.
Ci mają salony. Tym wystarczą klatki-
-Schodowe. Tam ciepło znajdują fizyczne.
Lecz nie wiedzą co to jest ciepło psychczne.

Ilu jest takich co w zimną godzinę,
Przytulą to dziecię i dadzą rodzinę.
Ono na to czeka, moknąc w deszczu i mrozie,
W ciemnościach złych ulic w przeraźliwej pozie.
Gdy to małe serduszko ogarniesz miłością.
Ono zaraz zapłonie, odpowie wdzięcznością.

Każdy o czymś marzy i czeka tej doby.
Na bogactwo lub czułość kochanej osoby.
Marzenia to my. Jeśli ich nie mamy,
To nie ma nas. Bez nich usychamy.
Jak flora bez wody, jak fauna bez jedzenia,
Giniemy powoli , odchodząc w stronę cienia.

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz

   
Gabriël Metsu (1629–1667)

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 250 gości