Historie z duchami

.. i zaraz skocze po browarka do lodówki Rotfl
Odpowiedz

dzięki mam końcówkę pizzy i 6-ciopak Krombacha.
Odpowiedz

mniam enzo dzięks za zagrychę hehehe Mniam

ostatnio oglądnąłem fajny program o zmorach (moja największa zmora Język ) oto link jakby ktoś miał ochotę...
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=QmbpOucNVn4[/youtube]
Odpowiedz

juz jestem z tym piwem Rotfl
Odpowiedz

ojjjjj chłopaki Rotfl cos ciezko zaczyna sie ta imprezka Rotfl spokos sławku Rotfl a to jest straszne co żeś podesłał Rotfl i prosimy o kolejna historie Rotfl
Odpowiedz

ostatnio duchy na szczęście zostawiły mnie i moich znajomych w spokoju, stąd też posucha w historiach hehehe... niemniej przed kilkoma dniami straszyło u moich sąsiadów... Mieszkająca tam pani po raz kolejny słyszała biegającą po schodach osobę... dodam że była sama w domu przez co bała się nie na żarty. W biały dzień, kiedy wszyscy domownicy byli w domu nagle dał się słyszeć dość głośny huk spadających na ziemię jakby garnków... wszyscy wbiegli do kuchni a tam... nic. Sprawdzili jeszcze czy jakieś garnki stoją na sobie, przez co mógłby powstać podobny dźwięk (choć byłoby to dziwne bo było to bardzo głośne) ale również tu niespodzianka... każdy z garnków osobno.
Co to było... nie wiadomo! Na jesień zawsze u nas na ulicy "dzieje się"... mam nadzieję że już się kończy Język

U mnie co się jedynie działo, to w nocy książki mi spadły na półce - ale nie wiem czy to duchy, pewnie fizyka hehehe ale dziwny i na początku niezidentyfikowany szmer w środku ciemnej nocy robi wrażenie Język hehehhe

a co u was... piwko rozwiązuje języki Język
Odpowiedz

to ciekaw co żeś napisał sławku Myśli Rotfl no ja tez cos teraz opowiem fajnego Rotfl to wydarzyło się 13 listopada jak wracałem autem do domu na wieczór, na drodze przez las, a własciwie nad drzewami wisiała kula ognia która z czasem przemieszczała sie na południowy zachód i znikła Rotfl nawet o tym bym nie wiedział gdyby nie auta na poboczu z włączonymi światłami awaryjnymi i stojący obok ludzie Rotfl wiec sie zatrzymałem, wysiadłem i pytam sie o co chodzi bo myslałem ze jakis wypadek byl czy cos... a jakis facet do mnie: patrz pan w górę... i pokazuje palcem Rotfl i mnie zatkało jak to zobaczyłem w pierwszej chwili, ale potem luzik był Rotfl ktos tam nagrywał " to coś"ale słabo było widać, bo telefon to nie kamera Smutny no jak przyjechałem do domu to napisałem o tym tam gdzie trzeba z nudów Rotfl i oni odpisali ze sa zainteresowani tym co mam do opowiedzenia Rotfl
Odpowiedz

oooo :O można gdzieś przeczytać wywiad z Tobą w roli świadka przelatującego nad Polską UFO? Muszę przyznać że na twoim niebie wiele się dzieje... fajnie tam macieOczko
Odpowiedz

spoko, ale jeszcze sie u nich nic nie pojawiło, dali tylko mi na emaila litanie z pytaniami Rotfl bo... napisała do nich podobno jeszcze jedna osoba co widziała to samo Rotfl pewnie chcą z konfrontować ze soba nasze relacje... sławku u ciebie sie tez dzieje sporo na niebie tylko trza wiedziec gdzie patrzeć Rotfl ja np. miałem wtedy farta Rotfl ale tak na poważnie to.. na prawdę nie wiem co i kiedy bedzie u nich i w jakiej formie, jak sie pojawi to daje tutaj linkaUśmiech a tak to nie chce zapeszać Rotfl
Odpowiedz

nooooO to czekamy dalej na opowieści strasznej treści Rotfl czy sa chętni do podzielnia sie swoja historia ???????? Rotfl Rotfl
Odpowiedz

znaleziony przypadkiem artykuł... to rozdział z książki „UFO nad Podkarpaciem” Rotfl
Całe Podkarpacie widzi UFO - czyli sprawa, którą chciano zataić (1984)
13 lipca 1984 r. w wielu miejscach Podkarpacia obserwowano przelot zagadkowego metalicznego obiektu. W Rzeszowie świadkowie donosili o kuli odbijającej światło, którą widział m.in. pracownik lotniska w Jasionce. Ale najciekawszy incydent miał miejsce w Mielcu, gdzie w kierunku zagadkowego obiektu wysłano Iskrę z pilotem Henrykiem Bronowickim, który relacjonował, że obiekt miał ok. 25 m. średnicy, podłużny kształt i obracał się wokół własnej osi. „Trudno mi powiedzieć, co to było, z pewnością jednak nie był to balon meteorologiczny” - dodał pilot...
W annałach polskiej ufologii są obserwacje masowe, których świadkami były tysiące osób. Co może się wydać zabawne, mimo że w tym czasie informacje na ten temat dotarły do kilku ufologów, nie podjęto żadnych kroków rejestracyjno-badawczych. Do incydentu doszło 13 lipca 1984 r., a ja dowiedziałem się o nim w 2001 r., po otrzymaniu informacji prasowych od Krzysztofa Piechoty. Mijający czas sprawił, że zdarzenie można odtworzyć jedynie fragmentarycznie, przez co wiele faktów pozostaje nieznanych. Z uwagi na istotne znaczenie materiałów źródłowych, przytoczę fragmenty dwóch artykułów, z których pierwszy ukazał się 27 lipca 1984 r. w Nowinach (nr 178).
„Tajemniczy i dziwnie zachowujący się obiekt, który pojawił się na niebie w piątek, 13 lipca br. w godzinach popołudniowych, wywołał duże wrażenie wśród mieszkańców naszego regionu. Przez dłuższy czas obserwowało go tysiące ludzi, zastanawiając się, co to może być. Widoczny był wyraźnie na czystym bezchmurnym niebie, mniej więcej od 16:30 do późnych godzin wieczornych, tzn. do czasu, gdy niebo zasnuły ciemne chmury, a potem rozszalała się burza. Obiekt pojawił się nad Rzeszowem nagle i przez dłuższy czas jakby zawisł nieruchomo nad miastem. Później zaczął się powoli przemieszczać w stronę Mielca. Jego ruchowi nie towarzyszyły żadne odgłosy.
Przesuwał się jakby płynąc po niebie. Kształtem przypominał sporej wielkości balon. Co do wyglądu i rozmiarów panują wielce rozbieżne opinie. A oto kilka wypowiedzi naocznych świadków:
Stanisław R. - mieszkaniec Baranówki: ‘W pierwszej chwili pomyślałem, że to jakiś zwyczajny balon. Kiedy jednak zacząłem mu się przyglądać uważnie, zastanowił mnie fakt, że obłoki płynęły po niebie, a on wisiał nieruchomo w jednym miejscu, jak przyszpilony. I tak jakoś dziwnie błyszczał w słońcu…’
Janusz B.: ‘Na Nowym Mieście obiekt był bardzo wyraźnie widoczny i stąd wywnioskowałem, że musi znajdować się niezbyt wysoko. Mógł mieć ze dwa, trzy metry średnicy. Doskonale odbijał promienie słoneczne, jakby był wypolerowany lub powleczony srebrem. […] Nie wzbudził we mnie większych emocji. Jestem przekonany, że był to zwykły balon meteorologiczny.
Tajemniczy balon został także zauważony przez służby naziemne. Kontroler na rzeszowskim lotnisku Jasionce, Janusz Szpont, stwierdził, że była to jakby kula, od której odbijało się jaskrawe światło. Orientacyjnie mogła znajdować się na wysokości ok. 2000 m. i miała kilka metrów średnicy. W chwili obserwacji przesuwała się w kierunku Mielca.
W Mielcu dziwny balon był wyraźnie widoczny i bacznie obserwowany przez służby naziemne lotniska. Pogoda była idealna. Pełniący wówczas służbę kierownik lotów, Kazimierz Lubertowicz, podaje dane, jakie wskazywały przyrządy pomiarowe:
‘Zachmurzenie 6/8 cumulusa, podstawa chmur - 1800 m., widzialność - 20 km, wiatr - 270 stopni, prędkość wiatru - 2 m/s., temperatura - 27 stopni Celsjusza, wilgotność - 59%, ciśnienie 747,8 mm słupa rtęci.’
W takich właśnie warunkach pilot doświadczalny, inż. Henryk Bronowicki, zameldował o pojawieniu się bliżej nieokreślonego obiektu. Obiekt ten, o powierzchni kulistej i jakby powleczonej folią, znajdował się na południe od mieleckiego lotniska i przesuwał się w kierunku zachodnim. Była godzina 18. O 18:15, po konsultacjach z odpowiednimi służbami, postanowiono wysłać w kierunku tajemniczej kuli samolot.
Po uzgodnieniu z kierownikiem lotów, Kazimierzem Lubertowiczem, do rozpoznawczego lotu na Iskrze wystartował doświadczony pilot, Henryk Bronowicki. A oto jego bezpośrednia relacja:
‘Po wystartowaniu wzbiłem się na wysokość 6000 m. i podszedłem pod dziwny balon. Okazało się, że znajdował się znacznie wyżej niż przypuszczaliśmy. Trudno powiedzieć jak wysoko, ale z pewnością 10 tys. m. Przy pomocy lornetki przyglądałem mu się uważnie przez dłuższą chwilę. Miał jakby metalizowaną powłokę, która ładnie odbijała promienie słoneczne. Był olbrzymi i według moich przypuszczeń mógł mieć ok. 25 m. średnicy.
Gdy znajdowałem się bezpośrednio pod nim, zauważyłem ciemny punkt. Wyglądało na to, że podwieszony jest jakiś ciemny zasobnik. Balon posiadał kształt wydłużony i wykonywał ruchy wokół własnej osi. Trudno mi powiedzieć, co to było, z pewnością jednak nie był to balon meteorologiczny. Oczywiście nie przypuszczam też, żeby to było UFO…’
Tyle pilot. Warto jeszcze dodać, że podczas jego lotu na wieży ustawiono specjalną lornetę, przy pomocy której samolot i niezidentyfikowany obiekt były przez cały czas obserwowane. Na wieży ustalono, że obiekt musi mieć minimum 11 m. średnicy. I to jest prawie wszystko, co udało się ustalić w tej sprawie.”
Trudno o lepsze podsumowanie zdarzenia, ale oprócz tego, że NOL widoczny był nad Rzeszowem i Mielcem, obserwowano go prawdopodobnie również w Przemyślu i okolicach, o czym doniósł Kurier Polski w wydaniu z 4-6 sierpnia 1984 (nr 152):

„Andrzej W., pracownik Urzędu Celnego i Andrzej S. z Prokuratury Rejonowej, obaj z Przemyśla, wracając z pracy w dniu 13 lipca br. o 16:05 spostrzegli nad osiedlem W. Pstrowskiego dziwny obiekt. Prawie nad ich głowami tkwiło coś w rodzaju krążka lub kuli o wielkości dwuzłotowej monety. A chociaż niebo tego dnia było zamglone, światło promieniujące z obiektu było znacznie słabsze od światła słonecznego, ale… o niemal białej barwie. Kula pozostawała nieruchomo przez ok. 3 min. i zniknęła, nie pozostawiając żadnego śladu.”

Podobny obiekt obserwowało również od 15. wielu mieszkańców Przemyśla. To samo zauważono również w okolicach Kańczugi pod Przeworskiem: „Obiekt, o którym pan pisze z 13 lipca 1984 r., w godzinach popołudniowych, widziałem wraz z innymi osobami w okolicach Kańczugi. Byłem wtedy przyglądać się budowie i jeden z pracujących zauważył to. Obiekt był na tyle długo w jednym miejscu, że majster wysłał jednego z pracowników po lunetę do domu. Wszyscy zdążyli się napatrzeć i dalej do roboty. Ja też w końcu dostałem lunetę. Majster stwierdził, że to balon owinięty taśmą. Balon? To dlaczego tak długo był w miejscu? (15-20 min.) A był widoczny k. Przemyśla, Rzeszowa, Mielca - to wiem po publikacjach. Wyglądał jakby miał przewężenie, a górna część była mniejsza. Gdyby to był balon, to większa z gazem, np. helem, lżejsza od powietrza część, powinna być raczej od góry. Nikt również wtedy nie zauważył kiedy, jak i w którą stronę to odleciało.”
Prasa szybko wysunęła alternatywne hipotezy, sugerując, że mógł być to balon szpiegowski do przenoszenia ulotek propagandowych albo sonda meteorologiczna, która zawędrowała nad Polskę z Czechosłowacji. Sprawa ta mocno mnie zainteresowała, ponieważ - mówiąc kolokwialnie - ktoś chciał jej ukręcić łeb! Z przeprowadzonych rejestracji wynikało, że mogło nie chodzić o żaden balon, na co wskazywała choćby relacja pilota Bronowickiego. Na ten temat obserwacji z 13 lipca udało mi się porozmawiać z panem Lubertowiczem oraz panem Bronowickim. Z ich relacji wynikało jednoznacznie, że wyjaśnienia podane przez gazety znacznie różniły się od stanu faktycznego.
Ok. 18., po dostrzeżeniu NOL-a z wieży lotniska, pan Lubertowicz skontaktował się z odpowiednimi służbami, gdyż w obawie o bezpieczeństwo lotów, wstrzymano wówczas ruch powietrzny. Podobnie było w Jasionce. Służba krajowego ruchu powietrznego nie stwierdziła wypuszczenia w atmosferę balonu meteorologicznego. Najciekawsze jednak było to, ze stacja radiolokacyjna w Sandomierzu nie zarejestrowała obecności tego obiektu na niebie. NOL przez cały czas tkwił nieruchomo na znacznej wysokości, w kierunku południowym, odbijając od siebie srebrzyste światło.
W tym samym czasie na lotnisko przyjechał Henryk Bronowicki, który powiedział: „Gdy przyjechałem, zobaczyłem wielu pracowników patrzących wysoko w niebo. Gdy wysiadłem z samochodu i spojrzałem w górę, zobaczyłem wysoko na niebie dziwną srebrzystą kulę dużych rozmiarów, wiszącą nieruchomo w powietrzu. Tego dnia miałem odbyć z kolegą lot na Iskrze w okolice Niska, Leżajska i Rzeszowa. Podczas powrotu w rejon lotniska w Mielcu, kierownik lotów, Kazimierz Lubertowicz, po upewnieniu się, ile mam jeszcze paliwa, poprosił, abym podleciał w stronę tajemniczego obiektu i sprawdził, co to jest. W czasie lotu stacja radiolokacyjna z Sandomierza miała na radarze echo Iskry, ale nie rejestrowała w dalszym ciągu obecności dziwnej kuli.
Podlatując coraz bliżej stwierdziłem, że nie jest to balon meteorologiczny. Wysokość, na jakiej byłem wynosiła 7500 m., a nie mieliśmy ze sobą masek tlenowych, ponieważ nie sądziliśmy, że będziemy latać tak wysoko. Najdziwniejsze było to, że obiekt wyraźnie się od nas oddalał, zwiększając dystans, to znaczy wzbijał się szybko w górę, podczas gdy nasz samolot leciał z prędkością 280-300 km/h. Po pewnym czasie odpuściliśmy sobie i zeszliśmy na mniejszą wysokość i co ciekawe, obiekt także obniżył swój lot i wrócił na swoje poprzednie miejsce. Jeszcze raz ponowiliśmy próbę zbliżenia się do obiektu, ale bez rezultatu, ponieważ obiekt znów zaczął przed nami uciekać.
Prawdopodobnie znajdował się na wysokości ponad 10 tys. m.! Po kilku minutach wróciliśmy na lotnisko, gdzie wszyscy byli podenerwowani, ponieważ obiekt znów obniżył lot i zawisł nieruchomo, mimo wiatru, który dął z zachodu i przesuwał chmury z nadciągającą burzą w naszym kierunku…”
Jak podaje Głos Załogi z 30 lipca 1984 r. (nr 30), obiekt obserwowało przez ten czas wielu mieszkańców Mielca: „Przebywałem wówczas, jak wielu, w swoim ogrodzie. Wtedy właśnie moją uwagę przykuł jasny szczegół na czystej jeszcze części nieba. Wyglądało to jak bańka mydlana, od której odbijały się promienie skłaniającego się ku zachodowi słońca. Spostrzegliśmy, że ta prawie przezroczysta kula nie przemieszcza się pomimo dość silnego wiatru. Duża odległość od ziemi świadczyła o pokaźnych rozmiarach obiektu. Spojrzałem na zegarek - była godz. 19:40. Nasze domniemania ograniczyły się do stwierdzenia, że jest to balon meteorologiczny, lecz zafascynowany kulą mój 8-letni syn rzucił w naszą stronę: ‘To jest UFO.’
Oczywiście skwitowaliśmy jego słowa uśmieszkami i zajęliśmy się swoją robotą. Dobre pół godziny potem zacząłem zastanawiać się, czy to możliwe, żeby nasz domniemany ‘balon meteo’ nie poruszał się tak długo przy wzmagającym się wietrze?
Z tego samego miejsca, z którego zauważyliśmy kulę ustaliłem, że jednak przesunęła się ona, ale nie w naszą stronę, jak to mógł wskazywać kierunek wiatru, tylko prostopadle do niego i to tylko kilka stopni na zachód. Nad nami - a pod nadal wiszącą kulą - przeleciał samolot pasażerski i można było się wtedy przekonać, jaka była ona wielka. Od żony, która przyszła po syna, dowiedziałem się, że na naszym osiedlu (Krasickiego) ludzie oglądali to zjawisko przez lornetki. Po wpół do dziesiątek zachmurzyło się na dobre i tajemniczej kuli nie było już widać.”
Tak się składa, że i ja mogłem bezpośrednio obserwować ten obiekt i to przez zupełny przypadek! Mimo, że miałem wówczas tylko 8 lat, zdarzenie to pamiętam jak dziś. W tym dniu wyjechałem w godzinach popołudniowych z rodzicami i ich znajomą na grzyby w okolice wsi Wola Ocieka położonej 20 km od Ropczyc. Po wyjściu z lasu, wracaliśmy w kierunku samochodu i wówczas mój ojciec dostrzegł między prześwitami koron drzew, jakiś błyszczący okrągły obiekt.
Ojciec twierdził, że to pewnie „jakiś balon”. Kula leciała w samym zenicie, w kierunku północno-zachodnim, kierując się na Mielec. Wielkość obiektu była równa ćwierci księżyca w pełni. Obserwacja trwała ok. 3 min., po czym obiekt został przysłonięty przez drzewa. Wola Ociecka - to tutaj zauważyliśmy przelot obiektu, który widziało tysiące innych świadków. Obiekt leciał od prawej strony Ustaliłem, że w podobnym czasie obserwowano ten sam lub podobny obiekt nad Ropczycami. NOL obserwowany był przez kilka osób przez lunetę z balkonu. Według jednego ze świadków był błyszczący i jakby wydłużony, a pod spodem posiadał ciemny punkt, który sprawiał wrażenie ruchomego (o ciemnym punkcie wspomniał też pan Bronowicki). Po kwadransie obiekt zniknął na niebie przysłonięty ciężkimi chmurami.
Na podstawie zebranych materiałów można stwierdzić, że… tego dnia nad Podkarpaciem widziano różne obiekty. W Ropczycach obserwacja miała miejsce ok. 18., kiedy jak wiadomo, NOL zaobserwowany został nad Mielcem.
Jeszcze jeden świadek opowiedział mi, że ten sam obiekt zauważył późnym popołudniem w Wiśniowej (pow. strzyżowski), czekając na autobus. Gdy wysiadł na dworcu w Ropczycach, dostrzegł go ponownie. UFO tkwiło nieruchomo, albo posuwało się powoli na północ. Warto dodać, że obiekt musiał być naprawdę duży, ponieważ odległość z Wiśniowej do Ropczyc to ok. 14 km w linii prostej. Obiekt obserwowany na dworcu znajdował się w kierunku północnym, zatem wszystko przemawia za tym, że musiał tkwić między Borkiem Małym a Zakładami Magnezytowymi.
NOL widziany nad Mielcem przemieścił się najprawdopodobniej w kierunku Tarnowa, gdzie również go zaobserwowano ok. 20:15. Według relacji, pojawił się nagle, odbijając jaskrawe światło. Kula miała wielkość słońca i otoczona była świetlistym „halo”.
Pisał o tym Dziennik Polski z 19 lipca 1984 r.: „Przez kilkadziesiąt minut setki osób widziały jasno świecącą kulę wielkości słońca zawieszoną nieruchomo w północnej części nieba. Zjawisko wywołało duże poruszenie w mieście i okolicach. Początkowo nieruchoma kula przemieściła się nagle z niezwykłą szybkością, ginąc niespodziewanie za linią horyzontu.
Zagadka została wreszcie wyjaśniona za sprawą jednego z mieszkańców Tarnowa. Znalazł on otóż zawieszoną na drzewie… sondę meteorologiczną sporej wielkości - balon używany do badania stanów atmosfery. Sonda została wysłana prawdopodobnie z terytorium Czechosłowacji i zawędrowała w rejon Tarnowa. Jest to niezwykle rzadki przypadek, aby sonda tego typu zawędrowała akurat w ten region.”
I niby cała zagadka została wyjaśniona, ale… Z notatki prasowej wynika, że był to balon, który spadł na ziemię, tylko że artykuł sam sobie przeczy. Skoro obiekt szybko się oddalił i zniknął na horyzoncie, to czy mógł równocześnie spaść na posesję jednego z Tarnowian?
Wiele wskazuje, że przypuszczalnie zdawano sobie sprawę z powagi incydentu, tworząc „zasłonę dymną”, która miała przysłonić trudne do zaakceptowania fakty. Potwierdza to relacja od mieszkańca Mielca, którą otrzymałem w 2004 r. Twierdził on, że po zniknięciu UFO nad miastem przeleciały dwie pary MIG-29. Z oczywistych powodów nie napisano o tym w prasie. Równie niewytłumaczalne jest to, dlaczego mimo kilkugodzinnej obecności obiektu na niebie dzisiejszego województwa podkarpackiego i małopolskiego, nie zestrzelono go?
Największą wartość ma relacja pana Bronowickiego, który znalazł się najbliżej NOL-a. Na jej podstawie możemy przypuszczać, że nie było to żadne ziemskie urządzenie, a tym bardziej balon meteorologiczny, gdyż według relacji pilota, obiekt, czymkolwiek był, zdawał się modulować pozycję w reakcji na położenie Iskry.
Wbrew temu, co sugerowała prasa, obiekt musiał mieć również dużo większe rozmiary. Dodatkowo, po tuż obserwacji doszło do załamania pogody i silnych burz, m.in. w Mielcu i Tarnowie. (Cztery dni później przez okolice drugiego z miast przetoczyła się nawet trąba powietrzna powodując liczne zniszczenia.) Skoro, jak podkreślili niektórzy świadkowie, w momencie obserwacji wiał silny wiatr zwiastujący zmianę aury, dlaczego domniemany balon pozostawał w bezruchu?
Kończąc rozważania nad tym przypadkiem wrócę jeszcze do panów Lubertowicza i Bronowickiego. Po latach przyznają oni, że w grę nie mógł wchodzić żaden balon. W kierunku tych nie wysyła się samolotów na rozpoznanie. Według mnie, to ich słowa, a nie relacje dziennikarzy, ujawniają nam prawdę o tym, co wydarzyło się nad południowo-wschodnią Polską 13 lipca 1984 r.
Odpowiedz

Rotfl ejjjj panowie... a co tutaj tak cicho i nic sie nie dzieje??? Rotfl dobra niech wam bedzie Język to wrzucę cos z netu do przczytania Rotfl

Legenda Bell Witch...

Legenda „Bell Witch” opowiada o złowrogiej istocie która dręczyła rodzinę amerykańskich pionierów na terytoriach zachodnich Tennessee w latach 1817 - 1821. W przeciwieństwie do hitów filmowych i wielu innych opowieści o duchach, zdarzenia opisywane jako „Bell Witch” przypadły w udziale prawdziwym ludziom i są one potwierdzone przez naocznych świadków, oświadczeniami pod przysięgą oraz rękopisów autorstwa tych, którzy doświadczyli nawiedzenia osobiście.

Celem tego tekstu jest bardzo krótkie omówienie legendy „Bell Witch”, i jako taki nie obejmuje on wszystkich historii i faktów. Jeśli chcecie w pełni poznać wszystkie fakty, w tym komentarze, wykresy, dyskusje a także wiele innych zasobów, na końcu tekstu znajduje się odnośnik do linków zewnętrznych.

We wczesnych latach XIX wieku, John Bell przeprowadził się z rodziną z Północnej Karoliny na tereny leżące wzdłuż rzeki Red River, w hrabstwie Robertson w stanie Tennessee, osiedlając się we wspólnocie Red River, która została przemianowana dużo później na Adams, w stanie Tennessee. Bell zakupił ziemię i duży dom dla swojej rodziny. W przeciągu kilkunastu lat, zwiększył obszar posiadanych przez siebie ziem do 328 hektarów, min karczując las. Został także seniorem Kościoła Baptystów w Red River. Po przeprowadzce do Tennessee, rodzina Bellow zwiększyła się także o trójkę dzieci - Elizabeth (Betsy), która urodziła się w 1806 roku, Richarda, który urodził się w 1811 roku, oraz Joela który urodził się w 1813 roku.

Pewnego dnia w 1817 roku, John Bell podczas kontroli upraw kukurydzy, spotkał dziwnie wyglądające zwierzę siedzące w pośrodku łanu kukurydzy. Wstrząśnięty jego wyglądem – ów dziwny zwierz miał ciało psa, i głowę królika, Bell oddal w jego kierunku kilka strzałów. Zwierzę zniknęło. Bell nie myślał więcej o tym incydencie, a przynajmniej aż po kolacji. Tego samego wieczoru, Bellowie usłyszeli „dudniące” odgłosy brzmiące na zewnątrz ścian ich domu.

Tajemnicze dźwięki narastały każdej następnej nocy. Bell i jego synowie, często w ogromnym pośpiechu usiłowali złapać sprawcę, lecz zawsze wracali z pustymi rękami. W ciągu następnych tygodni, dzieci Bellow zaczęły budzić się przestraszone, twierdząc że szczury gryzą nogi ich łóżek. Niedługo po tym, dzieci zaczęły skarżyć się rodzicom że coś niewidzialnego ściąga z nich nakrycia i zrzuca poduszki podłogę.

Z biegiem czasu, rodzina Bell zaczęła słyszeć słabe, szepczące głosy, które były zbyt słabe, by je zrozumieć, ale brzmiało to tak, jak gdyby słaba, stara kobieta śpiewała pieśni religijne. Zjawiska nasilały się, a najmłodsza córka Bellów – Betsy, zaczęła doświadczać brutalnych spotkań z niewidzialną istotą. Coś ciągnęło ją za włosy oraz policzkowało ją nieustannie, często pozostawiając odcisk dłoni na jej twarzy i ciele. Zjawiska, które John Bell kazał rodzinie zachować w tajemnicy, w końcu eskalowały do tego stopnia, że postanowił podzielić się swoim „kłopotami rodzinnymi” ze swym najbliższym przyjacielem i sąsiadem, Jamesem Johnstonem.

Johnston i jego żona spędzili noc w domu Bellów, w którym zostali poddani tym samym strasznym zjawiskom, których doświadczyła rodzina Bell. Kiedy kołdra z łózka Johnstona została zerwana, a on sam wielokrotnie spoliczkowany i uderzony, zerwał się z łóżka, wołając: „W imię Pana, kim jesteś i co chcesz?!”. Nie otrzymał odpowiedzi, ale pozostałą część wieczoru było stosunkowo spokojnie. Głos niewidzialnej istoty po pewnym czasie wzmógł się do tego stopnia, że był już głośny i wyraźny. Coś śpiewało hymny, cytowało Pismo Święte, prowadziło inteligentne rozmowy, a raz nawet cytowało słowo w słowo, dwa kazania, które głoszone były w tym samym czasie, w tym samym dniu, trzynaście mil od siebie. Sława tego nadprzyrodzonego zjawiska szybko rozprzestrzeniła się poza osadę, docierając aż do Nashville, gdzie sprawą zainteresował się gen. Andrew Jackson (późniejszy prezydent USA – przyp. tłumacza)

John Bell Jr, Drewry Bell i Jesse Bell, starsi synowie Johna Bella, walczyli pod dowództwem generała Jacksona w bitwie pod Nowym Orleanem. W 1819, Jackson postanowił odwiedzić gospodarstwo Bellów i zobaczyć, o co w tym wszystkim chodzi. Otoczenie Jacksona składało się z kilku mężczyzn, bardzo zadbanych koni oraz powozu. Gdy zbliżyli się do posiadłości Bellów, powóz zatrzymał się nagle. Konie nie mogły go uciągnąć.

Po kilku minutach przeklinania i próbie zmuszenia koni do ciągnięcia wozu, Jackson oświadczył: „Na wieczność, chłopcy! To musi być "Bell Witch!” Nagle, bezcielesny żeński głos powiedział Jacksonowi, że mogą jechać, i że zobaczą się ponownie później tego samego wieczoru. Po tym fakcie mężczyźni byli w stanie przejść w poprzek posiadłości do wnętrza domu, gdzie Jackson i John Bell odbyli długą dyskusję na temat Indian i innych wiadomości będących wówczas na topie, podczas gdy otoczenie Jacksona czekało, czy niewidzialna istota zamanifestuje swoją obecność. Jeden z mężczyzn twierdził, że jest „pogromcą czarownic”. Po kilku niczym niezakłóconych godzinach, wyciągnął on błyszczący pistolet i ogłosił, że jego srebrny pocisk zabije każdego złego ducha, który wejdzie z nim w kontakt. Miał również powiedzieć, że powodem dla którego dotychczas nic nie stało było to, że cokolwiek niepokoiło Bellów „przestraszyło” się jego srebrnej kuli.

Prawie natychmiast, mężczyzna krzyknął i poczuł na ciele szarpanie w różnych kierunkach, twierdząc jednocześnie, że został unieruchomiony kołkami i poważnie pobity. Silny, szybki kopniak w tylne części ciała wymierzony przez niewidzialną istotę pieszo, posłał go w kierunku drzwi frontowych. Istota, bardzo zła, ogłosiła, że jest jeszcze jeden „oszust” w otoczeniu Jacksona i że on zostanie on zidentyfikowany oraz będzie dręczony następnego wieczora.

Przerażeni ludzie Jacksona zaczęli go błagać aby opuścili gospodarstwo Bellów. Lecz Jackson nalegał na dalszy pobyt, tak aby mógł stwierdzić, kto jest drugim „oszustem”. Mężczyźni zdecydowali w końcu opuścić dom i ułożyli się do snu w swoich namiotach, wciąż prosząc Jacksona opuszczenie posiadłości. Co wydarzyło się później nie zostało wyjaśnione, lecz Jackson i jego otoczenie zostali dostrzeżeni wcześnie rano w pobliżu Springfield , prawdopodobnie w drodze powrotnej do Nashville.

W międzyczasie, Betsy Bell zaczął interesować się Joshua Gardner, młody człowiek, który mieszkał niedaleko. Z błogosławieństwem obojga rodziców postanowili się pobrać. Wszyscy byli zadowoleni z ich zaręczyn. No, prawie wszyscy. Niewidzialna istota, z przyczyn nie wyjaśnionych do dzisiaj, wielokrotnie powtarzała Betsy aby nie żeniła się z Joshuą Gardnerem.

Były nauczyciel Betsy i Joshuy, Richard Powell, był przez jakiś czas wyraźnie zainteresowany Betsy i wyraził zainteresowanie jej poślubieniem, kiedy stała by się starsza. Według niektórych źródeł, Powell, który był jedenaście lat starszy od Betsy, zajmował się okultyzmem, jednakże nie zostało to udowodnione. Potajemnie ożenił się z kobietą w pobliżu Nashville, Estherą Scott, jednocześnie w tym samym czasie przebywał w Red River okazując swoją sympatię dla Betsy. Według starych przekazów, Powell grzecznie wyraził swoje rozczarowanie z powodu zaręczyn Betsy i życzył jej długiego i dobrze prosperującego małżeństwa z Joshuą Gardnerem.

Betsy i Joshua nie mogli udać się w żadne odosobnione miejsce, aby cieszyć się swoją obecnością, ponieważ niewidzialna istota prześladowała ich wytrwale. Cierpliwość Betsy i Joshuy osiągnęła osiągnęła masę krytyczną, i w Poniedziałek Wielkanocny 1821 roku, Betsy spotkała się z Joshuą nad rzeką i oświadczyła mu że zrywa zaręczyny. Prześladowania Betsy zmniejszyły się po zerwaniu zaręczyn, lecz istota w dalszym ciągu wyrażała niechęć do Johna Bella i ślubowała nieustannie że go zabije. Bell miał odtąd skurcze twarzy i trudności w połykaniu przez prawie rok, a choroba zdawała się pogłębiać. Jesienią 1820 roku, stan jego zdrowia uniemożliwił mu opuszczanie domu, w którym niewidzialny prześladowca rozpoczął zdejmować mu buty, gdy próbował chodzić i uderzając go w twarz, gdy doznawał napadów. Jej przeraźliwy głos słychać było na terenie całego gospodarstwa min. przekleństwa i reprymendy w stylu „Old Jack Bell”.

John Bell wyzionął ducha rankiem 20 grudnia 1820, po zapadnięciu w śpiączkę poprzedniego dnia. Natychmiast po jego śmierci, rodzina znalazła małą fiolkę niezidentyfikowanego płynu w jednej z szaf. John Bell, Jr dał go kotu, który natychmiast zdechł. Istota wołała radośnie: „Dałam Staremu Jackowi dużą dawkę ostatniej nocy, która powaliła go!” John Jr szybko wrzucił fiolkę do ogniska, gdzie wybuchła jasnym, niebieskawym płomieniem, który strzelił w górę komina.

Pogrzeb Johna Bella był jednym z największych w historii jaki odbył się w Robertson County w stanie Tennessee. Kiedy rodzina i przyjaciele zaczęli opuszczać cmentarz, istota zaśmiała się głośno i zaczęła śpiewać piosenkę o butelce brandy. Mówi się, że jej śpiew nie ustal, dopóki ostatnia osoba nie opuściła cmentarza. Obecność istoty prawie ustała po śmierci Johna Bella, tak jakby jej cele zostały osiągnięte.
W kwietniu 1821 roku, istota ponownie odwiedziła wdowę po Johnie Bellu, Lucy, i powiedziała jej, że nawiedzi ją ponownie za siedem lat. Faktycznie, wróciła w 1828 roku, zgodnie z obietnicą. Większość jej wizyt koncentrowało się wokół Johna Bella, Jr, z którym istota dyskutowała na takie tematy, jak pochodzenie życia, cywilizacji, chrześcijaństwa i potrzeby duchowego przebudzenia mas. Szczególne znaczenie miały prawie dokładne prognozy Wojny Secesyjnej i ważnych zdarzeń z przyszłości. Istota pożegnała się po trzech tygodniach, obiecując odwiedzić najbardziej bezpośredniego potomka Johna Bella za 107 lat. Byłoby to w 1935 roku a najbliższym żyjącym potomkiem Johna Bella był w tym czasie lekarz z Nashville, dr Charles Bailey Bell. Dr Bell sam napisał książkę o „Bell Witch” wydanej w 1934 roku. Nie była wznawiana, a dr Bell zmarł w 1945 roku.

<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.bellwitch.org">http://www.bellwitch.org</a><!-- m -->
Odpowiedz

Hmmm ty jesteś Enzo? Od pewnego czasu ciekawią mnie historie ze znikającymi nickami...
Po co szukać daleko, bliżej mamy wiedźmę z Blair.
Odpowiedz

Jeszcze powrócę do kącika "ciekawe filmy o duchach", polecam "The Conjuring" (Obecność), o Edwardzie i Lorraine Warrenach, którzy byli paranormalnymi detektywami, autorami 6 książek o duchach, nawiedzeniu i kulcie szatana. Otwarli muzeum okultystyczne i założyli grupę (Towarzystwo) do poszukiwań duchów w Nowej Anglii.
Odpowiedz

Seweryn1974 napisał(a):Hmmm ty jesteś Enzo? Od pewnego czasu ciekawią mnie historie ze znikającymi nickami...
Po co szukać daleko, bliżej mamy wiedźmę z Blair.

równie dobrze mogę zadać pytanie panie kolego czy Ty jesteś na pewno tym za kogo sie podajeszUśmiech wiec... każdy z nas ma w swoim życiu chwile zwątpienia w to co co robiUśmiech enzo to ja w czasie przeszłym, 3n20 to ja w czasie teraźniejszym tutajUśmiech
Odpowiedz

Ale ja nie z CBŚ, bardziej z Archiwum X; zainteresowało mnie: kto takie ciekawe posty piszeUśmiech
Odpowiedz

Seweryn1974 napisał(a):Ale ja nie z CBŚ, bardziej z Archiwum X; zainteresowało mnie: kto takie ciekawe posty piszeUśmiech

no to jak z Archwum X to spoko :obscene-drinkingcheers:
Odpowiedz

Sławku Rotfl jest, pokazał się artykuł o tym co kiedyś pisałem na forum Rotfl niestety skrojony na maxa wiec szkoda gadać Załamka :x
Odpowiedz

Dawaj enzo, podaj link - wszyscy czekaliśmy !!!!
Odpowiedz

slawek_88 napisał(a):Dawaj enzo, podaj link - wszyscy czekaliśmy !!!!

spoko Rotfl mówisz i masz.. czytaj ta tabelkę, tylko nie bądź zdziwiony, bo trochę tam jest namieszane... Bezradny
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.infra.org.pl/fenomen-ufo/raporty-infry/1351-ufo-nad-polsk-2013">http://www.infra.org.pl/fenomen-ufo/rap ... polsk-2013</a><!-- m -->
Odpowiedz

"Co najmniej 4 znane gatunki obce odwiedzają Ziemię od tysięcy lat"

Zdaję sobie sprawę, że tylko dlatego, że ktoś (bez względu na ich "pozycje") mówi, że coś jest prawdą, nie oznacza, że ​​to prawda - Paweł Hellyer
Paweł Hellyer był kanadyjskim ministerem Obrony Narodowej w 1960 roku w czasie zimnej wojny. Był odpowiedzialny za łączenie Canadian Air Force, marynarki i armii w to, co znane jest dziś jako armia kanadyjska.
Był najwyższy rangą człowiekiem (na papierze) wewnątrz Departamentu Obrony Kanady.
Wyróżnienie Paweła Hellyera jest najwyższą rangą wśród wszystkich krajów G8, by otwarcie mówić o UFO oraz istotach pozaziemskich. Paweł mówi o UFO i istotach pozaziemskich, że istnieją co najmniej 4 znane gatunki obce, które odwiedzają Ziemię od tysięcy lat.
Jego świadectwo jest poparte setkami innych ludzi z wysokimi rangami wojskowymi i politycznymi na całym świecie, w tym dokumentów urzędowych wydanych przez dziesiątki rządów na całym świecie, oficjalnie uznanych obecność UFO.
Myślę, że ważne jest również, aby podkreślić, że kanadyjski rząd przyznał ostatnio, że różne agencje federalne, w tym transport Kanady, RCMP i Departament Obrony Narodowej śledzą i badają UFO.
Nie jest to dobry powód, aby wierzyć, i wiele dowodów na to, że niektóre z tych UFO są rzeczywiście pozaziemskie statki (nie wszystkie wojskowe), oraz działalności agencji odpowiedzialnych za te programy wykraczają daleko poza tylko tropienie UFO, ale do kontaktu z różnych pozaziemskich ras.
"W jednym z przypadków, w czasie zimnej wojny, 1961, było około 50 UFO w formacji lecących ma Południe od Rosji w Europie. Naczelny Dowódca Sił Sojuszniczych był bardzo zaniepokojony i był gotowy naciśnąć przycisk paniki, UFO zawróciło z powrotem na Biegun Północny.
Postanowili zrobić śledztwo i dochodzenie, które trwało 3 lata. Zdecydowali, że z całą pewnością, że cztery różne gatunki, co najmniej, odwiedzały tę planetę przez tysiące lat. Nie było dużo więcej aktywności w ciągu ostatnich dwóch dekad, zwłaszcza, że człowiek ​​wynalazł bombę atomową.
Są bardzo zaniepokojeni, faktem że możemy użyć ponownie bomby atomowej, ponieważ cały kosmos jest jednością i nie dotyczy tylko nas, ale innych ludzi w kosmosie. Boją się, że możemy znowu zacząć używać broni atomowej, a to byłoby bardzo złe dla nas.
"- Paul Hellyer " Wiele z tych ras jest łagodna i życzliwa, a niektóre nie. Pochodzą one z różnych miejsc, a ja tylko wiedziałem o tych, które pochodziły z różnych systemów gwiezdnych np. z Pleadies. Są istotami pozaziemskimi, które żyją na planecie o nazwie Andromeda, która jest jednym z księżyca Saturna.
Obcy mają zasady, jedena z nich jest zdania, że nie koliduje z naszymi sprawami, chyba że są zaproszeni. Oni przyjęli fakt, że jest to nasza planeta i mamy prawo, aby tu żyć. Są bardzo zaniepokojeni, ale nie sądzą, że jesteśmy dobrzy dla naszej planety. Rujnujemy naszą planetę, robimy różne złe rzeczy, oni tego nie lubią.
"- Paul Hellyer " Kilkadziesiąt lat temu, goście z innych planet ostrzegli nas o kierunku rozwoju i zaoferowali pomoc. Zamiast tego niektórzy z nas interpretują ich wizyty jako zagrożenie i postanowiliśmy najpierw strzelać, a po zadawać pytania.
Poniżej wypowiedź Paweła Hellyera

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=XjpGnoAeiVc[/youtube]

za pośrednictwem: <!-- m --><a class="postlink" href="http://www.collective-evolution.com/2014/01/06/at-least-4-known-alien-species-have-been-visiting-earth-for-thousands-of-years-x-canadian-defence-minister-continues-to-blow-the-whistle/">http://www.collective-evolution.com/201 ... e-whistle/</a><!-- m -->
Odpowiedz

Rotfl
[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=zgCOMRUd2uE#t=42[/youtube]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 8 gości