Sen- łąka,pies, nieżyjąca exszefowa i jej nieżyjący mąż
#1

Niedawno, powiedziałabym ze 2 tygodnie temu, sniłam tak...Miałam się spotkac z Ernestyną i Mariem-jej , mąż żeby towarzyszyć im w spacerze.
Znalazłam się więc na łące,która byla ogromna i wyglądała jak pole golfowe, bo trawa, gdzie okiem sięgnąć była scięta na bardzo krótko. Nic innego na tej łące nie było prócz dość wysokiego żywopłotu. Po łące biegał ich pies, bawił się z Mariem. Pies był brązowy, długowłosy, duży i bardzo piękny , skakał za czymś co Mario mu rzucał, bardzo ładnie się bawili.
Dość dziwną rzeczą w tym snie było to,że było bardzo ciepło i słonecznie, a my wszyscy byliśmy w paltach. Słońce grzało niesamowicie i było bardzo...bardzo... jasno w tym snie. Ja usiadlam na brzegu jakby jeziora, a może to morze było , nie wiem , bo właściwie to nie widziałam ani morza, ani jeziora, tylko tę czysciusieńką płytką wodę , przy której usiadłam. To niby miał być piasek , który otaczał tę wodę, ale to wyglądało jakby takie zaokrąlone obrzeżenie, pomalowane żółtą farbą. I ja tak sobie siedziałam na samym brzegu , włożyłam rękę do tej czyściutkiej, płytkiej wody i tak się bawiłam. W pewnym momencie odezwałam się do Maria "Nie mogę uwierzyć ,że to już 7 lat od kiedy Ben nie żyje". Ben to ich ostatni pies,jasnej sierści labrador, który został po ich śmierci i jeszcze żyje. Ten pies ze snu zupełnie nie przypominał Bena. Gdy to powiedziałam, natychmiast tego pożałowałam, bo oni poodwracali głowy żeby ukryć łzy,stali oboje przy tym żywopłocie,wiec tak jakby w strone tego żywopłotu się odwracali. Pamiętam , jak we śnie miałam do siebie pretensje dlaczego właśnie tak to powiedziałam, dlaczego nie mogłam powiedzić tego jakoś inaczej, łagodniej, tylko wyskoczyłam z tą śmiercią..?
Drugą sprawą w tym śnie było to, że oni mieli mnie gdzieś podrzucić samochodem w jakieś miejsce, bo było im po drodze, a ja w tym miejscu miałam być na określoną godzinę, chyba 14stą, bo stamtąd gdzieś jechałam i nie mogłam się spóżnić.
Gdy tak sobie siedziałam nad tą wodą, nacieszając się słoneczkiem i ciepełkiem nagle rozglądam się i widzę,że oni odjechali beze mnie. Spanikowana,że nie zdąże na ten autobus czy co to było, zaczęłam biec żeby zdążyć i chciałam sobie skrócić droge przez jakieś małe uliczki miasta, potem weszłam do jakiegoś sklepu , że to niby miało być na skrót, zaczęłam się przeciskać miedzy jakimiś sciankami w tym sklepie...było coraz ciaśniej...i ciaśniej...zaczynałam wpadać w panikę, że się nie przecisnę i że już całkiem nie zdążę...I chyba się w końcu obudziłam , bo więcej ze snu nie pamiętam...
Jednak gdy się obudziłam ,to byłam cały czas pod wrażeniem tego żaru i tej jasności w tym śnie, to było niesamowite, a drugie to było to,że miałam taką pretensję do siebie w tym śnie, że powiedziałam o śmierci Bena, który to niby nie żył od 7 lat.

Co o tym myślicie ?
Odpowiedz
#2

Wiec jak dla mnie to Ci Twoi przyjaciele przybyli by Cie przed czyms ostrzec, ląka światlo, piekno miejsca w ktorym ich widzialas to odzwierciedlenie miejsca w ktorym sie teraz znajdują... Czeka Cię cos, jakieś wydarzenie ktore zmieni Twoje życie na lepsze, jakiś zwrot (woda). moze czekasz na rozstrzygnięcie jakiejś waznej dla Cb sprawy, rozwiązanie jakiegos problemu. W tej sprawie pomoze Ci jakiś Twoj bliski przyjaciel(pies). Musisz jednak być ostrozna zadbać, pilnowac by wszystko poszlo pomyslnie bo inaczej mozesz to zaprzepascic, duzo od Cb zalezy jak potocza sie te sprawy (strach przed spoznieniem) i o Tym pewnie chcieli Cie przestrzec Ci ludzie. bądz czujna aby nie przeoczyć czegos waznego, i sluchaj rad przyjaciol. mam nadzieje ze pomoglam.Pozdrawiam cieplutko.
Odpowiedz
#3

Ojej, dziekuje Anastazja. Bardzo mi pomoglaś. To wszystko ma sens co napisałaś. Wiem nawet chyba o co chodzi. Buziak Kwiatek
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości