Liczba postów: 1.098
Liczba wątków: 32
Dołączył: 25-08-2011
Reputacja:
0
oprócz tego, że ogień tak naturalnie wplótł się w różne rytuały człowieka...
świecowy ogieniek daje jakieś takie "dobre" samopoczucie, bezpieczeństwo i też odpowiedni nastrój, tak samo jak dobrze dobrana muzyka.
Liczba postów: 745
Liczba wątków: 10
Dołączył: 22-02-2012
Reputacja:
0
Dla mnie ogień pełni ponadto rolę metafizycznego strażnika, daje poczucie bezpieczeństwa.
Według mitologii greckiej to Prometeusz (łac. Wiktor) wykradł bogom ogień i nauczył ludzi jak go używać.
Heraklit z Efezu, któremu przypisuje się sformułowanie myśli, że wszystko płynie (gr. τα πάντα ρει και ουδέν μένει), za zasadę wszechrzeczy uznał właśnie ogień (choć nie należy tego rozumieć dosłownie, inaczej niż dla fizyków jońskich ogień jest dla Heraklita tylko symbolem arche): Tego świata, jednego i tego samego świata wszechrzeczy, nie stworzył ni żaden z bogów, ani żaden z ludzi, lecz był on, jest i będzie wiecznie żyjącym ogniem zapalającym się według miary i według miary gasnącym. Heraklit twierdził, że symbolem zmienności, dynamiki, powstawania i ginięcia, konfliktu i walki jest wieczny ogień, który jako błyskawica stanowi przyczynę i rozumnie kieruje całością wszechrzeczy.
W Europie od starożytności ogień obok wody, powietrza i ziemi był uważany za jeden z czterech żywiołów – podstawowych składników (elementów) przyrody. Z kolei w Chinach ogień był jednym z pięciu żywiołów (obok wody, drewna, metalu i ziemi). Jest czczony w zaratusztrianizmie, w hiduizmie czczony jako Agni.
Ogień w różnych kulturach i epokach miał przypisane znaczenia symboliczne; był np. symbolem życia, energii witalnej, (lub po prostu – energii), pierwiastka męskiego. Ogień bywał też źródłem katastrof: pożarów, stąd – oprócz symboliki pozytywnej – bywa w różnych kulturach symbolem gwałtowności wzbudzającej grozę.
Liczba postów: 2.152
Liczba wątków: 12
Dołączył: 13-01-2012
Reputacja:
15
no i oczywiście ... pierwsi ludzie w jaskiniach, lasach i na stepach używali ognia dla odpędzenia złego ( nawet jeśli były to dzikie zwierzeta czy demony ) i dla ogrzania się ... więc dawał im poczucie bezpieczeństwa ...
a z czasem odkryli, że rozjaśnia otoczenie i że boli jak poparzy, i że potrafi zniszczyć ...
i ja uwielbiam świece oraz oglądać płonące drwa w kominku i trzaskający huk płonących polan w piecach ... uwielbiam ...
Liczba postów: 68
Liczba wątków: 0
Dołączył: 13-08-2013
Reputacja:
0
Ja mam pytanie do osób zajmujących się magią świec, albo po prostu rytuałami. Bo przejrzałem trochę stron rano, ale tradycyjnie każda strona mówi co innego.
Jak to jest z tym stapianiem do cna świecy i rodzajami ognia (mam na myśli kierunek, intensywność, kolor).
Wczoraj wydarzyła mi się pewna dziwna sytuacja tuż przed zgaśnięciem świeczki i nie wiem jak do niej podejść.
Liczba postów: 68
Liczba wątków: 0
Dołączył: 13-08-2013
Reputacja:
0
Zastanawiałem się, czy nie dać tego do innego tematu, ale skoro już tu ten wątek zacząłem, to tu go skończę.
Oto ta sytuacja:
Obie świeczki paliły się dość dziwnie.
Jedna bardzo intensywnie (żółta), druga (czerwona) na knocie miała taki śmieszny jakby czułek od kwiatka w pewnym momencie. Czerwona z knotem dała się zgasić bez problemu, ale podpalała się natychmiastowo jak drugą próbowałem zgasić. Żółtą gasiłem strumieniem powietrza i ręką (w sensie machaniem), jednak na nic się to zdało, a ogień rósł...
Z racji już naprawdę ogromnego ognia polałem żółtą świecę wodą z kubka - to się fajerwerki zrobiły, oblał koc, nawet prawie się zajął, ale ogień świeczki nie zgasł, mimo tego, że wosku w świecy już nie było, paliła się resztka knotu i ten taki pseudometal ze świeczki zapachowej. Wyszedłem wziąć jakieś rękawice, czy coś, by to wynieść i zgasić w misce. wróciłem po chwili i już zgasła, to było dziwne.
Normalnie bym nie gasił, ale ogień żółtej świecy był ogromny na jakieś 3cm nad opakowanie i się poruszał samoistnie, a wosku już nie było, knotu w zasadzie też jak już mówiłem. Raz był na całości, raz zachowywał się jak chusta na wietrze, ale cały czas był w obrębie tego opakowania, no chyba, że machnąłem ręką wtedy przeskakiwał na moment i zapał drugą świece.
Liczba postów: 2.152
Liczba wątków: 12
Dołączył: 13-01-2012
Reputacja:
15
ale to były normalne świece czy tealighty- podgrzewacze?
matko syna! chłopaku uważaj z tym ogniem - BHP znasz ... gaśnica czy dzbanek z zimna wodą obok - koniecznie!
Liczba postów: 68
Liczba wątków: 0
Dołączył: 13-08-2013
Reputacja:
0
Herbaciane w sensie podgrzewacze.
W życiu mi nagle przygasająca świeczka tak się nie rozpaliła. Tak totalnie... bezsensu. Myślałem, że mam urojenia, ale zapach spalenizny był w całym domu jak w końcu zgasła. Bo zjarał się ten srebny pseudometal i troche podkładka na której stały.