W sprzątaniu jest magia
#1

Nie ociągaj się z grabieniem liści, chowaniem letnich ubrań, praniem, prasowaniem… 
Robiąc porządki, prowadzasz ład do swojego życia. 
A pozbywając się zbędnych rzeczy, zapraszasz pod swój dach nowe szczęście.

Santiago, główny bohater „Alchemika” Paulo Coelho, postanawia zmienić swoje życie. 
Ale już na wstępie spotyka go nieszczęście – zostaje oszukany i pozbawiony wszelkich środków do życia. 
Wątpi w powodzenie swego przedsięwzięcia i jest tak załamany, że chce porzucić plany. 
Na szczęście jest również głodny. 
I żeby zdobyć coś do jedzenia, proponuje właścicielowi sklepu z kryształami, że w zamian za posiłek wypucuje zakurzone naczynia. 
A kiedy już wszystko lśni, sytuacja nagle się odmienia – kryształy przyciągają klientów, którzy kupują nawet po kilka sztuk naraz. 
Wtedy właściciel sklepu mówi: „I tak ty, jak i ja, potrzebowaliśmy oczyścić nasze głowy ze złych myśli”.

Fatalne skojarzenia
Z czym nam się kojarzy słowo „sprzątanie”? 
Z obowiązkiem. 
Trzeba odkurzyć dom, zagrabić suche liście, przekopać ogródek, spakować letnie rzeczy i upchnąć w szafie, a wyciągnąć zimowe, umyć okna. 
Pierwsza myśl? 
Nie teraz. 
Są ważniejsze rzeczy do zrobienia: praca, umówione spotkania... 
Próbujesz to wszystko ogarnąć po kawałku, ale z marnym skutkiem.
 Chyba lepiej zrobić od razu generalne porządki.
Może w ten weekend? 
Wtedy już od środy czujesz irytację – zasuwasz przez cały tydzień, a tu, zamiast odpoczynku, kolejna harówa. 
Myślisz: posprzątam w następną sobotę. 
I już pojawia się poczucie winy. 
I pretensje do siebie: nic ci w życiu nie wychodzi, do niczego się nie nadajesz… 
Te paskudne myśli narastają niczym sterta brudnych naczyń w zlewie.
 Jak skutecznie z nich oczyścić swoje serce i głowę?

„Sprzątanie jest pierwszym krokiem na drodze do osobistego rozwoju, a czyste wnętrze pozwala szybciej osiągnąć stan spokojnego serca i umysłu” – pisze w swojej książce „Sztuka sprzątania. Uporządkuj swój dom i swoje życie” 
Dominique Loreau, Francuzka, która ponad 30 lat mieszkała w Japonii. 
Opowiada o swoich doświadczeniach z klasztoru zen, gdzie pranie zastępuje medytację, a mycie podłogi jest obowiązkiem nie tylko uczniów, ale i mistrzów.

Natomiast Japonka Marie Kondo, której „Magia sprzątania” sprzedała się w Ameryce i Europie w dwumilionowym nakładzie, radzi swoim czytelnikom, by zaczynali porządki od… przytulania do serca ubrań i bibelotów. 
Po to, żeby sprawdzić, jakie wywołują w nich uczucia. 
Jeśli przyjemne, to przebywanie wśród tych rzeczy jest jak życie wśród przyjaciół, którzy zapewniają poczucie bezpieczeństwa i pocieszenie. 
Dom zapełniony przypadkowymi rzeczami zwiększa wewnętrzny chaos, nie pozwala zebrać myśli, odpocząć, sprzyja rozpamiętywaniu zmartwień i błędów z przeszłości.
 Nietrudno zauważyć, że takie sprzątanie nie ma nic wspólnego z „Perfekcyjną panią domu” i jeżdżeniem palcem po meblach w poszukiwaniu kurzu… 
Nie chodzi o sprzątanie na pokaz, w obawie przed plotkami czy z poczucia winy. 
Chodzi o porządek „dla siebie”. 
Ułatwienie sobie życia, stworzenie sytuacji sprzyjającej korzystnym zmianom, wywołującej zadowolenie i radosne myśli.

– Czy mówisz: nie mam czasu umyć zębów? Nie mam czasu kupić chleba albo mleka? 
Zjeść obiadu, wypić kawy? – pyta Dominique Loreau w „Sztuce sprzątania”.
– Nie, te czynności wykonujesz regularnie, choć wcale nie są szczególnie ciekawe. 
Takie masz nawyki.
 Więc zacznij od tego, że przyznasz się przed samym sobą: nie sprzątam, bo tego nie lubię. 
A potem zastanów się, jakie uczucie nie pozwala ci zrobić wokół siebie porządku.

Zacznij od głowy
Bo sprzątanie zaczyna się w głowie. 
Większość z nas go nie cierpi. 
Kojarzy się z podległością, niską pozycją społeczną. 
Kto sprząta? Kobiety, dzieci, pracownicy słabo wykształceni i niewykwalifikowani, osoby bez pozwolenia na pracę, które nie znajdą innego zajęcia… 
Przypomnij sobie uwagi słyszane w dzieciństwie: „natychmiast posprzątaj zabawki”, i później – „cały dzień siedzisz w domu z dzieckiem i nawet posprzątać nie zdążyłaś?”. 
Bałagan i podział domowych prac jest jedną z najczęstszych przyczyn awantur między rodzicami i dziećmi czy między małżonkami. 
Ojciec mówi: „cały dzień tyram na wasze utrzymanie, a po powrocie do domu mam jeszcze łapać za odkurzacz?”. Kierownik w biurze twierdzi: „nie płacą mi tu za zmywanie szklanek, tylko za myślenie”. 
Za tymi argumentami kryje się pogarda, brak szacunku, chęć dominacji. 
W Japonii, gdzie wszyscy zdejmują obuwie na progu, jest odwrotnie. 
Tam człowiek, który nie szanuje pracy włożonej w utrzymanie czystości, uważany jest za prostaka, pozbawionego kultury i uczuć, który nie zawahałby się wejść z butami w cudze życie.

Czasem warto zadać sobie pytanie, dlaczego właściwie nie lubimy sprzątać. 
Aldona, która jest księgową w dużej firmie, opowiada: – Nienawidziłam porządków. 
W domu rodziców wszystko musiało być tak, jak chciał ojciec. 
Te jego teksty, np. o plakatach: „jak pójdziesz na swoje, będziesz sobie wieszać takie śmieci na ścianach, ale nie u mnie!”. 
Był zawsze niezadowolony. 
Lekceważył moje osiągnięcia: stopnie w szkole i na studiach, pracę, pensję, kupione przeze mnie mieszkanie, samochód. 
Im bardziej on krytykował, tym bardziej ja wszystko robiłam na opak. 
Miałam już prawie czterdziestkę na karku, kiedy wróciłam po 12 godzinach pracy do zagraconego mieszkania z pustą lodówką i pomyślałam: „Komu ty właściwie robisz na złość? 
Rodzicom czy sobie? 
Poszłam na psychoterapię. 
Dowiedziałam się, że nie muszę wszystkiego umieć ani wszystkiego robić sama. 
Że zasługuję na powrót do czystego, pachnącego domu, bo w ten sposób nie tylko odpoczywam, ale i daję pracę innej osobie. 
Usłyszałam nawet, że przecież mój zawód to też… robienie porządków, tyle że w finansach. 
To są małe rzeczy, ale takie podejście mnie zmieniło. 
Polubiłam mój dom i moje życie. 
I prasowanie. 
Kiedy przestałam dzielić ludzi na tych, którzy mają władzę, i na tych, którzy mają ścierkę w ręku, okazało się, że lubię prasować. 
Ubrania, pościel, ściereczki… 
Sprawia mi przyjemność, gdy żelazko sunie gładko po tkaninie. I to, że jestem w tym świetna!

Nie chomikuj, tylko wyrzuć
Marie Kondo, autorka „Magii sprzątania”, dzięki swojej pasji porządkowania życia sobie i innym stała się sławna i bogata. Ma swój program telewizyjny, jest zapraszana na spotkania i odczyty. 
Udziela w USA prywatnych „lekcji sprzątania metodą KonMari” i bierze 200 dolarów za godzinę. 
Faktycznie, magia, albo przynajmniej jakieś cuda… 
Co takiego zrobiła ta trzydziestoletnia Japonka? 
Otóż podeszła do problemu w nowoczesny sposób. 
Dostrzegła, że życie ludzi bardzo się zmieniło i dotychczasowe porady, jak czyścić srebra i wywabiać plamy z obrusu straciły sens. 
Dziś, kiedy szaleje konsumpcja i zawaleni jesteśmy jednorazowymi produktami, wypolerowane sztućce i posadzki nie świadczą już o wartości pani domu. 
Przy zalewie tanich produktów to nie dbałość o rzeczy jest problemem, lecz ich nadmiar. 
Marie Kondo ma prostą metodę: nowoczesne sprzątanie to przede wszystkim wyrzucanie. 
Lubisz robić zakupy? Super! 
Im więcej kupujesz, tym więcej musisz wyrzucać!
 Za każdą nową rzecz oddajesz jedną lub dwie – stare, zniszczone, zepsute, niemodne albo nielubiane. 
Nie musisz się tłumaczyć, każdemu zdarzają się nietrafione zakupy, każdy ma prawo zmienić zdanie. 
To nie grzech. Grzechem jest trzymanie tego w domu, pozwalanie, by niechciane przedmioty i wywoływane przez nie negatywne uczucia ciążyły na twoim życiu.

Marie Kondo mówi wprost: nie przekładaj z kąta w kąt, tylko wywalaj! 
Nie sprzątaj pomieszczeniami – pokój, kuchnia, łazienka – tylko kategoriami: ubrania, naczynia i sztućce, książki, dokumenty, żywność, pamiątki, zbiory w komputerze (tak, dzisiejsze porządki obejmują też komputer i telefon: elektroniczną pocztę, listy kontaktów, filmy, zdjęcia – zostawiasz tylko te, do których masz ochotę wracać).

I tak na przykład ubrania ze wszystkich miejsc należy zgromadzić w jednym i przejrzeć – co do naprawy, co do oddania, sprzedania, wyrzucenia. 
W ten sposób najłatwiej oddzielić rzeczy używane i lubiane od „przydasiów”, które tylko zajmują miejsce. 
Każdej z nich zadaj pytanie: czy ja cię lubię? 
Czy jesteś mi potrzebna? 
Czy chcę, żebyś mi dalej towarzyszyła w życiu? 
Zostaw tylko te, którym dałaś trzy razy „tak”. 
A reszty się pozbądź. Podziękuj im za to, że spełniły swoją rolę. I za to, że zrobiły w domu wolne miejsce na nowe rzeczy. Bo tak naprawdę – o czym wkrótce się przekonasz – przygotowujesz grunt pod nowe, bardziej ekscytujące doświadczenia i uczucia.
Ewa Warska
źródło

[Obrazek: attachment.php?aid=75737]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości