Jeszcze raz wszystkim bardzo serdecznie dziękuję za udział!!!
Tematem tego warsztatu było
jeździectwo
[ATTACHMENT NOT FOUND] [ATTACHMENT NOT FOUND]
Moja przyjaciółka mając około 14 lat złapała ogromną „zajawkę” na jeździectwo i zapisała się do harcerstwa. Nie pamiętam teraz dobrze, czy zapisała się tam z racji właśnie możliwości nauki konnej jazdy, czy może dzięki przyłączeniu się tam wkręciła się w ten światek... W każdym razie ja nigdy harcerką nie byłam. Drużyna, do której Ania przynależała z jakiegoś powodu miała możliwość korzystać z koni z pobliskiej stadniny nieodpłatnie, w zamian za różnoraką pomoc. W jakiś szalony sposób jeździłam tam z nią i mogłam korzystać z przywilejów harcerzy. Nie było jednak mowy o żadnej „nauce jazdy”. Przeważała jazda na padoku – w bezpieczny, rekreacyjny sposób - i chyba tylko raz w teren pojechałyśmy (trzeba było mieć kogoś, kto dobrze jeździ i zna trasy). Z powodów dla mnie nieznanych harcerstwo zmieniło jednak „zaprzyjaźnioną stadninę” na umiejscowioną nieco dalej od mojego miasteczka, do której dojazd wymagał więcej czasu (jeździłyśmy głównie rowerami). Oczywiście z racji niebycia harcerką miałam w tych miejscach status „bywania” i moja jazda uzależniona była od możliwości „wkręcenia mnie”, trochę w ukryciu przed drużynową. Moim jedynym instruktorem była Ania, a instrukcja ograniczała się przede wszystkim do tego, jak należy konia przygotować przed jazdą i po jeździe, czyli różnego rodzaju prace w stajni. W porównaniu z poprzednią stadniną konie były znacznie potężniejsze, masywniejsze i nieco mniej ułożone... Jazda tam polegała głównie na wyjeżdżaniu w teren – który zresztą jest przepiękny w tamtych okolicach, i na sporej mieszance kłusa i galopu. Nie zapomnę nigdy słów Ani: „Wiesz, te konie są takie trochę... rozbrykane, mają takie miejsce, gdzie lubią sobie pocwałować...” I faktycznie, raz tylko dałam się zabrać na odcinek trasy, na którym te konie cwałowały (a przypomnę, że cwał to najszybszy krok konia, taki nieokiełznany galop) – kamienisty wąwóz pełen drzew, których gałęzie co chwila biją po twarzy... Było kilka przygód, łącznie z tym, że właśnie raz gałąź niemal nie strąciła mnie z siodła, a raz koń mnie w galopie z siodła po prostu wysadził swoim wierzganiem, co na szczęście skończyło się tylko skręceniem kostki... Ania oczywiście też zaliczała swoje upadki, ale robiła podejścia pod skoki przez przeszkody, co dla mnie było zupełną abstrakcją
Nie trwało to długo, wkrótce Ania przeprowadziła się z rodzicami do innego miasta, a ja do tamtej stadniny już nie wróciłam więcej.
Jeśli chodzi o drugie pytanie, tak, jazda konna jako epizody towarzyszyła mi wcześniej i później – nigdy jednak tak intensywnie i „naprawdę” jak wtedy. Mogę nawet dopatrzyć się pewnej cykliczności, ponieważ moje pierwsze spokojne jazdy na padoku miały miejsce, kiedy miałam około 8, 9 lat – skończyło się jednak na kłusie, którego nie umiałam wtedy opanować, i były to oczywiście jazdy, przed którą koń był przygotowany i przy którym niczego się nie robiło. Do koni wróciłam jeszcze mając około 23 lata, w ramach w-fu na studiach. Specyfika tych zajęć była jeszcze inna – poza „oczywistością”, czyli czyszczeniem, przygotowywaniem koni (najpierw na padok, potem przed zamknięciem ponownie w boksie), jazda odbywała się wyłącznie w zamkniętej hali, na padoku właśnie, pod okiem (bardzo nieprzyjemnej) instruktorki. Tam wreszcie miałam szansę załapać klasyczne podstawy techniki jazdy, czyli prawidłową sylwetkę w kłusie i prawidłową pracę łydek. Po jednym semestrze nie kontynuowałam jednak tego jeździectwa, ponieważ atmosfera nie umywała się do tego, co miałam możliwość przeżyć wcześniej. Oczywiście poza kłus wtedy nie wyszłam.
Warsztat ewidentnie pokazał, że ważniejsza była strona emocjonalna całej przygody, niż techniczne umiejętności i aktywność sama w sobie. Niestety, nikt nie uchwycił obecności zwierząt, ale moje stany psychiczne niektórzy oddali naprawdę trafnie!
paulinqa13
Cytat: co to było ? cesarzowa paź buław i 8 kielichów - tworzenie biżuterii ? Tworzenie czegoś co ma na celu nas upiększyć, lub produkcja zaproszeń/kartek coś takiego
druga część pytania? 7 mieczy 5 mieczy i 2 buław - raczej coś co pojawiło się dość szybko, nie planowane u Ciebie wcześniej, teraz sięgasz po to od czasu do czasu ?
Tak, myślę, że moja przygoda z końmi za pośrednictwem Ani jak najbardziej miała charakter spontaniczny, dla mnie samej zaskakujący. Nie planowałam tego.
Luks
Bardzo dużo trafnych skojarzeń!
Cytat:To hobby wyszło bardzo emocjonalnie, wiązało się z pokładami empatii i odwoływało do podświadomości. Mogło mieć wiele wspólnego z psychologią, ezoteryką, czy ogólnie pojętą duchowością. Sądzę też, że ma wiele wspólnego z twórczością. Wodny element króla może wskazywać na kontakt z wodą po prostu. Mam pewien problem bo Arcykapłanka jest moim Strażnikiem i generalnie zamyka odpowiedź... Chyba powinienem się bardziej skupić na tym królu. Z króla pucharów najmocniej: praca twórcza (muzyka, literatura, rysowanie itd.), opieka nad kimś/czymś, działalność charytatywna, może być działalność religijna.
Od dziecka kocham konie i w mojej wyobraźni zawsze reprezentowały zwierzęta nieco mistyczne, o wielkim sercu i wrażliwości. Niewątpliwie przenosiłam swoje wyobrażenia na konkretne zwierzęta, z którymi miałam styczność. Ten kontakt bardziej był wewnętrzny niż realny, ponieważ obawiam się, że tym zwierzętom byłam raczej obojętna
No i oczywiście - opieka jak najbardziej, tym się w dużym stopniu zajmowałyśmy.
Cytat:To hobby zdecydowanie wymagało aktywności, przemieszczania się, kontaktu z ludźmi. Karty sugerują, że łgównym motywem były podróże i przygody, albo chociaż miało nieprzewidywalny charakter - wielokrotnie coś zaskakiwało, rzeczy działy się spontanicznie. Na pewno nie ograniczałyście się do stacjonarnego siedzenia w domu. Ciekawe, bo nijak mi to nie pasuje do ogólnej odpowiedzi...
Charakter był dwustronny - i umysłowy i fizyczny, ale jednak umysł wybija się mocniej. Ponownie widzę tę kontakt z ludźmi, komunikację, może nawet pracę w grupie, zespole. Mogło być to twórcze zajęcie.
Bardzo dobrze oddałeś klimat - dokładnie tak jak napisałeś. I bardzo ważny był ten kontakt, który tłukł Ci się po głowie! A mój stosunek do zwierząt jest w zasadzie taki, jak do ludzi...
Cytat:To hobby na dłużej zagościło w Twoim życiu i odcisnęło konkretny, trwały ślad. Co więcej rozwijałaś to z czasem.
Obecnie więc nadal wpływa na Ciebie. Może dzięki temu poznałaś wiele ciekawych miejsc i nadal możesz to robić. Być może masz jakieś miejsce stałych wypadów poza dom.
Myślę, że opis "na dłużej zagościło" jest trafiony, ponieważ bywało w moim życiu, jak napisałam, ale nigdy nie stało się jego integralną częścią. Niewątpliwie poznałam ciekawe, piękne miejsca, a do świat z końskiego grzbietu zawsze wygląda inaczej
A jeśli chodzi o to zdanie:
To hobby (...) odcisnęło konkretny, trwały ślad. Który najlepiej widać, kiedy ubiorę kostium kąpielowy - mam rozstępy na pośladkach i kolanach, typowe dla jeźdźców, a które zostały mi jako pamiątka po tamtych wydarzeniach
Piętno nie do zmycia.
MAG
Również bardzo dobrze oddany klimat!
Cytat:Nie byłaś spracjalnie pewna czy się tym zajmować. Prawdopodobnie też wielokrotnie podchodziłaś do realizacji tego przedsięwziecia. Jednak ciągle Cię nurtwało na nowo, to były wewnętrzne konflikty i rozterki, za a nawet przeciw.
Z jednej strony bardzo tego pragnęłam, chciałam być jak Bonanza, haha, a z drugiej dopadały mnie niepokój, poczucie, że jestem za słaba do tego, poczucie zmagania się z tematem, technicznych braków.
Cytat:To hobby rzuca Cie w pogoń za światem, może dot.: podróży, badań, wędrówek, pielgrzymek. Jest to działanie nieszablonowe - łamiące zasady, a nawet swoje wewnętrze zahamowania, ciągle szukałaś czegoś nowego. Byłaś jak buntownik (uciekałaś z domu?). Wyjazd w nieznane, autostop.
Tak, dynamika wydarzeń grała bardzo ważną rolę, ponadto bardzo dobrze wychwyciłaś moje wewnętrzne ścieranie się - myślę, że to, co dla osoby bardziej ekspresyjnej, aktywnej byłoby po prostu przygodą, dla mnie wiązało się z bardzo intensywnym przeżywaniem tego wszystkiego.
Cytat:Wymagało odosobienia, skupienia. Wzbogacało rozwój duchowy, zdolności. Wymagało wiedzy intelektalnej oraz sprawności. Z czasem poświęciłaś temu każdą wolną chwilę. Może chodzić o zwiedzanie zabytków, historię sztuki, miejsca historyczne (tam gdzie nikt wczesniej nie był), górskie wspinaczki: piesze lub na rowerze, bieg na orientację w terenie nocą ;--). A może po prostu szachy, wymagające wielkiego skupienia lub gry słowne. W związku z tym mogłaś uczestniczyć w związkach/ zjazdach/ zgrupowaniach/ turniejach w całej Polsce.
Zdecydowanie wymagało to sprawności fizycznej. Otoczenie jak najbardziej górskie (Góry Złote).
nastek96
Cytat:Hmm, wydaje mi sie, ze mogło być to coś z ostrzem np: krawiectwo? Napewno coś tworzyłaś.
Dosć długo sie tym zajmowałaś, ale odciełaś sie od tego i już nie kontynuujesz hobby.
Zdecydowanie tak, po epizodzie na studiach nie wróciłam do tego tematu i nawet nie miałam kontaktu z końmi w ogóle. Pozostał jedynie sentyment.
perełka
Cytat:Coś o charakterze duchowym, pomoc innym, praca charytatywna, wolontariat, metafizyka, zajęcie wymagało siedzenia w domu - może opieka nad starszymi osobami lub dziećmi - stąd możliwe urazy fizyczne, nie wykluczam także, że być może wtedy zaczęłaś przygodę z kartami,
ad2. myślę, że nie był to jedynie epizod
Bardzo dobrze zwróciłaś uwagę na kilka rzeczy - w zamian za możliwość jazdy zobowiązana byłam do pomocy na miejscu, a jeszcze w większym stopniu Ania i harcerstwo. Opieka jak najbardziej. Urazy fizyczne - były, zwłaszcza ta skręcona kostka, którą wsadzili mi w gips. Karty też gdzieś tam były (wyrysowywanie kolejnych...), ale jedno z drugim nie wiązało się w żadnym stopniu.
No i jak wspomniałam wcześniej, ten okres styczności z jeździectwem nie był pierwszym i ostatnim, więc jak najbardziej nie było to tylko epizod
(chociaż tamten okres był niewątpliwie niepowtarzalny)
Lila
Cytat:zajecie ktora moglo sie wiazac z rzezbieniem,szyciem ,fryzjerstwem ,projektowaniem ale rowniez moze byc to zwiazane z pomoca dla potrzebujacych byc moze organizowanie jakis skladek ,a moze reklamowanie czegos ,pisanie wierszy,aktorstwo,sport.
Przebiegalo to w otoczeniu kilku osob ktore mialy pociag do tego hobby.Kolo Fotuny
Wracasz do tego zajecia kiedy tylko masz checi.7Monet.
Bardzo mozliwe iz byla to zajawka na samym poczatku pozniej moglas do tego wracac ale juz z duza rezerwa i zdobytym doswiadczeniem.
Tak, otoczenie odegrało bardzo ważną rolę, ponieważ pociąg mojej przyjaciółki do koni umożliwił mi tę całą przygodę
Była we mnie i zajawka i rezerwa, w zależności od okresu, więc to też się zgadza
Jednorożec LeCaro
Cytat:Takie nagromadzenie kielichów pokazuje mi, że prawdopodobnie było to jakieś zajęcie twórcze, wymagające wrażliwości i podchodziłyście do tego z dużymi emocjami. Obstawiałabym że było to zajęcie raczej dobre dla dziewcząt. Wydaje mi się , że było to coś co wymagało pewnego rodzaju natchnienia, impulsu, pomysłu, twórczej natury, albo po prostu coś cyklicznego.
Emocje były, bardzo duże, nie tylko do samej jazdy, ale i do koni (robiłyśmy wszystko, aby nas "polubiły"). Impulsywność i cykliczność, mimo że pozornie sprzeczne, pasują mi do opisu tamtych wydarzeń. Z jednej strony jechało się tam raz na jakiś czas, z drugiej strony, w moim przypadku to nigdy nie było jakoś z góry zaplanowane - dostawałam cynk i musiałam być gotowa.
Cytat: Na tyle wyczerpujące (psychicznie lub fizycznie) lub pracochłonne, że nie takie "na co dzień", raczej wymagające wyciszenia, skupienia i dość dużo czasu. Nie sądzę też, żeby do uprawiania tej działalności było konieczne towarzystwo innych ludzi, raczej powiedziałabym że była to "działalność" indywidualna i dająca indywidualne wyniki.
Zgadza się, człowiek wracał wyczerpany i zwykle zajmowało to cały dzień lub jego większą część. Ludzie też nie są do tego specjalnie potrzebni, no i chociaż jeździłam w grupie, to grupa składała się zwykle z 3 osób. No i co najważniejsze, umiejętności każdy miał indywidualne, moje były najmniejsze
Cytat:Czy to było lub jest nadal obecne w Twoim życiu? Wydaje mi się, że w tamtych czasach była to naprawdę Twoja wielka fascynacja, wręcz się tym zachłysnęłaś.
Zdecydowanie tak
Cytat:W tej chwili jest to nadal obecne w Twoim życiu, ale nie podchodzisz już do tego tak emocjonalnie, po prostu jeśli masz okazję to robić to sprawia Ci to przyjemność. Nie jestem pewna czy to nie jest coś co było już obecne wcześniej w Twojej rodzinie, być może zajmował się tym w przeszłości ktoś z Twoich przodków - rodzice, dziadkowie? W każdym razie uważam, że nie było Ci to całkiem obce i zetknęłaś się z tym zanim jeszcze Twoja przyjaciółka "zaraziła Cię" tą pasją.
Tak, jeździłam wcześniej i dzięki temu miałam jakieś podstawy, które mogłam wykorzystać w tym nieco "dzikszym" okresie
Jak widzicie, wiele spostrzeżeń było trafionych, bardzo celnych! Karty jak zwykle pokazały całe spektrum, łącznie z emocjami i ogólnym charakterem... Wytypować zwycięzcę tego warsztatu jest bardzo trudno.
Luks, Perełka, Lila, Jednorożec doskonale wskazaliście motyw opieki, w pewnym sensie wolontariat (zwłaszcza ze strony harcerstwa w stosunku do stadniny). Niestety, zabrakło motywu zwierząt.
Mag - doskonale oddałaś klimat całej tej przygody, jej charakter "wyrwania się z szablonu".
W Waszych wypowiedziach pojawia się bardzo trafnie ujęta moja fascynacja końmi, poczucie wewnętrznej więzi z tymi zwierzętami, a co za tym idzie, poszukiwanie z nimi kontaktu (mimo tego, że trudno Wam było odnaleźć trafnego słowa, o co konkretnie chodzi) - tu zwłaszcza LeCaro i Luks
Perełko, bardzo trafnie wyłapałaś urazy fizyczne jako skutek uprawiania tego hobby!
Mam nadzieję, że nikt nie poczuje się pokrzywdzony, mam ogromne trudności z werdyktem -
na wyróżnienie zasługują niewątpliwie wypowiedzi MAG i Jednorożca LeCaro, natomiast
zwycięstwo tego warsztatu przyznaję Luksowi za wyłapanie mojego bardzo emocjonalnego, nieco mistycznego stosunku do tematu (koni), wskazanie na bardzo ważny motyw opieki (a zanim się na konia wsiądzie, sporo trzeba przy nim zrobić), wychwycenie aktywnego charakteru jeździectwa (i dodatkowy plus, że się nie dał zwieźć pozorną sprzecznością). W tym opisie pojawia się ważny element kontaktu, poszukiwania porozumienia (między człowiekiem a zwierzęciem), no i to odciśnięcie "trwałego śladu" widoczne na moim ciele! :happy-wavemulticolor:
Jeszcze raz bardzo Wam wszystkim dziękuję za udział i gratuluję wszystkich celnych uwag!!
Luks, jeszcze raz moje gratulacje!!
Zakładasz kolejny warsztat