Robinia, Grochodrzew
#12

Rosła kiedyś przy naszym bloku - piękne, silne, wysokie, mądre drzewo... do jej kwiatów co roku zlatywały się tabuny pszczół i trzmieli pracowicie rozchylając białe płatki w poszukiwaniu słodkiego nektaru.
Pewnego dnia wczesnym rankiem kilka lat temu zawarczały piły... po paru godzinach na trawniku przed domem leżały już tylko pocięte gałęzie i pień. 
Do dziś mi jej brakuje tego wspaniałego drzewa... i do dziś co roku na wiosnę czuję ogromny żal, kiedy wiosną na trawniku przed domem wciąż pojawiają się młode siewki-odrosty - odbijają od korzeni matki, które zostały w ziemi i wciąż nie dają za wygraną, wciąż chcą urosnąć w nowe drzewa... wszystkie są jednak bezlitośnie wyrywane ręką tej samej kobiety, "gospodyni domu", która kazała ściąć ich matkę... Powód? Bo jesienią gubiła liście i było "zbyt dużo pracy" z ich grabieniem.

Na jej miejscu rośnie dzisiaj młodziutki orzech... i oby nikt nie zakończył bezmyślnie jego życia, tak jak życia pięknej robinii...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości