" Dom Bartmanów " - kryminał w/g Mikesza ...
#10

IX.

Czułem się przegrany sprawą Bartmanów. Praca w adwokaturze męczyła i nudziła mnie coraz bardziej. Zajmując się historią zaginięcia porucznika i dziewczynki, liczyłem na to, że na dłużej oderwię się od nie lubianej pracy, ale nic z tego nie wyszło. Dobrze, że chociaż odzyskałem moje uczucie do Marii. Cieszyłem się z tego faktu i nie mogłem doczekać się kolejnego spotkania z partnerką.
Zastanawiałem się także, w jaki sposób dobrać się do skóry tym szaleńcom z zameczku. Czy spróbować samemu przeprowadzić śledztwo ? Obserwować ich dom ?
Następnego dnia z samego rana spotkała mnie niespodzianka. Zadzwonił telefon.
- Co takiego ? Odnaleźli się ...?! Gdzie ? Po tylu dniach ?! Kiedy, jak ? To niewiarygodne ! Żyją ! Znajdują się w szpitalu ...? Którym ...? Rozumiem ... Ach, to tak ... ! Naprawdę nie ma za co ... Dobrze, przekażę ...
Odłożyłem słuchawkę telefonu i aż siadłem z wrażenia. Major Jonson poinformował mnie, że zaginiona dziewczynka i młody porucznik niespodziewanie odnaleźli się! Anonimowy rozmówca przekazał telefonicznie wiadomość jednemu z komisariatów, że oboje znajdują się w pewnym domu za miastem. Przybyła tam natychmiast policja stwierdziła, że była to prawda. Z opuszczonego domu nieprzytomnych zaraz karetką przetransportowano do pobliskiego szpitala. W tej chwili poddawani są intensywnym badaniom lekarskim. Podobno już odzyskali świadomość.

-35-

Major jeszcze raz podziękował nam za próbę odszukania zaginionych, a wystawiony rachunek przez kancelarią adwokacką będzie zrealizowany jak najszybciej ...
Byłem rad, że w tej historii nikt zbytnio nie ucierpiał. Zagadka jednak nie została wyjaśniona. Nie wiedziałem, co w końcu przytrafiło się tym nieszczęśnikom. Musiałem czekać cierpliwie na ich zeznania. I dlaczego Bruno Bartman podał nam środki psychotropowe i pobierano nam krew ?
Pod względem prawnym sprawa ta dla nas była definitywnie zakończona. Czy prywatnie również ? Czyżby Bartman uniknął kary za swe niecne cele ? O co tu w ogóle chodziło ?
W kancelarii tylko na krótko spotkałem Marię. Była jakaś roztrzepana i nerwowa.
- Jestem umówiona z klientem, nie wiem kiedy wrócę. To nagła i pilna sprawa ! Muszę lecieć, zadzwonię do ciebie, no to pa !
Pocałowałem ją tylko w policzek i tyle ją widziałem. Nie zdążyłem nawet poinformować ją o telefonie od Jonsona. Ja z kolei nie miałem wiele pracy. Klientów wcześniej odmówiłem, sądząc, że sprawa śledztwa zajmie mi więcej czasu.
Wracając do domu w skrzynce na listy znalazłem kopertę. Było w niej zawiadomienie o śmierci kuzyna. Pogrzeb odbyć się miał już za dwa dni. Byłem nieco wstrząśnięty, bo dobrze go znałem i był to dobry chłopak. Miał dwadzieścia lat, gdy zachorował na schizofrenię. Przyjaźniliśmy się, ale ostatnio nasze kontakty bardzo osłabły. Długo przebywał w zakładzie psychiatrycznym. Parę miesięcy temu powrócił do domu całkiem odmieniony. To nie był już ten sam człowiek, jak kiedyś. Zmizerniał, stracił swój luzacki, wesoły styl, stał się ponury, podejrzliwy, wciąż zamyślony. Po okresie remisji , choroba zaatakowała ponownie. Znów wylądował w szpitalu. Nie wytrzymał.
Odwiedzałem go parokrotnie. Zorientowałem się, że granica pomiędzy światem zdrowego człowieka, a chorego psychicznie często bywa zatarta i płynna. Jeżeli istnieje piekło, to znajdowało się ono na oddziałach psychiatrycznych. Obraz ludzkiej rozpaczy, urojeń i cierpienia istniał za metalowymi drzwiami bez klamek. Te wrota stanowiły rzeczywistą granicę pomiędzy światem wolnym i zdrowym, a królestwem szatana. To on z dziesiątków gardeł rzucał codzienne przekleństwa i wołania. To on szarpał włosy, wykrzywiał twarz z przerażenia i śmiał się z ludzkich upokorzeń. Koszmar schizofrenicznych przeżyć nie jest znany przeciętnemu człowiekowi. Objawy tej choroby są dla ludzi wybranych, skazanych na las nie z tego świata.
Po południu pojechałem kupić nowy telefon komórkowy. Poprzedni straciłem podczas wizyty u Bartmanów. Pomyślałem, że tylko przez ten fakt Bartmanowie zdążyli wywieść dziewczynę ze swego domu. Szukanie budki telefonicznej zabrało mi wtedy zbyt dużo czasu.
Potem dla relaksu wstąpiłem do miłego lokalu, by rozluźnić się przy szklance piwa.
Wieczorem, popędzany ciekawością wystukałem numer telefonu majora Jonsona. Byłem bardzo ciekawy, co zeznały odnalezione osoby. Przecież ich los dotyczył także i mnie osobiście. Policjant dość szczegółowo wyjaśnił mi sprawę.
Wyglądało na to, że wszystko było już jasne.
Dziewczynka i poszukujący ją porucznik zgodnie zeznali, że w domu Bartmanów podstępnie zostali odurzeni środkami psychotropowymi ! Wcześniej dziecko porwano, gdy wracało ze szkoły. Trop prowadzący do tego miejsca był trafny i słuszna była decyzja o wysłaniu nas do siedziby podejrzanego małżeństwa. Ofiary odzyskały przytomność po paru godzinach w zupełnie innych miejscach. Porucznik więziony był w jakimś pomieszczeniu z zabitymi deskami w oknach pod czujnym okiem zamaskowanych bandytów.
Traktowano go dobrze, mógł oglądać telewizję i czytać prasę. Na wszelkie jego pytania nie odpowiadano, a jedyna próba ucieczki skończyła się niepowodzeniem. Po paru dniach zrobiono mu zastrzyk, po którym obudził się dopiero w szpitalu.

-36-

Z dziewczynką było podobnie, ale nie potrafiła określić, gdzie się znajdowała. Traktowano ją troskliwie. Opiekowały się nią dwie panie, które wmówiły jej, że są ciociami, a mama do niej niedługo przyjedzie. I jej zrobiono zastrzyk, po którym natychmiast zasnęła. Dziewczynka obudziła się w szpitalu, brzuszek bardzo bolał ...
- A teraz niech pan się czegoś trzyma, panie Leonie ... – rzekł do słuchawki stróż prawa. – Pewnie zastanawia się pan, dlaczego ich porwano ? Otóż, obojgu wykonano poważne operacje chirurgiczne !
- Jakie operacje ...? Po co ...?
- Niech pan sobie wyobrazi, że wycięto im po jednej nerce ! Zabieg wykonano fachowo i zgodnie z najnowszą wiedzą lekarską ! Oboje czują się dobrze i nic im życiu nie zagraża !
- Co takiego ...? – byłem zaskoczony.
- Nie rozumie pan ? Od dziewczynki i porucznika pobrano narządy do przeszczepów ! Po prostu zostali przymusowymi dawcami ! W tym wypadku mamy do czynienia z nielegalnym procederem transplantacji. Po raz pierwszy w swej karierze spotykam się z takim przypadkiem ! Biorcy czyli chorzy to pewnie bogaci ludzie, którzy nie chcą czekać w kolejce na przeszczep. Sami zorganizowali akcję lub komuś ją powierzyli. Dzisiaj, drogi pani Leonie za pieniądze można wszystko ! W kosmos nawet polecieć ! Na dzień dzisiejszy nie jest większym problemem załatwienie zespołu medyków i aparatury. Obecnie takie operacje wykonuje się niemal rutynowo !
- A dlaczego akurat oni ...?
- Z tego, co dowiedziałem się od lekarzy, to przy wszelkich przeszczepach organów najważniejsze jest znalezienie odpowiedniego dawcy. Musi być tak zwana zgodność tkanek. Sądzę, że ktoś poszukiwał odpowiednich dawców ... laboratoria ... placówki służby zdrowia, gdzie pobiera się krew do analizy ... wypadło na dziecko ... Sprawdziliśmy, miało ostatnio robione badania profilaktyczne ...
- A porucznik ...?
- Nasz człowiek sam nawinął im się pod rękę. Gdy go uśpiono i pobrano krew do analizy, może okazało się, że też jest właściwym dawcą dla kogoś ...? Przypuszczam, że mamy do czynienia z całą siatką medycznych gangsterów. Na jaką skalę handlują ludzkimi organami, jeszcze tego nie wiemy.
- Przecież ci ludzie do końca życia zostaną kalekami !
- Niezupełnie. Z jedną nerką można spokojnie żyć i funkcjonować. Całe szczęście, że to nie serce.
- A co z Bartmanami ...?
Siedziałem w fotelu i słuchałem cały przejęty.
- Oczywiście, ulotnił się. Będziemy poszukiwać go listem gończym. Obawiam się, że nie są to jedyne ofiary tego drania. Myślę, że ten łotr był pośrednikiem i dostarczycielem żywego towaru do jakiejś prywatnej kliniki. W tym interesie obraca się wielkimi pieniędzmi ...! – wszystko wyjaśniał mi Jonson.
- O mały włos nie spotkał nas podobny los ...!
- Miał pan rację, panie Leonie. Zwracam panu honor. Podobnie jak porucznik, sami nawinęliście się im pod rękę, a Bartmanowie pewnie i tak planowali niebawem uciec, być może już następnego dnia. Mieliby dodatkowe organy ... Wiedzieli, że są na naszym celowniku. Wtedy, szukaj wiatru w polu...! Uratowało was to, że w porę pan się wtedy obudził. Pewnie podali za mało środka nasennego.
- Więc o to chodzi ... ! To sukinsyny ...! – aż drżałem z emocji. – A to perfidni ludzie !

-37-

- Po pana ucieczce, właściciele posiadłości zdali sobie sprawę, że niebawem sprowadzi na nich policję. Na ewakuowanie było za mało czasu, więc czym prędzej zatarli wszelkie ślady i oddali pod domowy adres pana koleżankę. W ten sposób uniknęli wpadki, namacalnych dowodów nie było żadnych i dali sobie czas na opuszczenie nieruchomości i ucieczkę ...
- Teraz rozumiem, dlaczego pobierali nam krew. Pewnie w domu mieli urządzenie do analizy krwi. Może ta szajka posiada cały bank danych biorców i dawców ...!
- Nie wykluczamy tego, panie Leonie !
- Tak ... Teraz to wszystko układa się w logiczną całość ... – zamyśliłem się. – W domu Bartmanów pozbawiano ludzi przytomności i potem wywożono gdzieś na zabiegi, pozbawiające narządu ... Dobrze przynajmniej, że te hieny nie zabijały !
- Zapewniam pana, że zrobimy wszystko, aby ci dranie znaleźli się za kratkami ! – oznajmił mi na koniec rozmowy policjant. – Nad ranem przetrząsnęliśmy już fachowo cały dom Bartmanów ...
- Cieszę się, że już po wszystkim ...
- Aha, jeszcze jedno. Mamy dodatkowe oskarżenie. Podejrzewamy, że Brono Bartman zajmował się także dodatkowo molestowaniem młodych kobiet. Pod jakimiś pretekstami zapraszał do swojego domu atrakcyjne i naiwne dziewczyny, upijał je, dodawał coś do alkoholu, a potem wykorzystywał seksualnie. Właśnie dwie kobiety zgłosiły się do nas ... Będziemy intensywnie poszukiwać ptaszka ... Znaleźliśmy wreszcie w jego domu, pod podłogą kilkadziesiąt zdjęć pornograficznych ...
Aż się spociłem. Odłożyłem słuchawkę telefonu i zaraz sięgnąłem po papierosa. Było już wszystko jasne. Pozostało mi cierpliwie czekać na Marię, by przekazać jej najnowsze wieści. Telefonicznie nie chciałem jej przeszkadzać w pracy. Uczyniłem to dopiero późnym wieczorem.
O dziewiętnastej kobieta wysłała mi sms z informacją, że jest już w domu. Natychmiast pojechałem tam do niej.
- Kochanie, uratowałeś nas od kalectwa ! – stwierdziła niecałą godzinę potem kobieta, gdy dokładnie zdałem jej relację z rozmowy z majorem. – A więc, to tak ...! I pewnie dlatego też przy okazji chciał mnie uwieść ...! A to ci historia ! A to stary zbereźnik ...! Współczuję tym kobietom ... Wiem, jak mogły się czuć ...!
Siedziałem w mieszkaniu Marii i spokojnie popijaliśmy wspólnie słodką wódeczkę.
- Czy Bartmanom opłacał się taki przestępczy proceder ? Przecież wiedzieli, że ryzykują więzieniem ! Przecież to nie są młodzi ludzie, gdzie chęć zarobku przysłania oczy i rozum ... Po co im to ...? Są już starzy, mogli żyć sobie spokojnie ... – zastanawiała się Maria. – Nie rozumiem takich ludzi ...
- Nie wiem... Zameczek jest podniszczony, może nieruchomość była zadłużona ? Kochanie, duże pieniądze potrafią wskazywać ludziom nowe cele, szanse i nowe złudzenia, i to bez względu na wiek ... Zresztą, kto to wie, co kierowało zamiarami Bartmanów ...
Kobieta położyła mi głowę na ramieniu i zamyśliła się.
- Zostaniesz u mnie na noc ...?
Potem była wspólna miłość na miękkim łóżku, czułe szepty, pocałunki. Jednak wyczułem jakby znudzenie partnerki. Nie było już tak cudownie, jak jeszcze całkiem niedawno temu. Zapytałem ją o to.
- Och, co ty mówisz ...? Jesteś najlepszym kochankiem pod słońcem ! Coś ci się tylko zdaje ... ! – odpowiedziała dziewczyna i wkrótce zasnęła w moich objęciach..

-38-

A ja jeszcze długo nie mogłem zasnąć.
Wtedy nawet przez głowę mi nie przeszło, że to jeszcze nie koniec historii z Bartmanami.

C. d. n ...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości