" Dom Bartmanów " - kryminał w/g Mikesza ...
#4

III.

- Proszę się rozebrać, zaraz przyniosę pani jakieś rzeczy ... – rzekła chuda osoba do Marii.
Ta dygotała. Sztywnymi palcami trudno było ściągnąć z siebie ciasne, mokre i przylegające do ciała ubranie.
- Może pomogę pani ...
Rita podeszła do gościa i pomogła mu ściągnąć ciasny sweterek, co wcale nie było takie łatwe.
- Biustonosz także, szybciutko, bo się pani jeszcze przeziębi ! Spódniczkę i rajstopy też. Ależ to brudne ... ! Łańcuszek proszę schować do torebki ...
Maria krępowała się stać prawie nago przed obcą kobietą, ale cóż mogła zrobić. Bez słowa sprzeciwu zdjęła z siebie odzież.
- Chciałabym się wykąpać ... – wydukała speszona.
- Majteczki też, na co pani czeka ? Wszystko trzeba uprać ! Zaraz zaniosę to do prania- popędzała pani Rita.
Maria z wahaniem ściągnęła bieliznę, opuszczając zakłopotana wzrok w podłogę.
- Może pani podać mi coś do okrycia ? I gdzie jest łazienka, w której mogłabym wziąć kąpiel ?
Chuda dama wyprostowała się i obejrzała Marię od stóp do głów.
- Ładna jesteś... Pewnie ma pani powodzenie u mężczyzn – uśmiechnęła się. – Masz piękne, jędrne piersi i zgrabne nogi ... – wyciągnęła dłoń, jakby chciała dotknąć ciała pani adwokat.
Ale ta cofnęła się w tył zaskoczona i czerwona na twarzy.
- Proszę się nie obawiać, wszak obie jesteśmy kobietami !
- Przepraszam, ale się krępuję. Paskudnie się czuję i w tej chwili kąpiel jest mi nieodzowna !
- Dlaczego jest pani taka spięta ... ? Ja także kiedyś byłam młoda i śliczna tak jak ty ...
Gospodyni ponownie podeszła do Marii i wyciągnęła dłoń, by dotknąć jej ramienia. Gość znów zrobił krok w tył.
- A jak już pani napatrzy się na mnie, to da pani mi coś do okrycia i wskaże łazienkę ?
Dziewczyna była wściekła na tę niecodzienną niezręczną sytuację. Policzki jej płonęły ze wstydu.
- Bardzo panią przepraszam. Proszę wybaczyć moją ciekawość ... Już pani podaję szlafrok ... – zreflektowała się właścicielka zameczku i pośpiesznie popędziła do drzwi.
Otworzyła je i wyszła. Maria została sama naga w pokoju. Z niepokojem spostrzegła, że chuda osóbka wcale nie zabrała ze sobą jej garderoby. Czyżby zapomniała ? Ubrania leżały przy tapczanie i wyglądały fatalnie. Chciała je ubrać z powrotem na siebie, lecz wstręt do zniszczonych i brudnych rzeczy spowodował, że zrezygnowała z tego zamiaru.
Cała dygotała i czuła się upokorzona.

-14-

Pomyślała o mieszkańcach tej nieruchomości. Zarówno Bartman, jak i jego żona zachowywali się wobec niej erotycznie prowokacyjnie. Wyraźnie podobała się temu małżeństwu. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Seksuologia nie była jej specjalnością. Ukończyła prawo, tak jak jej partner.
Jej intuicja w tym miejscu zawodziła na całej linii. Umiejętności spostrzegania pozazmysłowego, czy jasnowidzenia były równe zeru. Nic nie mogła zrobić. Wiedziała tylko jedno. Musi wiać z tego dziwnego domu. Jednak najpierw trzeba wziąć gorącą kąpiel i przebrać się w jakieś suche łachy. Jej misja poszukiwania zaginionych osób okazała się porażką. Jutro major Jonson będzie bardzo zawiedziony, gdy się o tym dowie, ale co ona może zrobić w takiej sytuacji ?
- Proszę mi wybaczyć, że trwało to nieco za długo ... – przepraszała Marię pani Rita, gdy niebawem przekroczyła próg pokoju gościnnego.
Podała jej puchaty, biały szlafrok, klapki na nogi i pokazała łazienkę.
- Zostawiłam tam na stoliczku parę moich rzeczy, może pani sobie coś wybierze ... Niestety, nie są modne ... Jeżeli nie zdecyduje się pani, można zostać w szlafroku ... bardzo pani w nim ładnie ... Brudne ubrania zaraz włożę do pralki ...
Pani adwokat podziękowała, zamknęła drzwi łazienki, napuściła wody do wanny, rozebrała się i zanurzyła się w ciepłej wodzie. Dopiero teraz, podczas kąpieli poczuła jak jej złość mija. Zamknęła oczy i odpoczywała. Pojawił się spokój i równowaga ducha.
Potem dokładnie umyła włosy szamponem, spłukała z siebie cały brud i przykry zapach. Rzeczy pani Rity faktycznie były zbyt staromodne. Jak by w nich wyglądała ? Długie spódnice, babcine koronkowe bluzeczki ... Nie, taki ubiór był nie do przyjęcia. Po namyśle postanowiła do czasu wyprania i wysuszenia jej rzeczy jednak woli zostać w szlafroku.
Wyszła z łazienki i rozejrzała się dookoła. Na całym piętrze nie było nikogo. Wreszcie nadarzyła się sposobność na chwilę koncentracji, samotnego i spokojnego pozostania sam na sam z murami tego domu.
Nie wierzyła już jednak, że cokolwiek może jeszcze się zdarzyć. Weszła do pokoju gościnnego. Nie było tam już jej zniszczonych ubrań. Pozostała po nich ciemna plama na podłodze.
Podeszła do okna. Przypomniała sobie, że jeszcze muszą przecież obejrzeć park wokół zabudowania. Zrobią to później, gdy będą wychodzić. Potem siadła wygodnie w głębokim fotelu i zamknęła oczy. Starała się uruchomić swój szósty zmysł. W wyobraźni zobaczyła smutny widok zameczku z ogrodem. W myślach wędrowała dalej, poprzez wejście do budynku, przedpokój, kształt pokoi, strychu, piwnicę. Tu się zatrzymała. Poczuła coś niedobrego, jakby ktoś walczył o życie ...
- Proszę pani, jest pani proszona na dół do salonu ... – ktoś przerwał jej rozmyślania.
Usłyszała za sobą niski, męski głos. Drgnęła i otworzyła oczy. W progu pokoju stał krępy, łysy kamerdyner w surducie w żółte paski. Mężczyzna popatrzył na nią pustym, obojętnym wzrokiem i zaraz zamknął cicho za sobą drzwi.
Maria poprawiła szlafrok i zeszła na dół.

C.d. n ...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości