Rozmowy o numerologii miejsc, numerologii ludzi, o karmie i kolejnych wcieleniach
#67

powiem wam jak ja to widzę..moim zdaniem (i nie tylko) punkty zwrotne o wibracji 9 jak są 4  to jest to stara dusza i to jej ostatnie jej wcielenie.Musicie wiedzieć ,ze dusze stare (z drogi zycia) to są ci "MIstrzowie"...oraz podobno bo tego nie wiemy do końca 7 i 9 z dnia z i z drogi życia .
Mając tego Mistrza to dusza wcale nie ma lekkiego życia,bowiem przychodzi na świat aby nauczyć innych i tym samym ma "ciężka pracę do przerobienia".
Sama osobiśćie  "badałam " różne daty urodzenia i powiem Wam jako cieKawostkę ,ze u osób ,ktore mają we wszystkich PZ liczby karmiczne to mają jazde.....ale to czy jesteśmy starymi duszami czy też nie ,to ja sądze ,ze to się odzwierciedla w naszej swiadomości pojmowaniu naszego  jestestwa tutaj....
Osoby szeroko rozwinięte ,sa wiadomo świadome i tu juz jest odpowiedz.
Jak wiecie Dusza sama wybrała sobie takie życie ,a nie inne,już na planie duchowym umówiła sie z tym i z tamtym ,że to razem przepracuja...ja do tego tak podchodzę i tak to widze.
Co do szkoły to trwała rok czasu ,co 2 weekend tak jak na studiach od 9-19 i w niedziele krócej do 16.
Jak poinformował nas Dyrektor ,my byliśmy najprawdopodobniej ostatnim rocznikiem ...mało chętnych..(na początku było dużo ,ale z czasem wykruszyli sie i tyle).a i wiadomym jest płacić za szkołe trzeba było. 
Fajnie sie mówi ,ze chodzi sie do szkoły ,ale uwierzcie jest to jednak wyzwanie....przynajmniej było dla mnie bo ja już do młodych osób nie należę...ale co się dowiedziałam i nauczyłam to jest MOJE!
Pozdrawiam Uśmiech Uśmiech
Odpowiedz
#68

4 PZ o wibracji 9?

Dla mnie 9 z dnia urodzenia to wibracja osoby, która złożyła ślubowania ubóstwa i/lub śluby zakonne. Znam taką osobę, która swego czasu decydowała się na rytuał, który miał to zdjąć, ponieważ no nie układało się mimo chęci ani w związku ani z pieniędzmi mimo pracy i chęci, co mogło wskazywać, że zawarte kiedyś śluby cały czas "wiązały" tę duszę. Wogóle dla mnie osoby urodzone 9 dnia miesiąca w związkach nie mają lekko.

Karmiczna w każdym PZ napewno daje trudne życie, a do tego jeśli wibracja główna również jest trudna to już wogóle można to sobie wyobrazić.

To, co napisałaś:

"Jak wiecie Dusza sama wybrała sobie takie życie ,a nie inne,już na planie duchowym umówiła sie z tym i z tamtym ,że to razem przepracuja...ja do tego tak podchodzę i tak to widze."

Również tak uważam, chyba pisałam kiedyś o tym z Nastkiem. Dusze umawiają się na spotkania i przerobienie czegoś zanim się pojawią tutaj, więc to wyjasnia jak wiele karmicznych relacji tutaj mamy - w rodzinie, wśród znajomych. Tak uważam, że np. małżeństwo, które rozpadło się też było spotkaniem umówionym do odrobienia, bo czegoś kiedyś może nie dokońcyzliśmy, a teraz spotykamy się, odrabiamy i cykl jakby się zamyka.

Izoldo ciekawi mnie jak odbierasz liczbę 26 - dla mnie ona jest szczególna, np. w portrecie tego pana, który robiłam pojawia sie 2 razy, z czego raz jako 8/26 - podwibracja z drogi życia. Dla mnie oprócz karmy ciała i relacji międzyludzkich ważny akcent tutaj pada na konieczność spotkania tych wszystkich osób, które się obiecało spotkać zanim dusza tu przyszła. Więc będzie ich wiele, niekoniecznie pozytywnych, a w jego portrecie 7/16 w PZ - dwóch nawet, pokazuje, że moga one dotyczyć np. relacji miłosnych. 26 jest dla mnie ciekawą liczbą i zgłębiam ją ostatnio, gdyż mimo negatywnego działania widzę w niej coś ciekawego: 26 daje możliwość takiego świadomego rozpoznania prawdziwej miłości. Mając ją można założyć, że spotka się tę osobę, rozpozna na poziomie duszy, będzie to miłość ogromna, niesamowita, poruszająca niebo i ziemię, może karmiczna, szalona, świadoma bardzo. Niekoniecznie z happy endem. Ale może nawet będzie to bliźniacza dusza - a to przecież nie jest tak częste.
Co Ty uważasz na ten temat?

Szkoły zazdroszczę, ehhh, sama bym poszła Uśmiech
Odpowiedz
#69

Tak ,szkoła ok Uśmiech Uśmiech 
 Nie chodzi mi o 4 PZ 9 ,tylko są daty ,ze wszystkie PZ mają wibracje 9.
Co do liczby 26to ona dotyczy faktycznie relacji międzyludzkich,które mają byc wyznaczane poprzez popełnione w trakcie poprzednich inkarnacji błedów lub przeciwnie umiejetności współzycia z ludzmi.
8/26 władza i moc przyjdzie do nas wtedy ,gdy osiagniemy mądrość wewnętrzną,a zwłaszcza panowanie nad sobą (przy 8 jak najbardziej wskazane).Na planie fizycznym mozemy spotykac się z sytuacjami strsującymi,abyśmy nauczyli panowac nad sobą,(nauka tolerancji ,cierpliwoci)...
Ogólnie 8/26 -jak ktoś nas krzywdzi ,naduzywa władzy to ma sam tego doświadczyc...
 
Bardzo ciekawa jest numerologia kabalistyczna,sa w niej bowiem kody za pomocą ,których się czyta iitak np. 
26 z dnia i  z liczby dogi 62/8 (bo inna jest metoda sumowania liczb)to mamy lustro widzisz odwrócone 26...czyli nie mozesz dawać swoich dóbr,niczego bo mozesz wszystko stracic,musisz wymagać.
 
Pozdrawiam.
Numerologia to też temat rzeka.... Uśmiech
Odpowiedz
#70

Tytuł wątku niepozorny, a tymczasem bardzo ciekawa się tu dyskusja rozwinęła.  Uśmiech Nastek, zmieniłabym tytuł wątku, bo rozmowa bardzo się rozszerzyła i obecny nie oddaje już w pełni zawartości tematu. Uśmiech Co proponujesz?...
Odpowiedz
#71

Bardzo zajmująca ta twoja szkoła, ale na pewno wiele się nauczyłaś. Miałaś w programie tylko numerologie, czy również astrologię, runy i inne metody?
Gratuluję skończenia szkoły ?

Seleno, czy małżeństwo, które się rozpadło zawsze było lekcją do przerobienia?

Na pewno czasem tak jest. Ale mi się wydaje, że czasem się rozpada i właśnie dopiero zaciągamy karmę, mówię tu o przypadkach gdzie podczas rozwodów ludzie przekraczają wszelkie granice przyzwoitości robiąc sobie różne świństwa.
Ja ogólnie uważam, że nie całe życie jest zdeterminowane. Niektórzy przychodzą, aby wziąć ślub, mieć dzieci i rozwijać się poprzez rodzinę, ale niektórzy przychodzą w innych celach np: odkryć jakąś szczepionkę, skonstruować wynalazek, zostawić po sobie jakąś spuściznę i to jest ich życiowym celem, a reszta rzeczy jak małżeństwo jest rzeczą nieistotną i może wystąpić lub nie.
Albo może nam być przeznaczone, że weźmiemy ślub z X w wieku 40 lat i do tego wieku możemy według naszej woli mieć ile chcemy związków, jednak rozpadną się one tak, abyśmy mogli spełnić wybrany przed narodzinami plan.
Co sądzicie o tym?

LeCaro, ja bym nie zmieniał tytułu. Można po prostu oddzielić część wątku, aby nie przebijać się przez wiele postów o numerologii miast. Ale można też zmienić tytuł ?
Odpowiedz
#72

Nastku, to jest właśnie fajne pytanie. Bo może być tak, że małżeństwo, które się rozpadło było lekcją do odrobienia. Pytanie czy to relacja karmiczna - i jak silna. Jeśli tak i założymy, że tych dwoje ludzi kiedyś, w którymś wcieleniu było już razem (A można to sprawdzić np. kartami) to możliwe, że spotykają się by coś przerobić. Czy będzie to trwało całe życie, a może ileś lat i zakończy się? Z boku może to, więc wyglądać tak, że spotkali się, połączył ich związek małżeński, w potem to się rozpadło. Ale ja nie lubię tego słowa. Może zwyczajnie odrobili lekcję i każde poszło swoją drogą, zamykając cykl życia, otwierając kolejny? Tylko tyle i aż tyle.

Oczywiście może być i w drugą stronę - tak, jak napisałeś, że te długi ktoś zaciagnął wobec kogoś lub oboje razem. Bo przecież mylimy się, popełniamy błedy, żyjemy nie zawsze fair, tacy jesteśmy jako ludzie.

Oczywiście, że nie każdy przychodzi tutaj po to założyć rodzinę, podobnie jak nie każdy ma lub powinien mieć dzieci lub rodzinę. Można spełniać się w pracy, można być osobą duchowną albo przegrać swoje życie na własne życzenie - w końcu jesteśmy wolni i sami wybieramy.
Sytuacja o której piszesz, że można poznać prawdziwą miłość mając np. 40 lat też jest jak najbardziej realna. A czemu nie w wieku 80? Dla mnie wiek to liczba, a póki żyjemy nigdy nie jest za późno.
Pamiętam słowa wróżki, która mówiąc mi o męża zapytała: "Czy on miał inne związki oprócz pani?" I zaraz sama odpowiedziała: "Nie. Bo choćby miał, to i tak nic by z tego nie było, bo miał być z Panią".
Więc jak najbardziej tu się zgadzam z Tobą, że można wchodzić w różne relacje, ale nie wynika nic z tego. Tylko czasem po drodze do tej miłości można sobie narobić długów karmicznych kiedy się np. kogoś pozna, ta osoba się zakocha, a ktoś ucieka. I tak się może pląta i pląta, jak w tureckim serialu Rotfl i w kolejnych wcieleniach to my spłacamy zobowiązania.

Kiedyś przeczytałam takie madre słowa: Każdy człowiek, którego spotykasz w życiu jest nagrodą albo lekcją.
Lubię te słowa. Uważam, że wiele w nich prawdy. Ludzie są prezentem, bo czemu nie spotkać w życiu kilka prawdziwych miłości? Np. kobieta, która straciła w wypadku męża, który zginął w kopalni? Poznała innego i dziś żyją razem, wychowują dziecko z jej pierwszego małżeństwa. To prawdziwa historia z mojej okolicy. A nawet ludzie po rozwodzie - czy trzecia miłość nie może być tą pierwszą? Ludzie są też lekcją, a ładnie obrazuje to dla mnie liczba 26 - nikt nie zjawia się bez powodu, po poznaniu stajemy się inni od środka, ktoś nas zmienia, mimochodem nawet dotykając serca, uruchamiając emocje. Ludzki umysł jest zagadką, a co dopiero serce Uśmiech
Ja w życiu poznałam trzech moich karmicznych partnerów, a karty pokazały, że z każdym z nich mogłam żyć jako żona z mężem. Co dziwne, czuję tę więź. Jeden jest obecnie moim mężem. Uważam, że na to życie może tak miało być, choć intuicja podpowiada mi, że wiele się może jeszcze zmienić w moim życiu, a karty, które kiedyś analizowaliśmy pokazały zmiany. Więc nic nie jest pewne. Trzeba cieszyć się tym, że poznało się swoją miłość - ja uważam, ze jeden z tych panów może być nawet moją bratnią lub bliźniaczą duszą, bo karma jest silna. Resztę pokaże życie i jestem zwyczajnie ciekawa... Uśmiech Uważam, że trzeba żyć fair, nie ranić się nawzajem i szanować uczucia, a kiedy się odchodzi od kogoś, bo i tak bywa, to z szacunkiem i godnością, bo ktoś poświęcił nam ileś czasu ze swojego życia. Więc trzeba zamknąć ten rozdział i zrobić to z szacunkiem. Dla mnie rozwód to nie tragedia. To ludzie robią z niego cyrk i patologię, kłócąc się o garnki, patelnie czy telewizor. Jakby takie rzeczy były najważniejsze w życiu, eh....
Ślub w wieku 40 lat to też nie tragedia. A w sumie można żyć i bez niego. Ważne, że się poznało TĘ osobę, nawet po dziesięciu nieudanych związkach. A pytanie ile karmy się do tej pory "naważyło" - to jest dopiero zagadka Oczko Rotfl
Odpowiedz
#73

Oooo chyba trafiłaś do dobrej wróżki. Czyli twój partner był Ci przeznaczony? To jest niesamowite, że cokolwiek byś nie zrobiła to byś trafiła na niego. Prawa kosmosu mnie fascynują ?

Faktycznie trzeba uważać, aby nie naważyć sobie karmy zanim nie spotkamy tej przeznaczonej osoby. Ale w dzisiejszych liberalnych czasach, chyba dość ciężko o to ?
Ja też uważam, że można przeżyć wielką miłość nawet dwa, czy trzy razy. Ale zdarza się nielicznym. Najgorzej jak ktoś się zakochuje w dwóch osobach na raz.
No te rozwody to ciężka sprawa. W ogóle zastanawiało mnie jak to jest z tymi przysięgamy. Mówię o ślubie kościelnym. Obiecujemy przed siłą wyższą, że nie opuścimy tej osoby aż do śmierci i cokolwiek się stanie będziemy przy niej, po czym po 10 latach kopniemy się nawzajem w tyłek i tyle z przysięgi. Myślisz, że takie śluby również jakoś trzeba odpracowywać?
Ja trochę myślałem, ale to chyba bardziej takie ludzkie śluby i raczej nie mają wpływu na przyszłe wcielenia. Choć z drugiej strony sama spotykasz ludzi, którzy kiedyś ślubowali śluby ubóstwa i nadal obowiązują. Ale śluby każdy z nas brał tyle razy, że chyba bylibyśmy ze wszystkimi powiązani.

I ten duchowy bliźniak? Jak to wygląda a z waszej strony? Ja nie mam o tym zbyt dużego pojęcia. Czytałem kiedyś tylko, że każdy z nas ma duchowego bliźniaka, tą drugą połówkę, ale nie jest możliwe, aby spotkać się w każdym wcieleniu z powodu często innych czasów wcieleń.
Odpowiedz
#74

Niesamowite jest wrażenie, że znasz kogoś jakby od dawna, a nasi znajomi pytali czy my już kiedyś byliśmy razem Uśmiech To jest tak, że dużo czyta się o wielkiej miłości, ale może to nawet nie o to chodzi w relacjach karmicznych, bo to nie musi być miłość ale jakiekolwiek inne uczucie, a dusza na poziomie emocji odczuwa coś, jakby rozpoznawała nas z któregoś wcielenia. Nie pamiętamy swoich poprzednich wcieleń, to prawda, ale pewne emocje zostają.

Co do karmy to pytanie o to czy jej naważymy rodzi się chyba wówczas kiedy sami kogoś krzywdzimy lub zostajemy skrzywdzeni. To przykład. Bo moim zdaniem energia przenosi się do kolejnych wcieleń, a w przyrodzie nie ma próżni, więc szuka ona okazji do spłaty zaciągniętych długów. Ale jeśli byliśmy z kimś, on odszedł a my wybaczyliśmy, zapomnieliśmy a na koniec to stwierdziliśmy, że może i dobrze, że tak się stało, bo nie byłby to dobry związek, to nie wiem czy karma zaciąga się. To zależy od emocji.

Też myśle, że można kochać dwie osoby na raz lub kochać kilka razy, ale zapewne za każdym razem inaczej. To jest wogóle ciekawe, że możemy założyć, że żyjąc przez wiele wcieleń mamy wielu partnerów, wiec tak naprawdę czy istnieje jedna miłość? Każdego można kochać, a nawet wykluczając nieudane związki to szansa na przeżycie udanego jest też większa niż jeden raz. Więc tak naprawdę w kosmosie nie należymy do kogoś wybranego i jednego, ale jesteśmy z kimś w tym wcieleniu. Jak ma się to do przysięgi małżeńskiej? Zauważ, że to przysięga, która obowiązuje do końca życia, a więc jeśli jej dochowujemy to w kolejnym już nie powinna obowiązywać, bo na kolejne wcielenie dusza może przyjąć inne wyzwanie, np. życie zakonne lub samotne. Inna sytuacja kiedy mąż lub żona umiera - wtedy przysięgi dochowaliśmy do śmierci jednego z małżonków i dalej ona już nie powinna obowiązywać - tak z teorii.
A co do innej przysięgi to można ją złożyć nawet nie wiedząc kiedy. Np. dziecinna miłość, chłopak mówi: Przysięgam zawsze Cie kochać. Takie słowa rzucane na wiatr, jak to bywa w miłosnym porywie. A potem rozstają się, kolejne miłości, ale chłopak nie potrafi ułożyć sobie życia, coś mu nie wychodzi. A może ciąży przysięga z dawna? Dziewczyna o tym nie pamięta, on też, ale słowa rzucone w przestrzeń mają energię i moc. Takie przysięgi trzeba odwołać. Są rytuały, które uwalniają od tego, podobnie jak od przysiąg z poprzednich wcieleń, bo może i one wciąż nas wiążą, nie zostały wypełnione i mają moc.

Robiłam taki rytuał zwolnienia ze ślubów właśnie ubóstwa i czystości. Wykonuje się go w księżycu malejącym i z zastosowaniem fioletowej świecy. To ważne, ponieważ w taki sposób usuwa się blokady z poprzednich wcieleń, które mają wpływ na obecne życie uczuciowe lub na finanse. To dotyczy zwłaszcza osób, które są starymi duszami i tu prawdopodobieństwo, że ma się jakieś zobowiązania niespłacone jest znacznie większe. Dotyczy to również osób, które urodziły się 9 dnia miesiąca i mają te śluby czystości lub ubóstwa i choć chcą ale nie układa się w związkach. Lub też dusz, które mają za sobą wcielenie zakonne, czyli złożyły śluby czystości , ubóstwa i posłuszeństwa.
Ja uważam, że przysięga, która nie jest zerwana działa na każde wcielenie, bo ma taką siłę. Tak też czytałam. Co ciekawe, czytałam też, że specyficzne są właśnie śluby zakonne, ubóstwa i czystości, ponieważ taka przysięga raz złożona działa przez wszystkie wcielenia, dlatego może nam się w życiu nie układać w związkach i to jest wyjaśnienie.

Dla mnie każde wcielenie ma swój własny plan, ale czytałam, że może być inaczej i tę energię przenosimy. Więc nie zaszkodzi odciąć jej. Co jest ciekawe to to, że osoby, które mają w portrecie liczbę 9 - np. w PZ to mówi się o nich, że posiadają swoisty kod, który mówi o tym, że działają u nich przysięgi z poprzednich wcieleń. I mogą to być stare dusze. Zobacz to, co napisała Izolda - cztery liczby 9 to bardzo stara dusza, która wibruje ostatni raz. Więc można założyć, że dusza z jedna lub dwiema 9 też jest stara, a na świat przyszła wspierać inne, co nie jest łatwe, a jednocześnie ma obciążenia z poprzednich wcieleń. Wogóle 9 w dacie - np. dniu urodzenia to jest już cenna wskazówka.

Co więcej, mówi sie, że mistrzowskie dusze są też starymi - z tym się zgadzam. Więc każda wibracja mistrzowska: 11, 22, 33, a także te, które mają w portrecie 44, 55, itp. oraz energia ascetycznej wędrowki - 27, wiąże się z możliwością aktywnie działających ślubów i zobowiązań z poprzednich inkarnacji. Wtedy można zapalić świecę i odwołać te śluby, przy czym ważne by świeca wypaliła się do końca. Czasem na początku może mieć silny, niespokojny płomień - znak, że dusza uwalnia się. Potem on się zazwyczaj uspokaja. Taki rytuał wykonuje się dla siebie i np. dla bliskich. Tak długo jak wypala się świeca tak długo dusza uwalnia się z tej energii, więc to może trwać, a więc zobacz ile lat może mieć dusza, jak stara jest, ile długów narobiła. Ale to, co jest ważne, to fakt, że uwolnienie odbędzie się albo w całości albo na ileś procent - tyle, ile jesteśmy gotowi na dany moment. To jest wogóle ciekawe.

Kiedyś chciałam odciąć się od mojego karmicznego partnera, uwolnić tę energię między nami. Czułam, że musza skupić się na mężu i rodzinie. Robiłam rytuał, ale powiedział tylko, że chcę sama uwolnić się - a w takiej sytuacji powinno się mówić też o tym, że puszczamy i uwalniamy tę drugą osobę. Ja podświadomie nie chciałam chyba tego, nie byłam jeszcze gotowa. Efekt jest taki, że rzeczywiście jakbym poczułam odcięcie jakiejś nitki, która wiązała mnie z nim, ale u niego nie. On chciał nadal kontaktu, nawet mocniej, jakby moja energia osłabła, ale trafiła do niego. To nie było fair - wiem. Bo ja chciałam spokoju duszy, ale jemu zaserwowałam ostrą jazdę. Powiedział mi potem: Coraz bardziej brakuje mi kontaktu z Tobą, głupieję. Więc trzeba być gotowy i robić to fair.

Stosowałam również Reiki, o ile dobrze pamietam, ale nie sama, ale z wróżką. Jak dla mnie działa ono na chwilę. Używałam do tego białej szałwi i świecy, które zapalałam, słowa pisałam na kartce czerwonym długopisem, a potem czytałam je na głos i paliłam kartkę, a popioły wysypałam chyba na wiatr - nie pamiętam dokładnie. Ale prawda jest taka, że czasem chcemy uwolnić się ale podświadomie jest inaczej - kochamy tę osobę, więc nie jesteśmy gotowi, a więc rytuał nie uda się.

Miałam też do czynienia z zamrażaniem energii - dziewczyna zazdrosna o kochankę chłopaka prosiła mnie o to. To polega na napisaniu daty urodzenia i imienia na karteczce, wypowiedzeniu tekstu o zamrożeniu relacji i włożeniu jej do zamrażarki. To działa, ale pytanie czy to jeszcze biała magia? Znajoma wróżka powiedziała mi, że kiedy nie chcemy nikomu źle robić tylko chronimy siebie i swój związek - to nie jest nic złego, ale ja potem odkryłam, że on kochał tę inną, karty to pokazały, a poza tym była to relacja karmiczna. Więc może było tak, że chciałam stanąć im na drodze, może oni mieli spotkać się, a dziewczyna z którą był nie była tą wybraną?

O bliźniaku duchowym napiszę w następnym poście Uśmiech
Odpowiedz
#75

Bliźniacze dusze to takie, które spotkały się już wiele razy w kolejnych wcieleniach, ale nie ma tutaj długów, które mówiłyby o karmie do spłacenia. Więc bardziej chodzi o pewne podobieństwo np. charakterów, światopoglądu, systemu wartości i to jest mocno odczuwane w rozmowie np.. Coś chyba na zasadzie bliźniaków - jeden czuje kiedy drugi jest chory lub smutny - bo tak czasem bywa i tego nie da się wyjaśnić. To jakby więź na poziomie emocji, pozwalająca "wczuć się" w tego drugiego człowieka. Tylko, że dusze bliźniacze nie są ze sobą spokrewnione i na ogół są to zupełnie obce osoby.
Bardzo trudno taką duszę spotkać. Na ogół jedna schodzi bowiem na ziemię a inna pozostaje i wspiera ją. Ale są wyjątki.

To jest ciekawe, ponieważ czytałam, że ogólnie odnosi się to do prawa karmy, które sprawia, że niektóre osoby spotykają się na ziemi wiele razy by do końca odrobić karmę, więc powielają te spotkania w kolejnych wcielaniach. A bliźniacze dusze to takie osoby, które nie mają karmy między sobą bo np. już ją spłaciły i wtedy właśnie jest szansa na to by taka osoba żyła w duchowej jedności z inną. Ale to nie znaczy, że z taką osobą stworzy się związek. Wogóle to jest dość smutne, ponieważ my z załozenia przychodzimy odrabiać tu karmę, więc wiążemy się w relacje np. kobieta - mężcyzna, córka - ojciec itp. z tymi osobami, z którymi odrabiamy coś. I na tym polega życie. Więc bliźniacza dusza nie ma możliwości żyć z nami, a na ogół poznajemy ją wówczas kiedy jesteśmy starsi, mamy uporzadkowane życie. I choć rozpoznajemy ją to jednak wyzwaniem na to wcielenie jest odrobienie karmy z kimś innym. Ale może być tak, że kieidyś po wielu wcieleniach kiedy spłacimy swoje długi wreszcie będzie nam dane połączyć się.

Tak wracając do relacji karmicznych, bo tutaj one też są ważne, to w praktyce to jest tak, że wiele osób decyduje się na ponowne spotkanie z kimś karmicznym dopiero wiele wiele wcieleń później, bo nie chce z jakiegoś powodu, unika tego. Ja robiłam rozkład na mojego partnera karmicznego, który znasz chyba Nastku i tam były czasy ok. XVII albo XVIII wieku o ile dobrze pamiętam - wtedy byliśmy razem i teraz spotkałam go znów, więc ile lat, a w sumie wieków? Musiałam wiele razy znów inkarnować zanim zanim moja dusza zdecydowała się ponownie spotkać kogoś i coś odrobić. Może bała się, miała blokadę, bo została zraniona? Idąc tym tokiem myślenia można założyć, że spotykamy też czasem, w wyjątkowych sytuacjach bliźniacze dusze - jeśli już mamy to szczęście - ale nie jesteśmy gotowi, w pełni rozwinięci i to nic nie zmienia. Wyczuwamy więź, ale na poziomie fizycznym nie możemy być razem. To podobno niesamowite uczucie. Nie sprawdzałam nigdy tego, ale przyjmuje się, że to jest odczuwalne, że taki ktoś jest bliźniaczą duszą, ma się to w głowie, ludzie idealnie komunikują się, a nawet na raz potrafią powiedzieć te same słowa, wyczuwają swoje emocje. Może takie wrażenie, że pasujemy do kogoś jak dwa puzzle z tej samej kolekcji. No i ważny jest rozwój wewnętrzny z udziałem tej drugiej osoby - ale nie znalazłam opisów jak to wygląda w praktyce.

Może bliźniacze dusze, które wibrują ostatni raz jako bardzo stare - np. mając cztery 9 jak pisała Izolda - mają szansę być razem? Bo wtedy już są w pełni rozwinięte i moim zdaniem wówczas takie spotkanie na ziemi jest możliwe.

To co jest ciekawe, to fakt, że bliźniacze duszą mają tak ogromne podobieństwo energetyczne, że to jest niemal identyczne. I tutaj chyba łatwo pomylić się, kiedy np. spotykamy bratnia duszę - też bliska nam osoba, ale nie ma pełnej zgodności na poziomie energii, ale lubimy ją, wspieramy się. Kiedyś przez jakiś czas zastanawiałam sie czy nie spotkałam bliźniaczej duszy, ale odpuściłam to. Ciekawe co karty by powiedziały Uśmiech

Dla mnie bliźniacza dusza to ideał - człowiek, który zmienia nas na lepsze, a jednocześnie przy nim stajemy się po prostu lepsi. Czujemy spokój, bezpieczeństwo mimo wad jakie ma, bo każdy z nas ma. I to nie mija - wieczna sielanka.

Mieliście kiedyś takie wrażenie podczas poznania kogoś?
Odpowiedz
#76

A co jeśli jedna strona czuje się pokrzywdzona mimo, że jest sama sobie winna? Czy karma się zaciąga? Są czasem takie osoby, które obarczają winą wszystkich wokół za wszystko co ich spotyka, a nie widzą nic złego w swoim zachowaniu. Takie osoby również odczuwają do wszystkich żal, pretensje...Czy w takim przypadku również zaciąga się karma, jeśli ktoś ma do nas żal?
Jak tak mówisz o przerwaniu przysiąg to myślę, że sam powiniennem taki zrobić. W sumie każdy powinien, aby się uwolnić od wszystkiego co nas obciąża, a już nas nie powinno obowiązywać.
Być może podczas tego rytuału rozmyślała o innej wersji wydarzeń? Że ten chłopak się do Cb odzywa, że rozmawiacie...i tym samym siebie odcielas, ale jego przyciągnęłaś.
Ciekawy ten rytuał z zamrażaniem energii. Ale nie wydaje mi się, aby to była biała magia. Ponieważ zaczynamy sterować czyimiś uczuciami, a to już jest mocna ingerencja w wolną wolę.
Odpowiedz
#77

Nwm, czy słyszałaś o bliźniaczym płomieniu. Bliźniaczych dusz możemy mieć wiele, ponieważ to dusze, które wibrują podobnie do nas i się wspaniale rozumiemy.
Natomiast bliźniaczy płomień to lustrzane odbicie naszych dusz. To ta prawdziwa druga połówka, która jest tylko jedna na świecie i przez wszystkie wcielenia ta sama.
To ta miłość kiedy kocha się jedną osobę przez różne wcielenia(oczywiście płeć i wygląd się zmienia).
W sumie to nie wiadomo, czy twoja dusza się bała spotkać taką osobę. Może chodzić o co innego.
Spotykasz tą osobę, aby odrobić karmę w czasach i warunkach, które są sprzyjające dla duszy. Dusza wybiera czas, kiedy będzie to sprzyjające. Być może w poprzednich wcieleniach okoliczności nie sprzyjały.
Czy spotkałem bliźniaczą duszę?
W sumie to nwm. Były osoby, z którymi dobrze się rozumiałem od początku, z którymi się spotkałem i przegadałem dużo czasu jak dobrzy znajomi. Ale nie jestem pewien, czy spotkałem taką osobę przy której czułem, że znamy się skądś. Czasem w tłumie można kogoś spotkać kto nam kogoś przypomina nie wiadomo skąd, ale chyba nie miałem takiego osobistego spotkania, abym stwierdził, że znamy się od wieków.
Odpowiedz
#78

Zauważyłam, że zmieniłeś tytuł wątku - dobrze pasuje Uśmiech

A odnośnie pytania:

"A co jeśli jedna strona czuje się pokrzywdzona mimo, że jest sama sobie winna? Czy karma się zaciąga? Są czasem takie osoby, które obarczają winą wszystkich wokół za wszystko co ich spotyka, a nie widzą nic złego w swoim zachowaniu. Takie osoby również odczuwają do wszystkich żal, pretensje...Czy w takim przypadku również zaciąga się karma, jeśli ktoś ma do nas żal?"

Myślę, że nie. To jest słabość nas jako ludzi i nasze wady, ale we wszechświecie liczy się to co robisz i energia dobra - zła - tak w dużym uproszczeniu. Czyli fakty, a nie emocje u osób, które szukają przysłowiowej "dziury w całym" i z każdej sytuacji potrafią zrobić problem. To jest wówczas ich lekcja do przerobienia, którą mogą, ale nie muszą odrobić. Jeśli np. psychopata zabije człowieka, uważając, że np. tak kazała mu religia lub przekonania polityczne to trudno tu mówić o tym, że ma rację i on sam jest sobie winny.

Nastku takie przerwanie dawnych obietnic powinien wykonać każdy. To jest ciekawe, że w sumie chyba każdy z nas żył już kiedyś, gdzieś, z kimś, a więc miał okazję coś obiecać, a szkoda, żeby dawne długi trwały do obecnego wcielenia i warto tę energię oczyścić. Trzeba być jednak gotowym, ponieważ tak jak czytałam gdzieś i zgadzam się z tym: odetniemy się w takim stopniu czy na tyle procent na ile jesteśmy w danej chwili gotowi - niekoniecznie na 100%. To jest chyba wyjaśnienie dlaczego ja nie odcięłam tego chłopaka - bo nie chciałam i podświadomie to wiedziałam. To egoistyczne, ale dopiero teraz to wiem, że chciałam sama znaleźć spokój, uciszyć myśli, ale robiłam to z niewłaściwych pobudek i w sumie trudno mówić tu o sukcesie, skoro u niego dalej jest ta energia, a więc może czuć się osłabiony energetycznie kiedy ona płynie do mnie. A ja chcąc nie chcąc mogę ją "odbierać", bo nie wiem czy rytuał był skuteczny. Co prawda są talizmany, które mogą nas chronić, np. przed złym spojrzeniem i innym rodzajem energii, ale nie próbowałam tego. Wogóle to uważam, że intencje powinny być czyste - inaczej może się to obrócić przeciwko nam.

Rytuał z zamrażaniem rzeczywiście wydaje mi się ryzykowny. Dziwnie mi to oceniać, bo jeśli np. kobieta chce chronić siebie i chłopaka to odcina inną kobietę. No ale nikt nie jest czyjąś własnością, a to, że oni obecnie są razem nie znaczy że tak będzie, ani nawet, że on też ją kocha, bo może nie, albo już nie. Więc nie wiem sama, ale chyba zatrzymywanie kogoś na siłę obok siebie to już nie jest biała magia, a tym bardziej kiedy dusza czuje połączenie z inną i jest w tym karma więc oni może powinni coś odrobić.
To jest temat wchodzący w zakres moralności, etyki, bo przecież nie powinno rozbijać się związków itd. Ale na całym świecie tak się dzieje. Ludzie się poznają, zakochują, ale czasem to mija, coś się wypala. Może mieli coś do odrobienia i nadszedł koniec? W Kościele przyjmujemy, że trzeba żyć w jednym związku z jedną osobą przez całe życie, doceniając wierność, uczciwość, ale przecież partnerów karmicznych można mieć wiele, spotkać ich nawet po latach, mając te 40 czy 80 lat - jak pisaliśmy. Widać tu różnice i dlatego trudno osobom wierzącym zaakceptować innych, którzy zajmują się numerologią czy Tarotem. Choćby przykład: seks sam w sobie poza małżeństwem jest w Kościele grzechem. A dla nas, wierzących w numerologię? To połączenie dusz na poziomie fizycznym, złączenie, energia, która nieustannie krąży we wszechświecie.

Słyszałam o bliźniaczym płomieniu, ale nie zgłębiałam tego zagadnienia. Zastanawia mnie czy naprawde można spotkać jedna osobę w każdym wieleniu, może ona być odbiciem naszej duszy? Tak jesteśmy różni jako ludzie, że to niewiarygodne wręcz, ale z drugiej strony przypominam sobie historie o połówkach owoców, którymi jesteśmy według legend i przekazów religijnych - nie tylko w Kościele katolickim.
Odpowiedz
#79

nastku 96 Uśmiech  dzięki.
W szkole miłąm takie przedmioty jak parapsychologia,ustawienia helingerowskie,tarot ,numerologia ,chirologia,astrologia i kosmobiologia.
 
Jeśli moge coś napisac tak ogólnie:Jeśli mamy coś zapisane na "naszej drodze życia",to ma sie to zmaterializować,to ma nastąpić i to jest kwestia przeznaczenia.Nie można mieć pretensji do losu za to co dzieje się w naszym zyciu,czyli to co mamy do przerobienia,przejścia i tak musi być,ale trzeba być świadomym kowalem swego losu,te rzeczy które my realizujemy są zalezne od nas ,wtedy też jesteśmy odpowiedzialni za swój los i zycie.
Los to jedno,a przeznaczenie to drugie.POZDRAWIAM> Uśmiech Buźki Uśmiech Buźki
Odpowiedz
#80

Masz rację, trzeba patrzeć na całość zachowania, a nie tylko czy ktoś ma żal.
A czy ponawiałaś rytuał, aby odciąć was oboje?
Jakie miałaś odczucia podczas rytuału? Czułaś coś w środku?
Hmm tak sobie myślę, że może warto coś takiego tarotem sprawdzić, ale trzeba mieć rozkład i wiedzę jak coś takiego interpretować.
Z tym zamrażaniem tak jak piszesz to niemoralne, aby wpływać na inne osoby w ten sposób. Może faktycznie ten związek miał się rozpaść, a on miał się związać z inną. Takie rzeczy można robić w przypadku zagrożenia życia np: kiedy partner jest psychopatą i może zrobić krzywdę.
A skoro mowa o miłości w wieku 40 lat i przeznaczeniu. Byłem dziś na spływie kajakowym i flisak opowiadał historię. W górach żył Pustelnik, który przyjechał jako młody chłopak z daleka. Kochał kobietę z wzajemnością, ale były to czasy, gdy rodzice nie wyrazili zgody na ślub z powodu braku odpowiedniego majątku u niego. Chłopak się załamał, wyjechał w góry i przez 20 lat żył jak pustelnik. Po około 20 latach w jego chatkę uderzył piorun i nie dostał pozwolenia na odbudowę(to był park narodowy). Nie miał wyjścia i wrócił do miejsca, z którego pochodził. Jak się okazało jego ukochana była już wdową. Niedługo się pobrali i podobno żyli szczęśliwie już do końca. To tak ku pokrzepieniu serc ?
Tak dziś płynąłem i rozmyślałem a propos naszej rozmowy, że chyba mieli coś do przerobienia w tym życiu.
Myślę, że naprawdę można spotkać naszą drugą połówkę owocu, z którym stworzymy całość. Jednak zdarza się to rzadko i większość wcieleń jesteśmy osobno.

Izydo, czy miałaś również energoterapie, albo jakąś naukę o aurze?
Odpowiedz
#81

To nie ja zmieniłem tytuł wątku ?
Odpowiedz
#82

Izydo bo nie rozumiem dokładnie: jeśli coś mamy zapisane to ma się to dokonać. Czy to tyczy się też ludzi? Np. mamy zapisaną nam osobę, z którą mamy być, odrobić np. karmę, która pozostała do odrobienia, ale tak się wydarzyło, że poznaliśmy się kiedy np. każde ma swoją rodzinę i małżeństwa. Więc nie ma możliwości bycia razem. Czy los na przekór stworzy okazję i będzie dążył do tego, żeby jednak połączyć tych dwoje? Nawet mimo, że np. oboje zdecydują, że zostają z rodzinami? Czy będzie tak kluczył i stawiał ich sobie na drodze by odrobili przeznaczenie?
Nie pytam tu o sens moralny tego, ani jak się ma np. rozbijanie małżeństw do tego. Czasem małżeństwa rozpadają się, często przez osoby trzecie, nie oceniam w tej chwili czy dobrze czy źle, może coś się zakończyło a odezwało się przeznaczenie, które postawiło kogoś innego na drodze?
Pytam jak daleko i na ile jesteśmy sami kowalami swojego losu. Historia Pustelnika, którą opisał Nastek jest tu dobrym przykładem - facet odpuścił, bo nie mogli być razem. Los jednak zdecydował inaczej. Czy tak to właśnie bywa, że nawet kiedy odpuścimy to los tak pokręci i zamąci, że ostatecznie i tak postawi nas na jednej drodze?

Nastku

Czułam wiele podczas rytuału. Niepokój - to pierwsze. Było to zupełnie nowe i nieznane mi doświadczenie. W miarę jak rytuał dobiegał końca miałam takie dziwne dość wrażenie jakby coś opadało ze mnie, a dosłownie z moich ramion. To jak w tym powiedzeniu, że bierzemy coś na swoje barki. Ja dosłownie tak się czułam, aż odczuwałam ciężar na plecach jakbym nosiła plecak z kamieniami. Po rytuale było inaczej - powoli, ale jakby opadała niewidzialna peleryna lub własnie ten plecak z kamieniami. Było lżej. A jednocześnie dziwnie, inaczej i to ogromne poczucie pustki we mnie... Jakbym zabiła część siebie. To ostatnie chyba jednak dotyczyło tylko mnie. Kobieta, która robiła taki rytuał miała wrażenie lekkości, śmiała się, że jakby odjęło jej to kilogramów i mogłaby latać Uśmiech Ja nie chciałam tak naprawdę odcięcia, ale rozum podpowiadał mi to, dla dobra mnie, partnera. Jakieś nici odcięłam, ale został żal i poczucie, że tracę coś, czego nawet nie da się opisać słowami.
Odpowiedz
#83

Dokładnie seleno, tak to przede wszystkim dotyczy ludzi...bo los takie nam stawia kamienie i zakręty na drodze po to aby zrozumieć ,wyciągnąć wnioski....choćby np,z poznanych ludzi.To nie przypadek ,ze kogoś poznajemy to wszystko jest w jakimś celu np.nauki ,doświadczenia tego dobrego i złego ...zauważ ,ze często sytuacje się powtarzają np.osoba X trafia na nieuczciwych facetów...pytanie czego ma ją to nauczyć,aby nie być np.łatwowierna,aby umie powiedzieć nie ,aby umiec sie przeciwstawic..
To wszystko naprawde wszystko zostaje zapisane tam u góry na planie duchowym...
 
w drugiej grupie była bioenergioterapia,ziołolecznictwo,masaze,widzenie aury itp

nastku dzisiaj doszła do mnie książka Tarot kluczem do poprzednich wcieleń i zamówiłam sobie jeszcze podróże astralne kluczem do duchowego przebudzenia.dziekiiii
Odpowiedz
#84

Izydo nie można się nie zgodzić, ale czy w rzeczywistości sami nie prowokujemy takich sytuacji?
Karma to również efekt naszych sentymentów, romantyczności, która jakby mówi: "Jak to cudownie spotkać człowieka, który był naszą miłością 200 lat temu". Bo to cudowne, zgadzam się. Ale po tych 200 latach to my może tyle przeszliśmy i tak wibrowaliśmy, że nie pasujemy już do siebie wogóle, a spotykając się robimy sobie więcej złego niż dobrego albo znów zaciągamy zobowiązania? Więc jak ma się to do zrozumienia co było złe?

Czytałam, że wszechświat działa jak lustro - jest odbiciem naszych przekonań i nastawienia. Tak działa karma. A więc zmieniając je, np. odcinając się od karmicznych partnerów w sposób świadomy i celowy, zmieniamy też to odbicie. Trzeba dojść do takiego etapu rozwoju, traktując to jako proces i rozwój osobisty, wybaczyć sobie i innym, jednocześnie czerpiąc ze zdobytych doświadczeń. W takiej sytuacji zostawiamy to, co było, zakładając, że zmiany są rewolucją w życiu, jednak są dobre. Zmieniamy przekonania, ale czy tym samym zmieniamy karmę?
Przykład tego Pustelnika - nie zmienił przekonań. Nie mógł mieć tej kobiety więc z żalu wybrał samotność. Ale przeznaczenie dało o sobie znać i po wielu latach wreszcie mogli być razem. Bo dusza świadomie wybiera drogę cierpienia - nawet ogromnego, kiedy wyje się z rozpaczy, że nie ma się już sił, ale podświadomie chce w tym tkwić, może po to by potem radość z sukcesu była jeszcze większa. Załóżmy jednak, że Pustelnik odpuszcza i np. żeni się z inną? Teraz pytanie: Czy pokocha ją i zapomni o tamtej? Czy będzie w stanie, czy ta miłość wróci do niego a drugiej zada ból? Czy jesteśmy w stanie "przeskoczyć" ponad to wszystko, ponad karmę, która każe nam patrzeć na przeszłość i na powracających partnerów jak na coś koniecznego i przyjmować bez względu na okoliczności?
Pustelnik zmienił to odbicie lustra, ale czy to się uda?

Albo jeszcze inaczej: Zakładamy, że karma to prawo odgórne, nieuniknione i na ogół związane z cierpieniem, ale przyjmujemy ją. Więc cierpimy. A co jeśli odrzucimy to? Ludzie są dla samych siebie jednak dość surowi, a gdyby to odrzucić? I uznać, że wchodzi się w nowe, a to, co było niech "znika"? Bo zwyczajnie nie chcemy cierpieć...
Odpowiedz
#85

Nie znam się za bardzo na rytuałach, ale to nie brzmi dobrze, że ty czułaś wielką pustkę, a ta kobieta radość i lekkość.
Może coś poszło nie tak?
Albo może nie miałaś tego odcinać tylko przepracować?
Ja też o tym czytałem, że w kółko spotykamy określony typ ludzi aż się czegoś nie nauczymy i stąd ktoś może mieć pecha i spotykać np: niewiernych partnerów. Ja teraz doświadczam czegoś podobnego.

Cieszę się Izydo, że wszystko doszło. Będę mógł Ci pomóc zinterpretować jeśli będziesz chciała ?
Poczytam o tej drugiej pozycji brzmi ciekawie. Szkoda, że się nie znasz na tych energiach.

Seleno, chyba nie da się przekroczyć ponad karmę. Nawet jeśli będziemy jej skutecznie unikać to ona i tak nas w końcu dopadnie. Prędzej, czy później to zrobi, ponieważ odpowiada ona za zdarzenia zewnętrzne, niezależne od nas.
Choć mam kolegę, który uważa, że wszystko zależy od nas. Jeśli dopuszczamy myśl, że ktos może nam coś zrobić to może tak być. Jeśli uważamy, że nikt na nas nie może.wplynac i jesteśmy bezpieczni to tak jest w rzeczywistości. Nie przekonuje mnie takie myślenie, mimo że coś w tym jest. Ale są ludzie, którzy tak myślą, więc może i tą karmę można odzrzucić.
Odpowiedz
#86

Nastku ja myślę, że różnica między mną a tamta kobietą jest taka, że ona naprawdę chciała odcięcia i rytuał to dał, a ja chyba jednak nie. Podświadomość to wie, choć człowiek stara się działać jak podpowiada rozum, ale serca nie wyłączy. W takiej sytuacji rytuał mógł odciąć mnie ale jego nie, a w sumie nawet nie wiem czy zadziałał, bo nie była na to gotowa.

Zastanawia mnie to pokonanie karmy. Można nie odrobić jej - tak się zdarza, a więc zapewne wróci w kolejnym wcieleniu? A może tak silne będa okoliczności zewnętrzne, że nie ucieknie się? To przerażająca wizja, bo pokazuje, że w pełni nie mamy wolności jako ludzie, a odgórnie los coś nam nadaje i trzeba się na to godzić. Choć drugiej strony samo myślenie ma istotne znaczenie, bo uważam, że silne jednostki zmieniają świat i może i karmę - trudne to, ale kto wie...?
Odpowiedz
#87

Krótko mówiąć myśle,ze karmy nie da sie oszukać....w tym czy innym wcieleniu nadal musimy tym problemom stawić czoła.
Np.ktoś odbiera sobie życie bo przezywa nieszczęsliwą miłość i co? 
Moim zdaniem w następnym wcieleniu bedzie miał podobną sytuację,bo On to musi przerobić ,przepracować.
Ja tak to widzę.
Odpowiedz
#88

Przykład skrajny, ale przyjmijmy, że tak jest. A co z emocjami i wybaczeniem? Np. pan porzucił panią, złamał serce, zranił. Spotykają się w kolejnych wcieleniu, ona ma wiedzę, że to ten karmiczny, nie chce nic odrabiać ani szukać kontaktu. Zwyczajnie chce zostawić to i iść dalej i co wówczas?

Czy karma to nie emocje za krzywdy i szukanie wyrównania? W myśl zasady, że przyroda nie lubi próżni? Ale można odrzucić je i powiedzieć sobie: chcę się uwolnić z tego i ciebie też, niech każde idzie dalej. Czy nie jest to odrobieniem karmy? Przecież dążymy do tego - spokoju sumienia, wyrównania rachunku krzywd, ale czy konieczne jest spotkanie się i odrobienie? Jeśli mamy świadomość krzywdy z poprzedniego wcielenia a jednocześnie na tyle nas stać by wybaczyć, zapomnieć to czy to też nie jest odrobieniem karmy i energia równoważy się?
Może przykład nieoczywisty, ale zakładam, że jest tu osoba, która ma świadomość krzywd i jednocześnie patrzy dalej i szerzej - ponad to. Co uważacie?
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości