Rozmowy o numerologii miejsc, numerologii ludzi, o karmie i kolejnych wcieleniach
#89

Też wydaje mi się, że od karmy nie ma ucieczki. Można przez pewien czas ją ,,oszukiwać", ale w końcu i tak nas dopadnie.
Np: ktoś z karmą pracy 13 może wziąć ślub z kimś bogatym i przez resztę życia leżeć i pachnieć. Ale w kolejnym życiu może w takim przypadku nie dostać już tej urody, która by pomogła uniknąć pracy. Może nawet urodzić się w warunkach, w których praca będzie koniecznością.
(Hmm może to tłumaczy dlaczego jedni mają urodę, a inni nie. Może Ci co wykorzystywali wygląd w poprzednim życiu w tym go nie mają).

Myślę, że to co piszesz jest odrobieniem karmy. Właśnie o to chodzi, aby wybaczyć i nie ciągnąć w nieskończoność zabawy oko za oko, ząb za ząb.
Spotkanie jest koniecznie, bo inaczej nie wiedzielibyśmy, że istnieje ktoś z kim mamy karmę. A odrobienie jak napisałaś wyżej to może być po prostu wybaczenie.
Problem jest bardziej z drugiej strony, bo jeśli my skrzywdziliśmy to wtedy nie mamy czego wybaczać, tylko musimy jakoś odpracować. I pytanie jak?
Odpowiedz
#90

No właśnie, pytanie jak...?

Taki przykład znalazłam w sieci:

"Cztery cechy karmicznych czynów
Rezultaty powstałe z czynów karmicznych doświadczane są tylko przez istotę, która je wykonała (nikt nie może wyzwolić bądź zbawić nas z rezultatów naszych własnych działań karmicznych oraz owe rezultaty będą doświadczane tylko przez nas, a nie przez innych)
Działania karmiczne ściśle prowadzą do odpowiadających im rezultatów, których doświadczymy w przyszłości odpowiednio jako szczęście bądź cierpienie (nie ma tu miejsca na grzech i karę bądź przeznaczenie, gdyż jest to wyłącznie prawo przyczyn karmicznych wypracowanych z przeszłych odrodzeń, które warunkują obecne działania, a działania te w przyszłości zaowocują odpowiednimi rezultatami, tj. cierpieniem lub szczęściem, zgodnie z procesem Dwunastu ogniw współzależnego powstawania).
Wielce znaczący na naszą przyszłość rezultat może być wytworzony, gdy przeważy nawet niewielka przyczyna
Prawo działania przyczyn i rezultatów karmy nigdy nas nie zawiedzie bądź samo ulegnie zniknięciu (każde działanie karmiczne prowadzi do rezultatu karmicznego i przyczyn następnych działań, niewłaściwe działanie prowadzi do doświadczenia cierpienia w przyszłości, a właściwe do szczęścia)"


Więc nie uciekniemy przed karmą.

A przykład z tą urodą ciekawy. W sumie nie zastanawiałam się nigdy czy jest ona takim "dodatkiem" od losu, swoistym bonusem. Ale skoro można urodzić się z 26 i mieć karmę ciała, czyli np. ograniczenia, choroby to również można mieć ułatwienie w postaci urody. Teraz pytanie czy w każdym wcieleniu?
Robiłam swój rozkład i akurat u mnie wygląd był wcześniej też ok Oczko Tylko czy może być tka jak napisałes, że uroda to dar i można go źle wykorzystać, a zatem zostanie nam zabrana? Np. kobieta zła, która niszczy małżeństwa i wdaje się w romanse, a może mężczyzna, który uwodzi kobiety, a one cierpią przez niego. Czy w kolejnym wcieleniu nie będzie miał urody czy też karma inaczej zadziała i np. jemu też ktoś złamie serce?

Znalazłam taką informację:

Jak przeżywa się karmę?

"Karma, zarówno ta przynosząca szczęście, jak i ta, która sprowadza cierpienie, wyraża się na czterech różnych poziomach:

-w tym, czego doświadczamy w czasie pomiędzy śmiercią a następnym odrodzeniem
-w ciele jakie uzyskujemy w wyniku odrodzenia – w jego zdrowiu, inteligencji, mocy i urodzie
-w otoczeniu, w jakim się odradzamy – kraj, kultura, rodzina i warunki życia codziennego
-poprzez skłonności i upodobania, które wnosimy w nowe życie
Do początku okresu dojrzewania istoty doświadczają głównie wrażeń związanych z ich poprzednim życiem. Następnie, aż do okresu dorosłości powstaje karma obecnego życia. Dorosłe życie tworzy zaś karmę przyszłego wcielenia i kiedy istoty dobiegają końca swego istnienia, widać już zazwyczaj, w jakim kierunku podąży następne odrodzenie."

A więc ciało też przeżywa karmę. Najlepiej dla mnie obrazuje to liczba 26, ale w sumie wszystko się odnosi do tego - inteleigencja, uroda itd.
Odpowiedz
#91

Bardzo fajne informacje.
Ja kiedyś gdzieś czytałem, że jakaś liczba z klucza wcielenia powoduje, że karma jest wstrzymana. To była jakaś diabelska liczba, chyba 17, ale nie pamiętam.
Można czynić zło i spać spokojnie...do czasu, bo kiedyś karma się uruchomi, w jakimś kolejnym wcieleniu.

To ciekawe o ciele. Czy jakieś zniekształcenia, czy choroby wrodzone są wynikiem przeszłych żyć, czy może wady genetycznej. Ciekawe jak to się sprawdza, że przez okres dorastania tworzymy karmę na obecne wcielenie. Zgadzało by się dlaczego mam do przepracowania lekcje numer 2.
Czy widzisz analogię u siebie? Czy twój okres dojrzewania wpłynął jakoś na to co masz teraz do przepracowania?
Odpowiedz
#92

A zobacz jeszcze co jest napisane w buddyjskim prawie karmy:

"Prawo karmy a fatalizm
W buddyjskiej karmie nie ma fatalizmu. Prawo karmy opisuje, że działania, których rezultaty „zaowocowałyby” cierpieniem w następnym odrodzeniu, mogą być wyparte przez nowe działania jeszcze przed śmiercią, których rezultaty „zaowocują” szczęściem w następnym odrodzeniu. W buddyzmie tybetańskim podkreślane jest ponadto, że na własną karmę można wpłynąć nawet po śmierci w stanie przejściowym bardo przed kolejnymi narodzinami (reinkarnacja), np. nie ulegając w stanie pośmiertnym bardo rozproszeniu, które prowadziłoby do niekorzystnego po nim odrodzeniu".

Cyt. za: "Słownik buddyjski" Nyanatilkoka Mahathera (online), https://pl.wikipedia.org/wiki/Karma_w_buddyzmie.

To jest ciekawe, że jednak nie zawsze tę karmę musimy odrabiać.
Nie słyszałam o tej liczbie, ale 17 razem z 15 i 23 jest, co ciekawe, uważane za demoniczne. To w ramach ukrytych wibracji tych liczb, np. w imieniu czy nazwisku. Zresztą znalazłam opis odnoszący się do tego:

"Liczby diabelskie

W ramach poszukiwania ukrytych wibracji numerologicznych, istotne jest wyłapanie wibracji demonicznych. Z liczb dwucyfrowych należą do nich kolejno 17, 15 i 23 poczynając od największego natężenia zła, które liczby ze sobą niosą. Z liczb trzycyfrowych, a więc w sferze Nous najbardziej demoniczne imiona to wibracje 666, później cała rodzina imion od 660-669 z dwiema szóstkami na początku. Potem te, które mają w ogóle dwie szóstki w składzie Nous (trzycyfrowej sumy), np. 566, 626, 606, jest to pewna satanistyczno-okultystyczna gradacja w hierarchii, a posiadanie demonicznej „ksywki” czy personaliów to i stopień zaawansowania w czarnej loży, nawet jak osoba jest nieświadomym narzędziem. Liczba 665 to matka/ojciec Szatana (liczba poprzednia do 666), a liczba 667 to syn/córka Diabła (liczba następna po 666). Niestety, liczba 668 (Polska) to tzw. wnuczka Diabła.

Generalnie przy imieniu lub nazwisku, sześcioliterowym, warto być czujnym. Niektórzy Nauczyciele duchowi dają imiona 5 lub 7-literowe, a sześcioliterowe w ogóle omijają. Z przesadną ostrożnością można też unikać dawania dzieciom imion sześcioliterowych, unikać nazwisk sześcioliterowych. Ale bez paniki, bo przykładowo 665 a 566 niewiele się różnią wibracyjną energią końcową, tym bardziej, że dają 17, najbardziej chyba diabelską liczbę dwucyfrową! Przykładowo 766, 686, 366, 466 to też czortowski syfek w Imieniu, Nazwisku czy nazwie miejscowości. Maryja i Piekło to 662, wibracje energetyczne tożsame, jedno wyraża drugie i do niego prowadzi, jakby się ktoś pytał. To jest wiedza duchowo-naukowa. Wiesia, Tadzio, Antoni, Ziemek, Czechu, Żaneta, Lesław, Iwonka, Aleksy, Julita - cóż, trzeba uważać na osoby o takich zdrobnieniach czy imionach, szczególnie jak są do nich przywiązane. 660 dobre jest dla demonosamobójców, bo tym się kończy.

A jeśli chodzi o demoniczne imiona typu 666 (Diabły) i zbliżone to przykładowa lista imion, osób, na których skłonności trzeba bezwzględnie uważać!"

Tutaj jest tekst i możliwosć pobrania całego pliku:
http://zanotowane.pl/520/7789/gematria,n...ia,525.php

Zaciekawiło mnie to i poczytam w wolnej chwili, zwłaszcza o imionach 6-literowych...

Co do 17 to jeśli ono jest w formie: 17/8 to uczyłam się, że to szczęśliwa liczba, dająca ochronę, choć nawet się o tym nie wie. To opieka sił wyższych, talenty plastyczne lub muzyczne, intuicja, nagrody, bogactwo - to właśnie ona zapewnia.
Gorzej z 15/6 - tu mamy tarotowego Diabła, zmysły, kłopoty, popadanie w pułapkę zmysłów, chęć posiadania, skrajności, zaburzenia emocjonalne a nawet psychiczne. Ale jest tu też atrakcyjność, której nie powinno się jednak używać, żeby zaspokajać swoje potrzeby.
23/5 to szczęśliwa liczba z kolei...

Tak się zastanawiam czy jednak to 17 i 15 nie jest jakąś wskazówką - to jest i opieka sił wyższych i takie powodzenie, bo osoba w 15/6 to jest ktoś atrakcyjny, kto może w ten sposób swoje cele osiągnąć, a zatem czy nie zmieniać tej karmy? W negatywnym znaczeniu tak może być, bo przecież możemy mieć np. karmę pracy, ale jest np. dziewczyna, która wychodzi za mąż za starszego o 30 lat faceta i pławi się w luksusie i - brzydko pisząc - lenistwie, a tym samym tej karmy unika. A jest to możliwe, bo wykorzystała urodę, spryt, manipulację...

A wracając do Twojego pytania: czy mój okres dojrzewania wpłynął na to co mam teraz do przepracowania?

Tak, ale wydaje mi się, że odrobiłam to, a przynajmniej w części. Ja mam w wyzwaniach tylko 8 - i w sumie aż 8 Oczko To wartość pieniądza, którego w domu przez pewien okres szczególnie wiele nie było, bo żyłam w domu, w którym zdarzało się, że rodzicom brakowało pieniędzy. Zwłaszcza w okresie kiedy tata stracił pracę, pamiętam jak zamknęli jego fabrykę. Moja mama czuła się gorzej, bo żyliśmy wtedy skromnie, to było widać, że na tle innych ludzi czuje się taka "gorsza". Ja byłam zawsze przez nią upominana, że nie powinnam np. wdawać się w dyskusję z kimś z klasy, bo "to ta córka bogaczy". Więc odczuwałam, że jakoś te pieniądze ją jako kobietę, matkę stawiają w pewnym świetle niekorzystnym, choć wydaje mi się, że przesadzała. Była zaradna, mieliśmy ładny dom, a potem sytuacja finansowa rodziców poprawiła się. Ale moja mama zawsze jakby stawiała samą siebie i nas - dzieci nieco niżej od ludzi bardziej, tj. zamożnych i dawała nam to odczuć. Powiedziałam sobie, że będę kiedyś miała wystarczająco pieniędzy by żyć dostatnio - umiarkowanie, ale żeby nie brakowało nam np. na rachunki jak było to u nas kiedy tata stracił pracę. I będę miałą zdrową pewność siebie.

To było też tak, że moja mama pracowała jako sprzątaczka. To powodowało, że czuła się niżej w tej swoistej hierarchii małej miejscowości w której mieszkaliśmy i gdzie każdy kazdego znał. Uważała, że ja, będąc dzieckiem sprzątaczki powinnam być uległa, pokorna i nie wychylać się, a to powodowało, że miałam kompleksy. Nawet z moich atutów potrafiła - tak uważałam - zrobić wadę, np. mówiąc, że wyróżniam się wyglądem, ciemną karnacją, że nie powinnam ubierać się na biało, bo to podkreślam. Wiele lat miałam to jakby zakodowane w głowie, potem miałam żal do mojej matki, bo zrozumiałam, że przelała na mnie swoje kompleksy spowodowane pracą fizyczną, kłopotami finansowymi w rodzinie i uważała, że nie powinnam nawet próbować w nauce czy np. w wynikach konkursu dorównać dzieciom bogatszych rodziców, choć uczyłam się dobrze. Kiedy w szkole upomniałam się, że powinnam dostać lepszą ocenę z historii to zrobiła mi awanturę, że my nie jesteśmy "x" (nazwisko) i, że ja nie mam prawa domagać się tego, nawet jeśli umiem wystarczająco, że powinnam pokornie przyjać gorszą ocenę. Nie zrobiłam tego, ostatecznie po wizycie u pani dyrektor odpowiadałam na lepszą ocenę przed nauczycielami i w aferze skandalu w szkole, ale dostałam ją. To był chyba moment przełomowy w mim życiu, kiedy moje relacje z matką właściwie zakończyły się. Odsunęłam się od niej, a ona ode mnie. Nie rozumiałyśmy się. Wiedziałam, że kocha mnie, ale nie rozumie. Szybko wyprowadziłam się z domu. Niestety, aż do jej śmierci nie wyjaśniłyśmy sobie nigdy niczego. Chciałam, podświadomie czekałam na to. Ale zrozumiałam już jako 20-letnia dziewczyna, że ona tego nie zrobi, bo takie ma poglądy. W jej świecie to pieniądze określały wartość ludzi i ich pozycję w małej społeczności w której mieszkaliśmy.

Kiedy dostałam pierwszą pracę, zaczęłam dość dobrze zarabiać i zyskałam spore poważanie wśród znajomych z mojej miejscowości to odniosłam wrażenie, że moja mama coś zrozumiała. Ale rozmowy nigdy nie było. Zresztą, ja też musiałam nauczyć się, że pieniądze nie są najważniejsze, nie są celem samym w sobie, bo to moje wyzwanie na to życie.
A moja karma 1/19 - też ściśle wiąże się z tym wychowaniem, bo czułam się dosłownie "stłamszona", stawiana w drugim rzędzie kiedy chciałam walczyć o więcej i bez możliwości wypowiedzenia się. Nie było awantur, ale to się czuje. Mam "1" w cyklu, dwa razy w PZ - ja się uczyłam sama, jako dorosła kobieta już, czym jest poczucie własnej wartości u osoby, która ma talent w danym zawodzie i powinna dązyć do tego, żeby np. dostać awans. Uczyłam się szanowac innych, ale wymagać od nich, będąc przełożonym dla kogoś. Kiedy wychodzi się z domu takiego jak mój będąc numerologiczna 1 i całe dzieciństwo słysząc, że powinnam zadowolić się drugim miejscem, bo nie jestem córką "x" czy "y" i nie ma znaczenia, że umiem więcej od nich, to człowiek jest zagubiony i realizacja ten 1 czasem daje złość i żal, że ja o to poczucie wartości musiałam walczyć i sama budować je jako dorosła kobieta. Czułam się jak dziecko, które w momencie kiedy wyprowadziło się z domu, mając 19 lat i zaczęło studia i pracę, od nowa uczyło się świata, ludzi, szacunku do siebie samej, wartości siebie, swojej urody, walki o to, co powinnam dostać, bo na to zapracowałam.

Dziś mam mnóstwo białych ubrań i chętnie je noszę - to takie smutne echo przeszłości.
Ale mam problemy w relacjach z mężem - nie mam wzoru silnej kobiety, ciepłej matki, żony - moja mama tego mi nie dała, a może nie umiała. Nie oceniam jej, ale zwyczajnie jest mi przykro.

Rozpisałam się, ale chyba na dobre mi to wyszło, że się "wypisałam". Tak jakoś poruszyłeś ten temat, a u mnie to wiele wspomnień, niekoniecznie dobrych. Ale czas robi swoje i leczy rany. Mnie pomogła tez terapia u psychologa, który zbudował moje poczucie wartości, bo w momencie, gdy znalazłam dobrą pracę i zaczełam mieć dobry okres w życiu to znowu o mało mi nie odwaliło - bawiłam się, nie zawsze dobrze traktowałam ludzi. Używałam urody i talentu do tego by stawiać sie ponad innymi i byłam nieprzyjemna, wręcz okrutna czasami - ale, co ciekawe nie mam ani 15 ani 17 w portrecie. Chyba z żalu o to, że nie miałam w dzieciństwie akceptacji i wsparcia - poszło to w drugą stronę. Ale spotkałam męża, on jest bardzo dobrym człowiekiem, mądrym. No ale to długa historia i nie miejsce na to. W każdym razie rzeczywiście dzieciństwo wpłynęło na mnie i to mocno.
Odpowiedz
#93

Buddyjskie prawo karmy jest bardziej optymistyczne. Daje ludziom szansę i nadzieję, coś jak chrześcijański czysciec. Nie jesteśmy skazani na potępienie i mamy szansę naprawić bledy. Choć na pewno zależy co zrobilismy w tym zyciu.
Coś w tym może być. Jeśli będziemy postępować źle, ale postaramy się naprawić szkody i żyć dalej moralnie to dlaczego nie moglibyśmy potraktować tego jako karmy odrobionej.
Dajmy na to okradanie ludzi. Ale ktoś potem zmądrzeje, zajmie się wolontariatem. Pójdzie do pracy, z zarobionych pieniędzy będzie pomagał ludziom wpłacając na chorych, schroniska, pomagając za darmo w jakiś ośrodkach...być może odrobi tą swoją karmę. A w przyszłym wcieleniu może po prostu spotkać ludzi, którzy będą mieli do niego żal, ale już bez jakiś zewnętrznych zdarzeń powodujących przeszkody.

Czytałem o tych imionach, ale nie przekonuje mnie to za bardzo. Imieniem diabelskim podobno jest Piotr. Czy każdy Piotr ma ukryte skłonności do zła?
Średnio mnie to przekonuje. Na pewno trzeba zwrócić uwagę na wibracje diabelskie, ale chyba nie w ten sposób.
Poza tym chyba ja powiniennem uważać, bo moje imię jest sześciocyfrowe, pseudonim nastek też.
A może stąd ten pociąg do kart, kościół coś mówił o wielkich grzesznikach i stosie XD

Zaciekawiło mnie to z Polską. Polska jest wnuczką diabła, ciekawe jak to byś IE mogło sprawdzić, bo to w miarę spokojny kraj. Podobno do Polski trafiają duszę niezadowolone, którym w poprzednim życiu się nie powiodło, ale nwm czy to ma związek.


Twoja mama miała bardzo duże problemy. Wielką szkoda, że nikt nie pokazał jej właściwej drogi i nie nauczył doceniania własnej wartości. Jednak czasy, w których żyła i miejsce nie sprzyjało za bardzo. Wiem jaką jest często mentalność w małych miastach. Jedno wielkie targowisko próżności.
Najprawdopodobniej będzie musiała przerobić wszystko raz jeszcze.
To trochę wygląda jakby pieniądze były waszą karmą rodzinną. Sama mi pisałaś różne przykłady o tym. Najpierw twoja mama miała problemy, ponieważ uzależniała wartość człowieka od posiadanego majątku, potem ty przejęłaś te poglądy, ale ty już sobie z tym poradziłaś i wszystko przepracowałaś (choć pamiętam twój opis o małżeństwie, że więcej zarabiasz, więc decydujesz o wydatkach).

Niestety rodzice często zaszczepiają w dziejach własne kompleksy. Szczerze mówiąc depresję u dzieci często są winą rodziców, którzy stawiają niebotyczne wymagania jakich sami nigdy nie spełniali. Ja też musiałem sobie z pewnymi rzeczami poradzić. Mi wmawiano, że abym był szczęśliwy muszę zarabiać conajmniej
10 000 i musze mieć kierownicze stanowisko, aby być kimś. Uważam, że mnie skrzywdzono. Ja sobie z tym poradziłem, nauczyłem się doceniać co mam i wiem, że nie potrzebuje góry pieniędzy do szczęścia. Nauczyłem się żyć oszczędnie i nie mieć wygórowanych potrzeb. Moi bracia już tak dobrze tego nie przerobili, dalej tkwią w tym chorym schemacie...

Musisz być bardzo silną osoba, że pomimo presji matki, zaszczepionych kompleksów, niesprzyjającej sytuacji materialnej potrafiłaś pójść własną drogą. Większość dzieci pewnie, by się poddało.
A co do tej urody to pamiętam, że wyszło Ci w rozkładzie na poprzednie wcielenie coś podobnego. Wyszło, że masz bardzo ładną urodę, ale musisz uważać, aby jej nie wykorzystywać. Jak widać uległaś pokusie, ale wyszłaś na prostą.
Odpowiedz
#94

To jest prawda, co napisałeś o buddyjskim prawie karmy. Ale ogólnie buddyzm jest o wiele bardziej optymistyczny i trochę jakby "otwarty", bo chrześcijaństwo cały czas kojarzy mi się z surowością, czasem niewspółmierną do naszych czasów, a czasami i nepotyzmem, bo ludzie, którzy chcą uchodzić za religijnych robią to w sposób niekiedy wręcz przesadny, a zresztą i sami duchowni. Karma, co ciekawe, w buddyzmie nie łączy się z definicji z jakąś formą kary, ale oznacza po prostu "czyn" - więc nie ma tu zabarwienia pejoratywnego. Zresztą taka jest definicja, którą też znalazłam:

"Karma:
Dosłownie słowo to oznacza "czyn" lub "działanie". W buddyjskim znaczeniu nie oznacza więc rezultatu, określanego jako owoc (pali, sanskryt: vipaka, chiński: 果 guǒ), efektu czy przeznaczenia".

Wogóle blisko mi do takiego rozumienia karmy. Mam znajomych, którzy od wielu lat są buddystami, po tym jak wyjechali z Polski, zamieszkali w Wielkiej Brytanii, zostawili pracę w markecie i teraz są po prostu szczęśliwymi ludźmi. Bardzo otwarci, pozytywni, uczą się i mocno podkreślają konieczność rozwoju osobistego przez całe życie jako cel, który powinien przyświecać naszemu życiu. Niestety tutaj, u nas nie widzę tego. A wręcz przeciwnie. A kiedy ludzie nie chcą poznawać, analizować i rozwijać się to stoją w miejscu, a świat i religia z nimi. Mijają lata, a sposób myślenia, postrzegania również nie zmienia się. A szkoda. Buddyjskie prawo karmy wyjaśnia, że jest sens. To jakby pokazanie, że z najgorszego łotra można stać się dobrym człowiekiem i odrobić karmę. Przecież chrześcijaństwo powinno podobnie wskazywać, bo jeden z łotrów dopiero na krzyżu przeprosił, a Jezus wybaczył i powiedział, że trafi do raju. To dowodzi, że można i nigdy nie jest za późno i tak naprawdę czy to w chrześcijaństwie czy ogółem w naszym sposobie myślenia, niezależnie od jej religii, sens odrobienia karmy już za życia i wejście "z czystą kartą" w kolejne ma znaczenie.

Co do imion to też nie jestem całkiem przekonana. Aczkolwiek wróżka u której byłam mówiła o liczbie pokory - 19 w imieniu mojej córki. Więc na podobnej zasadzie może być zapewne również z liczbami 17 lub 15 w imieniu, ale moim zdaniem to nie jest ani nie powinno być analizowane odrębnie ale jako całość portretu. A ten składa się też z wibracji imienia i nazwiska, więc może jeśli ogólnie mamy w portrecie coś co wskazuje na "diabelskie skłonności", a w imieniu i nazwisku również to wówczas owszem - można tu mówić o negatywnej wibracji w wersji nawet podwojonej lub jeszcze liczniejszej.

Nie słyszałam tego o Polsce i duszach, które tu trafiają.

Moja mama żyła jak wiele osób w małych miastach - to prawda. Nie każdy ma odwagę ani nawet potrzebę by wyjść poza schemat.
Możliwe, że mamy karmę pieniędzy w rodzinie. Choć może to miała być dla mnie lekcja - to dzieciństwo. Związana z liczbą 8, którą mam w wyzwaniu, by móc zrozumieć wartość pieniedzy i nie uzależniać od nich wartości ludzi. Więc dane mi było poznać jak to jest kiedy ich nie ma i ktoś zaniża poczucie wartości swoje i dzieci, a także jak to jest kiedy sama je zarabiam i staram się nie być taką złą żoną Oczko

To prawda, że rodzice przekazują nam swoje kompleksy. Ale niestety, bycie rodzicem nie oznacza,że będzie się dobrym i rozsądnym rodzicem, a słabości to rzecz ludzka.
Ciekawe jest to, co piszesz o swojej rodzinie. To też swego rodzaju presja związana z poczuciem wartości, które wynika z posiadanych pieniędzy - im więcej tym lepiej, a zatem w rozumieniu Twoich bliskich nie powinieneś zadowalać się przeciętnością. Dobrze, że pokonałeś to i szkoda, że, jak piszesz, Twoi bracia nie potrafią. Ale Ty jesteś 2/11, więc masz łatwiej Oczko Jesteś wibracją mistrzowską, starą duszą, ale z pewnością kosztowało Cię to też wiele pracy i było nauką życia i lekcją, którą odrobiłeś. Ogólnie uważam, że nasze dusze są na tyle mądre, że świadomie wybierają sobie miejsce i rodzinę, w której się wychowują. To brzmi może paradoksalnie kiedy weźmiemy pod uwagę osoby, które urodziły się np. w rodzinach patologicznych, gdzie była bieda, alkohol itp., ale dusza wie lepiej i tak może miało być, by mogli poznać takie życie, odrobić coś. Ty mając takie przekonania w rodzinie umialeś znaleźć własne zdanie i coś pokonać - to również jest krokiem w stronę rozwoju duszy.

Czy jestem silną osobą? Podobno tak. Choć czasem wspomnienia wracają. Ale ja też mam ułatwienie - jestem numerologiczną 1 Oczko Pomijając negatywne cechy tej wibracji, to daje ona niesamowitą siłę, o ile pozostaje się wiernym swoim ideałom. A one nie mogą być złe, bo nie odrobi się karmy. A poza tym ja mam też 9/27 więc trzeba być fair, bo to daje spełnienie, a inaczej po prostu nie wychodzi nam w życiu. Moim zdaniem moja dusza wybrała tę wibrację i takie dzieciństwo oraz utrudnienie, mające pomóc mi zrozumieć wyzwanie 8 i różne modele życia. Teraz, jako dorosła kobieta rozumiem to.
Urody staram się nie wykorzystywać. Choć czasami pomaga, nie ukrywam Oczko

A ostatnio myślę o tym by jechać do Indii - mam książkę o tym kraju. Wiele fotografii. Jest to niesamowite, aż czuję, że odnalazłabym się tam Uśmiech
Odpowiedz
#95

Buddyzm to bardzo otwarta religia. Mi to więź podoba się w niej to dążenie to rozwoju i do spokoju duszy, czego nie ma w naszej religii. Powinniśmy również być uczeni, aby nad sobą pracować.

Co do tych diabelskich liczb...może nie na temat, ale spotkałem się z takim kolegą, który ma trochę takie diabelskie oczy i się zastanawiałem jakie ma cyferki XD

Może przesadziłem z tą karmą pieniędzy.
Faktycznie twoje życie jest bardzo dobrym przykładem jak działa lekcja 8. Musiałaś się nauczyć, że każdy człowiek jest wiele wart niezależnie od grubości portfela i musiałaś w tym celu przerobić wszystko co próbowała Ci do głowy włożyć twoja mama.
Znaczy może u mnie nie rodzice, ale tata tak mi wpajał. Nie jest jakimś materialistą, ale chyba ma jakieś ukryte kompleksy.
Nwm, czy 11 mają w sumie łatwiej. Podobno bycie wibracją mistrzowską daje dodatkowe trudności w życiu i dlatego sporo wibracji wibruje liczbą podstawową.
Ja chyba się bardziej określe jako 2 z aspiracją do 11.
Mój jeden brat jest 8 i stąd takie zamiłowanie do sukcesu i pieniędzy, co zresztą mu dobrze wychodzi. I chyba przez to będzie mu trudno to przezwyciężyć.
A drugi jest upartą 1 i głęboko wierzy w siłę prestiżu i klasę społeczną. Czasem as słów brakuje...

Mnie zastanawiały te dzieci z rodzin patologicznych. Nawet jeśli to prawda to ciężko uwierzyć, że ktoś wybrał rodzinę, gdzie ojciec będzie seksualnie go wykorzystywał, albo matka będzie biła po alkoholu.
Może to nie jest wybór, aby coś odrobić? Może skoro ktoś kradł, zabijał, albo był złym człowiekiem to odradza się w toksycznym środowisku jakie sam tworzył.
Może odradzamy się pośród ludzi, którzy są na takim samym poziomie na jakim my byliśmy. Tutaj trzeba by sięgnąć po fachową literaturę.

Indie to piękny kraj i jednocześnie kraj kontrastów. Wielkie bogactwa spotykają się z ogromną biedą i nędzą. Ale to kraj gdzie jest wiara w reinkarnację, może dowiedziałabym się czegoś więcej co by Cię poprowadziło. Polecam poczytać o bibliotece liści palmowych. Ponoć jest tam spisany los wielu ludzi, którzy odwiedzą bibliotekę.
Odpowiedz
#96

Mistrzowska 11, zresztą jak każda mistrzowska, jest trudna, bo trzeba wymagać więcej i ze "zwykłej" 2 być wyżej. Ale w zamian też wiele daje. Już sama świadomość tego wiele znaczy, a Ty ją masz. Niemniej wymaga to nieustannej pracy, choć można wskazać, że masz predyspozycje np. do tarota, wróżenia - większe niż inni. Daje wrażliwość, empatię, co może pomagać. Ale pracować trzeba zawsze - także wtedy gdy nie wibrujemy mistrzowsko.

8 dla mnie nie jest samym zamiłowaniem dla pieniędzy, ale daje taką łatwość w ich zarabianiu. Może one nie spadają z nieba, bo tak dobrze nie ma, ale 8 mają dobrą rękę do tego i praca, której sie podejmą daje te pieniądze, podczas gdy u innych osób niekoniecznie. Lubię 8 za siłe, niezależność, a w sumie odwrócona 8 to znak nieskończoności. To takie osoby bardzo praktyczne, o ile nie wpadają w pułapkę pieniędzy, ale jeśli chodzi o sukces materialny to przychodzi to u nich łatwiej niż w przypadku innych wibracji, choć pracować też muszą, to jasne. Ale mają wytrwałość, a to lubię, bo sama często mam słomiany zapał Uśmiech
Wogóle to uważam, że przy mojej 1 to wiele jest lepszych wibracji Oczko 8 zazdroszczę wytrwałości, siły, sukcesu materialnego, choć można przesadzić. No i 8 panowie są dość pociągający - tak zauważyłam Oczko

A uparta 1 to znam z autopsji - stale przerabiam Oczko

Co do wyboru rodziny w której sie rodzimy to myślę, że taki skrajny przykład z wykorzystywaniem seksualnym jednak trudno mi wpisać w wybór duszy. Ale czy miałaby to być karma? Chyba tych, którzy tak krzywdzą dziecko. I to karma na przyszłość. Nie mogę pojąć, że dusza świadomie wybrałaby coś takiego, tego typu traumatyczne przeżycie - ale jak napisałeś warto sprawdzić to w literaturze. Chociaż sama nie wiem czy chcę wiedzieć...

O tej bibliotece nie słyszałam, ale poczytam. Dzięki Uśmiech

Mnie dziś intryguje coś innego: robiłam portret numerologiczny pana. Dość pokręcona osoba, bo w cyklach ma: 1/10, 1/10 i 1/10/19, w PZ 2/11 i w drugim też. W 3 PZ - 4/13/22, a czwartym 2/11.

Ale co najciekawsze i sprawdzałam kilka razy kiedy liczyłam, a na koniec programem: 0 w każdym wyzwaniu.
Z drogi jest 3/12.

Co uważacie o braku wyzwań? To człowiek bez utrudnień w życiu?
12/3 to trudności, smutne życie, bo nie umiemy się odnaleźć w nim, dla mnie to taki trochę facet dorosły, który błądzi jak dziecko. Bardzo trudny, bo nawet rodzina odsunęła się od niego, no ale 3 razy wibrująca 1, jeszcze z karmą 19 to wyjaśnia.
4/13 ma już za sobą. On miał kilkadziesiąt miejsc pracy, nigdzie długo nie popracował z uwagi na trudny charakter, chciał rządzić, kontrolować, rzucał wszystko i wychodził nie wracając na miejsce pracy. Kłótliwy, choleryk, żona odeszła, bo ja zdradzał cały czas, bił. Ale zastanawiają mnie te braki wyzwań. Jak analizujecie takie przypadki?
Odpowiedz
#97

Mój brat już od gimnazjum/liceum był bardzo przedsiębiorczy.
Ma żyłkę do biznesu i zawsze potrafił się zakręcić w odpowiednich miejscach.
Akurat mój brat jest w miarę przystojny, ale myślę, że bardziej może przyciągać ta przedsiębiorczość i to, że to zodiakalny lew, więc lubi być w centrum uwagi. Ciężko znosi kiedy nie jest.

Tak, podałem drastyczny przykład. Właściwie nie wierzę, że całe życie jest zdeterminowane, więc faktycznie dusza, która się wciela w ciało mogła nie wiedzieć, że trafi na takiego człowieka.

Poczytałem o zerze w wyzwaniach i znalazłem 3 wersję:
1.Brak wyzwań, osoba która ma w życiu łatwiej.
2.Zero oznacza, że trzeba przejść przez wszystkie wyzwania.

Trzecie opcja przekonuje mnie najbardziej:
3.Zero nie bierze się z niczego. Należy sprawdzić z jakich liczb się składa. Otrzymujemy je odejmując od siebie dwie takie same liczby. Samo 0 jest traktowane jako wzmocnienie cech pozytywnych lub negatywnych. W tym wypadku należy skupić większą uwagę niż u innych nad przepracowaniem negatywnych cech, które daje dana liczba.

Informacje czerpie stąd:
https://kartylosu.pl/topic/1222-wyzwania...czy%C4%87/

Seleno, nwm czy możesz odpowiadać na takie pytania, ale skąd wiesz to wszystko o t facecie? Przychodzi do Cb klient i mówi, że jest cholerykiem, że pije, że bije żonę?

Kiedyś rozmawialiśmy o 13, to co napisałaś bardzo dobrze pokazuje negatywny obraz 13, co się dzieje gdy odpracowujemy ją w niewłaściwy sposób. A 13 wpływa również na sferę emocjonalną/rodzinną. To również może wyjaśniać dlaczego nie układało mu się z rodziną.
Czytałem, że zawsze zmiana w sferze uczuciowej pociąga zmiany w materii pracy i na odwrót.
Odpowiedz
#98

Sama nie wiem która wersja z zerem przemawia do mnie. Ale faktycznie, ono nie bierze się znikąd.
Znalazłam takie dane:

"Zero w wyzwaniu wskazuje na bardzo starą duszę. Jego obecność w wyzwaniu oznacza, że albo będziesz musiał/a przejść wszystkie wyzwania, albo nie będzie żadnych wyzwań. W przypadku zera w wyzwaniach masz wybór zdecydować się i tego się od Ciebie oczekuje że odnajdziesz sposób by rozwijać w sobie wszystkie talenty i całą mądrość, wiedzę jaka zawierają w sobie wszystkie liczby. W przeciwnym razie istnieje możliwość, że wszystko będzie przeszkodą na drodze twojego rozwoju, i nieustannie będziesz musiał/a walczyć z przeszkodami w swoim życiu, na zasadzie „co mnie nie zabije to wzmocni”

Przeszkód na drodze życia w okresie,kiedy to wyzwanie występuje jest albo niewiele, lub mogą one być ze wszystkich kierunków. Wyzwanie 0 nazywane jest też wyzwaniem wyboru.Mogą wystąpić trudności z określeniem co jest dla nas ważne a co najważniejsze.Osoba z tym wyzwaniem jest w pełni zdolna do analizowania sytuacji i porównywania możliwych rozwiązań. Jednak podjęcie właściwej decyzji może być trudne dla takiej osoby.Żeby sobie poradzić z tym wyzwaniem należy mieć wiarę we własne umiejętności ,uwierzyć ,że poprzez rzeczową analizę będziemy dokonywać właściwych wyborów. To jest wyzwanie, które zwykle zależy od indywidualnych predyspozycji ich właściciela.Osoby, które wykorzystywać będą intuicję, swoją wiedzę mogą się uchronić od wielu pułapek jakie może zafundować życie.Aby sprostać wyzwaniu 0 musisz mieć kontrolę wszystkich liczb; niezależność 1, dyplomacje 2, optymizm 3, praktycyzm 4, zrozumienie i wiarę 5, dostosowanie 6, mądrość 7, konstruktywną moc 8, altruizm 9. Innymi słowy, aby sprostać wyzwaniu, 0 w twoim życiu, musisz być bardzo uzdolnioną osobą"

Stąd: http://www.solaris-rozwojosobisty.pl/

Ale załóżmy, że wyzwanie nie bierze się z nicości. Obliczając:

I WYZWANIE WTÓRNE (DODATKOWE): I Cykl Życia - II Cykl Życia = 1/10 - 1/10 = ? (Nie mam pojęcia, bo tu jest 10, a w sumie gdyby była jakakolwiek inna liczba np. 9 to przyjęłabym, że właśnie ją trzeba wziąć pod uwagę)

II WYZWANIE WTÓRNE (DODATKOWE): II Cykl Życia - III cykl Cykl Życia = 1/10 - 1/10/19 = ? (Nie wiem?)

WYZWANIE GŁÓWNE: I WYZWANIE WTÓRNE - II WYZWANIE WTÓRNE = 0 (1/10) - ? = ?

Nic innego jak zera tu nie pasuje...
No chyba, że 1 z 1 wyzwania, a w drugim hmmm - 1 albo 9?

Ale w sumie to chyba najbardziej teraz przemawia do mnie to co cytowałam, że jest możliwość wyboru, czyli albo żadne wyzwanie albo każde. Jeśli założymy, że jest to stara dusza, ponieważ ma te zera to by wyjaśniało, że przybiera lub odrzuca pewne wyzwania, bo jako dusza bardzo stara odrobiła wszystkie od poziomu 1 do 9 więc możliwe, że ma wybór.

Skąd wiem tyle o tym panu? Bo jest to znajomy mój i męża od dawna. Teraz akurat coś w nim drgnęło, przyszedł porozmawiać, poprosić o portret, tarota, ale może dlatego, że żona odeszła, bo nie dało się z nim wytrzymać. Zresztą sam mi to opowiadał. To naprawdę trudny człowiek. Ja ogólnie staram się nie patrzeć na portret mając przed oczami moją ocenę danej osoby, dlatego nie przepadam za robieniem portretów znajomym, ale czasem trzeba. Wtedy staram się wyłączyć ciekawość, która każe mi sprawdzić czy dobrze zakładam - kiedyś np. znałam z widzenia pana, który był zboczeńcem, totalny psychol. Teraz siedzi w więzieniu za pobicia, gwałty na żonie. Kiedy uczyłam się numerologii i poznawałam znaczenie licz robiłam to na zasadzie skojarzeń. Szukając skojarzenia dla 7/25 pomyślałam o nim - dewiacja, upadek obyczajów, totalny świr, zboczeniec, który podobno nawet krowę chciał wykorzystać seksualnie. Nawet tego nie skomentuję. Ale co ciekawego - kiedy go zamknęli ta żona odżyła. Przyszła kiedyś poprosić mnie o pomoc w napisaniu wniosku do sądu w jego sprawie - nie będę wdawać się w szczegóły, bo obiecałam poufność, zresztą to nie ma tu znaczenia. I przy okazji zrobiłam jej portret i mężowi - była ciekawa, w sumie chciała zrozumieć dlaczego trafiła na takiego człowieka, dlaczego im nie wyszło, bo siebie tez obwiniała - jak to powiedziała - "że niedostatecznie na niego wpłynęła". Dla mnie to nie mieści się w głowie, bo to nie ona była winna. Ale co ciekawego: on się okazał numerologiczną 7/25 z dodatkowymi 15/6 chyba w PZ o ile pamiętam. Wogóle tak pokręcony numerologicznie typ, że masakra. Dużo "1" w wibracji imienia i nazwiska i jeszcze inne kwestie, już nie pamiętam, ale w życiu nie widziałam tak "demonicznego" portretu.

Jeśli chodzi o 13 to pamietam jak pisaliśmy o tym. Ale nie mam przekonania. Mój mąż jest 4/13 z drogi życia i u niego nie ma problemów emocjonalnych, a w naszym małżeństwie to ja jestem trudniejsza. Dla mnie to jest przykład, że 13/4 może dawać trudności w pracy czy życiu osobistym ale na zasadzie, że np. ma się trudnego partnera. I to jest trudne, odbija się na człowieku, na pracy też, wiadomo, kiedy się myśli dużo to i w pracy nie można znaleźć spokoju.

U tego gościa nie układa się, bo to jest jego wina. To jest człowiek bardzo trudny, od kiedy go znam to bałam się go wręcz. Taki typ, że wpadał w szał bez powodu. Kiedyś w sklepie zrobił awanturę kasjerce, bo chciał reklamówkę, podała mu i okazała się podarta. Zaczął krzyczeć, że klient jak płaci to wymaga, a ona od tego jest, żeby podać dobrą. Straszny typ. Trochę dostał po nosie teraz, ale sama nie wiem czy na długo mu to pomoże. Niechętnie robiłam ten portret, choć byłam ciekawa co wyniknie.
Odpowiedz
#99

Jeśli jest tak jak piszesz to zero jest bardzo trudną wibracją. Ciężko przerobić wszystkie wyzwania. Trzeba być naprawdę zahartowaną osobą do takich lekcji.

Te wyliczenia, które podałaś faktycznie są bardzo pogmatwane. I łatwiej było to zrozumieć w teorii niż w praktyce.

Współczuję Ci takich sąsiadów. Ciężko się czuć bezpiecznie przy takich ludziach.
Chyba będę bardziej przypatrywał się portretom ludzi i będę wiedział na kogo uważać. Muszę sprawdzić portret jednej osoby z mojej rodziny, która też była bardzo ciężkim człowiekiem. Muszę zobaczyć, czy też ma takie cyferki.
Odpowiedz

Na szczęście nie jest to mój sąsiad, a znajomy. Więc na co dzień nie muszę być chcianym lub niechcianym świadkiem jego zachowania.

Z tym zerem to myśle, że może zależy to od człowieka, bo można być dobrym, rozwijać się, a wtedy nie mamy nic do odrobienia. Albo wszystko, kiedy idzie się złą drogą. Więc koniec końcem jest to nasza decyzja i ponosimy jej skutki - to akurat jest sprawiedliwe.

Portrety ludzi wiele mówią o nich. To cenna informacja i wskazówka, choć nie robię ich jeśli nie proszę mnie o to. Mam dziwne wrażenie, że to jakby podglądanie. kogoś, jego życia, słabości, wyzwań - coś jak sprawdzanie w kartach... A może jestem przewrażliwiona? Bo jeśli mamy z kimś kontakt, a ta osoba wpływa na nasze życie czy to prywatne czy zawodowe to może jednak warto zobaczyć co ma w portrecie? Hmmm?
Odpowiedz

Wszystko zależy od moralności. 
Na przykład uważam, ze niemoralne jest pytanie kart z czystej ciekawości jak kolega poradzi sobie w nowej pracy i jak potoczy się jego związek, albo jak wygląda to wszystko w chwili obecnej. Co prawda mamy taką możliwość, ale nie należy jej wykorzystywać, ponieważ nie powinno się bez pytania zaglądać komuś w życie. 
Jednak tak jak piszesz sprawa wygląda kompletnie inaczej, jeśli sprawa znajomego wpływa na nas. Jeżeli trafimy na osobę, która non stop w naszej firmie doprowadza do kłótni to moim zdaniem możemy zapytać jaką jest osobą, co jest powodem takiego zachowania i jak sobie możemy z nią poradzić. Oczywiście ważny jest motyw naszego postępowania, czy chcemy zaspokoić ciekawość, czy może doprowadzić sytuację w naszym miejscu pracy do ładu.
W sumie poza tym, że to niemoralne to nie mam pojęcia, czy mogą nas spotkać jakieś negatywne konsekwencje. Kiedyś jedna wróżka wypowiadała się, że dostała po łapkach. Pytała tylko z ciekawości o znajomego i chwile po rozłożeniu kart ten znajomy napisał do niej wiadomość w bardzo niemiłym tonie. Niby mógł to zrobić w każdym momencie, ale przypadkowo lub nie wybrał akurat ten. Może takie osoby mogą podświadomie odczuwać do nas niechęć jak do każdej innej wścibskiej osoby, a może to był zwykły przypadek i takie osoby nie mają świadomości, że ktoś sobie patrzy co ich spotka. 
W sumie poza tym, że ktoś może sobie nie życzyć, aby grzebać w jego życiu i należy uszanować jego prywatność to nie widzę jakiś innych przeciwwskazań.
Nawet sama ciekawość, mimo że niezdrowa to raczej nie powinna przysporzyć większych kłopotów. Zależy jeszcze, czy chcemy te informacje wykorzystać czy zostawić dla siebie. 

A co do numerologii to myśle, że raczej nie ma tu kwesti niemoralności. Ona nie pokazuje jak potoczy się związek, czy jak nam pójdzie w pracy, czy jakie sekrety chowamy w sercu. Mówi raczej ogólnie jaka jest nasza droga życia i jaki mamy charakter, czy predyspozycje zawodowe. Wiele z tych rzeczy możemy również wyczytać przeglądając facebooka takiej osoby. Nie wydaje mi się, aby to były jakieś informacje ściśle prywatne, czy osobiste. 
Tak patrzę po sobie. Nie zrobiłoby mi różnicy czy ktoś znajomy prześledził by moją numerologie. Dowiedziałby się, ze jestem 2 z karmą pracy 13, moje wyzwanie to 2 i 5 oraz jestem w cyklu numer 9. Raczej nie ma tu jakiś informacji naruszających moją prywatność.

Reasumując jeśli ktoś w jakiś negatywny sposób wpływa na Ciebie to uważam, że masz prawo zaglądnać w karty, aby zmniejszyć szkodliwy wpływ tej osoby na Cb. A w numerologia raczej nie odkrywa intymnych sekretów, więc rozglądnięcie się jakimi wibracjami się otaczamy raczej nie ma nic wspólnego z kwestią moralności, może mieć za to charakter edukacyjny.
Odpowiedz

Jest sporo racji w tym co piszesz. I kolejny argument: to dobry sposób by się uczyć na praktycznych przykładach. Pisaliśmy o tym kiedyś, że teoria jest, ale jak się realizują poszczególne liczby w praktyce to już trudniej znaleźć. A nauka, także poprze obserwację portretów osób znajomych, które proszą mnie o to, daje mi takie spojrzenie od strony praktycznej. Tak właśnie mam z moim mężem i jego karmą pracy. Myślę, że to ważne i w sumie nie da nam tego żadna literatura.

Nie uważam do końca by nie było to trochę podglądanie czyjegoś życia. Ja patrząc na portret widzę np. te nieudane związki u kogoś i jak np. pojawia się 7/16 w portrecie, a to osoba znajoma, która rozstała się, to ja już wiem, że nie była dobrym partnerem i związek rozpadł się z jej winy głównie. A jeśli są do tego inne wibracje, takie jak np. 5/16 to odrazu mam w głowie, że niekoniecznie była wierna Uśmiech Wogóle dla mnie numerologia to taki obraz człowieka - dosłownie opisany jego charakter, błędy w życiu, trudności - patrzysz na liczby i widzisz. Patrzę i widzę odrazu charakter, a jeśli tę osobę znam to nietrudno połączyć to z wydarzeniami z jej życia i układają się puzzle. Dlatego robienie portretów dla znajomych nie jest łatwe, a czasami czuję się jakby powierzali mi swoje sekrety Oczko

Taki przykład: jakiś czas temu robiłam portret kolegi z liceum. Nasz kontakt urwał sie po liceum, gdy był za granicą. Ale wrócił, ożenił się. Zobaczyłam w jego portrecie liczby, które odrazu rzuciły mi światło na jego podejście do związku, że on nie jest wierny i biega za innymi. Zobaczyłam liczbę w PZ, która wraz z liczbą u jego partnerki, co akurat zbiegało się w czasie jeśli chodzi o wibrację, jakby mi dosłownei mówiły: to sie rozpadnie, ten związek się nie uda, jego zdrady wyjdą na jaw. Za chyba 3 lata rozwiedli się, on miał inne na boku, ona się dowiedziała, wyprowadziła sie do rodziców. Oczywiście nie powiedziałam mu tego na tamten czas, ale dałam do zrozumienia, że powinien pracować nad charakterem, nad związkiem i stosunkiem do swojej żony i innych kobiet, bo pewne trudności widać było w wyzwaniach, również w PZ, w które wchodził. Ale nie każdy odrabia lekcje, a czasami ludzie są po prostu słabi lub wybierają zabawę, imprezy, lekceważą bliskich i nie szanują uczuć. Wtedy są konsekwencje.

Podsumuję to tak: przykro mi z powodu ich rozwodu, ale fakt, że zobaczyłam te trudności u nich, które doprowadziły do rozstania, to potwierdziło moją intuicję i czytanie z liczb. Coś jak wróżba, która sprawdza się, a Ty masz dziwne uczucie, że fajnie, że trafiłeś z wróżbą, ale szkoda, że negatywną dla ludzi i mającą negatywne następstwa. Coś chyba jak pyrrusowe zwycięstwo.
Odpowiedz

Widzisz i tu pojawia się różnica doświadczenia i poziomu zaznajomienia się z numerologią. Ja jestem mało doświadczony i nie potrafię wyczytać szczegółowych informacji, ale ogólne, więc nie widzę w tym naruszenia prywatności. Ty z kolei masz o wiele więcej doświadczenia, większą wiedzę i potrafisz wyczytać informacje, które taka osoba mogła by chcieć zostawić dla siebie, więc faktycznie można to uznać za grzebanie w czyimś życiu. Ale trzeba sobie zadać pytanie na ile liczby są faktami o człowieku a na ile potencjałem/możliwościami, które mogą wibrować z różną siłą i różnie wpływać na charakter oraz mogą się ujawnić lub nie w zależności od rozwoju danego człowieka. 

Po przykładzie, który napisałaś widać, ze masz bardzo rozwiniętą intuicję i numerologia jest dziedziną, do której zostałaś stworzona. Wręcz odczuwasz pewnie rzeczy jakbyś jasnwidziała, widzisz liczbe i podświadomie wiesz, ze on postępuje w taki,a nie inny sposób. Ja czegoś takiego nie mam, aktualnie nie wyczytam tego co ty, więc nie widzę w tym nic złego.
Twój dar to czytanie z liczb, a mój może się np: objawić w leczeniu ludzi za pomocą energii, albo w innej dziedzinie.
Odpowiedz

(13-08-2021, 21:41)selena889 napisał(a):  Zobaczyłam liczbę w PZ, która wraz z liczbą u jego partnerki, co akurat zbiegało się w czasie jeśli chodzi o wibrację, jakby mi dosłownei mówiły: to sie rozpadnie, ten związek się nie uda, jego zdrady wyjdą na jaw. Za chyba 3 lata rozwiedli się, on miał inne na boku, ona się dowiedziała, wyprowadziła sie do rodziców. Oczywiście nie powiedziałam mu tego na tamten czas, ale dałam do zrozumienia, że powinien pracować nad charakterem, nad związkiem i stosunkiem do swojej żony i innych kobiet, bo pewne trudności widać było w wyzwaniach, również w PZ, w które wchodził. Ale nie każdy odrabia lekcje, a czasami ludzie są po prostu słabi lub wybierają zabawę, imprezy, lekceważą bliskich i nie szanują uczuć. Wtedy są konsekwencje.

Podsumuję to tak: przykro mi z powodu ich rozwodu, ale fakt, że zobaczyłam te trudności u nich, które doprowadziły do rozstania, to potwierdziło moją intuicję i czytanie z liczb. Coś jak wróżba, która sprawdza się, a Ty masz dziwne uczucie, że fajnie, że trafiłeś z wróżbą, ale szkoda, że negatywną dla ludzi i mającą negatywne następstwa. Coś chyba jak pyrrusowe zwycięstwo.

Przecież jeśli widzimy w kartach/numerologii, że ktoś jest bawidamkiem, że strzela oczami na prawo i lewo, a w wyniku tego jego związek zapewne się rozpadnie - to należy mu to powiedzieć, a nie zachowywać dla siebie. Wprost: jesteś taki a taki, masz takie a takie tendencje, i jeśli nic nie zmienisz to numerologia/karty pokazują że za kilka lat Twoja dziewczyna Cię zostawi. To daje mu jakąś szansę na zastanowienie się, refleksję, zmianę, poprawę. Wkładanie jedwabnych rękawiczek, mówienie naokoło - to zatajanie faktów które mają dla tej osoby istotne znaczenie, i w efekcie wychodzi taka wróżba na pół gwizdka która zupełnie niczemu nie służy. Więc możemy sobie po fakcie mieć satysfakcję: ja to widziałam w kartach, numerologii! No dobrze, ale jaki z tego pożytek? Czy to komuś w czymś pomogło że wróżka coś tam sobie w kartach zobaczyła? Jeśli ma się pewien dar czytania, to należy go wykorzystać dla dobra innych.

W tej konkretnej sytuacji którą przytoczyłaś powiedziałabym w skrócie: widzę w kartach/numerologii rozpad związku z powodu Twoich zdrad które wyjdą na jaw. Jeśli chcesz tego uniknąć, to musisz się bardzo starać by tak się nie stało. A już do tej osoby należałaby decyzja co zrobi z tą informacją.
Odpowiedz

I tu pojawia się pytanie ile można powiedzieć osobie pytającej. W tej sytuacji faktycznie kolega mógłby się opamiętać i coś z sobą zrobić.
Ale o co wtedy pytał kolega? O swój związek, czy o coś innego?
Niektóre osoby mogą bardzo źle reagować. Np: co powiedzieć osobie w ciężkiej depresji, której wyszło, że w najbliższych miesiącach nie znajdzie pracy, ani związku i nic się nie zmieni(zakładamy, że to nie jej wina, ot ,,urok" małych miast).
Dobić ją mówiąc wprost, czy raczej trochę owinąć w bawełnę i nie dać jasnej odpowiedzi?
Odpowiedz

LeCaro wiele zależy od konkretnych osób. Natomiast to jest tak, że kiedy ktoś przychodzi do nas to nie po to by słuchać o swoich wadach. I trzeba umieć powiedzieć prawdę ale nie wprost: Słuchaj, jesteś typ: "Przelecę i polecę dalej". Gdybym tak robiła to nie miałabym komu tych portretów robić. Niestety, ale takie są realia i ludzie.
Temu panu powiedziałam: Masz skłonności do zdrady i tutaj trzeba coś zrobić, pracować nad sobą bo inaczej sobie związek psujemy albo całkiem popsujemy.
To nie jest zakładanie rękawiczek. To prawda. Ani Tarot ani numeorlogia nie pokazują 100% tego co się wydarzy - przewidują, a numeorlogia pokazuje pewne skłonnosci w charakterze lub w wibracji w jaką wchodzimy.

Ten pan nie chciał się poprawić, a może mu tak było dobrze. LeCaro, fajnie by było gdyby każdy brał do serca wróżbę lub to co pokazuje numerologia i pracował nad sobą. Ale zejdźmy na ziemię - wiele osób tak nie robi. Trudno, żeby wróżka była odpowiedzialna za to, że jego romanse wyszły na jaw.

Nie, nie mam satysfakcji, że się rozstali. życzyłam im dobrze. Mam satysfakcję, że potrafię wiele zobaczyć z numerologii, bo dla mnie rozwój w tej dziedzinie jest ważny. Ale nie zamierzam nic zmieniać w swoim podejściu: mówię komuś, że może popsuć sobie związek lub rozwalić, bo ma złe skłonności, ale co on zrobi to nie mam na to wpływu.

To co napisałaś LeCaro:

"W tej konkretnej sytuacji którą przytoczyłaś powiedziałabym w skrócie: widzę w kartach/numerologii rozpad związku z powodu Twoich zdrad które wyjdą na jaw. Jeśli chcesz tego uniknąć, to musisz się bardzo starać by tak się nie stało. A już do tej osoby należałaby decyzja co zrobi z tą informacją"

To nie pokrywa się z rzeczywistością. Trzeba zrozumieć, że numerologia to nie Tarot. Tarot pokaże pewne rzeczy, które moga się wydarzyć - mogą, bo przecież jest czynnik ludzki i zawsze nasze działanie moze to zmienić. Numeorlogia pokazuje liczby, które określają nasze predyspozycje do czegoś, zewnętrzne możliwości i ograniczenia. Pan miał skłonności do zdrady i pewnie nadal ma. Tego nie zmieni nikt. Można mu powiedzieć: proszę coś zrobić, dbać o relację, bo związek może ucierpieć lub rozpaść się przez Twoje zachowanie. I tak zrobiłam. Ale ja nie widzę czy tak będzie - domyślam się z jego zachowania, że na chwilę obecną ma do tego predyspozycje. Ale jest wiele osób, które mają np. 7/16 w PZ i co? Im też powiem: Masz skłonność do zdrady i zrób coś z tym. Nie mogę, jeśli sami nie chcą o tym rozmawiać - to raz. A dwa, że nawet jeśli ktoś ma to może walczy z tym, chce żyć normalnie i zwyczajnie karmę odrabia.

Kurcze, piszę pan z przyzwyczajenia do klientów, a to kolega Uśmiech

LeCaro ludzie są różni, a to byłoby nierealne gdyby pójście do wróżki pomagało na wszystko Uśmiech Nasze życie to praca nasza nad nami i słabościami, bo inaczje psujemy sobei relacje i związki - tak chyba dosłownie powiedziałam koledze. Widząc, że wchodzi w PZ, który nie sprzyja stabilności i majac z tyłu głowy, że moze zdradzać, a to wyjdzie na jaw. No ale ja go w ramiona innych nie pchnęłam. Zresztą, z drugiej strony to uważam, że skoro zdradzał i robił to z premedytacją, to czemu żona nie miała się dowiedzieć? Ja bym nie chciała żyć w takiej niewiedzy, bo to nie jest gra fair.

A swoją drogą LeCaro: Ile możesz powiedzieć klientowi? Wszystko? Dosłownie? Np. widzę, że mąż panią zdradza? Czy najpierw zapytasz delikatnie: jak układa się w małżeństwie? A jeśli odpowie: ok? Ja bym powiedziała: Niestety, ale tutaj mi się pokazuje, że z męża strony niekoniecznie jest to ok. Możliwe, że czegoś mu brakuje lub też czegoś szuka, bo widzę inne kobiety. A klientka: Nie, to niemożliwe. I co wtedy? Ja bym powiedziała: Tak widzę. Myślę, że musicie zadbać o relację, porozmawiać, bo inaczej związek może ucierpieć a nawet rozpaść się. A ona albo weźmie to do serca albo powie: Nie, to nie możliwe. Albo oleje. I tak może być.

Nastku, on nie pytał o związek. Robiłam portret i tam wychodzi wiele rzeczy - cechy charakteru itp. Sam wiesz jak analizowaliśmy czasem czyjeś. I zobaczyłam skłonność do zdrady, wraz z liczbą w PZ. Więc to było ogólne, jak to przy portrecie. Wtedy też mu powiedziałam, że ma predyspozycje i może na tym ucierpieć jego związek jeśli czegoś się z tym nie zrobi itd. Ale nie mogę powiedzieć: widzę, że rozpadnie się Twoje małżeństwo. A co gdyby on wziął radę do serca i nie rozpadło się? Przecież sami kreujemy swój los - nigdy nie wiadomo jak będzie i jacy za chwilę będziemy.

LeCaro numerologia pokazuje obraz człowieka, opisanego za pomocą liczb. Ale to jest jeden obraz na całe życie, a ludzie zmieniają się. Znam takie osoby, które mimo niefajnych liczb pracują nad sobą. Znam dziewczynę 7/25, która podróżuje i realizuje się pięknie, mimo niefajnej wibracji głównej i innych - stara się. I gościa, o którym pisałam, że z taką samą wibracją siedzi w więzieniu. Więc nie jest tak, że musi być to, co zapisane. To są utrudnienia, ale można je pokonać. Decyzja zawsze należy do nas.
Tarot jest bardziej precyzyjny - powiedziałabym. Pokazuje coś na dany moment, na np. kilka miesięcy do przodu. Dlatego uważam, że numerologia daje ogólny opis, a Tarot wraz z nią to już duet świetny Uśmiech
Odpowiedz

Seleno, jasne że ludzie na ogół nie lubią słuchać niemiłej dla siebie prawdy. Oczko No i bywa że gdy usłyszą coś niewygodnego czują się dotknięci, bo przychodząc po wróżbę de facto wcale tej prawdy nie chcieli, oczekiwali samych miłych i korzystnych dla siebie wiadomości. Ale wróżenie tylko na zasadzie bycia miłym i unikanie przykrych tematów na dłuższą metę się nie obroni. No chyba że klient nie przychodzi po wróżbę ale bardziej po pocieszenie pytając "co mnie miłego spotka w tym miesiącu?"... ale to już inny temat.

Kieruję się zasadą: po pierwsze - kartami nie szkodzić, po drugie - w miarę możliwości kartami pomagać.
Więc nie mówię że powinno się podrywaczowi który pyta o sprawy miłosne powiedzieć: masz paskudny charakter i żadna kobieta z tobą nie wytrzyma bo każą prędzej czy później puścisz kantem - no bo on taki charakter już ma, fajnie mu z tym i go to nie uwiera. Oczko  Ale jeżeli ten podrywacz przychodzi i mówi: pierwszy raz jestem w takim związku jak teraz, jak to będzie się rozwijać bo zależy mi tym razem żeby się nie rozpadło - to trzeba szczerze powiedzieć na podstawie kart i numerologii jakie są realne prognozy, jakie zagrożenia, co należałoby zmienić, co klient miałby szansę poprawić, na co może mieć realny wpływ - oczywiście jeśli będzie tego chciał. Powiedzieć konkretnie, by dać temu człowiekowi szansę na działanie, i jemu zostawić też decyzję czy to działanie podejmie.
Zupełnie czym innym są informacje o prawdopodobnych przyszłych wydarzeniach w życiu klienta, które będą dla niego niepomyślne a nawet bardzo złe, lecz całkowicie od niego niezależne, tzn cokolwiek by nie zrobił to i tak tego zapewne nie uniknie. Tutaj wcześniejsza wiedza w niczym by nie pomogła, a mogłaby nawet wyrządzić szkodę.

Pójście do wróżki oczywiście na ogół nie zmienia "wszystkiego", jak napisałaś, nie robi wielkiej rewolucji w czyimś życiu, ale może dać impuls, dobrą wskazówkę. Kładąc karty chcę zakładać, że ta osoba przyszła do mnie i zadaje swoje pytanie "po coś"... że skoro pyta to czegoś chce, nad czymś się zastanawia, ma jakieś wątpliwości, a rozłożenie kart ma czemuś służyć. Np. ktoś chce usłyszeć pewne rzeczy na głos choć już się ich domyśla, chce coś sobie poukładać przed podjęciem ważnej decyzji (choć wcale nie jest powiedziane że później pójdzie za radą kart), chce zrobić coś inaczej niż robił do tej pory by w końcu się udało, itd.

Co do numerologii zaś... Uśmiech Ja znam zasady numerologii, wiem czym ona jest. Nie mówię człowiekowi na podstawie samej daty urodzenia, że coś się w jego życiu na 100% wydarzy - na przykład rozwód albo wyjazd za granicę. Numerologia podczas wróżb jest dla mnie pewnym szablonem, nakreśleniem ogólnych ram, a później podparciem i uzupełnieniem dla kart. Ale jednak zawsze to karty są przed numerologią, są ważniejsze, ponieważ - tak jak napisałaś - ludzie się różnią od siebie, są na różnych etapach życia, wychowali się też w różnym środowiskach itd., więc nie można ich charakteru odbijać od jednej kalki. Widzę jednak, że sporo osób popełnia ten błąd - zresztą na początku ja też wpadałam w tę pułapkę, przyznaję - i idzie w schematy. Np. - w dużym uproszczeniu - jeśli ktoś ma 2 z dnia to musi to być bardzo dobry ale delikatny i miękki człowiek. Tylko w takim razie czy wszyscy ludzie mający 2 z dnia są tacy? A co dajmy na to z Hitlerem - 20 z dnia, 5 z całości?
Miałam przykład bliźniaczek (jednojajowych zresztą) w bliskim otoczeniu - przyjaciółki mojej Mamy. Dosłownie dwa przeciwległe bieguny, całkowicie różne charaktery i kompletnie różne drogi w życiu. A dzieciństwo i wychowanie odebrały oczywiście takie samo, więc... Bezradny
Odpowiedz

Wtrące się: jeśli chodzi o bliźniaków to ich portrety ponoć nie sprawdzają się i nie wiadomo dlaczego. Albo sprawdza się portret tylko jednego z nich.
Odpowiedz

Le Caro

Nie jestem za wróżeniem na zasadzie bycia miłym, ale nauczyłam się, że prawdę trzeba ludziom mówić szczerze ale z taktem. Ludzie przychodzą z różnych powodów, niektórzy naprawdę chcą coś zmienić w swoim życiu, są na tyle rozwinięci i otwarci, że przyjmują słowa krytyki i nawet potwierdzają to, co pokazuje numerologia czy karty. Ale wiele osób, które spotkałam, nie przyznawało się do tego, co widziałam, a nawet przeczyły temu. W takiej sytuacji mija się z celem powtarzanie po kilka razy np. pracuj nad swoim charakterem, by nie zniszczyć związku. Jeśli ktoś rękami i nogami zapiera się, że jest ok, a nawet ma nastawienie typu: "To moja sprawa, a, że tam zobaczyłam w kartach to nie powód by o tym rozmawiać".
Znów wracamy do sedna: Nie każdy człowiek chce przyznać się do słabości, nie każdy chce nad nimi pracować, czasami ktoś żyje na zasadzie: "Jakiego mnie stworzono, taki jestem" Kropka". I tu jest twardy orzech do zgryzienia.
Czasem staram się dotrzeć do takich osób, mówiąc np.: "Tacy jesteśmy, jako ludzie, że mamy słabości, wady. I tutaj widać np. to czy tamto". Ale czy klient zareaguje na to złością, obruszeniem się, czy przytaknie, weźmie do siebie - to już inna sprawa. Więc tę szczerość trzeba umieć też podać w odpowiedni sposób, bo wróżki nie są od moralizowania, wskazywania błędów - nie każdy człowiek życzy sobie tego. Lubię kiedy przychodzi do mnie ktoś, kto ma dystans do siebie, potrafi być wobec siebie samego krytyczny, szuka rozwiązania problemów, jest otwarty i gotów rozmawiać o sobie. Ale ludzie często przychodza gdy dzieje się źle, gdy już coś się nawarstwiło, problemy ich przerastają, a wtedy szukam powodu tego, karty coś pokazują, a oni jakby chcieli problem "zaleczyć" ale nie rozwiącać, na zasadzie: "Bo coś nie wypada, bo ludzie powiedzą, bo mam problem z dzieckiem itp.".

Podam przykład: robiłam portret kobiety, która ma syna z pewnym panem i nie są parą, rozstali się. Ten syn sprawia wiele problemów wychowawczych, a, że jest już prawie "dorosły", bo ma niecałe 18 lat (Choć dla mnie to akurat nie jest żaden wyznacznik dorosłości, no, ale pani tak uważała) to buntuje się, ucieka z domu, zaczął mieć problemy z prawem i narkotykami. Jak powiedzieć tej pani, ze wina leży też po jej stronie, gdyż odeszła od partnera, często miała innych, a syn nie miał przykładu ojca? Jak wyjaśnić jej, że dziecku brakowało wsparcia, czasu od matki, która skupiała się na kolejnych partnerach, zawodach miłosnych, jednocześnie nie obrażając jej, no bo dlaczego? Więc mówię do niej: Syn, jak tu widzę, ma żal do Pani, a jego zachowanie jest takim buntem, zwróceniem na siebie uwagi. Trzeba porozmawiać o Pani sytuacji osobistej, wyjaśnić relacje z nim, powiedzieć dlaczego nie ułożyła sobie pani relacji z innym mężczyzną, choć były takie próby. A przede wszystkim zapewnić, że jest kochany, ponieważ czuje się odtrącony. A ona na to: "A nie, to nie jest prawda. On ma charakter po ojcu, dlatego są problemy. Ale niech mi Pani powie co zrobić, żeby nie brał narkotyków, bo wpadł w złe towarzystwo".
To jeden z wielu przypadków kiedy ludzie nie chcą, lub nie widzą w sobie problemu. I oczywiście można im wyjaśniać, ale póki sami nie zrozumieją to nic nie da. Niestety. Tu wróżka jest trochę jak psycholog - może nakierować, pokazać, ale nie zmieni niczyjego życia. Jak wyjaśnić kobiecie, że syn szuka oparcia w znajomych, wpadł w złe towarzystwo m.in. dlatego, że matka nie miała dla niego tyle czasu ile by chciał, nie dała mu namiastki domu i kochającego ojca, ale zmieniała tych partnerów i on ma chaos w głowie? Nie oceniam tej kobiety, ani jej życia osobistego, bo nikt nie jest idealny, jednak w tym tkwi sedno problemu, a nie w jej pytaniu: "Co zrobić, żeby nie wpadł w nałóg?".

Numerologia określa człowieka, jak pewien szablon - tutaj zgadzam sie z Tobą. Ale nie ma dwóch takich samych osób, nawet jeśli urodziły się tego samego dnia. Są inne czynniki, wibracja imienia, nazwiska, obciążenia rodowe itp. Tego jest wiele. Tak samo nie każda "2" jest spokojna i łagodna, a nie każda 1 - despotyczna. Ale przykład z Hitlerem jest ciekawy. Zresztą swego czasu analizowałam portrety znanych ludzi. To dobra okazja by coś zobaczyć, zrozumieć, ale też wskazówka do tego by nie kierować się tylko liczbami. Działa czynnik ludzki, dom, otoczenie, nawyki itp.

Nie wiem jak to jest u bliźniaczek - to jest ciekawe. Ale nie robiłam nigdy takiego portretu.

Nastku, Ty kiedyś pytałeś jak uczyć się w praktyce, prawda? Może na portretach znanych osób. Kiedyś czytałam analizę portretu Diany i Księcia Karola. Ktoś ładnie obliczył ich cechy, wskazał rok numerologiczny w którym wzięli ślub - to wszystko wyjaśniało dlaczego ich małżeństwo nie mogło się udać.
Odpowiedz

Jeśli chodzi o Diane i Księcia Karola to mam w mojej książce nawet obliczony i wyjaśniony ich portret psychologiczny.
Też wiele rzeczy ładnie widać, choć to trudna sztuka.

Co do wieku tego chłopaka to normalna wizja matki. Rodzice zazwyczaj uważają, że ich dziecko jest zbyt duże lub zbyt małe na to i tamto w zależności jak im wygodnie. W tym wypadku wygodnie było myśleć, że syn jest za duży, aby jego problemy mogły być spowodowane przez nią samą.
I co do tych 2, 2 to specyficzna wibracja. Teoretycznie daje delikatność, ale nwm czy u wszystkich. Często się czyta, że jest tu rozgraniczenie na mężczyzn i kobiety. U mężczyzn 2 daje cechy kobiece jak delikatność i wrażliwość, więc rzeczywiście 2 jest taką stereotypową 2, ale u kobiet czasem przeciwnie, mogą być trochę agresywne. Mam kuzynkę, która jest 2 i raczej jest bardziej ,,drapieżna" niż cichutka. Ale oczywiście ważny jest dzień urodzenia i inne liczby.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 11 gości