Czy istnieje rytuał zapomnienia?...
#23

Kasha...poszłam na łatwiznę Uśmiech , no i szkoda było mi czasu, zamówiłam na stronie ezosfera.pl. Tak na marginesie to mają tam wiele ciekawych tytułów i różne inne fajne rzeczy....np. olejek zapachowy na bazie ziół dla takich pokrzywdzonych dusz jak ja Oczko Jeśli chodzi o muzykę, to chyba poszukam w internecie, bo już na książki sporo wydałam. Myślę, że na youtube znajdę coś odpowiedniego. Za dwa tyg jadę na kilka dni nad morze więc sama sobie nagram jego szum Oczko

"Bo w życiu nie idzie o to, by przeczekać burzę, ale żeby nauczyć się tańczyć w deszczu"
Odpowiedz
#24

Fiołek, ból i tak musi w sercu się wypalić...
Ale Ty tego ognia wspominaniem nie podsycaj...
Pomocnym działaniem bedzie zebranie bylicy (wszedzie rośnie) i zrobienie naparu w sporym garnku (tak 3-5 litrów).
Zrób porzadki przemywając nim wszystko co sie da, kurze zetrzyj zwilżoną szmatka, podłogi wymyj, dywany przetrzyj...
Nie zapomnij zostawić z litr a nawet dwa...
Kiedy skończysz sprzątanie - weź przysznic, umyj włosy, i na koniec spłucz te włosy i całe ciało naparem...
Potem zapal białego tea-lighta zapraszając nowe, jasne energie...
Możesz i kadzidełko...
Nos ze soba różowy kwarc, dodawaj do herbatki szczyptę lawendy (dobra na zapomnienie i leczenie sercowych ran)...
Jakkolwiek guślarsko to brzmi - pomaga...
Nie rozwiązuje calkowicie problemu, bo to dłuższy proces zdrowienia duszy, ale .... ułatwia... Pociesza
Sprawdzone... Ok
Odpowiedz
#25

Różowy kwarc rzeczywiście rozmiękcza serce, ale może to po pewnym czasie zrobić się niebezpieczne i uciążliwe dla osoby która go nosi. Wiemy przecież, że kto ma miękkie serce to powinien mieć twardą.... no ten odwłok. Uśmiech
Polecam trzymanie razem z tym kwarcem różowym ametystu - to wprowadza potrzebną równowagę i szersze widzenie.
Odpowiedz
#26

Fiolku, Twoja reakcja jest absolutnie naturalna. Po rozstaniach, obojetnie z czyjej inicjatywy, jest potrzebny okres zaloby, zamkniecie etapu w zyciu.

Pozniej, mozemy otwarcie czekac na nowe mile doznania, ktore na pewno nadejda. Buziak
Odpowiedz
#27

Witaj Zibku Uśmiech
Słuszna uwaga z tym ametystem... Myśli
Można by też dorzucić hematyt - na dobre ugruntowanie...
U mnie bardzo się sprawdził ( w kolczykach)... Ok
Do dzisiaj zakladam, gdy sprawy wymykają sie spod kontroli...
Odpowiedz
#28

Dziękuję Wam za rady i za zwrócenie uwagi na moją skromną osobę Buziak


Goya już biorę długopis i kartkę i zapisuję sobie "receptę". Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że nie ma złotego środka, że w takim wypadku najlepszy jest czas, ale jeśli jest coś, co pomogłoby mi jakoś lżej przejść przez ten czas "żałoby"( jak wspomniała Akasha ) chętnie wykorzystam.

Zibku, właśnie dlatego, że mam miękkie serce dostaję wiecznie kopniaki w ten...no zadek, więc nie omieszkam dołożyć ametystu do kompletu i oczywiście nie zapominając o hematycie Ok

Akasha, mam nadzieję, że ten rozdział żałobny będzie krótki. Niestety (albo stety Uśmiech ) tak to jest, że nasze życie składa się z etapów...jedne się kończą, żeby mogły się zacząć następne, jedne są dobre a inne nie....wszystko trzeba przejść. Mam trochę tych etapów za sobą, staram się nie powielać błędów....ale jak to mówią- człowiek uczy się całe życie i głupi umiera... Bezradny

Nawet nie wiecie jak się cieszę, że do Was trafiłam.... Buźki

"Bo w życiu nie idzie o to, by przeczekać burzę, ale żeby nauczyć się tańczyć w deszczu"
Odpowiedz
#29

ja polecam jeszcze do noszenia przy sercu malachit, ale pojedynczo, nie łącząc z innymi.
uspokaja, zwłaszcza we śnie, pomaga ukoić złe myśli, wycisza w rozpaczy.
a żal musi jak Goya napisała - sam wyjść, się przetrawić. taki tylko wyciszony, stłamszony na przyszłość działa jeszcze gorzej. mówię z doświadczenia.
Odpowiedz
#30

.. a ja z doświadczenia mogę powiedzieć że rok czasu trwało u mnie uwolnienie się od przeszłości. Także jest nadzieja Pociesza
Odpowiedz
#31

Dziękuję ślicznie za poświęcenie uwagi Kwiatek

Skorzystam z każdej rady.

Margola, wiem o czym piszesz, ponieważ ja już kilka lat temu przechodziłam jeszcze większy koszmar po rozwodzie. Udało mi się jakoś z tego wyjść, ale nie ukrywam, że czasem wraca. Niestety znów ktoś mnie zranił, zdradził i oszukał. Nie jest mi łatwo się z tym pogodzić, ponieważ wraca do tego przeszłość i nawarstwia się. Nie jestem już tą osobą jaką byłam. Wesoła, towarzyska, pełna optymizmu....to już nie ja. Mocno pracuję teraz nad sobą, uczę się kochać siebie, co nie jest łatwe. Wciąż przebywam wśród ludzi, którzy są związani z moją osobistą tragedią dlatego tym trudniej mi dojść do siebie. Wiesz co mam na myśli....wspólni znajomi z przeszłości, którzy teraz uważają mnie za dziwaczkę, bo sie odizolowałam od nich, myślą, że się obraziłam na nich, a ja po prostu nie chcę poprzez nich uwsteczniać. Niestety mieszkam w małym mieście i trudno uniknąć spotkania z nimi i trudnych pytań typu...co u Ciebie? słyszałam, że twój ex ma nowe dziecko itd. chcą ze mną plotkować, a ja nie mam na to najmniejszej ochoty. Marzę o tym, żeby się stąd wyrwać... Załamka

"Bo w życiu nie idzie o to, by przeczekać burzę, ale żeby nauczyć się tańczyć w deszczu"
Odpowiedz
#32

Fiołek

wszystko co piszesz to praktyki, przez które sama przechodziłam... odizolowanie, unikanie wspólnych znajomych, którzy mi pomagali i byli po mojej stronie .... no ale my wiemy lepiej ... cierpimy bardziej i serce nam krwawi a nie im ...
z perspekytywy czasu ... szkoda mi tych straconych lat i straconych okazji ... i przyjaciół, którzy mimo mojego odizolowania byli na tyle kochani, że pozostali ze mną ... i z tą drugą stroną ...
dzisiaj mogą opowiadać mi wszystko o tamtej stronie ... i to już nie boli ... bo przecież nie robią tego złośliwie ...
dziś widzę, że głupia byłam, straciłam 7 lat, wiele okazji i sporo nerwów, optymizmu i radości życia ...
po co??? za jakie grzechy??? sama stworzyłam sobie więzienie we własnej duszy, umyśle i sercu ...
to nasze lęki i strachy ... zamykają nas przed światem i prawdą
wiem, że gdy się siedzi we własnym więzieniu trudno na to spojrzeć z innej strony ale czy nie lepiej byłoby spojrzeć prawdzie w oczy i ... zaakceptować ją
piszesz, że to małe miasteczko ... więc masz do wyboru albo się zamknąć w domu albo wyjść na ulicę i cieszyć się życiem
zawsze spotkasz ludzi, którzy będą pytać o ex i jego nowe dzieci albo nowe kobiety ...
spróbuj znaleźć w sobie odwagę i spróbować im odpowiedzieć z podniesionym czołem: o tak słyszałam o tym - ale nic nie wiem, nie znam szczegółów!
nie Ty pierwsza i nie ostatnia ... zadbaj o siebie, walnij nową fryzurkę i kolor na włosach ( to nie musi kosztować ... ale zbierz się do kupy ), zapisz się do DKFu albo na fitnes-aerobik ... tam gdzie chodzi dużo kobiet ... co druga ma takie problemy jak Ty ...
tam znajdziesz koleżankę ( byle nie w dołku psychicznym - wybierz babkę po przejściach ale taką, która wydaje Ci się jest mocna i dzielna ) i się zakoleguj ... a potem macie kilka imprez do obskoczenia razem - po fitnesie na drina lub na kawę, raz w tygodniu gdzieś na długi spacer z psami lub rowery lub coś w tym stylu ... potem walentynki, dzień kobiet, śledzika, tłusty czwartek, dyskoteka z rozbierającymi się facetami, huczne 40ki i 50tki ... wszystko co chcesz ...
tylko nie zamykaj się przed światem ...
na dzień dzisiejszy mówię to jako osoba, która zmarnowała 7 lat ... i żałuję tego bardzo bo nikt mi tych straconych lat nie zwróci i nie doda do życia ...
więc lepiej zbudować sobie grupę wsparcia typu " zranione/ ryczące rozwódki " niż zamykać się każdego dnia po pracy w misternie rzeźbionej włąsnoręcznie trumnie!

oczywiście, że będzie bolało jeszcze czas jakiś ... ale inni ludzie w koło pomogą nam zapomnieć o tym bólu choć na chwilę ... to naprawdę dar!

powodzenia zranione kobietki! głowa do góry! Kwiatek
Odpowiedz
#33

Święte słowa....
Odpowiedz
#34

Kasha dziękuję Ci, Twoje słowa dodają mi skrzydeł. Czytam książki, które mi poleciłaś (właśnie dzisiaj je dostałam), słucham płyt i powiem, Ci, że już jest troszkę lepiej, ale wiadomo, że wszystkiego na raz nie da się osiągnąć. W tej chwili gotuję wywar z bylicy i jutro zabieram się za oczyszczanie domu i siebie Ok Mam nadzieję, że pomoże, a na pewno nie zaszkodzi Tak Pozbieram się.....na pewno się pozbieram. Potrzebuję tylko troszkę czasu. Tylko od teraz poświęcę więcej uwagi na rozwój swojej osobowości, muszę bardziej poznać siebie, żeby nie popełniać tych samych błędów. Przynajmniej na tyle na ile to możliwe.

Jeśli jeszcze coś dobrego możecie mi napisać to zapraszam, będzie mi bardzo milutko. Wiem, że nie jestem jakimś wyjątkowym przypadkiem, że jest wiele takich kobiet i są nawet w gorszych sytuacjach, ale niestety, to żadne pocieszenie. Tak to już jest, że dla nas nasz ból jest największy ze wszystkich bóli na świecie.
Cudownie, że jesteście, że mnie rozumiecie i wiecie doskonale co czuję. Domyślam się, że większość z nas jest tutaj z podobnych powodów.
Dziękuję Wam Kochane za wsparcie. Buziak Buźki Kwiatek

"Bo w życiu nie idzie o to, by przeczekać burzę, ale żeby nauczyć się tańczyć w deszczu"
Odpowiedz
#35

Fiołku wiem jak jest ciężko i wiem jak jest przykro słuchać "wywal go z pamięci, to był cham".. ty to już wiesz przecież a i tak świadomość ta nie sprawi, że zrobi ci się lepiej na duszy.
Każdy musi przeżyć swój żal i rozczarowanie na swój własny sposób. Tylko nie za długo.. daj sobie jakiś czas ale potem wyjdź do ludzi, tak jak radzi Kasha. Najgorsze co można, zrobić to zamknąć się w sobie i delektować się rozpaczą.
Ja bym pomyślała o jakimś psychologu, przynajmniej na razie, na trochę - żeby pomógł jakoś stanąć na nogi teraz, na początku tej drogi. Jasne bez psychologa tez dasz radę ale myślę, że z nim pójdzie szybciej.

Nie załamuj się - widocznie ktoś inny czeka na ciebie. A żeby go spotkać poprzedni musiał zrobić mu miejsce..
Odpowiedz
#36

Kasha jesteś wielka Oklaski wspaniale napisałaś Kwiatek
Odpowiedz
#37

dziewczyny ... szczerą prawdę piszę ... zmarnowane 7 lat
( to prawie jak 7 lat w Tybecie Rotfl Rotfl Rotfl )

gdybym mogła cofnąć ten czas ... albo gdyby to 7 zmarnowanych lat zniknęło ... miałabym 33-34 lata ...
i tak bym pewnie w jakiś inne bagno wdepła ... ale może nie byłyby to zmarnowane lata

z tych 7 zmarnowanych lat - nauczyłam się jednego:

nie było warto być męczennikiem własnej martyrologii Myśli

Buźki Buźki Buźki
Odpowiedz
#38

Ale słuchajcie nic nie dzieje się bez przyczyny.
Wszystko to co nas spotyka, to nasze doświadczenie, jakaś nauka na przyszłość.

Pewnie pomyślicie:
"ale czemu tak dużo czasu straciłam? czemu to musi być takie bolesne??"

Ano dlatego, że człowiek tylko w bólu zaczyna rozumieć pewne sprawy, dziecko tez rodzi sie w bólu a jest początkiem czegoś nowego Uśmiech
Odpowiedz
#39

Moje Drogie, zauważyłyście zapewne, że teoretycznie jesteśmy takie mądre, posiadamy ogromną wiedzę na poruszany temat, ale niestety gorzej z praktyką. Jakże ciężko jest sobie wbić do głowy pewne rzeczy, zmienić tok myślenia. Przyznam się Wam, że ja wciąż piszę do tego faceta, robię wyrzuty, za chwilę przepraszam i proszę go o wyrozumiałość.....przecież to największa głupota jaką mogę robić....a jednak nie potrafię się powstrzymać.
Wiem doskonale, że pogarszam tylko swoją sytuację, robię z siebie idiotkę po prostu!!!! i niepotrzebnie się nakręcam. Muszę chyba pousuwać kontakty do niego...tel, fb itd. Pewnie i tak nie mam już szansy na powrót do tego związku. Chyba, że któraś z Was chciałaby to sprawdzić Uśmiech , to podam daty na pw.

Kasha, Margola ma rację, nic nie dzieje się w naszym życiu bez powodu, bez jakiegoś celu. Ciężko nam to pojąć w momencie kryzysu, ale nie ma co gdybać. Ja zmarnowałam w sumie ok 10 lat i wciąż nie mogę znaleźć swojego miejsca na ziemi.... Karty pokazują mi same pozytywne zmiany, ale kiedy to nastąpi? nie wiadomo.... Kiedy poznałam J. byłam pewna, że już znalazlam swoje szczęście....niestety nastąpiła powtórka "z rozrywki". Ile razy jeszcze? Ile czasu musi uplynąć....a może nigdy nie będzie lepiej? Nie mam już 20 lat i wciąż mam wrażenie, że nie zostało mi zbyt wiele czasu. Może za bardzo pragnę, za bardzo mi zależy, za szybko się przywiązuję...sama nie wiem. W tej chwili mam momenty, że jest w miarę dobrze, uśmiecham się itd., ale są chwile, że pojawia się jakieś wspomnienie i żal wraca....no cóż, może w końcu nastąpi taki czas, że juz nie wróci....

Ale powiem Wam tak na marginesie, że jest i dobra strona tego wszystkiego....w końcu schudłam! Hura

"Bo w życiu nie idzie o to, by przeczekać burzę, ale żeby nauczyć się tańczyć w deszczu"
Odpowiedz
#40

Witacie

MAm do was pytanie czy istnieje jakies zaklecie lub rytual na odkochanie sie, tzn wyleczenie sie z poprzedniego uczucia.
Odpowiedz
#41

Chyba tylko czas jest najlepszym lekarstwem Pociesza
Odpowiedz
#42

A czy jest jakis sposob zeby ten czas pzryspieszyc Zmęczony
Wiem ze niestety nie ma............ Beczy
Odpowiedz
#43

Niestety, chyba brak takowego środka Pociesza
Ja sama się leczę bardzo skutecznie, bo w uczuciach wyznaję jedną prostą zasadę- albo kocham, albo nienawidzę.
Nie ma u mnie po zerwaniu związku przyjaźni, to bzdura, nie potrafiłabym przyjaźnić się z byłym facetem...
Dlatego jeśli kocham całym sercem i ze wszystkich sił w okresie idylli związku, tak moja psychika (charakter?) po zerwaniu automatycznie przestawia się na inną pozycję, z tą samą siłą i intensywnością jak miłowanie. Oczko
Mówiąc trywialnie, spływa to po mnie i nie rozdzieram szat, uczucie nienawiści i wrogości do byłego partnera rekompensuje mi ból rozstania Rotfl
Wiem jestem zła i okrutna, ale dlaczego mam cierpieć, szarpać nerwy przez kogoś, kto sprawia mi ból.

Nie piszę byś stosował moją metodę (nie za bardzo jest szlachetna), ale tak jak napisała Syla potrzeba czasu, tylko nie czasu wypełnionego wspominaniem i rozpaczą, a czasu, który pomoże zapomnieć.

Zatem proponuje nowe hobby, zmianę towarzystwa lub wyjazd w celu regeneracji sił.

Powodzenia Uśmiech
Odpowiedz
#44

Mariko popieram twoj sposib myslenia tak samo jest u mnie chcialem ale nie potrafie sie przyjaznic z byla jest to bzdura i dokladnie zaczelo to po mnie splywac chyba kupie sobie psaalbo kota........ NIe jestes zla i okrutna takie zycie raz na wozie raz pod wozem nie pasuje to S....................l
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości