Głóg od wieków uważany był za roślinę świętą i ochraniającą.
Jego gałązki Grecy przynosili na uczty weselne – miał nowożeńcom przynieść szczęście i dostatek.
A w Rzymie komnatę młodej pary z tego samego powodu oświetlała głogowa pochodnia.
Gorsze notowania miała ta roślina w Starym Testamencie, gdzie wymieniana jest aż siedmiokrotnie,
ale raczej w ponurym kontekście, np.: Ze strzałami i łukiem wejdzie tam myśliwy, bo cała ziemia będzie pokryta cierniem i głogiem. A we wszystkie góry, które się uprawiało motyką, nikt się nie zapuści, bojąc się głogu i cierni (Iz 7, 24-25).
Uważano ją tu za roślinę szkodliwą, mroczną.
Honor przywróciło głogowi chrześcijaństwo.
Legenda głosi, że biały głóg poskromił swe straszliwe kolce i podsunął gałązki Maryi, aby mogła zawiesić na nich i wysuszyć pieluszki syna.
Odtąd stał się krzewem przynoszącym szczęście, chroniącym przed niebezpieczeństwami, a nawet przed własnymi złymi myślami i grzechem… J
eszcze w XVIII wieku jego gałązki wkładano do kołysek niemowląt, by obronić je przed urokami.
Te dobre magiczne właściwości ma przede wszystkim głóg kwitnący biało, w mniejszym stopniu różowy czy czerwony.
Być może ze względu na przytoczoną wcześniej legendę średniowieczni lekarze uważali, że jest cenniejszy od kolorowego, również jako lek.
Ale to akurat nieprawda. Na świecie mamy ok. 30 gatunków tego krzewu (czasem drzewa) i wszystkie szczycą się właściwościami uzdrawiającymi.
Wiedzieli o tym nasi przodkowie, opisał go już Dioskorides, zalecając przy leczeniu wielu schorzeń.
Medycyna ludowa uznawała głóg za doskonały środek zwalczający m.in. choroby serca, bezsenność, problemy z układem pokarmowym.
Oficjalna zajęła się nim w XIX wieku, odtąd powstaje wiele farmaceutyków z udziałem jego kwiatów, liści i owoców.
Najczęściej są to leki nasercowe, uspokajające, regulujące ciśnienie i zwalczające bezsenność, ale nie tylko.
Okazało się bowiem, że głóg zawiera bioflawonoidy, które m.in. wspomagają działanie witaminy C i wzmacniają układ krwionośny, oraz kwasy organiczne, garbniki, gorycze, fitosterole, olejek eteryczny, witaminę C, z grupy B, prowitaminę A i sporo soli mineralnych: żelazo, wapń, magnez, potas, a także mangan, kobalt, glin, krzem – niezbędne do prawidłowego funkcjonowania organizmu.
Warto też wiedzieć, że znacznie więcej substancji czynnych znajduje się w kwiatach i liściach, w związku z tym robione z nich leki są silniejsze niż te z owoców.
Ale właśnie dlatego w leczeniu domowym bezpieczniej jest używać owoców, bo trudniej je przedawkować.
Zrobiony z nich tonik, stosowany zewnętrznie zwalcza choroby skóry, m.in. trądzik różowaty.
A Francuzi piją głogową herbatkę wierząc, że zapobiega siwieniu…
Głóg stosowany w potrawach również leczy i bywa bardzo smaczny.
Angielska naturoterapeutka, Barbara Griggs wspomina w swej książce „Zielona czarownica”, że za czasów jej młodości wiejskie dzieci chętnie żuły młode listki i pąki tej rośliny – nazywały je chlebem z serem lub chlebem z masłem.
W niektórych częściach Anglii dodaje się zielone głogowe pączki do gotowanego na parze puddingu.
Są wartościowym składnikiem zdrowych sałatek (np. z młodych ziemniaków) i surówek.
źródło