Wolna Wola Człowieka
#19

Tak jak zaznaczałam na samym początku w pierwszym moim wpisie, że nie mam jednoznacznego i niepodważalnego zdania na ten temat, to jednak powiem wam, dlaczego czuję takie zmieszanie w tej kwestii. Podałam tezy, które moim zdaniem bardziej przemawiają do mnie tym, że człowiek ma iluzjonistyczną wolną wolę lub tak naprawdę nie znamy, nie wiemy, czym ma być wolna wola, w czym ona ma się przejawiać i mylimy jej pojęcia. Tak jak słusznie LeCaro zauważyła, co również wspomniałam w rozmowie z perełką cytuję: Określenie "wolna wola" jest według mnie często albo nadużywane, albo - nawet częściej - źle rozumiane. I ja również z tym stwierdzeniem się zgadzam w zupełności. Ciągle za mną chodzi myśl, czym jest wolna wola, a jej definicja przeczy temu, że ona w ogólne istnieje lub dla istoty będącej w formie człowieka jest w dużym stopniu ograniczona. Trzeba pamiętać o tym, że człowiek nigdy w pełni nie wierzy drugiemu człowiekowi i jest to nam jakby wpisane w celu przetrwania gatunku i do tego najsilniejszych z jego przedstawicieli by homo erectus (człowiek wyprostowany i dodam, że rozumny) przetrwał. Czy zastanawiałyście się jak wyglądał świat w momencie, kiedy człowiek nie wiedział, czym jest religia?, czym jest wiara?, jakie miał wówczas pragnienia?, do czego dążył?. Po mimo tego, że był wolnym człowiekiem i nie miał takich dzisiejszych ograniczeń duchowo - myślowych, to sam do nich doprowadził chroniąc bliskich z swego otoczenia, przed uwarunkowaniami przyrody w pierwszej kolejności, więc domyślam się, że działał dla dobra drugiego człowieka i bliskiemu jemu otoczeniu, już nie będę się tu wywodzić na temat wpływu samotności człowieka, jak ma destrukcyjny wpływ na psychikę i normalne funkcjonowanie w celu przetrwania. Czyli jest już pewne ograniczenie, jest wpływ przyrody, przy czym muszę zaznaczyć, że to my ludzie „ świadomie oświeceni” dopiero później stworzyliśmy Boga, a zarazem najlepszą formę uzależnienia i ograniczenia naszej wolnej woli. To stwierdzenie, które tu umieściłam cytuję: wolna wola znaczy, że człowiek musi być "ostateczną" lub "pierwotną" przyczyną jego działań. Jednak bycie odpowiedzialnym za swe wybory oznacza bycie pierwszą przyczyną tych wyborów, w tym sensie, że nie ma poprzedzającej przyczyny, a co za tym idzie, jeśli człowiek ma wolną wolę, to jest ostateczną przyczyną swych działań…, więc można by uznać, że człowiek ma wolną wolę przetrwania i dodatkowo również troskę o współtowarzyszy stada, ale nadal widzę czynnik determinizmu, jakim jest środowisko, w którym żyje, a przecież na wolną wolę nie powinien mieć żaden czynnik wpływu do dokonywania wyborów bez ograniczeń. Dobrze można powiedzieć, że powinnam w swym myśleniu, nie skupiać się na środowisku, przyrodzie, która jest czynnikiem ograniczającym wybór, ale proszę mnie zrozumieć, że chcąc żyć w zgodzie z otaczającym nas światem musimy być jego częścią i starać się współistnieć, więc należałoby ograniczyć wolną wolę człowieka. W tym rozumowaniu cała debata wokół wolnej woli jest niczym więcej niż sporem o "słowa", jak już wcześniej wspomniałam. Jednak biorąc udział w tym zagadnieniu powinnam się odnieść do tego, co napisałyście, a więc mi również bardzo się podoba to, co napisała LeCaro cytuję: I po to właśnie każdy z nas ma wolną wolę - aby uczynił wszystko by siebie samego ukształtować w możliwie jak najdoskonalszy sposób, ale żeby w pełni zaakceptować to stwierdzenie dodam… przede wszystkim uwzględniając na pierwszym miejscu dobro drugiego człowieka, nie tylko z najbliższego otoczenia. Taki czynnik ograniczający wolną wolę człowieka jestem wstanie zaakceptować, bezinteresowność w swoim działaniu i uważam go za prawidłowy, ponieważ eliminuje on pozostałe czynniki takie jak osąd, czy też strach przed chaosem. Wychodzę z założenia, że wolna wola jest darem, jako zaleta, walor naszego człowieczeństwa i tylko będąc zmuszoną uznać jej ograniczenie, to jednak w takim ograniczeniu jej działania gdzie jest to przejaw jako do czynienia dobra bliźniemu, jesteśmy wstanie czuć się wolni, wyeliminować poczucie braku zaufania do drugiego człowieka, ale czy jesteśmy wstanie tego się wyzbyć?. Ja chyba nie, posiadam w sobie raczej tzw. kredyt zaufania, co już mnie dyskwalifikuje w głoszeniu prawdy, że mam wolną wolę… Jeśli mam posiadać złudne poczucie wolnej woli to jedynie przejaw działania na rzecz dobra drugiego człowieka jest okazaniem wolnej woli, bez jakiegokolwiek przymusu, zdeterminowanego do działania czynnika… z własnej woli… ale nie wolnej, paradoksalnie w takim postępowaniu mogę odnaleźć tę upragnioną wolną moją lub czyjąś wolę. Przypomnę, że uwarunkowane działanie zgodnie z naszymi wartościami, jako że nie mieliśmy kontroli nad tymi rzeczami, to nie mamy także kontroli nad ich konsekwencjami, tylko dostosowujemy się do zaistniałej sytuacji, a to świadczy raczej o braku wolnej woli. Zgodną wydaje się być teza, że jeśli determinizm jest prawdziwy, wówczas nie mamy kontroli nad zdarzeniami z przeszłości, które zdeterminowały nasz obecny stan. Jako że nie mieliśmy kontroli nad tymi rzeczami, to nie mamy także kontroli nad ich konsekwencjami. A skoro nasze obecne wybory i działania są koniecznymi konsekwencjami przeszłości i praw przyrody, to także i nad nimi nie mamy kontroli i, w efekcie, nie może istnieć wolna wola. Można powiedzieć, że opiera się to na dwuznaczności pojęć możliwości i konieczności, lub, że wolna wola przywołana do dokonania każdego danego wyboru jest w rzeczywistości złudzeniem i że wybór był już dokonany, poza świadomością. Mogłabym odrzucić radykalną definicję determinizmu, że nie ma ono znaczenia, wówczas cechą zachowania dobrowolnego jest możliwość odłożenia decyzji dostatecznie długo, by rozważyć konsekwencje wyboru, ale co za tym idzie, konsekwencje naszego wyboru mogą być ograniczeniem dla innych, sama wola w rzeczywistości oznacza nic innego niż władzę, czy zdolność, by preferować czy też wybierać i daje to poczucie wolnej woli tylko nielicznym, a tylko czynnik ograniczający pojęcia dobrej woli, o którym wyżej wspomniałam, gwarantuje nie tyle ograniczenie dla innych, ale pomoc wyjścia ze stanu gdzie jest brak działania wolnej woli, działasz w dobrzej wierze dla dobra drugiego człowieka bezinteresownie z własnej wolnej woli. Zgodzę się z tobą Le Stelle, że cytuję: Nie ma prawdziwej miłości, szczerości, serdeczności bez uszanowania wolnej woli drugiego człowieka. Nie ma zdrowej rodziny bez poszanowania wolności jej członków. Nie ma zdrowego świata bez uznania prawa do wolności ludzi go zamieszkujących... ale nie zgodzę się z twoją definicją, że zło jest zaprzeczeniem wolnej woli, nie uważam, że brak wolnej woli jest czymś złym cytuję: I gdybym miała zdefiniować, czym jest zło, to przede wszystkim w tym kierunku właśnie bym szła – jest zaprzeczeniem wolnej woli, tzn. jest dominacją, niezależnie czym podyktowaną, ponieważ cechą dobra i miłości jest wolność, swoboda działania, zrozumienie. Z twojej wypowiedzi wnioskuję (być może źle to odebrałam), że również ludzie, którzy dobrowolnie, aczkolwiek nieświadomie poddają się ograniczeniom wolnej woli, są źli lub są nieuświadomionymi głupcami, oczywiście dominacja, wszelkie możliwe działania w kierunku ograniczeń wolnej woli drugiego człowieka tak, jest samym złem, ale należałoby wykluczyć z tej definicji możliwość posiadania dobrowolności braku wolnej woli, jaką ma człowiek, ponieważ manipulując w jego przekonaniu w jakim żyje, naruszasz świadomie w poczuciu wolności woli drugiego człowieka, masz na to wpływ, jesteś kolejnym czynnikiem, a brak wolnego wyboru to dla mnie bycie zawieszonym, co nie znaczy od razu bycie złym. Należałoby to stwierdzenie bardziej wypośrodkować, tak mi się wydaje. I tu przytoczę twoje słowa : Przykładowo problem Syrii postrzegam jako łańcuch wydarzeń, zainicjowany przez dominację określonego źródła siły na pewną przestrzeń. Ktoś chciał zarabiać, inicjowano konflikty, podsycano umysły, prowadzono działania zbrojne. Przecież nie od dziś wiadomo, że tzw. zwykli ludzie, mieszkańcy – to nie oni wysyłają rakiety, bombardują czy zlecają zbrojenia. W tym wypadku siła, w której interesie leżało ingerować w tamten region, zaburza (względną, jak zawsze, niestety) harmonię tamtego miejsca, tamtej społeczności. To nie jest tak, że „jakoś tak się stało, że jest tam konflikt”. Istnieją konkretne, żyjące, mające się aż za dobrze osoby, które poprzez decyzje, ruchy, dążenia prowadzą do takich sytuacji. Ciężko jest w sposób zdrowy, kreatywny rozwiązać problem, kiedy masy, bezpośrednio dotknięte, stoją pod ścianą w nieustannym zagrożeniu i nie mają nic do powiedzenia, natomiast decydują poszczególne jednostki w zacisznych gabinetach. W mojej ocenie nie można traktować emigracji Syryjczyków jako przejaw wolnej woli. Wręcz przeciwnie. Ja uważam, że taki Syryjczyk, gdyby mógł, gdyby nie bał się o życie swoje i najbliższych, nie chciałby nigdzie wyjeżdżać. Chciałby, aby Syria była bogatym krajem, w którym mógłby żyć, pracować, zestarzeć się i umrzeć. Ten wybór, jaki musi podjąć, to jego dramat – w tej chwili ci ludzie, w obliczu rozpaczy, braku perspektyw, beznadziei uciekają szukając ratunku. Decyzje, w obliczu których teraz stają, to jedyny wybór jaki im pozostał: ryzykować zostając lub emigrować. Ci ludzie są wręcz zmuszani swoim lękiem o życie do podejmowania takich decyzji – nie tak rozumiem wolną wolę. Nasza postawa Europejczyków jest taka sama nie mamy wolnej woli, a kiedy nie ma w naszym działaniu wolnej woli z ograniczonym go czynnikiem, o którym pisałam wcześniej, to nasza wolna wola zaczyna być bardziej, w większym stopniu ograniczana i już nią nie jest. Natomiast ludzie, którzy dokonali wyboru emigrując, nie byli świadomi swej własnej wolnej woli, są lub byli poddani swemu zawieszeniu, przy czym muszę zaznaczyć, że jest to tylko moje „oświecone” myślenie, mój punkt widzenia, to co uważam dla mnie być dobrem dla innych może być złem. I tu chcę dodać, że my Polacy, również byliśmy poddawani emigracji, wystarczy sięgnąć do tej historii przed I lub II Wojną Światową, a już w czasie II Wojny Światowej z własnej, nie przymuszonej wolnej woli podjęliśmy walkę z wrogiem i do tego potrafiliśmy jeszcze pomagać na innych liniach frontu, ponieważ działaliśmy dla dobra każdego człowieka… Dobra zbiegłam z tematu… Pozwól, że zacytuję kolejną twoją myśl: Nie umiem w sposób zgodny z paradygmatem standardów naukowych obalić absurd myśli, ale w sposób intuicyjny wydaje mi się proste i oczywiste, że NIE ZAWSZE DAJEMY WYRAZ SWEMU NAJWEWNĘTRZNIEJSZEMU CHARAKTEROWI. Logiczne jest, że należy tę naturę uwzględnić, będzie ona wpływała na łatwość lub trudność podejmowania pewnych decyzji, będzie ona kolejnym z bardzo wielu czynnikiem nakładającym się na rezultat, ale dalej jest tylko jednym z wielu czynników. Żyjąc zgodnie z własnym przekonaniem wolnej woli, czyż nie dajemy wyraz swym najskrytszym pragnieniom?, wolna wola w tym momencie jest poddawana ocenie nie tylko naszej własnej, ale i innych… W sumie już się pogubiłam w tym co chciałam jeszcze napisać, więc na ten moment może już zakończę i liczę, że w dalszej rozmowie z wami będę mieć jeszcze możliwość swej wypowiedzi... wracam do rzeczywistości...
Odpowiedz


Wiadomości w tym wątku



Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości