25-12-2011, 14:04
[ATTACHMENT NOT FOUND]
O Reiki pisaliśmy już w "Gwiazdach" wielokrotnie, ale nadal przychodzą listy z prośbami o powrót do tego tematu, a zwłaszcza o wyjaśnienie, czym reiki tybetańskie różni się od "klasycznego", co daje itp.
Pomyślałam, że przyjazd do Polski Iwony Przybylskiej de Acosta, Wielkiej Mistrzyni Reiki, jest po temu dobrą okazją.
Zwłaszcza że ma ona tutaj poprowadzić kursy tej właśnie odmiany reiki.
Klasyczne reiki zostało przywrócone ludziom pod koniec XIX wieku przez Mikao Usui.
Od tamtego czasu pojawiły się jego odmiany, m.in. Karuna reiki czy, podejrzliwie przeze mnie traktowane, Spirit reiki.
5 lat temu chińscy mistrzowie uchylili rąbka tajemnicy i "dzikusom z Zachodu" przekazali kilka nowych symboli, znanych teraz pod nazwą reiki tybetańskiego.
Zachwyceni są nim Wielcy Mistrzowie: William Rand, D. Stein, Fuensanta Diaz czy zmarły niedawno Antonio Cantarelli. Twierdzą oni, że te nowe znaki wspaniale uzupełniają reiki klasyczne, a co najważniejsze, pozwalają wydatnie skrócić czas oddziaływania do 3-5 minut, a przy tym są o wiele mocniejsze od znaków Usui.
Inicjacja tybetańska jest dostępna dla tych, którzy ukończyli co najmniej II stopień reiki klasycznego.
Jak praktyka wypacza teorię
Z reiki sprawa jest i prosta, i zarazem skomplikowana.
Teoretycznie bowiem każdy może zostać zainicjowany, czyli podłączony do źródła energii życia (to właśnie oznacza japońskie słowo rei ki - siła życia).
W reiki Usui stnieje siedem znaków, które są przekazywane ludziom przez Mistrzów-Nauczycieli w czasie trzech inicjacji, czyli trzech stopni.
Między każdą inicjacją musi być pewna przerwa - może ona trwać miesiąc, pół roku, kilka lat.
W tym czasie zainicjowany ma oczyścić swoją psychikę, pozbyć się blokad energetycznych na poziomie mentalnym, duchowym i fizycznym.
Powinien pracować nad sobą, nauczyć się pokory, szacunku i miłości do świata.
Powinien medytować i dojrzewać duchowo, aż poczuje, że jest gotowy pójść dalej.
Taka jest teoria.
Jednak praktyka, jak zwykle, jest zupełnie inna.
Problem w tym, że na reiki... można zarobić.
Tak to już jest, niestety, w naszych czasach.
Siła reiki pozwala uzdrawiać zarówno ciało, jak i psychikę.
Moc tego uzdrawiania zależy od mocy duchowej "reikowca".
Ja sama nie jestem w żadnym stopniu mistrzynią, ale symbole poznane podczas kursu II stopnia pozwalają mi na usuwanie np. bólu wątroby bez leków.
Zdarzyło mi się też zlikwidować u córki ostrą zgagę już po kilku minutach przesyłania energii.
Ale mimo że mam ten II stopień, nigdy nie poważyłabym się - machając dyplomem ukończenia kursu - zabrać się za zawodowe leczenie ludzi.
A to, niestety, jest praktyka nagminna.
Jak sprawdzić poziom rozwoju duchowego?
Ludzie chodzą na kursy, i, nie przejmując się zasadami, kończą wszystkie trzy stopnie w ciągu kilku tygodni i mianują się uzdrowicielami.
Nie zastanawiają się, czy są już gotowi otworzyć się bardziej.
Wielu z nich nie ćwiczy, nie zagląda w siebie.
A Mistrzowie nie mają możliwości sprawdzić, czy ktoś, kto po miesiącu od zdobycia pierwszego stopnia przychodzi na kolejny kurs, jest gotów.
Trudno bowiem określić, jaki jest poziom rozwoju duchowego człowieka - choć istnieją metody mogące dać pewne o tym pojęcie, na przykład fotografie aury.
A, prawdę mówiąc, przydałyby się egzaminy, choćby z tego, czy ludzie pamiętają, czego się nauczyli poprzednio.
Bo, zazwyczaj, trzeba wszystko powtarzać.
Oznacza to jedno - przyszli uzdrowiciele wcale nad sobą nie pracują.
A jeśli nie używa się otwartej drogi do Źródła, to połączenie, co prawda, nie znika, ale dostęp do energii jest osłabiony.
Nic więc dziwnego, że kursy są drogie (im wyższy stopień, tym więcej kosztuje), a niektórzy Nauczyciele (nie wszyscy!) wręcz je rozciągają, robiąc inicjacje na jeden znak, na drugi, na lewą rękę, na prawą...
Byle wyciągnąć więcej pieniędzy.
Bo oni sami tylko w tym celu zostali Mistrzami.
Mistrz Mistrzowi nierówny
Jest niezwykle ważne, u kogo się robi inicjację.
Słaby Mistrz-Nauczyciel przekaże swym uczniom słabo działające znaki.
Potężny Mistrz obdarzy "piorunami".
Moc Mistrza można poznać po jego własnych osiągnięciach.
Moją faworytką jest właśnie Iwona Przybylska de Acosta - kobieta wielkiej wiedzy i wielkiego serca.
To właśnie ona inicjowała mnie w II stopień i przekazała wielką ilość informacji i sposobów, których nie znalazłabym w żadnej książce.
Jest szamanką, znawczynią kamieni, magii afrykańskiej.
A przede wszystkim rozumie, że ludziom reiki jest potrzebne do ich własnych celów - by uzdrawiać siebie, najbliższych, usuwać ich długi karmiczne, chronić przed złem.
To wszystko sprawia, że właśnie do niej ludzie udają się po pomoc.
Znany jest przypadek pewnej polskiej dziennikarki, która po poważnym wypadku samochodowym zaczęła cierpieć na silną fobię - nie potrafiła wejść do żadnego pojazdu.
Przy jej pracy była to katastrofa. Nie pomagały psychoanalizy, lekarstwa.
Dopiero kilka seansów reiki tybetańskiego u Iwony sprawiło, że fobia zniknęła.
Dużo Iwonie Przybylskiej zawdzięcza też właściciel wielkiego hiszpańskiego biura turystycznego.
W wyniku obrażeń powypadkowych został on przez lekarzy z najlepszych klinik skazany na dokończenie żywota w wózku inwalidzkim.
Mistrzyni Reiki przez dwa miesiące, trzy razy dziennie przesyłała mu energię symboli tybetańskich - zarówno bezpośrednio, jak i na odległość.
Ostatnio sam, o własnych siłach, wyjechał do Niemiec.
Jak wspomniałam na początku, siłą reiki każdy może uzdrawiać, chronić i wzmacniać siebie samego i swoje otoczenie (świetnie działa na kwiaty!), ale musi nad sobą pracować.
Na kursach poznajemy zasady, symbole, sposób pracy.
Zostajemy podłączeni - tu ważny jest Nauczyciel.
Ale gdybyśmy byli inicjowani nawet przez samego Mikao Usui, który, po powrocie z medytacji na górze, gdzie spłynęły na niego znaki, potrafił niemal czynić cuda, nie oznacza to, że my sami od razu będziemy je robić.
Cuda wymagają ciężkiej pracy.
Elwira D'Antes
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.gwiazdy.com.pl/component/content/article/4609-cuda-prosto-z-tybetu">http://www.gwiazdy.com.pl/component/con ... o-z-tybetu</a><!-- m -->
O Reiki pisaliśmy już w "Gwiazdach" wielokrotnie, ale nadal przychodzą listy z prośbami o powrót do tego tematu, a zwłaszcza o wyjaśnienie, czym reiki tybetańskie różni się od "klasycznego", co daje itp.
Pomyślałam, że przyjazd do Polski Iwony Przybylskiej de Acosta, Wielkiej Mistrzyni Reiki, jest po temu dobrą okazją.
Zwłaszcza że ma ona tutaj poprowadzić kursy tej właśnie odmiany reiki.
Klasyczne reiki zostało przywrócone ludziom pod koniec XIX wieku przez Mikao Usui.
Od tamtego czasu pojawiły się jego odmiany, m.in. Karuna reiki czy, podejrzliwie przeze mnie traktowane, Spirit reiki.
5 lat temu chińscy mistrzowie uchylili rąbka tajemnicy i "dzikusom z Zachodu" przekazali kilka nowych symboli, znanych teraz pod nazwą reiki tybetańskiego.
Zachwyceni są nim Wielcy Mistrzowie: William Rand, D. Stein, Fuensanta Diaz czy zmarły niedawno Antonio Cantarelli. Twierdzą oni, że te nowe znaki wspaniale uzupełniają reiki klasyczne, a co najważniejsze, pozwalają wydatnie skrócić czas oddziaływania do 3-5 minut, a przy tym są o wiele mocniejsze od znaków Usui.
Inicjacja tybetańska jest dostępna dla tych, którzy ukończyli co najmniej II stopień reiki klasycznego.
Jak praktyka wypacza teorię
Z reiki sprawa jest i prosta, i zarazem skomplikowana.
Teoretycznie bowiem każdy może zostać zainicjowany, czyli podłączony do źródła energii życia (to właśnie oznacza japońskie słowo rei ki - siła życia).
W reiki Usui stnieje siedem znaków, które są przekazywane ludziom przez Mistrzów-Nauczycieli w czasie trzech inicjacji, czyli trzech stopni.
Między każdą inicjacją musi być pewna przerwa - może ona trwać miesiąc, pół roku, kilka lat.
W tym czasie zainicjowany ma oczyścić swoją psychikę, pozbyć się blokad energetycznych na poziomie mentalnym, duchowym i fizycznym.
Powinien pracować nad sobą, nauczyć się pokory, szacunku i miłości do świata.
Powinien medytować i dojrzewać duchowo, aż poczuje, że jest gotowy pójść dalej.
Taka jest teoria.
Jednak praktyka, jak zwykle, jest zupełnie inna.
Problem w tym, że na reiki... można zarobić.
Tak to już jest, niestety, w naszych czasach.
Siła reiki pozwala uzdrawiać zarówno ciało, jak i psychikę.
Moc tego uzdrawiania zależy od mocy duchowej "reikowca".
Ja sama nie jestem w żadnym stopniu mistrzynią, ale symbole poznane podczas kursu II stopnia pozwalają mi na usuwanie np. bólu wątroby bez leków.
Zdarzyło mi się też zlikwidować u córki ostrą zgagę już po kilku minutach przesyłania energii.
Ale mimo że mam ten II stopień, nigdy nie poważyłabym się - machając dyplomem ukończenia kursu - zabrać się za zawodowe leczenie ludzi.
A to, niestety, jest praktyka nagminna.
Jak sprawdzić poziom rozwoju duchowego?
Ludzie chodzą na kursy, i, nie przejmując się zasadami, kończą wszystkie trzy stopnie w ciągu kilku tygodni i mianują się uzdrowicielami.
Nie zastanawiają się, czy są już gotowi otworzyć się bardziej.
Wielu z nich nie ćwiczy, nie zagląda w siebie.
A Mistrzowie nie mają możliwości sprawdzić, czy ktoś, kto po miesiącu od zdobycia pierwszego stopnia przychodzi na kolejny kurs, jest gotów.
Trudno bowiem określić, jaki jest poziom rozwoju duchowego człowieka - choć istnieją metody mogące dać pewne o tym pojęcie, na przykład fotografie aury.
A, prawdę mówiąc, przydałyby się egzaminy, choćby z tego, czy ludzie pamiętają, czego się nauczyli poprzednio.
Bo, zazwyczaj, trzeba wszystko powtarzać.
Oznacza to jedno - przyszli uzdrowiciele wcale nad sobą nie pracują.
A jeśli nie używa się otwartej drogi do Źródła, to połączenie, co prawda, nie znika, ale dostęp do energii jest osłabiony.
Nic więc dziwnego, że kursy są drogie (im wyższy stopień, tym więcej kosztuje), a niektórzy Nauczyciele (nie wszyscy!) wręcz je rozciągają, robiąc inicjacje na jeden znak, na drugi, na lewą rękę, na prawą...
Byle wyciągnąć więcej pieniędzy.
Bo oni sami tylko w tym celu zostali Mistrzami.
Mistrz Mistrzowi nierówny
Jest niezwykle ważne, u kogo się robi inicjację.
Słaby Mistrz-Nauczyciel przekaże swym uczniom słabo działające znaki.
Potężny Mistrz obdarzy "piorunami".
Moc Mistrza można poznać po jego własnych osiągnięciach.
Moją faworytką jest właśnie Iwona Przybylska de Acosta - kobieta wielkiej wiedzy i wielkiego serca.
To właśnie ona inicjowała mnie w II stopień i przekazała wielką ilość informacji i sposobów, których nie znalazłabym w żadnej książce.
Jest szamanką, znawczynią kamieni, magii afrykańskiej.
A przede wszystkim rozumie, że ludziom reiki jest potrzebne do ich własnych celów - by uzdrawiać siebie, najbliższych, usuwać ich długi karmiczne, chronić przed złem.
To wszystko sprawia, że właśnie do niej ludzie udają się po pomoc.
Znany jest przypadek pewnej polskiej dziennikarki, która po poważnym wypadku samochodowym zaczęła cierpieć na silną fobię - nie potrafiła wejść do żadnego pojazdu.
Przy jej pracy była to katastrofa. Nie pomagały psychoanalizy, lekarstwa.
Dopiero kilka seansów reiki tybetańskiego u Iwony sprawiło, że fobia zniknęła.
Dużo Iwonie Przybylskiej zawdzięcza też właściciel wielkiego hiszpańskiego biura turystycznego.
W wyniku obrażeń powypadkowych został on przez lekarzy z najlepszych klinik skazany na dokończenie żywota w wózku inwalidzkim.
Mistrzyni Reiki przez dwa miesiące, trzy razy dziennie przesyłała mu energię symboli tybetańskich - zarówno bezpośrednio, jak i na odległość.
Ostatnio sam, o własnych siłach, wyjechał do Niemiec.
Jak wspomniałam na początku, siłą reiki każdy może uzdrawiać, chronić i wzmacniać siebie samego i swoje otoczenie (świetnie działa na kwiaty!), ale musi nad sobą pracować.
Na kursach poznajemy zasady, symbole, sposób pracy.
Zostajemy podłączeni - tu ważny jest Nauczyciel.
Ale gdybyśmy byli inicjowani nawet przez samego Mikao Usui, który, po powrocie z medytacji na górze, gdzie spłynęły na niego znaki, potrafił niemal czynić cuda, nie oznacza to, że my sami od razu będziemy je robić.
Cuda wymagają ciężkiej pracy.
Elwira D'Antes
<!-- m --><a class="postlink" href="http://www.gwiazdy.com.pl/component/content/article/4609-cuda-prosto-z-tybetu">http://www.gwiazdy.com.pl/component/con ... o-z-tybetu</a><!-- m -->