04-01-2019, 21:23
Śniło mi sie ze czekałem na autokar wraz z innymi ludźmi... Mieliśmy jechać do miejsca związanego z kultem religijnym, jakaś świątynia etc. Gdy autokar podjechał, okazało sie za kierownica na przyuczeniu jest kobieta ( szczupła szatynka, kręcone włosy, wiek ok. 40 lat azjatycki typ urody - Tajka takie coś ) drugi kierowca facet oznajmił że przez to może być podróż trochę dłuższa. Ludzie za czeli wsiadać, gdy nadeszła moja kolej i podszedłem kupić bilet, wtedy ona wstał za kierownicy, staneła na wprost mnie i zobaczyłem jej twarz, oczy płonęły niebieskim ogniem, objeła mnie i zaczęła całować a ja stałem wryty potem dała bilet, a na nim liczba 99 i usiadłem na swoim miejscu. Autokar ruszył, był pełen ludzi, miedzy czasie kierowca sie zmieniał z ta niewiasta a ona obserwowała wszystkich w tym mnie. Na miejscu, wysiedliśmy wszyscy na jakimś parkingu na odludziu, i szliśmy stroma górska ścieżką do świątyni - była ja widać z oddali (czy wszedłem do niej nie wiem - zupełnie jak bym stracił pamięć we śnie, albo była wykasowana, wiem tyle ze byłem pod jej bramą i czekałem razem z innymi na wejście do niej) Potem pamiętam jak z chodziliśmy z góry w stronę autokaru, grupa była mniejsza wszyscy mówili o tym jak było w środku niej etc. (a ja dalej nic nie pamiętam czy widziałem to o czym mówili ludzie) wiem ze cały czas obok mnie, szła, była tamta kobieta z autobusu Wsiedliśmy do autokaru i była mowa ze już wracamy... Ale zamiast domu zatrzymaliśmy sie gdzieś indziej w jakimś starym ośrodku wypoczynkowym ?! wymurowanym z kamienia, miał czerwony, strzelisty dwu spadowy dach, stał przy drodze na łace, w dali było widać piękne góry był ogrodzony drewnianym płotkiem. Weszliśmy z grupa na taras przed wejściem stały stoliki i ławki, ja usiadłem, reszta weszła do środka... dookoła była błoga cisza. Potem nie wiadomo skąd pojawiła się gromada dzieci, biegały , krzyczały - było wesoło. potem jakis chłopiec podszedł do mnie i zaczął do mnie cos mówić i wyciągać ręce w moja stronę. Wtedy za nim w oddali stała tamta kobieta z niebieskimi oczami i sie patrzyła na nas Ja sie przeraziłem i postanowiłem wracać do domu na piechotę (bo sie okazało ze jestem już tam sam, bez grupy wcześniej wspomnianych ludzi) wybiegłem na droge , była porośnięta nietypowymi drzewami, robiło sie ciemno a ja nie wiedziałem jak wrócić, gdzie iść... I sie obudziłem