02-11-2019, 07:23
Sen z 01.11.19
Widziałam trójkąt, duży, równoramienny, trochę przypominał mi cześć mechanizmu bo wyglądał jak z metalu. Był skierowany wierzchołkim do góry a na dole w podstawie na środku był otwarty na wzór litery "v" czyli szerokość "pęknięcia" wzrastała im bliżej była wewnętrznej krawędzi trójkąta.
Widziałam również V ale teraz już nie wiem czy tak, czy odwrócone ale w pewnej chwili pomyślałam że to biały pentagram ⛧ lecz pewna nie jestem.
W drugiej części snu poruszałam się rowerem i to co widziałam te krajobrazy, to albo Toskania albo bliski wschód, było pięknie, łagodne, zielone tereny, przejrzyste powietrze, żadnych samochodów, pociągów. Drogi raczej wąskie, zatrzymałam się w drodze, bo po prawej zobaczyłam zabudowę i pomyślałam że jak będę wracać to zrobię sobie tam zdjęcie na pamiątkę, część budynków miała takie okrągłe dachy kopuły jak w Arabii i były też chyba miejsca pochówku, takie stojące płyty powyżej tych budynków. Takie gospodarstwo pokoleniowe gdzie żywi i umarli są razem, w obrębie jednej rodziny. Pięknie to wyglądało z drogi. Pojechałam dalej tym moim wypasiony rowerem i coś zalatwialam w jakimś budynku i jak z niego wychodzilam przyczepila się do mnie "Klaudia El dursi (12/3)" pomyślałam, co ona ode mnie chce, zagadaywała nadskakiwała a ja nie chciałam z nią rozmawiać i pomyślałam dlaczego jestem taka gburowata, przecież nawet jej nie znam a ona jest miła, cały czas miałam przy sobie ten mój rower. Wyszłam na korytarz i zaczęliśmy wchodzić po schodach do góry, ja oczywiście z tym rowerem, ale nie był ciężki ani mi nie przeszkadzał .
Widziałam trójkąt, duży, równoramienny, trochę przypominał mi cześć mechanizmu bo wyglądał jak z metalu. Był skierowany wierzchołkim do góry a na dole w podstawie na środku był otwarty na wzór litery "v" czyli szerokość "pęknięcia" wzrastała im bliżej była wewnętrznej krawędzi trójkąta.
Widziałam również V ale teraz już nie wiem czy tak, czy odwrócone ale w pewnej chwili pomyślałam że to biały pentagram ⛧ lecz pewna nie jestem.
W drugiej części snu poruszałam się rowerem i to co widziałam te krajobrazy, to albo Toskania albo bliski wschód, było pięknie, łagodne, zielone tereny, przejrzyste powietrze, żadnych samochodów, pociągów. Drogi raczej wąskie, zatrzymałam się w drodze, bo po prawej zobaczyłam zabudowę i pomyślałam że jak będę wracać to zrobię sobie tam zdjęcie na pamiątkę, część budynków miała takie okrągłe dachy kopuły jak w Arabii i były też chyba miejsca pochówku, takie stojące płyty powyżej tych budynków. Takie gospodarstwo pokoleniowe gdzie żywi i umarli są razem, w obrębie jednej rodziny. Pięknie to wyglądało z drogi. Pojechałam dalej tym moim wypasiony rowerem i coś zalatwialam w jakimś budynku i jak z niego wychodzilam przyczepila się do mnie "Klaudia El dursi (12/3)" pomyślałam, co ona ode mnie chce, zagadaywała nadskakiwała a ja nie chciałam z nią rozmawiać i pomyślałam dlaczego jestem taka gburowata, przecież nawet jej nie znam a ona jest miła, cały czas miałam przy sobie ten mój rower. Wyszłam na korytarz i zaczęliśmy wchodzić po schodach do góry, ja oczywiście z tym rowerem, ale nie był ciężki ani mi nie przeszkadzał .
Chodź, nie bój się, zobaczysz coś moimi oczami
Pozwól mi spojrzeć swoimi a powiem jak Ty to widzisz
" By poznać Boga potrzebujesz tylko matematyki, fizyki i języka obcego, reszta jest zbędna..."