02-08-2021, 21:45
Nastku, to jest właśnie fajne pytanie. Bo może być tak, że małżeństwo, które się rozpadło było lekcją do odrobienia. Pytanie czy to relacja karmiczna - i jak silna. Jeśli tak i założymy, że tych dwoje ludzi kiedyś, w którymś wcieleniu było już razem (A można to sprawdzić np. kartami) to możliwe, że spotykają się by coś przerobić. Czy będzie to trwało całe życie, a może ileś lat i zakończy się? Z boku może to, więc wyglądać tak, że spotkali się, połączył ich związek małżeński, w potem to się rozpadło. Ale ja nie lubię tego słowa. Może zwyczajnie odrobili lekcję i każde poszło swoją drogą, zamykając cykl życia, otwierając kolejny? Tylko tyle i aż tyle.
Oczywiście może być i w drugą stronę - tak, jak napisałeś, że te długi ktoś zaciagnął wobec kogoś lub oboje razem. Bo przecież mylimy się, popełniamy błedy, żyjemy nie zawsze fair, tacy jesteśmy jako ludzie.
Oczywiście, że nie każdy przychodzi tutaj po to założyć rodzinę, podobnie jak nie każdy ma lub powinien mieć dzieci lub rodzinę. Można spełniać się w pracy, można być osobą duchowną albo przegrać swoje życie na własne życzenie - w końcu jesteśmy wolni i sami wybieramy.
Sytuacja o której piszesz, że można poznać prawdziwą miłość mając np. 40 lat też jest jak najbardziej realna. A czemu nie w wieku 80? Dla mnie wiek to liczba, a póki żyjemy nigdy nie jest za późno.
Pamiętam słowa wróżki, która mówiąc mi o męża zapytała: "Czy on miał inne związki oprócz pani?" I zaraz sama odpowiedziała: "Nie. Bo choćby miał, to i tak nic by z tego nie było, bo miał być z Panią".
Więc jak najbardziej tu się zgadzam z Tobą, że można wchodzić w różne relacje, ale nie wynika nic z tego. Tylko czasem po drodze do tej miłości można sobie narobić długów karmicznych kiedy się np. kogoś pozna, ta osoba się zakocha, a ktoś ucieka. I tak się może pląta i pląta, jak w tureckim serialu i w kolejnych wcieleniach to my spłacamy zobowiązania.
Kiedyś przeczytałam takie madre słowa: Każdy człowiek, którego spotykasz w życiu jest nagrodą albo lekcją.
Lubię te słowa. Uważam, że wiele w nich prawdy. Ludzie są prezentem, bo czemu nie spotkać w życiu kilka prawdziwych miłości? Np. kobieta, która straciła w wypadku męża, który zginął w kopalni? Poznała innego i dziś żyją razem, wychowują dziecko z jej pierwszego małżeństwa. To prawdziwa historia z mojej okolicy. A nawet ludzie po rozwodzie - czy trzecia miłość nie może być tą pierwszą? Ludzie są też lekcją, a ładnie obrazuje to dla mnie liczba 26 - nikt nie zjawia się bez powodu, po poznaniu stajemy się inni od środka, ktoś nas zmienia, mimochodem nawet dotykając serca, uruchamiając emocje. Ludzki umysł jest zagadką, a co dopiero serce
Ja w życiu poznałam trzech moich karmicznych partnerów, a karty pokazały, że z każdym z nich mogłam żyć jako żona z mężem. Co dziwne, czuję tę więź. Jeden jest obecnie moim mężem. Uważam, że na to życie może tak miało być, choć intuicja podpowiada mi, że wiele się może jeszcze zmienić w moim życiu, a karty, które kiedyś analizowaliśmy pokazały zmiany. Więc nic nie jest pewne. Trzeba cieszyć się tym, że poznało się swoją miłość - ja uważam, ze jeden z tych panów może być nawet moją bratnią lub bliźniaczą duszą, bo karma jest silna. Resztę pokaże życie i jestem zwyczajnie ciekawa... Uważam, że trzeba żyć fair, nie ranić się nawzajem i szanować uczucia, a kiedy się odchodzi od kogoś, bo i tak bywa, to z szacunkiem i godnością, bo ktoś poświęcił nam ileś czasu ze swojego życia. Więc trzeba zamknąć ten rozdział i zrobić to z szacunkiem. Dla mnie rozwód to nie tragedia. To ludzie robią z niego cyrk i patologię, kłócąc się o garnki, patelnie czy telewizor. Jakby takie rzeczy były najważniejsze w życiu, eh....
Ślub w wieku 40 lat to też nie tragedia. A w sumie można żyć i bez niego. Ważne, że się poznało TĘ osobę, nawet po dziesięciu nieudanych związkach. A pytanie ile karmy się do tej pory "naważyło" - to jest dopiero zagadka
Oczywiście może być i w drugą stronę - tak, jak napisałeś, że te długi ktoś zaciagnął wobec kogoś lub oboje razem. Bo przecież mylimy się, popełniamy błedy, żyjemy nie zawsze fair, tacy jesteśmy jako ludzie.
Oczywiście, że nie każdy przychodzi tutaj po to założyć rodzinę, podobnie jak nie każdy ma lub powinien mieć dzieci lub rodzinę. Można spełniać się w pracy, można być osobą duchowną albo przegrać swoje życie na własne życzenie - w końcu jesteśmy wolni i sami wybieramy.
Sytuacja o której piszesz, że można poznać prawdziwą miłość mając np. 40 lat też jest jak najbardziej realna. A czemu nie w wieku 80? Dla mnie wiek to liczba, a póki żyjemy nigdy nie jest za późno.
Pamiętam słowa wróżki, która mówiąc mi o męża zapytała: "Czy on miał inne związki oprócz pani?" I zaraz sama odpowiedziała: "Nie. Bo choćby miał, to i tak nic by z tego nie było, bo miał być z Panią".
Więc jak najbardziej tu się zgadzam z Tobą, że można wchodzić w różne relacje, ale nie wynika nic z tego. Tylko czasem po drodze do tej miłości można sobie narobić długów karmicznych kiedy się np. kogoś pozna, ta osoba się zakocha, a ktoś ucieka. I tak się może pląta i pląta, jak w tureckim serialu i w kolejnych wcieleniach to my spłacamy zobowiązania.
Kiedyś przeczytałam takie madre słowa: Każdy człowiek, którego spotykasz w życiu jest nagrodą albo lekcją.
Lubię te słowa. Uważam, że wiele w nich prawdy. Ludzie są prezentem, bo czemu nie spotkać w życiu kilka prawdziwych miłości? Np. kobieta, która straciła w wypadku męża, który zginął w kopalni? Poznała innego i dziś żyją razem, wychowują dziecko z jej pierwszego małżeństwa. To prawdziwa historia z mojej okolicy. A nawet ludzie po rozwodzie - czy trzecia miłość nie może być tą pierwszą? Ludzie są też lekcją, a ładnie obrazuje to dla mnie liczba 26 - nikt nie zjawia się bez powodu, po poznaniu stajemy się inni od środka, ktoś nas zmienia, mimochodem nawet dotykając serca, uruchamiając emocje. Ludzki umysł jest zagadką, a co dopiero serce
Ja w życiu poznałam trzech moich karmicznych partnerów, a karty pokazały, że z każdym z nich mogłam żyć jako żona z mężem. Co dziwne, czuję tę więź. Jeden jest obecnie moim mężem. Uważam, że na to życie może tak miało być, choć intuicja podpowiada mi, że wiele się może jeszcze zmienić w moim życiu, a karty, które kiedyś analizowaliśmy pokazały zmiany. Więc nic nie jest pewne. Trzeba cieszyć się tym, że poznało się swoją miłość - ja uważam, ze jeden z tych panów może być nawet moją bratnią lub bliźniaczą duszą, bo karma jest silna. Resztę pokaże życie i jestem zwyczajnie ciekawa... Uważam, że trzeba żyć fair, nie ranić się nawzajem i szanować uczucia, a kiedy się odchodzi od kogoś, bo i tak bywa, to z szacunkiem i godnością, bo ktoś poświęcił nam ileś czasu ze swojego życia. Więc trzeba zamknąć ten rozdział i zrobić to z szacunkiem. Dla mnie rozwód to nie tragedia. To ludzie robią z niego cyrk i patologię, kłócąc się o garnki, patelnie czy telewizor. Jakby takie rzeczy były najważniejsze w życiu, eh....
Ślub w wieku 40 lat to też nie tragedia. A w sumie można żyć i bez niego. Ważne, że się poznało TĘ osobę, nawet po dziesięciu nieudanych związkach. A pytanie ile karmy się do tej pory "naważyło" - to jest dopiero zagadka