04-10-2012, 18:35
Aur Ganuz napisał(a):Moim zdaniem, dużo niebezpieczniejsze od medytacji jest czasem obserwowane podejście do kart tarota niektórych osób, które nadają im status odrębnego bytu i uważają, żeby karty się nie obraziły i muszą oczyszczać je z negatywnych energii. Ale to też dyskusja na inny temat.
Pełna zgoda. Dobrze, że ktoś to w końcu bez owijania w bawełnę napisał.
A co do medytacji, to uważam (przynajmniej z własnego doświadczenia), że zobaczenie w niej czegoś na wzór "diabła" należy do zestawu obowiązkowego. Nie ma co się łudzić, że tam dają same kolorowe obrazki, odlotowe wizje i doświadczenia ekstazy. Medytacja to również praca z własnym cieniem, a tego się można rzeczywiście przestraszyć, jeżeli ktoś nie jest przygotowany.
Podobnie jest z medytacją tarota. Nie przemedytowałam wszystkich kart, bo dla mnie to jest ciężka harówka, poza tym trzeba mieć trochę więcej wolnego czasu i być wypoczętym. Harówka dlatego, że (przynajmniej ja to tak odbieram) - każda karta stanowi filtr dla jakiegoś wycinka naszej rzeczywistości. W trakcie medytacji ujawnia się to, co na temat tego wycinka tkwi w naszej podświadomości. I nie zawsze są to treści, które nam się podobają. Czasem nawet z medytacji teoretycznie pozytywnej karty można wyjść poturbowanym. Mimo to uważam, że jest to niesamowita sprawa, bo możemy się zarówno więcej o sobie dowiedzieć, jak i zobaczyć jakieś nieopisane nigdzie aspekty karty.