14-08-2013, 13:07
Arturze - ja też nie dostrzegam, generalnie
Problem tkwi..."w uchu słuchającego"...
Wiesz, ja chyba kiedys wspominałam na tym forum o moim jedynym rozkładzie "z dreszczykiem"...
Było to 15-17 lat temu...
Nie było w nim typowych w takich sytuacjach: Śmierci, Koła, 10 Mieczy, Wieży...
Nie...Wieża była...
Ale karty "zlały" mi się...
Widziałam tylko tunel zakończony gestą, czarną mgłą...
I poczułam niepokój...
Powiedziałam jej, że powinna sią zatrzymać i poczekać aż wszystko się rozjaśni.
Nie podejmować żadnych nieprzemyślanych kroków...
Uspokoić się aż wszystko w głowie sobie poukłada..
Bo NIE WOLNO jej wchodzić w Mgłę...
Te słowa miały dla niej sens.
Znałam ja:dorosłą kobietę,jej dzieci...
Wiedziałam dużo o jej rodzinie i sytuacji...
To był maj...
We wrześniu przedawkowała leki...
Była piękna, szalona, zwariowana, inteligentna i miała wpisaną w siebie jakąś autodestrukcję...
Czy mogła z nią walczyc?
Uważam, że tak...
Że był to znak ostrzegawczy a nie Fatum...
Zlekceważyła...
Czy powinnam była powiedzieć - UMRZESZ?
Nie, takie moje zdanie..
Bo BYŁ WYBÓR!
Ostrzegłam uczciwie, że POWINNA się zatrzymać i NIE WOLNO jej wchodzić w To Coś...
Nie wiedziałam co to jest...
Tylko ...czułam?
Nicość.
Nie potrafię tego określić...
To była Emocja...
Ale nie werbalizowała się...
Może mętnie to tłumacze ale najlepiej jak potrafię...
Ta sytuacja bardzo dużo dała mi do myślenia...
Ponieważ wiekowa jestem, z Tarotem przyjaźnię się od 1982 roku i pamięć mam słonia, zaczęłam analizować i porównywać rozkłady z wydarzeniami...
I zauważyłam, że prawie zawsze BYŁ wybór...
Czasami tylko układ kart wskazywał, że mimo tej możliwości, NAJPRAWDOPODOBNIEJ cechy charakteru danej osoby, jej tendencje w działaniach doprowadzą do mniej korzystnych dla niej rozwiązań.
Ale mimo to było zawsze troszkę jak z ...kotem Schrödingera
Arturze...
Piszesz....mądrymi słowami....
Nie pokonam Cię w dyskusji...
Nie znajdę odpowiednich, wyrafinowanych określeń...
Nie jestem fizykiem ani filozofem.
Wiem tylko, że tarot (jesli chodzi o przyszłość) pokazuje prawdopodobieństwo zdarzeń, energie w akcji...
Nie NIEUCHRONNOŚĆ...
Gdyby tak było - najznamienitsi tarociści byliby najbogatszymi ludźmi na świecie i wyrokowaliby z PEWNOŚCIĄ o wynikach wyborów, kursach akcji a Hitler...nie przegrałby wojny....
Na szczęście życie wciaz jest przygodą...
I choć wiele rzeczy, spraw i zjawisk warunkuje je, to nawet przy tych ogranieczeniach - mamy przywilej WYBORU...
A co do mówienia o zdradzie...
Jeśli ktoś widzi w kartach, że np mężczyzna dopuścił się jej z głupoty ale cholernie żałuje, zamartwia sie, kocha partnerkę, najprawdopodobniej nigdy więcej tego nie zrobi i mają szansę na szczęsliwe życie a powie o tym by pokazać jaki jest dobry i "zdolny" w odczytach, zamiast skupić się na tym, ze liczy się dzień dzisiejszy i to co nadejdzie...
To taki człowiek wystawia sobie bardzo złe świadectwo...
PRIMUM NON NOCERE!!!
W sprawach uczuć tarocista jest też lekarzem duszy...
Ma POMÓC by było dobrze...
Nie jest cyborgiem.
NIE MOŻE nim być ...
Dlatego oprócz znajomości kart i intuicji potrzeba jeszcze DOJRZAŁOŚCI!!!
W działaniach i dobieraniu słów...
Bo Tarot nie jest dla nieodpowiedzialnych palantów
Bo, choć nie jestem chrześcijanką, to patrząc na to co się dzieje w Tarotowym biznesie - wiem co miał na myśli ten, kto zakazał w Biblii działalności wróżbitom....
Problem tkwi..."w uchu słuchającego"...
Wiesz, ja chyba kiedys wspominałam na tym forum o moim jedynym rozkładzie "z dreszczykiem"...
Było to 15-17 lat temu...
Nie było w nim typowych w takich sytuacjach: Śmierci, Koła, 10 Mieczy, Wieży...
Nie...Wieża była...
Ale karty "zlały" mi się...
Widziałam tylko tunel zakończony gestą, czarną mgłą...
I poczułam niepokój...
Powiedziałam jej, że powinna sią zatrzymać i poczekać aż wszystko się rozjaśni.
Nie podejmować żadnych nieprzemyślanych kroków...
Uspokoić się aż wszystko w głowie sobie poukłada..
Bo NIE WOLNO jej wchodzić w Mgłę...
Te słowa miały dla niej sens.
Znałam ja:dorosłą kobietę,jej dzieci...
Wiedziałam dużo o jej rodzinie i sytuacji...
To był maj...
We wrześniu przedawkowała leki...
Była piękna, szalona, zwariowana, inteligentna i miała wpisaną w siebie jakąś autodestrukcję...
Czy mogła z nią walczyc?
Uważam, że tak...
Że był to znak ostrzegawczy a nie Fatum...
Zlekceważyła...
Czy powinnam była powiedzieć - UMRZESZ?
Nie, takie moje zdanie..
Bo BYŁ WYBÓR!
Ostrzegłam uczciwie, że POWINNA się zatrzymać i NIE WOLNO jej wchodzić w To Coś...
Nie wiedziałam co to jest...
Tylko ...czułam?
Nicość.
Nie potrafię tego określić...
To była Emocja...
Ale nie werbalizowała się...
Może mętnie to tłumacze ale najlepiej jak potrafię...
Ta sytuacja bardzo dużo dała mi do myślenia...
Ponieważ wiekowa jestem, z Tarotem przyjaźnię się od 1982 roku i pamięć mam słonia, zaczęłam analizować i porównywać rozkłady z wydarzeniami...
I zauważyłam, że prawie zawsze BYŁ wybór...
Czasami tylko układ kart wskazywał, że mimo tej możliwości, NAJPRAWDOPODOBNIEJ cechy charakteru danej osoby, jej tendencje w działaniach doprowadzą do mniej korzystnych dla niej rozwiązań.
Ale mimo to było zawsze troszkę jak z ...kotem Schrödingera
Arturze...
Piszesz....mądrymi słowami....
Nie pokonam Cię w dyskusji...
Nie znajdę odpowiednich, wyrafinowanych określeń...
Nie jestem fizykiem ani filozofem.
Wiem tylko, że tarot (jesli chodzi o przyszłość) pokazuje prawdopodobieństwo zdarzeń, energie w akcji...
Nie NIEUCHRONNOŚĆ...
Gdyby tak było - najznamienitsi tarociści byliby najbogatszymi ludźmi na świecie i wyrokowaliby z PEWNOŚCIĄ o wynikach wyborów, kursach akcji a Hitler...nie przegrałby wojny....
Na szczęście życie wciaz jest przygodą...
I choć wiele rzeczy, spraw i zjawisk warunkuje je, to nawet przy tych ogranieczeniach - mamy przywilej WYBORU...
A co do mówienia o zdradzie...
Jeśli ktoś widzi w kartach, że np mężczyzna dopuścił się jej z głupoty ale cholernie żałuje, zamartwia sie, kocha partnerkę, najprawdopodobniej nigdy więcej tego nie zrobi i mają szansę na szczęsliwe życie a powie o tym by pokazać jaki jest dobry i "zdolny" w odczytach, zamiast skupić się na tym, ze liczy się dzień dzisiejszy i to co nadejdzie...
To taki człowiek wystawia sobie bardzo złe świadectwo...
PRIMUM NON NOCERE!!!
W sprawach uczuć tarocista jest też lekarzem duszy...
Ma POMÓC by było dobrze...
Nie jest cyborgiem.
NIE MOŻE nim być ...
Dlatego oprócz znajomości kart i intuicji potrzeba jeszcze DOJRZAŁOŚCI!!!
W działaniach i dobieraniu słów...
Bo Tarot nie jest dla nieodpowiedzialnych palantów
Bo, choć nie jestem chrześcijanką, to patrząc na to co się dzieje w Tarotowym biznesie - wiem co miał na myśli ten, kto zakazał w Biblii działalności wróżbitom....