01-03-2014, 16:17
Oczywiście i bardzo chętnie odpowiem.
Jak wiadomo, wszystko co robimy w danym punkcie życie wynika z wypadkowej naszych osobistych doświadczeń. Przypomina mi się kilka faktów, które w jakichś sposób mnie sprowadziły do Tarota w takim, a nie innym kierunku. Gdy byłam nastolatką, moja mam często kupowała takie gazety jak "Wróżka", gdzie swego czasu było pełno rzeczy na temat Tarota. Nawet dali małą wersję "Cosmic Tarot", Wielkie Arkana. Pamiętam, że wtedy bałam się Tarota z powodu przepowiadania przyszłości. Ja nie chciałam znać tak dokładnie co się stanie. Ten strach doprowadził mnie do tego, że odrzucałam wszystko co miało taką formę, chociaż równocześnie dwie moje najlepsze przyjaciółki, które znam od dawien dawna, interesują się taką tematyką, z czego jedna została nawet szamanką. Chociaż pielęgnowałam w sobie tak dużo obaw, miałam od zawsze fascynację mitologiami, religiami, systemami filozoficznymi i tak dalej. Zajęło mi sporo lat, plus jedne studia, które też mają wpływ na sytuację (tak, tak, psychologia). Spontanicznie sięgnęłam po karty i stwierdziłam, wezmę Tarota - nie było tutaj specjalnego zastanawiania się dlaczego, po co i tak dalej - po prostu wzięłam i koniec. W tak krótkim czasie pojawiło się w mojej głowie, że przecież tak bogata i fascynująca symbolika ma tak wiele do powiedzenia. Właśnie to chcę eksplorować, znaczenie poszczególnych kart, ich kombinacji, jak mój umysł je widzi, jak interpretuje. Dla kogoś kto uwielbia czytać i rozmyślać, to wspaniała rzecz. Podstawą stała się kreatywność, chęć tworzenia.
Mam w sobie wiele blokad, które mnie trzymają. Przez długi czas nie zastanawiałam się nad swoim losem, on sobie płynął, pozwalałam na to, pozwalałam i chyba nadal pozwalam, aby ktoś za mnie decydował w wielu sprawach. Przyszła pora się tego pozbywać, kawałek po kawałku. Jestem na takim etapie swojego życia, że muszę decydować co chcę robić w przyszłości (i to bardzo bliskiej), być w tym wszystkim konsekwentna. Tarot właśnie pojawił się w takim momencie. I to nie jest tak, że jest narzędziem decyzyjnym. Jest wspierający, to na pewno. Powiem szczerze - moje pierwsze stawania sobie kart były trudne i nadal wychodzą mi takie, które większość ludzi uznałaby za najgorsze jakie mogą być. Mimo pierwszego wrażenia strachu, uświadomiłam sobie, że one wcale mnie nie zaskakują. Uważam, że mam dobry wgląd siebie, umiem ocenić swój stan emocjonalny, powiedzieć sobie coś nie miłego skoro tak jest (chociaż bywa, że robię to opłotkami). Inaczej mówiąc, Tarot stał się przedłużeniem mojego postrzegania. Wszystko co daje kartom jest moje, odbijają to co w sobie mam, moje doświadczenia i przemyślenia, pozwalają rzeczy wokół których krążyłam ubrać w jedno lub dwa konkretne zdania. Często też proszę o pomoc jedną z moich przyjaciółek, która też się interesuje Tarotem, gdy mam wrażenie, że tracę obiektywność.
No i mam to "psychologiczne" skrzywienie. Chcę, aby to był mój zawód i podejście psychologiczne w Tarocie jest dla mnie czymś tak szalenie fascynującym, przyciągającym, że nie mogę się powstrzymać. Dlatego też zrodziła się pewna chęć niesienia pomocy, ale nie na zasadzie, że staję się czyjąś wyrocznią, wydaje jakąś dyspozycję. Tą dyspozycję oczywiście odbieram na poziomie słów - moim zdaniem po prostu sposób informowania pytającego/klienta przyjmuje taką formę. Jeżeli czuję w sobie potrzebę wglądu, i czuję, że Tarot jest świetnym narzędziem do tego zadania, pozwalającym na poszerzenie duchowych horyzontów, to dlaczego nie? A jak jeszcze znajduję w sobie energię, żeby w taki sposób pomagać innym, też chyba dobrze. Najzwyczajniej w świecie w Tarocie odkryłam narzędzie pracy nad sobą, i to w sposób holistyczny. I jeszcze a propos rzeczy przy pracy z energiami, wahadełka itd. Może trochę za twardo się wyraziłam, ale mam wielki dystans. Aż człowiek może zmieniać zdanie, kto wie, może się kiedyś przekonam o działaniu. Kto wie? Ogólnie, mimo dystansu mam optymistyczne nastawienie.
Pozdrawiam
ps. jeszcze wyjdzie, że to mój prywatny kącik zwierzeń, lol.
Jak wiadomo, wszystko co robimy w danym punkcie życie wynika z wypadkowej naszych osobistych doświadczeń. Przypomina mi się kilka faktów, które w jakichś sposób mnie sprowadziły do Tarota w takim, a nie innym kierunku. Gdy byłam nastolatką, moja mam często kupowała takie gazety jak "Wróżka", gdzie swego czasu było pełno rzeczy na temat Tarota. Nawet dali małą wersję "Cosmic Tarot", Wielkie Arkana. Pamiętam, że wtedy bałam się Tarota z powodu przepowiadania przyszłości. Ja nie chciałam znać tak dokładnie co się stanie. Ten strach doprowadził mnie do tego, że odrzucałam wszystko co miało taką formę, chociaż równocześnie dwie moje najlepsze przyjaciółki, które znam od dawien dawna, interesują się taką tematyką, z czego jedna została nawet szamanką. Chociaż pielęgnowałam w sobie tak dużo obaw, miałam od zawsze fascynację mitologiami, religiami, systemami filozoficznymi i tak dalej. Zajęło mi sporo lat, plus jedne studia, które też mają wpływ na sytuację (tak, tak, psychologia). Spontanicznie sięgnęłam po karty i stwierdziłam, wezmę Tarota - nie było tutaj specjalnego zastanawiania się dlaczego, po co i tak dalej - po prostu wzięłam i koniec. W tak krótkim czasie pojawiło się w mojej głowie, że przecież tak bogata i fascynująca symbolika ma tak wiele do powiedzenia. Właśnie to chcę eksplorować, znaczenie poszczególnych kart, ich kombinacji, jak mój umysł je widzi, jak interpretuje. Dla kogoś kto uwielbia czytać i rozmyślać, to wspaniała rzecz. Podstawą stała się kreatywność, chęć tworzenia.
Mam w sobie wiele blokad, które mnie trzymają. Przez długi czas nie zastanawiałam się nad swoim losem, on sobie płynął, pozwalałam na to, pozwalałam i chyba nadal pozwalam, aby ktoś za mnie decydował w wielu sprawach. Przyszła pora się tego pozbywać, kawałek po kawałku. Jestem na takim etapie swojego życia, że muszę decydować co chcę robić w przyszłości (i to bardzo bliskiej), być w tym wszystkim konsekwentna. Tarot właśnie pojawił się w takim momencie. I to nie jest tak, że jest narzędziem decyzyjnym. Jest wspierający, to na pewno. Powiem szczerze - moje pierwsze stawania sobie kart były trudne i nadal wychodzą mi takie, które większość ludzi uznałaby za najgorsze jakie mogą być. Mimo pierwszego wrażenia strachu, uświadomiłam sobie, że one wcale mnie nie zaskakują. Uważam, że mam dobry wgląd siebie, umiem ocenić swój stan emocjonalny, powiedzieć sobie coś nie miłego skoro tak jest (chociaż bywa, że robię to opłotkami). Inaczej mówiąc, Tarot stał się przedłużeniem mojego postrzegania. Wszystko co daje kartom jest moje, odbijają to co w sobie mam, moje doświadczenia i przemyślenia, pozwalają rzeczy wokół których krążyłam ubrać w jedno lub dwa konkretne zdania. Często też proszę o pomoc jedną z moich przyjaciółek, która też się interesuje Tarotem, gdy mam wrażenie, że tracę obiektywność.
No i mam to "psychologiczne" skrzywienie. Chcę, aby to był mój zawód i podejście psychologiczne w Tarocie jest dla mnie czymś tak szalenie fascynującym, przyciągającym, że nie mogę się powstrzymać. Dlatego też zrodziła się pewna chęć niesienia pomocy, ale nie na zasadzie, że staję się czyjąś wyrocznią, wydaje jakąś dyspozycję. Tą dyspozycję oczywiście odbieram na poziomie słów - moim zdaniem po prostu sposób informowania pytającego/klienta przyjmuje taką formę. Jeżeli czuję w sobie potrzebę wglądu, i czuję, że Tarot jest świetnym narzędziem do tego zadania, pozwalającym na poszerzenie duchowych horyzontów, to dlaczego nie? A jak jeszcze znajduję w sobie energię, żeby w taki sposób pomagać innym, też chyba dobrze. Najzwyczajniej w świecie w Tarocie odkryłam narzędzie pracy nad sobą, i to w sposób holistyczny. I jeszcze a propos rzeczy przy pracy z energiami, wahadełka itd. Może trochę za twardo się wyraziłam, ale mam wielki dystans. Aż człowiek może zmieniać zdanie, kto wie, może się kiedyś przekonam o działaniu. Kto wie? Ogólnie, mimo dystansu mam optymistyczne nastawienie.
Pozdrawiam
ps. jeszcze wyjdzie, że to mój prywatny kącik zwierzeń, lol.