04-03-2014, 23:21
To ja jestem ta cieniowa Nie, do pracy z cieniem można używać czegoś innego jak standardowej psychoterapii, ale... termin jest z psychologii analitycznej, a takich psychologów jest mało, pewnie jeszcze mniej niż psychoanalityków. Z czego psychologia analityczna według Junga nie jest najpopularniejsza i czasem trudno znaleźć wiele informacji. Tarot jest jednym z narzędzi do stosowania, i co ciekawe, w bardzo liberalnym podejściu psychologicznym, stosowany u Jungowskich analityków. Niestety, w swoim miejscu zamieszkania nie spotkałam się z tym, a jeszcze nie szukałam dalej. Wiem, że istnieje odpowiednie towarzystwo z którym pewnie kiedyś się skontaktuję. Praca z cieniem jest też stosowana w coachingu.
W każdym bądź razie, standardowa psychoterapia w niektórych formach zajmuje się cieniem. Można też to robić poprzez proste ćwiczenia, których jest trochę na yt, ale po angielsku. Czyli mamy do czynienia z pewnym pojęciem, które oscyluje pomiędzy ogólnie przyjętym paradygmatem naukowym, albo wpada do worka z ezoteryką. Taka tam spuścizna po Freudzie i Jungu. Praca z cieniem może być niebezpieczna, jak każde stawanie twarzą w twarz ze swoimi lękami. W najlepszym wypadku, można zrezygnować i to olać, w gorszym, skończyć na prawdziwej psychoterapii z powodu załamania nerwowego. Tak, teraz nieco straszę, ale to na wszelki wypadek. Żeby nie było wątpliwości z czym mamy do czynienia - nie z założeniem, że "cień" to jakiś abstrakt rodem z podręcznika dla młodego ezoteryka, ale określone założenie teoretyczne, stosowane w pracy psychologów i psychoterapeutów. W UK i Stanach praca z cieniem jest obecna w pracy tarocistów, ale jest spore ale. Ci którzy to stosują mają certyfikaty na taką pracę, posiadają pełne przygotowanie etyczne - zasady takie same jak dla każdego człowieka pracującego z drugim człowiekiem. A niestety, nie ma co się czarować, w Polsce to nie istnieje i pewnie istnieć nie będzie przez około sto lat w optymistycznych prognozach.
Zarzuciłam wędkę, wiem, ale muszę niestety trochę dodać goryczy. Jeżeli ma się dobry wgląd w siebie, umie się rozpoznawać swoje emocje, i naprawdę umie sobie powiedzieć stop, gdy dzieje się za dużo - droga wolna, albo wybrać jakąś 'zwykłą' szkołę psychoterapeutyczną. Jak na kozetce u psychoanalityka wyciąga się wszystkie brudy siedzące w naszej psychice. Wszystkie ograniczenia zostają uświadamiane i nazywa się wprost czym są. I teraz czuję się trochę dziwnie, bo mimo wszystko jest to cholernie poważna praca i nie każdy jest na to gotowy. Większość ludzi ma się chyba dobrze ze swoimi cieniami. Ja w każdym razie nie najlepiej, ale cóż, bywa
W każdym bądź razie, standardowa psychoterapia w niektórych formach zajmuje się cieniem. Można też to robić poprzez proste ćwiczenia, których jest trochę na yt, ale po angielsku. Czyli mamy do czynienia z pewnym pojęciem, które oscyluje pomiędzy ogólnie przyjętym paradygmatem naukowym, albo wpada do worka z ezoteryką. Taka tam spuścizna po Freudzie i Jungu. Praca z cieniem może być niebezpieczna, jak każde stawanie twarzą w twarz ze swoimi lękami. W najlepszym wypadku, można zrezygnować i to olać, w gorszym, skończyć na prawdziwej psychoterapii z powodu załamania nerwowego. Tak, teraz nieco straszę, ale to na wszelki wypadek. Żeby nie było wątpliwości z czym mamy do czynienia - nie z założeniem, że "cień" to jakiś abstrakt rodem z podręcznika dla młodego ezoteryka, ale określone założenie teoretyczne, stosowane w pracy psychologów i psychoterapeutów. W UK i Stanach praca z cieniem jest obecna w pracy tarocistów, ale jest spore ale. Ci którzy to stosują mają certyfikaty na taką pracę, posiadają pełne przygotowanie etyczne - zasady takie same jak dla każdego człowieka pracującego z drugim człowiekiem. A niestety, nie ma co się czarować, w Polsce to nie istnieje i pewnie istnieć nie będzie przez około sto lat w optymistycznych prognozach.
Zarzuciłam wędkę, wiem, ale muszę niestety trochę dodać goryczy. Jeżeli ma się dobry wgląd w siebie, umie się rozpoznawać swoje emocje, i naprawdę umie sobie powiedzieć stop, gdy dzieje się za dużo - droga wolna, albo wybrać jakąś 'zwykłą' szkołę psychoterapeutyczną. Jak na kozetce u psychoanalityka wyciąga się wszystkie brudy siedzące w naszej psychice. Wszystkie ograniczenia zostają uświadamiane i nazywa się wprost czym są. I teraz czuję się trochę dziwnie, bo mimo wszystko jest to cholernie poważna praca i nie każdy jest na to gotowy. Większość ludzi ma się chyba dobrze ze swoimi cieniami. Ja w każdym razie nie najlepiej, ale cóż, bywa