Witam, dziękuję za wróżbę. A teraz weryfikacja.
"Muszę przyznać, że za każdym razem jak rozkładam dla Ciebie karty na sprawy związane z tym mieszkaniem i sąsiadką - wychodzi praktycznie to samo... niezależnie od tego jak bym nie zadała pytania."
Dlatego tak wychodzi bo niewiele się zmieniło i ciągle jest to samo.
"Po pierwsze nie mówisz mi wszystkiego jak ta sprawa wygląda i dlaczego jest jak jest, jaki jest prawdziwy powód konfliktu - ale to już pomińmy."
Już dawno temu to wyjaśniłam - powód jest prozaiczny. Mieszkamy w bloku gdzie bardzo wyjątkowo wszystko słychać. Moja sąsiadka prowadzi nocny tryb życia i siłą próbuje wymusić na innych a w szczególności na mnie zaakceptowanie tego stanu rzeczy. Ja się na to nie godzę i dalej nie będę. Mogę powiedzieć że w ostatnim 1,5 roku troszkę się to zmieniło, ponieważ w mieszkaniu nade mną zmarła sąsiadka i wprowadzili się nowi lokatorzy. Miesiąc temu musieli interweniować (chyba był jakiś telefon z ich strony) bo po tych libacjach do 5 rano coś trochę wyciszyło się.
"Karty przede wszystkim pokazują że mieszkanie w którym mieszkasz jest dla Ciebie źródłem nieustannych problemów, stresu i smutku, po prostu ciągnie Cię w dół (3 miecze, 10 kielichów). To wszystko trwa od lat, rujnuje Twoją psychikę i blokuje całą życiową energię (3 buławy, Wisielec, 8 denarów). Ale sprawa wygląda też tak, że Ty w jakiś sposób na to pozwalasz. Po pierwsze dlatego że jesteś bardzo bierna, wycofana, słaba (Paź kielichów, Wisielec, Kapłanka, 8 mieczy, 7 denarów, 3 buławy)... będące w koronie rozkładu Koło Fortuny, poniżej 3 miecze z 10 kielichów pokazują że jesteś jak ta łódka którą los obija o skały, a która pozwala temu losowi się nieść dokąd on zechce, nie próbując w ogóle wziąć wioseł w swoje ręce. Po drugie dlatego, że praktycznie Twoje życie jest skoncentrowane na tej jednej rzeczy (problemach z mieszkaniem, konflikcie z sąsiadką), i to zabiera Ci wszystko inne, blokuje wszystkie życiowe siły, plany, optymizm, sprawiając że utknęłaś w martwym punkcie, zamknęłaś się na wszystko i żyjesz jak w jakimś psychicznym więzieniu koncentrując myśli tylko na jednym. Powinnaś jednak coś z tym zrobić."
No cóż jeśli w mieszkaniu spędza się większość czasu w ciągu doby to ten temat i problem staje się dominujący do tego stopnia że może może przewyższać wszystkie aspekty życia. Nie ma co się dziwić. Dom powinien być ostoją bezpieczeństwa i stabilizacji. A u mnie nie jest. Jestem podłamana psychicznie i zdrowie moje na tym cierpi. Chodzą mi po głowie myśli już od dawna co z tym zrobić? Np. czy pójść na komisariat i złożyć zawiadomienie niech sprawa pójdzie do sądu. Tylko pytanie czy to coś da czy będzie jeszcze gorzej. I to jest problem. Bo gdybym wiedziała że coś zmieni na lepsze to bym bez wątpienia to zrobiła. A ja nie umiem tego przewidzieć.
"Jeśli chodzi o te konkretne donosy - sprawa jest moim zdaniem włożona do akt i będzie rozpatrywana, analizowana - chodzi tu o jakieś sprawy materialne czy pieniężne... tak jakby z powodu ujawnienia pewnych faktów mogło być wstrzymane bądź zawieszone jakieś świadczenie czy dofinansowanie. W najbliższych miesiącach może dojść do jakiegoś nagłego wydarzenia, awantury... coś może być odcięte, załamać się lub upaść. Ale to sprawy trudne do konkretnego określenia - co i jak - bo tutaj już zadziała los, coś niezależnego od Ciebie, "z góry". Natomiast finalnie - prawdopodobnie będziesz musiała zdecydować czy gra jest warta świeczki, czy lepiej wytrwale walczyć czy czegoś nie odżałować. Po tym nagłym załamaniu koniec końców jakichś poważnych strat nie widzę, to raczej przyzwyczajenie, przywiązanie do czegoś co powinno już odejść do przeszłości. Trzeba będzie coś odżałować, z czymś się pożegnać. Wypatruj lepiej nowego, nastaw się na zmiany i nowe cele."
Tego fragmentu kompletnie nie umiem rozszyfrować. O jakie sprawy materialne czy pieniężne tu chodzi jeżeli ja mam mieszkanie z gminy którego nie kupiłam. Chyba że chodzi o to co kiedyś pisałam, że miałam się zamienić na gminne TTBS to było w kwietniu 2019 roku. Ale zrezygnowałam bo meble by się rozsypały przy przeprowadzce, remont mieszkania no i trzeba było wpłacić kaucję. Ja ostatecznie w ostatnich dniach lipca 2020r. zrezygnowałam z tego mieszkania. Doszły mnie słuchy od ludzi że ta moja sąsiadka była w naszym biurze i podobno kierowniczka ujawniła jej o tym informację że ja miałam dostać to mieszkanie. Może to o to chodzi. A ona podobno zaczęła starać się żeby przenieść się na moje mieszkanie.
"Jeśli chodzi o te konkretne donosy - sprawa jest moim zdaniem włożona do akt i będzie rozpatrywana, analizowana - chodzi tu o jakieś sprawy materialne czy pieniężne... tak jakby z powodu ujawnienia pewnych faktów mogło być wstrzymane bądź zawieszone jakieś świadczenie czy dofinansowanie. W najbliższych miesiącach może dojść do jakiegoś nagłego wydarzenia, awantury... coś może być odcięte, załamać się lub upaść. Ale to sprawy trudne do konkretnego określenia - co i jak - bo tutaj już zadziała los, coś niezależnego od Ciebie, "z góry". Natomiast finalnie - prawdopodobnie będziesz musiała zdecydować czy gra jest warta świeczki, czy lepiej wytrwale walczyć czy czegoś nie odżałować. Po tym nagłym załamaniu koniec końców jakichś poważnych strat nie widzę, to raczej przyzwyczajenie, przywiązanie do czegoś co powinno już odejść do przeszłości. Trzeba będzie coś odżałować, z czymś się pożegnać. "
Tego w ogóle nie rozumiem. Czy mam się czegoś bać? Może z jej powodu będę miała problemy, może chodzi o to że tak długo będzie mi szkodzić że będę miała eksmisję z mieszkania "bo tutaj już zadziała los, coś niezależnego od Ciebie, "z góry". Tego działania losu też nie rozumiem o co chodzi czy coś złego się stanie. Mam nadzieję że to nie o to chodzi. Pozdrawiam
"W najbliższych miesiącach może dojść do jakiegoś nagłego wydarzenia, awantury... coś może być odcięte, załamać się lub upaść. Ale to sprawy trudne do konkretnego określenia - co i jak - bo tutaj już zadziała los, coś niezależnego od Ciebie, "z góry". Natomiast finalnie - prawdopodobnie będziesz musiała zdecydować czy gra jest warta świeczki, czy lepiej wytrwale walczyć czy czegoś nie odżałować. Po tym nagłym załamaniu koniec końców jakichś poważnych strat nie widzę, to raczej przyzwyczajenie, przywiązanie do czegoś co powinno już odejść do przeszłości. Trzeba będzie coś odżałować, z czymś się pożegnać."
Czy to może chodzić o sprawę w sądzie która się nie powiedzie i po prostu upadnie. Bo nie wiem jak mam to zinterpretować. Za bardzo tajemniczo jest napisane żeby móc się domyślić. Pozdrawiam