napisalam przeciez na koniec, ze kartami nie powinny sie zajmowac osoby majace powazne problemy - zahaczajace o psychiczne, niezrownowazone
im zadne forum nie pomoze - a tylko psycholog/psychiatra
a co do pozostalych osob
im wizyty na forum moga pomoc, i te osoby czesto potem tez pomagaja, ucza sie czytania kart
to, ze pytaja wciaz innych o intepretacje - coz, w ten sposob patrza, ktore znaczenie
sie sprawdzi - to tez nauka, choc z malym wkladem wlasnym
nie przekreslalabym od razu takich osob, sadze, ze glownym powodem negacji tego zachowania
jest irytacja takim postepowaniem wlasnie
***
co do kursow - bywaja pozyteczne, szczegolnie jako miejsca wymiany pogladow
choc z mojej strony to raczej teoretyzowanie, poniewaz nie bylam na zadnym, ilosc zaliczonych tarotowych "biblii" tez mam mizerna
zgadzam sie z tym, ze najwazniejsze jest to, co sobie wypracujemy - ale to zaczyna dzialac po dluzszym czasie,
szczegolnie jesli nasze znaczenia kart odbiegaja od standardowych
to bardziej kwestia naszych polaczen w mozgu, ktore sie utrwalaja
co do wrozek...
to prawda, ze po jednej wizycie u wrozki
(nie na forum, bo tam jest pelno postow i latwo mozna sie zorientowac z kim ma sie doczynienia)
ciezko powiedziec, czy jest ona "szurnieta" (sorki za kolokwializm), bo czesto oglad mamy zaburzony
poprzez chec uzyskania/oczekiwanie na wrozbe/zaslyszana opinie o wrozce
tu tylko tzw. poczta pantoflowa poratowac moze
i a propos noza...
jest dobrym przykladem, poniewaz praca z karatmi moze takze zaszkodzic
wlasnie osobom, ktore za bardzo duchowo do tego podchodza
ci, ktorzy maja trzezwe podejscie, stoja mocno nogami po ziemi - nie dadza sie tak latwo zwiesc na manowce komu...?
no wlasnie swojemu umyslowi
oraz (moze zaszkodzic) - tym, ktorym sie wrozy, z wielu powodow
ale cwiczenie zwieksza sprawnosc poslugwanai sie narzedziem
***
odnosnie kart i koniecznosci rozwoju...
w kartach nie trzeba sie doszukiwac czegos glebszego - mozna sie nimi zajmowac z powodzeniem bez "ochow" i "achow", bez podpietego rozwoju wlasnego
karty sa tylko srodkiem do uzyskania pewnych odpowiedzi - i to nie one te odpowiedz zawieraja, a tylko pomagaja odczytac, dotrzec naszemu umyslowi
cala "moc" jest z ludziem, konkretnym czlowiekiem - czy potrafi on zlapac te "nić"
a zrobi to moze za pomoca tarota, wahadelka czy fusow z kawy - a takze bez tego wszystkiego
te przedmioty jedynie ulatwiaja odczyt, nie sa "magiczne"
te umiejetnosci sa w nas - a to sa nasze oczy/uszy/ramiona do "dotykania" energii
to jest bardzo fizyczne doswiadczenie, takie dotykanie energii, nie musi miec elementu duchowego, swietnie istnieje bez niego - tak jak takie czynnosci jak slyszenie, widzenie czy czucie, smakowanie
na pewnym etapie wymaga jednak "popchniecia" przez umysl
slyszymy czy smakujemy bez udzialu naszej woli, samoistnie
w przypadku czytania czyjejs energii, 90% z nas musi sie na tym skupic, skoncentrowac
i dlatego nie widze powodu, dla ktorego karty mialaby byc wskazane tylko dla osob, ktore szukaja wyzszego wymiaru
to wlasnie jest dla mnie to "zadęcie", ze trzeba refleksynie, duchowo - przynajmniej jesli nie od poczatku, to na koncu...
mozna, ale nie trzeba
mysle, ze we wszystkim jest potrzebny pewien umiar, dystans
a proby rezerwowania dziedzin "dla wybranych" (uduchowionych istot) kojarzy mi sie z wybujalym ego
oczywiscie, jedni maja wieksze, inni mniejsze predyspozycje - ale nie kazdy potrafi sam to ocenic i w ten sposob moze narobic innym problemow
szczegolnie, jesli inni ufaja wrozacemu rownie mocno jak on sobie
ogolnie, zgadzam sie z Wasza argumentacja Katarynko i Stelle, ale zacytuje Stelle: "
"