Liczba postów: 353
Liczba wątków: 3
Dołączył: 30-12-2011
Reputacja:
0
Zgadzam się z tym artykułem. Przykładem uzależnienia od naszej religii katolickiej jest dewocja. :mrgreen:
Każde Karty dobre są do medytacji. I tu - mogę rozpętać ostrą dyskusję - ale uważam, że akurat w tym przypadku, najlepiej sprawdzają się Karty "nie swojego autorstwa". Z płytami - to już wypas. Nigdy nie używałem płyt do kart, bo przy każdej talii mam własną płytę w głowie.
Powiem Ci Agata.... że za jakiś czas, płyty rzucisz gdzieś w kąt, a zostanie Ci to co najważniejsze, najpiękniejsze i niepowtarzalne - czyli połączenie Twoich Kart z Twoim umysłem.
Liczba postów: 1.711
Liczba wątków: 97
Dołączył: 17-11-2010
Reputacja:
15
Medytacje na temat każdej kolejnej karty to świetny sposób na ich dogłębne poznanie. Medytacje kierowane nagraniem to dużo łatwiejsza droga niż opublikowane w formie książki. Kiedy czytasz to trudno medytować, czyli pozwolić na swobodny przepływ myśli.
Nie znam akurat tych nagrań, więc konkretnie nie mogę wypowiadać się na temat ich wartości. Powinnaś jednak wiedzieć, że sięgasz po znaczenia kart, które różnią się od głównego nurtu rozumienia i interpretacji tarota. Pani Chrzanowska robi to po swojemu i kiedy porównasz to na przykład z taką klasyką jak Vademecum B.Antonowicz to pewnie dostrzeżesz wyraźne róźnice. To chyba do pewnego stopnia normalne. Mistrz Hajo Banzhaf też robił to po swojemu. Kto rozumie karty właściwie może być trudno stwierdzić, o ile prawdy będziesz szukać wyłącznie u innnych. Ta prawda i właściwa interpretacja jest w Tobie. Możesz ją znaleźć pracując jakiś czas z kartami i wcale nie musisz zgadzać się z uznanymi sławami wydającymi książki we wszystkich szczegółach.
Liczba postów: 1.287
Liczba wątków: 28
Dołączył: 04-07-2012
Reputacja:
365
Znak Zodiaku: Strzelec ♐
Odświeżam wątek.
Może jeszcze ktoś podzieli się swymi doświadczeniami "medytacyjnymi".
Ja jestem już po wielu "sesjach" z kartami. Używam do tego "Mandali Duszy" Dariusza Cecudy, ponieważ akurat te karty bardzo pobudzają moją wyobraźnię.
I nie wiem, czy w ogóle można to u mnie nazwać medytacją, bo robię to wieczorem już w łóżku.
Po prostu "wchodzę" sobie w kartę, tak jak bym przechodziła przez bramę i pozwalam prowadzić się wyobraźni. Niesamowite uczucie! Oczywiście zdarza mi się nieraz dość szybko zasnąć, niestety!
Przeważnie jednak trochę to trwa. Mam wrażenie, że ma to też wpływ na moje sny i ich rozumienie.
23-08-2021, 00:40
Chcialam odswiezyc ten watek, poniewaz jakis czas temu zaczelam medytowac z kartami Rider Waite. To niesamowite jak inspirujace wizje pojawiaja sie w mojej glowie podczas tych medytacji. Uzywam sposobu, ktory polega na wejsciu przez wyobrazona furtke do karty p o uprzedniej analizie znaczen. Na wizje skladaja sie symbole, moje wspomnienia, blokady i kompleksy a takze luzne skojazenia zwiazane ze znaczeniem karty. Czasem jestem glupcem ktory wedruje poprzez kolejne arkana aby zbierac doswiadczenie i madrosc, czasem staje sie postacia zkarty, innym razem jestem soba. Niektore wizje zaczynaja sie jeszcze dzien wczesniej przed snem. Sa tak realistycznd ze towarzysza mi nad ranem w postaci glosu. Nie nie zwariowalam jak Suliga. Spokojnie. Ja mam zupelnie inne podejscie do tego a swoja medytacje zaczelam wiele lat po pierwszym kontakcie z kartami i oswojeniu sie z wizerunkiem Diabla. Ale Suliga przetarl nam szlaki, wskazal niebezpieczenstwa.
Konfrontacja z archetypem jest bardzo pouczajaca i traktuje ten sposob jako narzedzie psychologiczne ktore pozwala mi zrozumiec siebie a nie jako narzedzie magiczne. Postacie z karty sa nauczycielami, ktorych z pokora slucham i ucze jak zmiejic siebie.
Liczba postów: 883
Liczba wątków: 23
Dołączył: 06-12-2020
Reputacja:
3.742
Ciekawe jest to, co napisałaś. I dobrze, że odświeżyłaś wątek. Może spróbuj kiedyś opisać, co zobaczyłaś podczas jednej z medytacji. Mnie najłatwiej wchodzi się w karty "bramy", zwłaszcza w 3 buław, Asa denarów, 8 kielichów i 6 mieczy. Tyle że jak tam "jestem", to od razu działam, jestem w ruchu. Lubię też "być" w Rydwanie, Mocy i Słońcu. Czasami wręcz próbuję się zasilać energią tych kart. To chyba moje ulubione spośród WA. Choć fascynuje mnie też Księżyc, ale bardziej ze względu na aurę tajemniczości, niepokoju. Z postaciami-bohaterami WA idzie mi znacznie trudniej na polu medytacji.
Ja jeszcze nie medytowalam z malymi arkanami.
Nie kazda medytacja wywowluje we mnie takie intensywne wizje. Czasem nie wszystko pamietam. Szczegolnie dialogi sa dla mnie trudne do odtworzenia. Niestety karty nie sluza mi do czerpania z ich mocy. Gdy zaczynam medytacje wszystko sie dzieje nagle i jakby poza moja kontrola. Bardziej wyglada to jak jakas historia ktorej jestem bohaterkka. Jak w filmie.Nie kazda karta tez wywoluje we mnie wizje. Takie ktore najbardziej poruszyly moja wyobraznie to chyba sila, kolo i diabel. Propo Rydwanu to w medytacji zauwazylam ze ta karta jest bardzo statyczna. Kola Rydwanu sa w wodzie a sfinksy ociezale jakby byly na sjescie.
Nie wiem ktora wizje mam wkleic..
Kaplanka
Kaplanka przywolywala mnie juz poprzedniego dnia gluchym odglosem swiatyni i wizjami niebieskiej poruszajscej sie samoczynnie szaty. Mimo to doczekalam do nastepnego dnia. Taka mam zasade - jedna karta na dzien. Nad ranem w dniu medytacji kobiecy nienznany glos obudzil mnie slowami "obudz sie! Obudz sie!" Glos byl nerwowy i pospieszny jakby cos sie stalo. Obudzilam sie, ale nikogo nie bylo wokol mnie.
Sama medytacja mnie rozczarowala. Gdy znalazlam sie w karcie nie wiedzialam co robic. Ukleklam przed kaplanka, zaczelam skladac poklony, dotykac jej szaty . Kaplanka pozostawala niewzruszona jakby byla najbardziej statyczna postacia z calego tarota. Gdy stalam sie nia ona wyszla z karty do mojego pokoju. Pokoj zaczal wypelniac sie jej niebieska szata a sama kaplanka przebiegle sprawdzala po kolei kazdy kat mojego pokoju. Nie spodobalo mi sie to. Podeszlam do okna swiatyni ale nic przez nie nie zobaczylam. Wrocilam na tron. Spojrzalam w ksiege ktora trzyma na kolanach, ale nierozpoznalam slow. Caly czas martwilo mnie to ze ona jest w moim pokoju. Nagle sobie uswiadomilam ze Kaplanka wyglada jak wizerunek Maryji z Niepokalanowa ktorego posag mamy w kapliczce i w regale.
Kaplanka nadal panoszyla sie po moim pokoju. Stwierdzilam ze chce wyjsc z karty i wrocic do pokoju, ale nie wyszlam jako ja tylko jako Kaplanka. W jej szacie i z ksiezycem na glowie a prawdziwa karciana Kaplanka wrocila na tron. Mamy 2 kaplanki. Chociaz nie mam pewnosci ze to naprawde ona. Nadal jest statyczna i niewzruszona. Nie jest jak Glupiec i Mag. Nie ma z nia kontaktu ani porozumienia. Jakby byls rzezba. Zaczynam sadzic ze ta na tronie to tylko posag lub wizualizacja a prawdziwa kaplanka jest poza widokiem i poznaniem.
zdecydowalam sie na wklejenie tej wizji dlatego ze kie ma zadnych biograficznych elementow.
O swoich medytacjach opiwiadalam tez na innym forum i jedna z userek zrobila mi cos w rodzaju psychoanalizy. Zadawala mi pytania typu jak sie wtedy czulam? Czy w przeszlosci wydarzylo sie cos podobnego. I musze powiedziec ze ciekawych rzeczys ie o sobie dowiedzialam.
Chyba mamy 3 kaplanki. Chodzilo mi ot o ze ja wyszlam z karty w stroju kaplanki. Czyli ja stalam sie Kaplanka. Ale
faktycznie . jedna jest nieruchoma rzezba a ta druga jest w miejscu nieokreslonym. To mnie zaskoczylo,bo okazalo sie ze Kaplanka nie jest ta osoba ktora myslalam ze jest. Ona dziala w sposob dla mnie nieuchwytny i niewidoczny. A na karcie Jest jest tylko atrapa. wyjatkowo przebiegla. W WA rownie przebiegly byl tylko Diabel. Ale ja doszlam tylko do Gwiazdy(wykatkowo nudna ta karta). Zauwazylam ze przed medytacja dobrze sobie przypomniec symbole jesli ich sie nie pamieta.
Liczba postów: 883
Liczba wątków: 23
Dołączył: 06-12-2020
Reputacja:
3.742
Napisz o innych swoich medytacjach. Co zobaczyłaś, czego doświadczyłaś.